Blondynka obudzila sie w samym srodku nocy przez obrzydliwy koszmar. Jej serce bilo niczym dzwon a cale cialo az dygotalo.Kropelki potu splwaly po idealnie uwidatnionych obojczykach i kosciach policzkowych. Przetarla wierzchem dloni czolo i westchnela gleboko. 'To sie robi juz nudne.'. Co nocy przezywala to samo, ten sam sen.
Ciemna sala.Czerwone zaslony w oknach, ciemne dywany, wrecz smolisto ciemne sciany. W powietrzu unoszaca sie won starosci, pustki i...Smierci. Na srodku pomieszczenia miescil sie bialy fotel, w stylu baroku, z drewnianymi ramiennikami zakonczonymi w dosc orginalny sposob: glowy lwow trzymajace w zebach prawdziwe strzykawki. Nieskazitelna biel tkaniny byla pochlapana czerwienia krwi. Swierzej. Na przeciwko znajdowal sie stary telewizor odtwarzajacy ta sama tasme, jakby mial zadanie chipnotyzowac. Dziewczyna szla do przodu, jej nogi tak jakby nie nalezaly do jej mozgu. Robily dokladnie to co chcialy, tak jakby ktos inny nimi sterowal. Moze na zewnatrz wydawala sie spokojna i pewna w srodku wrecz wrzeszczala i wyrywala sie do ucieczki. Usiadla zakladajac noge na noge i dlonie opierajac na glowach lwow. Muzyczka wydobywajaca sie z drugiej czesci pomieszczenia byla frustrujaca. Dyn,dyn dyn, dyyn,dyyyn,dyyyyn,DYN! Na ekranie ukazane bylo kazde morderstwo Lea. Kazda chwila wzieta z jej zycia w momencie kiedy odbierala komus mozliwosc do istnienia. W tamtym momencie wladza nad jej cialem powracala lecz bylo za pozno. Film ja wciagnal do tego stopnia iz nie poczula jak jej rece zostaly przywiazane przez ciernie do krzesla tak samo jak jej nogi. Jej glowa chodzila na wszystkie strony patrzac przerazenie. Szarpala rekoma co bolala ja niemilosiernie. Odebralo jej glos. W momencie kiedy chciala krzyknac, otworzyla buzie i nic. Z calych sil chciala wydobyc z siebie jakis dzwiek jednak bez zadnego rezultatu. Nie mogla nic zrobic. Zostala uwieziona, opetana, zamknieta. W tamtym momencie igly wbijaly sie w jej nadgarstki a z ust wytryskala krew. Jej cialo rozdzieralo sie na wszystkie czesci a ostatnia osoba ktora widziala przed soba byl...
W tym momencie sie budzila i nie mogla za Chiny przypomniec sobie kogo widziala. Cala reszte pamietala doskonale i potrafila ja odtworzyc za kazdym razem idealnie tak samo ale nigdy nie pamietala koncowki. 'Cholera jasna!!'. Uderzyla rekoma w posciel warczac z frustracji. W jednym momencie zeskoczyla z lozka zostajac w samych obcislych czarnych spodenkach i tego samego koloru podkoszulce. Wlaczajac swiatlo odsunela wszystkie wieszaki. 'Kto chcial bym cie znalazla?'. Lea zawsze wierzyla w to iz nasz los jest juz napisany a my jestesmy tylko pionkami odgrywajacymi swoje role. Ktos sie nami bawi, gra, patrzac jak cierpimy, placzemy, cieszymy sie. Nic nie ma swojego wyboru. Wszysto jest kierowane.
Tony zszedl na dol po dlugiej i wyczerpujacej nocy poszukiwan danych o niejakiej Lea Gonzales. Przyznaje, sprawialo mu to cholerna przyjemnosc i nie przeszkadzilo w pracy. Traktowal to jako istne hobby. Jego ojciec nie mogl w tym momencie mu niczego zabronic. Zabawa rozpoczela sie na zasadach mlodego. Taki uklad.
-Dzien doberek.-z ogromnym usmiechem na ustach wszedl do kuchni drapiac sie po karku.
-Dzien dobry.- rodzicielka najwyrazniej nie podzielala jego wspanialego humoru.
-Cos sie stalo?-zapytal niepewnie siadajac przy wysepce i oparl ciezar ciala na przedniej czesci.
-Nie udawaj glupiego, Anhtony.-wzdrygnal sie na swoje pelne imie. Uzywala go tylko wtedy kiedy byla juz naprawde wkurwiona.-Jestes naprawde taki nie powazny?!-odwrocila sie w jego strone rzucajac scierke w powietrze.- Narazasz sie na smierc!! Ta dziewczyna jest zla i ani ty ani twoj ojciec nie mozecie jej pomoc!
-Co ty mozesz o tym wiedziec,co?! Nigdy nie bylas na jej miejscu.
-A ty byles?-zmierzyla syna jakby w tym momencie nim nie byl. Martwila sie o niego, chciala go chronic.
-Nie znasz mnie.-warknal po chwili wychodzac z kuchni. Zostawil tak zdezorientowana matke ktora teraz miala metlik w glowie. Co mogl miec na mysli ten sfiksowany dzieciak? Moze naogladal sie filmow? Moze za duzo internetu? Machnela reka jakby to byla klotnia o brudne pranie. Mimo wszystko w podswiadomosci wiedziala ze cos jest nie tak. Szkoda tylko iz nie spodziewala sie tegiego bagna.
Bawila sie bronia ktora znalazla w sejfie siedzac przed lozkiem. Jak dawno nie miala tego typu zabawki w dloniach. Westchnela usmiechajac sie lekko i wymierzyla przed siebie. Niesforny kosmyk jej dlugiej grzywki spadl na oczy jednak ona go w ogole nie poprawila. Chciala w tym momencie isc do pani doktorek i wyjebac jedna kulke w jej twarz. Prosto miedzy oczy. Podnoszac sie zgrabnie z podlogi podeszla cichutko do drzwi. Co noc czatowal przy nich jakis straznik jednak dzis mial byc wyjatek. Jakas szycha zwolala wszystkich na zebranie dlatego pacjentom podano do jedzenia proszkow nasennych. Oh, co za zalosny czyn, nie przewidzieli iz Lea rzadko co je. Wszystko przewaznie wyzuca za okno kiedy nikt nie patrzy. Psy, te ktore biegaja po posiadlosci, maja z tego przyjemnosc. Odkluczajac drzwi wsuwka do wlosow usmiechnela sie pod nosem. 'Slabe zabezpieczenia, przyznaje, slabiusienkie'. Wysmiewala sie w glowie z glupoty i naiwnosci personelu. Jak mozna byc tak lekkomyslnym?! Robiac pierwszy krok rozejrzala sie ostroznie po calym, dluuuugim, bialym korytarzu. Pustko. Wziela gleboki oddech i przyklejona do sciany sunela w ciemniejsza strone. Nie byla przerazona. Przeciez nic jej nie zrobia nawet jakby ja zlapali. Otworzyla pierwsze lepsze drzwi znajdujac sie juz na parterze kiedy zastala puste pomieszczenie. Wywrocila oczami zamykajac drzwi i odwracajac sie gwaltownie kiedy czyjes palce styknely sie z jej ramieniem. Wycelowala spluwe prosto w jego serce, by od razu zabic. Oczy ktore napotkala na przeciw wydawaly sie jednak tak beztrosko bezpiecznie ze az na chwile chciala opuscic dlonie.
-Czesc.-usmiechnal sie do niej chlopak o zlotych wlosach. Zmierzyla go nieufnym wzrokiem. Od razu przypomniala jej sie sytuacja jak poznala Jace'a, tam wtedy na polanie. Tez byli twarza w twarz a ona celowala pistoletem.-Jestes dosc zagubiona...-stwierdzil zamyslony nie robiac zadnego ruchu dla bezpieczenstwa. -Czego tu szukasz?- zapytal usmiechajac sie lekko i wskazujac drzwi za plecami Lea. Jednak ta ani drgnela, nawet nie mrugnela. Bez przerwy celowala pistolet w jego serce a oczy szukaly jakiejs checi skrzywdzenia jej w tych przeciwnika. 'Nic...'. Jedyne co krylo sie w glebokosci oczu chlopaka to czysta zabawa, tesknota i pozytywnosc. Nie slyszac odpowiedzi wzruszyl po prostu ramionami.- Mowisz?- zapytal zartem jednak Gonzales przytaknela glowa. - Mozesz opuscic bron? Nikt nigdy jeszcze nie chcial mnie zabic.- zmarszczyl brwi przelykajac sline i wkladajac dlonie do kieszeni. Zmierzyla go podejrzliwie robiac krok do tylu. -No prosze cie...-wywrocil oczami.-Nie chce cie skrzywdzic.-spojrzal w jej oczy a jedyne co w nich mogla dojrzec to czysta szczerosc, nic wiecej. Opuscila nie pewnie i powoli swoja bron jednak zostala w bezpiecznej,obronnej pozycji.- Od razu lepiej.-usmiechnal sie szeroko lekko bujajac sie na pietach.- Chcesz zobaczyc czesc w ktorej ja niby mieszkam?- zapytal ochoczo skinajac glowa w strone korytarza. Lea odpowiedziala tylko skinieciem glowy i czekala az on pierwszy ruszy. Nie byla bardzo ufna i wolala trzymac sie na dystans. Blondas kiedy zauwazyl ze jego nowa znajoma sie nie rusza zrobil to pierwszy ,i co chwila kontrolujac czy idzie za nim, szedl do przodu. Nie szla.- Co?- zatrzymal sie na chwile a potem wrocil na swoje poprzednie miejsce. Dziewczyna popatrzyla na niego smutno obejmujac szczelnie swoje rece i zakrywajac twarz dlugimi wlosami.- Nie jestem od nich.-pokrecil glowa. Spokojnie i opanowanie. Podniosla na niego niepewne spojrzenie.- Moge to udowodnic.-dodal pewnie prostujac sie lekko. Wyciagnal w jej strone dlon, zbyt szybko poniewaz Lea odskoczyla do tylu.- Ej, nie boj sie.-poslal jej troskliwy usmiech. Zatrzymal dlon w bezpiecznej odleglosci rozkladajac ja na normalnej wysokosci. Gonzales od razu zrozumiala o co mu chodzilo i zrobilo jej sie lepiej gdy pozwolil jej zdecydowac. Wysunela jedna reke nie pewnie i naprawde wolno, wciaz nie sposzczajac z niego oczu. Dotknela czubkiem palca srodka jego dloni a na ich rekach od razu pokazaly sie identyczne znaki jak wtedy w parku z Jace'm. Odsunela sie jak oparzona znow chowajac sie za swoja bariera.- Mozesz mi zaufac.-zmarszczyl brwi.-Chodz ze mna.-usmiechnal sie. Przez te pare minut zauwazyla ze ten chlopak jest naprawde mega pozytywnie nastawiony do wszystkiego. Albo takiego udaje. Znow ruszył w strone swojego pokoju i tym razem kiedy sie odwracal widzal jak Gonzales, wciaz nie ufnie za nim kroczy, oczywiscie zachowujac przesadnie bezpieczna odleglosc.
-Tak w ogole skad masz bron?- wskazal na zabawke w reku Gonzales ktora siedziala wygodnie na jego lozku rozgladajac sie po pomieszczeniu. Blondyn zdazyl juz opowiedziec jak tutaj trafil przez swoja ex i dlaczego ma takie nastawienie jednak Lea go w ogole nie sluchala, po prostu nie byla tym zaintersowana poniewaz w jej glowie formowala sie juz jakas idea na plan ucieczki. Gdy uslyszala jego pytanie automatycznie spojrzala na niego marszczac brwi. Po chwili jednak poslala mu bezczelne spojrzenie tak jakby chciala powiedziec zeby nie interesowal sie nie swoimi sprawami. -Sorry.-wzruszyl ramionami wyciagajac z szafy pokaznych rozmiarow metalowe podelko. Sejf. Oczy dziewczyny od razu zrobily sie jak gwiazdki. Przysunela sie blizej kiedy nowy kolega postawil tajemniczy przedmiot na lozku. Podniosla na niego przelotnie spojrzenie usmiechajac sie lobuzersko i bez problemow wyjmujac wsuwkę, otworzyla sejf.- What the..-przeczesal wlosy do tylu ktore i tak wrocily do poprzedniego ulozenia.-A mowili ze bez klucza sie nie otworzy.-wywrocil oczami robiac zabawna mine. Dziewczyna mimowolnie zachichotala zakrywajac delikatnie ramieniem swoj usmiech.-Heeeeej, nie chowaj sie. Slicznie sie usmiechasz.-wyciagnal dlonie przed siebie jakby ona byla pedzacym autem a on chcialby ja zatrzymac.Spowarzniala od razu krecac przeczaco glowa.-Oh...Tak w ogole to pamietasz moje imie?-zapytal by zmienic na chwile temat. Ta spojrzala na niego unoszac jedna brew.-Maxxie.-pokiwal glowa a ta wywrocila oczami,przytaknela kilka razy wracajac do przenosnego sejfu.-Maxxie, tak na przyszlosc.-szepnal jakby do siebie odwracajac sie i rozgladajac po swoich rzeczach. Gdy otworzyla pudelko az dech w piersiach jej zaparlo. W idealnie ulozonym porzadku lezaly Barretta 21 S-1 ,M9 i znany kazdemu COLT 1911. Gwizd wydobyl sie z jej ust a rece lekko sie zatrzesly.
-Woooow...-szepnela zachrypnietym glosem co zwrocilo uwage chlopaka. Byl zaskoczony ze sie odezwala i kiedy sie odwrocil by ja ujrzec momentalnie spowaznial zamykajac wieko tuz przed jej palcami zmierzajacymi by dotknac cudenka.
-Nie e e...-pokrecil glowa wciaz trzymajac dlon na zamknietym pudelku.-Nie znam cie, nie chcesz nic mowic wiec skad moge wiedziec ze moge ci ufac?-podniosl brwi lekko zirytowany jej zachowanie.Poderwala gwaltownie mruzac oczy. Stanela z nim twarza w twarz fukajac pod nosem. Robiac zniensmaczona mine zmierzyla go pewnie od stup do glowy i odwrocila sie napieci uderzajac wlosami jego twarz. Wychodzac z pokoju uniosla do gory dlon pokazujac mu po prostu srodkowy palec. Pozostal na swoim miejscu, nie mial zamiaru jej gonic. Czul ze jeszcze sie spotkaja.
'Co on sobie do cholery myslal?! Przeciez nie bede mu sie zwierzac! Co za tupet. Idiota. Zjeb. Bezmozg. Ugh.' Lezala na lozku patrzac w sufit kiedy do jej pokoju doszedl dzwiek pukania szpilek. 'Zaczyna sie.'. Wywrocila oczami w ogole nie przejmujac sie tym ze jest w bokserce i koronkowych bokserkach. Bawila sie pileczka podzucajac ja do gory.
-Ubieraj sie, policja chce z toba gadac.-warknela pani doktor zatrzaskujac za soba drzwi. 'Co za chamstwo.'. Lea warknela naciagajac na tylek szerokie podarte jeansy. Ostatnio w ogole nie przywiazywala wagi do tego jak wyglada. Szczerze? Stracila jakiekolwiek nadzieje ze Justin ja jeszcze znajdzie. Jej zdaniem juz o niej zapomnial. 'Moze mu bylo na reke ze zniknelam'. Westchnela smutno przeczesujac dlonia proste wlosy. Usiadla na krzesle przed zielonym stolikiem i rozlozyla wygodnie nogi. Spojrzala z pod rzes na tego samego policjanta. Chodzil w kolko czekajac az ochrona i sfiksowana wlascicielka osrodka wyjda. Gdy jednak tego nie zrobili spojrzal na nich unoszac brwi.
-Mogliby panstwo oposcic pomieszczenie? Jest mozliwosc ze dziewczyna nie bedzie czula sie wolna w waszym towarzystwie.
-Ale ona nie mowi!.-wyrzucila dlon obuzona doktor.
-To nie szkodzi. Poradzimy sobie.-poslal jej sztuczny usmiech. Wsciekla wyszla energicznie z pomieszczenia patrzac znaczaco na Lea. 'To mi sie dostanie.'. Ochroniaz opuscil pomieszczenie chwile po niej. Gdy drzwi zostaly zamkniete komendant oparl sie na rekach o blat.- Sluchaj. Wyciagne cie stad ale bedziesz musiala uciec. Moj syn ci w tym pomoze. Nie mozesz jednak oposcic kraju. Inne miesto. Pomoge ci, jasne?-uniosl pytajaco brwi zachowujac powazna mine. Ta patrzyla na niego zszokowana.- Musisz tylko powiedziec czy tego chcesz?-przelknela sline kiwajac glowa.- Jeny co oni ci zrobili...-pokrecil glowa lekko zrezygnowany.Przez chwile sie nie odzywal. Chyba analizowal jak ma przekazac plan dziewczynie. Sadzil ze jest zblakana czy jej myslenie jest zaburzone. Mylil sie, mimo ze ona nie byla normalna.- Za kilka dni przyjde tutaj z moim synem.-pokiwala glowa po tym jak przeniosla wzrok z swoich splecionych palcow na jego twarz.-Nie bedziesz miala problemu go poznac poniewaz na szyi ma wytatuowany napis ''Fastest''.- od razu zmarszczyla brwi.- Chcial sie do was dostac.-wzruszyl smutno ramionami.- Nie jestem chyba jednak uprawniony do opowiadania tej historii. Tony powinien sam ci ja przekazac.-westchnela zrezygnowana. ''Nie bede meczyc sie o zaufanie jakiegos mlodego dupka. Niech mnie wyciagna i na tym chuj.''.- W czasie gdy ja bede rozmawial z pania doktor on pomoze ci sie wydostac, ok?-kolejny raz skinela glowa.-To chyba na tyle.-usmiechnal sie prostujac.-Nie pytaj czemu to robie. Dowiesz sie w swoim czasie.-spojrzal z tajemnica biorac do reki swoja czapke.-Do zobaczenia.-kierowal sie w strone drzwi kiedy Lea otworzyla usta. Mimo wszystko, mimo wielkich staran, zwykle ''dziekuje'' nie potrafilo wydostac z jej ust. Komendant wychodzac spojrzal ostatni raz na zgarbione cialo dziewczyny formujac usta w niby usmiech. Niedlugo prawda miala wyjsc na jaw... Niedlugo?
-Justin, ogarnij sie wreszcie stary.-warknal do Bieber'a sfrustrowany Jace.-Co ty wyprawiasz ostatnio, co?
-Nic.-wzruszyl ramionami bawiac sie nowym sztyletem ktory dostal od Caleb'a. Tak, Justin jest w The Fastest od dluzszego czasu co go bardzo zmienilo. Wciaz jest tym zabawnym gluptasem ale nie okazuje tego. Ustanowil sobie cel i chce go dotrzymac, szkoda tylko iz nie wie jakie ryzyko podjal.
-Jasne...-prychnal blondyn.- Co to jest, co?- wskazal na jego cialo pokryte tatuazami.-Jasetes inny, pomysl o Lea. Jak ona sie poczuje gdy wroci.
-A jak nie wroci?! A co jesli ulozyla sobie zycie?!-warknal podnoszac glos.
-Nie pierdol glupot, idioto.-odwrocil wzrok w strone okna.-Jesli tylko ja znajdziemy..
-Co jest malo mozliwe...
-Albo jesli jakos uda sie jej z tamtad wyjsc to bede mial ta nitke zeby znow czytac jej mysli.-szepnal nie pewnie. Odkryl to kiedy Lea podrozowala. Za kazdym razem czul jej obecnosc jednak cos blokowalo do konca jej mysli. Mogl tylko wyczytac wszystko to przed ''porwaniem''. Nic nie mowl o tym Justin'owi poniewaz ten byl albo zajety szukaniem w terenie swojej ukochanej albo pracowal z chlopakami odnosnie czarnych interesow.
-Co ty do mnie pieprzysz?!-zerwal sie z fotela podchodzac do niego.
-To co slyszysz.-usmiechnal sie lekko. Ucieszyla go ta mysl bo po dlugim czasie poszukiwan wreszcie mogli sie trzymac jakiegos sladu. Zalezy wszystko od tego czy znajada ja pierwsi, czy Lea wyjdzie... Czy umrze.
Toby szedl korytarzem w przebraniu policjanta razem ze swoim ojcem. Usmiech chcial sie wkrasc na jego usta za kazdym razem kiedy uswiadamial sobie ze jego ''idealny'' ojciec lamie prawo ktorego powinien bronic. W polowie korytarza stala pani w rozowym kurwistym fartuszku i okularach na nosie. '' Dmuchana lalka...''. Wywrocil w myslach oczy wypuszczajac nosem wszystko powietrze z pluc.
-Dzien dobry. Milo pania znow widziec.-jego ojciec podal kobiecie dlon na przywitanie.-To moj wspolnik, oficer Stewens.-wymyslil na poczekaniu patrzac na syna.
-Milo mi.
-Mnie rowniez.-kobieta poslala mu zalotny usmieszek a ten jedyne co to pozostal niewzruszony.Brzydzila go ale przeciez nie mogl tego pokazac.- Moi podopieczni juz czekaja w sali.-usmiechnela sie kierujac swoje cialo wzdloz dalszej czesci pomieszczenia.
-Przepraszam?- Toby usmiechajac sie zniewalajaco spojrzal na kobiete. Widac bylo iz odebralo jej mowe.
-T..Tak?-odwrocila sie nie przerywajac marszu.
-Moglbym zobaczyc okolice budynku?-wskazal na drzwi wyjscia.
-Alez oczywiscie, chce pan zebym poszla z panem?-zaproponowala automatycznie sie zatrzymujac.
-Nie,dziekuje. Poradze sobie.-odwrocil sie i szybkim krokiem wyszedl z budynku. Z tego co pamietal jego ojciec mowil by wejsc przez dach poniewaz pokoj dziewczyny jest jako jeden z niewielu na samej gorze. ''Na cos oplacil sie parkour. ''. Bez problemu znalazl sie w wymierzonym miejscu i tak jak wczesniej obserwowal przez kamery okno na dachu bylo otwarte.'' Idioci...'.Zasmial sie wskakujac do srodka. Zmierzajac korytarzem uwaznie rozgladal sie czy czasem ktos na niego nie wpadnie. Jego podswiadomosc i tak byla przkonana ze wszyscy sa na zebraniu. Wszyscy oprocz Lea... Ta miala byc teraz w laboratorium po podaniu jakiegos mocnego srodku. Siegnal klemke kiedy jego ramiona zostaly mocno zlapane. Od razu zesztywnial a jego napastnik niespodziewanie pchnal go na przeciwna sciane tak ze to teraz jakies cialo zaslanialo drzwi.
-Nie dotkniesz jej...-warknal tajemniczy gosc.
-Maxxie?-oczy lezacego Simons'a sie rozszerzyly do granic mozliwosci.
-Tony?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jedyne co moge wam powiedziec to: WIELKIE CHOLERNE PRZEPRASZAM ;c
Nie chcialam... Jednak nie moglam wczesniej dodac :c
KOCHAM WAS <3
Ps. Zblizamy sie do punktu kulminacyjnego opowiadania i konca...
Forever Yours
-Patrys