wtorek, 31 grudnia 2013

#46

-Sory,nie zauwazylam cie.-syknela glozem bez uczuc zaciskajac dlon na plecach koszulki Justina.Chlopak poglaskal ja lekko w talii dodajac jej otuchy.
-Ja rowniez przepraszam...-syknal wkladajac dlonie w kieszenie.Mierzyli sie tak wzrokami az Caleb odchrzaknal przerywajac ta cisze.Jego siostra jednak nawet nie zerknela w jego strone,jej obietkem byla teraz Alison ktora Mike zaslanial jekko cialem.'Zalosne...'.Pomyslala opierajac glowe o ramie swojego przyjaciela.Usmiechnela sie zlosliwie i spojrzala kazdemu w oczy.
-Po co ostatnio przyszedles?-zapytala Gonzales'a.
-Chcialem sie upewnic ze policja cie nie zabrala.
-Ha...Jakis ty troskliwy.-pokrecila z niedowierzaniem glowa.-Przyznaj prze po prostu bales sie ze cie w cos wpakuje.
-Nie mow tak.-upomnial ja lekko oburzony.
-No bo co mi zrobisz,Caleb?-wywrocila oczami.Nic nie odpowiedzial.Jej brat w jednym momencie podszedl do niej tak blisko ze czula jego oddech na sobie.
-Zdradzilas nas...-szepnal zaskoczony patrzac w jej oczy.
-No po chuju owszem...-zasmiala sie kpiaco.-Jak twoim zdanien was zdradzilam?-stanela pewnie przed Justin'em zakladajac rece na piersiach.
-Juz dawno podjelas decyzje o odejsciu.
-Tak na prawde w ogole jej jeszcze nie podjelam.-pokrecila glowa smiejac sie pod nosem.-Ale po co wam ja,hm? Macie teraz te dwie tam.-wskazala do na Samantha'e to na Alison.
-To juz nie pamietasz naszych imion?-zakpila Ali.
-Nie rozmwiam z gownem.-pokrecila glowa nawet na nia nie patrzac.Mike nie wytrzymal podszedl do Gonzales i szarpnal ja lekko na co Bieber od razu zareagowal.Odepchnal go od blondynki i stanal przed nim zaciskajac piesci.
-Nie zaczynaj mlody...-syknal w strone pilkarza na co ten chcial mu przywalic z piesci w twarz jednak Lea odciagnela go do siebie.
-Zachowaj spokoj...Nie mozesz miec przeze mnie problemow.-szepnela mu szybko do ucha i wyminela go.Stanela przed Mike'iem i usmiechnela sie szeroko.-Ale ja moge.-zamachnela sie i jej prawa piesc dotknela jego szczeki.-Ups?-zasmiala sie rozmasowujac dlon i patrzyla jak brunet przewraca sie pod nogi Toby'iemu.Justin zlapal ja za dlon i pociagnal w strone wyjscia.

-No i co to bylo?-zasmial sie Jus kiedy rano dziewczyna ogladala swoja lekko sina dlon.Musiala naprawde mocno uderzyc.Wczoraj juz nie drazyl tematu widzac zdenerwowanie przyjaciolki.
-Sam sie prosil...-przewrocila sie na brzuch podpierajac sie na lokciach.Patrzyla w oczy Biebsa ktory jedna reka trzymal pod karkiem a droga bawil sie kosmykiem jej wlosow.
-Ale to twoj najlepszy przyjaciel.
-Sama juz nie wiem kim dla mnie jest.-polozyla zgieta reke na brzuchu chlopaka a brode podparla na dloni.
-Wiesz co...
-Hmm?-mruknela przymrozajac oczy poniewaz promienie slonca zaczely wpadac do pokoju.
-Nie poszlismy przez nich kupic tej bielizny.-powiedzial mega powaznie na co Lea wywrocila oczami.
-A ty tylko o jednym.-pokrecila lekko glowa kladac policzek na jego tosie.Wtulila sie w niego patrzac jak kurz tanczy w porannym slonku.
-No dla mnie to mozesz chodzic nago ale nie wiem jak na to zareaguja inni.Po za tym bede zazdro...-przerwala mu zlaczajac ich usta.Usmiechnal sie nie przerywajac pocalunku co ona tak bardzo lubila.Poprosil o dostep przejezdzajac jezykiem po jej wargach ale ona odsunela sie lekko.-Tak to mozesz mnie uciszac zawsze.-stwierdzil cmokajac znow jej usta.Zeskoczyla z lozka podchodzac do lustrzanej szafy.Patrzyla na swoje nogi a Jus ciagle jej sie przygladal w odbiciu.Podwinela lekko koszulke ukazujac najplytsza blizne i przeniosla wzrok w odbicie chlopaka.Podchodzil do niej i kiedy ustal za nia objal dlonmi w talii obciagajac bluzke.-Nie muszisz.-pokrecil glowa.-Jesli nie jestes gotowa to poczekam.-pocalowal ja w czubek glowy na co ta odwrocila sie wtulajac w jego cialo.W jej oczach byly lzy ktorych za wszelka cene nie chciala wypuszczac.Zacisnela mocno oczy mocniej przytulajac do siebie chlopaka.

Lea gotowala razem z Pattie obiad kiedy Justin siedzial w pokoju przed laptopem.Alfredo probowal dowiedziec sie czemu dziewczyna jest tak sztucznie szczesliwa ale bez skutku.Mama Bieber'a nie drazyla tematu i nie smucila blondynki.
-Co robisz?-zapytala wchodzac do sypialni.Rzucila sie wygodnie na lozko obok chlopaka.
-Pakuj sie.-wyszczerzyl sie w jej strone odwracajac laptopa.Usiadla z niedowierzaniem patrzac na ekran.
-Co ty zrobiles?-zasmiala sie rzucajac mu sie na szyje.-Justin jestes wspanialy.-pocalowala go w policzek i zeskoczyla szybko z lozka. Na ekranie widnialy dwa bilety na dzis wieczor do LA."Mowilem ze sie ucieszysz mimo wszystko.".Zasmial sie w myslach zamykajac laptopa i poszedl za Lea.-Co ja mam wziac? Hmmm...To nie.To nie.To ugh...Nie!-wyrzucala z polek garderoby kolejne ciuchy a chlopak w mgnieniu oka mial spakowana torbe.
-Hej.Hej.-przyciagnal ja do siebie kiedy wlasnie krecila sie w ta i z powrotem.-Jedziemy tam tylko na jeden dzien.Wracamy jutro w nocy...-pocalowal jej czolo.
-To tym bardziej nie wiem co wziac!-pisnela a Justin zasmial sie krecac glowa.
-Wez cos wygodnego do samolotu i cos stosownego do szpitala.-spojrzal na nia znaczaco.W jego glowie widnial obraz kiedy pierwszy raz zobaczyl blondynke.Na urodzinach jej mlodszej siostry.Noooo taki stroj na pewno nie odpowiadal do szpitala.
-Zrozumiano.-cmoknela jego usta i odwrocila sie do szafy.
-Spakuj sie do mojej torby.-skinal w strone prawie pustego bagazu.Nucila sobie cos pod nosem caly czas podskakujac.Rozbawiala szatyna jednak nadal tam stal i sie w nia wpatrywal.-Jak nauka?
-Dobrze...Ta nauczycielka mi pasuje.Jeszcze nie mam maty ale reszta jest fajna.-wzruszyla ramionami.-Musisz mi wyjasnic jedna rzecz...-odwrocila sie do niego skladajac luzna koszulke.Byla lekko zawstydzona co tylko dalo do zrozumienia chlopakowi o czym chciala rozmawiac.-Kim my dla siebie jestesmy?-podniosla na niego oniesmielony wzrok a pilkarz wyszczerzyl sie w jej strone.
-Zostaniesz moja dziewczyna?-ukleknal przed nia.-Co prawda to nie tak chcialem cie o to zapytac no ale coz...-wzruszyl ramionami.-Nie wytrzymam dluzej.-Stala tak przed nim zakrywajac usta a w oczach miala lzy.
-Zartujesz?-nie dowierzala.
-Nie.Jestem calkowicie powazny.-wzial jej jedna dlon przyciagajac ja blizej siebie.Ukleknela przed nim i wtulila sie w niego.
-Tak...-szepnela slodko a potem lekko sie odsunela.-Oczywiscie ze tak.-zlaczyla ich usta a Justin oddawal kazdy pocalunek.
-Kocham cie,Lea.-spojrzal jej w oczykiedy stali przed soba wpatrujac sie w swoje oczy.Zaskoczylo ja troche to wyznanie.
-Ja ciebie tez,Jussi.-zachichotala i wskoczyla mu na rece.Zlapal ja za uda i pocalowal w obojczyk.
-Nawet nie wiesz ile na to czekalem.-stwierdzil z usmiechem i cmoknal jej nos.

Rodzina Biebsa byla zachwycona faktem ze nareszcie Lea z Justinem sa razem.Alfredo tez sie cieszyl widzac szczescie swojego przyjaciela.Pattie jednak miala zle przeczucia co do tej podrozy. Bala sie ze cos moze sie wydarzyc jednak nic nie mowila.
-Serioo?-spojrzala na pikarza kiedy po odprawie zawolano ich do odzielnego samochodu.-Prywatny?
-No co?-zasmial sie uroczo.-Prywatnym bedziemy szybiej.-wzruszyl ramionami.-Pooo za tym... Chce byc z toba sam na sam zebym wreszcie mogl nacieszyc sie faktem ze jestesmy razem.-pocalowal jej dlon ktora byla spleciona z jego.Zarumienila sie lekko i wtulila w jego reke.Gdy siedzieli juz w samolocie Justin glowe mial na kolanach dziewczyny a ta bawila sie jego wlosami.-Wiesz co ci powiem?
-Hmm?
-Uwielbiam moja garderobe.-stwierdzil powaznie a Lea zasmiala sie patrzac na niego zdezorientowanym wzrokiem.-Mowie powaznie.
-A skad takie stwierdzenie?-pokrecila glowa ciagle rozesmiana.
-To tam wykrzyczalas mi ze mnie kochasz i to tam zostalismy para...-zasmial sie.Pokrecila glowa schylajac sie lekko nad nim i calujac jego usta.Odsunela sie pare milimetrow i sie usmiechnela a Justin oblizal usta.Teraz juz nie prosil o dostep. Uwazal ze jesli Lea jest jego dziewczyna ma do tego prawo.W jednym moemncie uslyszeli odchrzakniecie stewardessy.Blondynka oderwala sie z zawstydzonym usmiechem a Jus spojrzal do gory na kobiete.
-Przepraszam ze przeszkadzam jednak pilot chce z panem rozmawiac.
-Prosze mu powiedziec ze za 5 minut przyjde.-usmiechnal sie do niej na co ta skinela glowa.Chlopak podniosl sie do pozycji siedzacej i objal Gonzales ramieniem.
-Znasz pilota?-zmarszczyla brwi.
-To stary znajomy...-zasmial sie pod nosem.-Jego brat gral ze mna w klubie.
-To idz i wroc szybko.-pocalowala jego szyje i odsunela sie wygodnie rozciagajac sie w fotelu.Gdy wstal jeszcze na chwile sie nachylil nad blondynka tylko po to aby skrasc jednego calusa.

Chlopacy jak co wieczor siedzieli w salonie i dyskutowali nad piwem i kartami.Tym razem nic sie nie zmienilo.Alison z Samantha siedzialy na sofie przegladajac jakies szmatlawce.
-Patrzcie...-dziewczyna Mike rzucila gazetke na stolik.Wszyscy sie nad nia nachylili a na pierwszej stronie widnialy zdjecia Lea z Justin'em oraz The Fastest.-Swiatowej slowy pilkarz Justin Bieber najwidoczniej spotyka sie z piekna gangsterka Lea Gonzales.Ostatnio swietnie bawili sie w centrum handlowym do poki nie wpadli na starych przyjaciol dziewczyny. Przypominamy ze para mieszka razem juz od paru miesiecy i swietnie sie miedzy nimi uklada. Nie zostalo potwierdzone jeszcze czy faktycznie sa razem. Mamy nadzieje ze Lea urwala kontakty z slawnym gangiem The Fastest. Na zdjeciach widac ze panna Gonzales nie jest szczegolnie zachwycona z spotkania, do tego stopnia ze doszlo do ostrej wymiany slow i panienka uderzyla swojego najlepszego przyjaciela. Coz...Zyczymy jej zeby wszystko sie ulozylo.-przeczytala zgarniajac gazetke do reki.
-Kurwa!-Caleb wstal zucajac butelka o sciane.-Co za suka....-wyciagnal z kieszeni telefon i szybko wybral jakis numer. Czekal chwile az jego siostra odbierze jednak od razu wlaczyla sie sekretarka.-Ja pierdole! Rozjebie ja kiedys!!-rzucil telefon na sofe i uderzyl piescia o sciane.-Sprowadza nam tylko problemy! Trzeba im zlozyc wizyte...-spojrzal znaczaco na chlopakow.-Zna zasady...Albo on albo my.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Uuuuuuuuu...Cieszycie sie ze nasza dwojka WRESZCIE jest razem?? Jak myslicie jakie Pattie ma przeczucia? Okaza sie sluszne? Hehehehe na pewno nie bedzie tak slodko i kolorowo jak moze sie wydawac :P Noooo nwm nwm co bedzie w nn xD Mam nadzieje ze sie wam spodobal. Musialam ich juz zrobic para bo za dlugo sie to ciaglo xd Przepraszam <3
Zycze wam zajebistego sylwka xd Abyscie jutro wspominali szalona noc i ze sie wspaniale ubawiliscie :P Aby ten nowy rok przyniosl duuuuzo szczescia,sukcesow i pozytywnosci :D Zeby byl o stokroc lepszy od tego <3
-Patrys

piątek, 27 grudnia 2013

#45

Rozdzial dedykuje dziewczynie ktora dodala tego koma:
 "Super !! Nie dawno zaczełam czytac twojego bloga ale musze Ci powiedziec ze jest świetnyy !!! Czekam na next . Mam nadzieje ze spotka sie z chłopakami i im wygarnie za zostawienie i olanie ! Uwielbiam jak używa mocy ! Życze dużo weny !!! I mam pyt. Co ile dodajesz rozdziały ? Żebym wiedziała kiedy sie spodziewać nastepnego <3 ~ Największa fanka"
Nie mam pojecia kim jestes ale chcialam Ci bardzo za niego podziekowac!! <3 Ten kom poprawil mi humor z ktorym ostatnio jest strasznie! Dziekuje Ci z calego mojego ciemnego serduszka! <3

PRZECZYTAJCIE NOTKE POD ROZDZIALEM!! WAZNE!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Lea?-zapytal a osoba z telefonu.Dziewczyna slyszac glos swojego kolegi zamarla-Jestes tam?
-T..Tak...-wyszeptala a potem odchrzaknela niespokojnie.-David to prawda?
-Sluchaj on nie chcial...Wszystko szlo ok do poki nie podal ceny ktora ustalil ten skurwiel. No i sie zaczelo.Maly poszedl sam ja nie mialem pojecia.-sluchala zrozpaczonego brata 14-latka a w jej gardle rosla gula.
-Jaki skuriwal?! U kogo on pracowal?
-A jak myslisz?
-Nie,nie,nie...Tylko nie Peter...-pokrecila glowa wspominajac swojego przybranego wujka.Doskonale wiedziala ze jest strasznym skurwysynem i pozwalajac komus odejsc wystawia go po prostu na smierc.Na bank musial podac mu nierealna cene tak zeby odbiorca wkurwil sie i zabil mlodego.-Powiedz ze sie myle...-jeknela jednak po drogiej stronie uslyszala tylko szloch.-David!!-krzyknela sfrustrowana.
-Kurwa,Lea! Tak to twoj skurwysynski wujaszek! Tylko on chcial wziac do siebie Mike!! Doskonale wiesz ze mlody jest straszna papla dlatego nikt inny go nie chcial.
-A ty do tego dopusciles?!-uderzyla w sciane a Justin od razu poderwal sie z lozka i przyciagnal ja do siebie.Gdy odwrocil ja za biodra zauwazyl przerazajaco czarne galki.
-Ja nic nie wiedzialem do dzis!! Mlody od dwoch dni lezy na ostrym a dzis przyszedl moj kumpel. Okazalo sie ze oboje byli niewolnikami Peter'a!!
-I chuj mnie to!? Miales go pilnowac!!-krzyknela rozpaczliwie patrzac na Justina ktory gladzil jej talie.'Spokojnie'.Powtarzal bezglosnie by ja uspokoic.
-A ty mialas go nie opuszczac! Pamitasz?! Obiecalas mu ze zostaniesz!-to ja dotknelo.Otworzyla szeroko usta ze zdziwienia i stala tak sparalizowana.
-Bylam w szpitalu!-pisnela wkurwiona.-Mialam wypadek,idioto! A pozniej...A pozniej sie zakochalam....-szepnela patrzac nesmialo w oczy chlopaka na przeciwko.
-Pewnie...Niezla sciema Lea...-syknal do sluchawki.
-Spierdalaj,David. Od zawsze byles chujem ale nie wiedzialam ze az tak.-wysyczala z jadem i rzucila komorka o sciane rozplakaujac sie. Gdyby nie Biebs ktory ja szczelnie trzymal upadlaby na podloge.Przyciagnal ja jednak do swojego ciala i mocno przytulil.

Od rozmowy minelo pare dni a Lea przez ten czas chodzila nieobecna.Przykladala sie do nauki poniewaz to uszczesliwialo Biebera a nie chciala go zawiezc.Na treningach siedziala z podkurczonymi nogami pod brode i wpatrywala sie w sylwetke swojego przyjaciela.
-Nie mozesz sie tak zachowywac...-szepnal jej do ucha kiedys lezeli w niedziele rano w lozku.
-Ale normalnie sie zachowuje.-lezala do niego plecami i nawet nie miala zamiaru sie odwrocic.
-Jasne.-prychnal obejmujac ja za brzuch i podpierajac sie na jednej rece zawisl nad nia.-Polecmy tam.-spojrzal na jej smutne usta i musnal ich kacik.
-Nie wiem czy to dobry pomysl.-przekrecila sie na plecy kladac dlonie na jego ramionach.
-Przynajmniej na jeden dzien,do Mike...
-Ale nie masz wolnego.-pokrecila glowa, rekoma glaszczac jego kark.
-Niespodzianka.-usmiechnal sie i pocalowal jej nos.-Wlasnie ze mam 3 dni...Akurat. Bysmy wylecieli,nocowali w LA,caly dzien w szpitalu i w nocy bysmy wrocili.
-Ale Jussi...To ma byc dla ciebie odpoczynek a nie ze w ogole sie nie zrelaksujesz przez loty.-przyciagnela go bardziej do siebie tak ze teraz lekko na niej lezal.
-Kogo to obchodzi,co?
-Mnie.-powiedziala stanowczo.
-Chce zebys byla szczesliwa.-sposcil wzrok tak jakby sie lekko zawstydzil.
-A ja nie chce zebys sie przemeczal.
-Jedzmy tam.-usmiecha sie szeroko.-Chce poznac mlodego.Chce zobaczyc gdzie mieszkalas przez ostatnie lata.Chce poznac cie od tametej strony.
-To nie za dobry pomysl.-zrobila skwaszona mine krecac lekko glowa.
-Niby czemu?-usmiechnal sie zawadiacko.-Kreci mnie ze jestes taka bad.
-Ooooo....-zachichotala.-Do prawdy?-uniosla zaskoczona brwi.
-Mhmmm...-rzygryzl plat jej ucha a ta zwinnie owinela go w pasie nogami i przewrocila tak ze teraz ona gorowala.
-Kreci cie moja zla strona?-pokozyla mu dlonie na klasie i zaczela nimi smyrac.
-Nie podniecaj....-jeknal na co ona szeroko sie usmiechnela.Poruszyla biodrami w przud i w tyl kladac sie delikatnie na Justinie a rece umieszczajac po obu stronach jego glowy.-Lea...
-Taaak?-zapytala niewinnie.
-Kocham cie...
-Ah ja to wiem....-zachichotala kolejny raz drazniac przyjaciela chlopaka.Przysunela sie jeszcze blizej dociskajac swoje biodra i usta zloczyla z tymi Justina.Jego rece wsunal pod koszulke blondynki i jezdzil nimi po calych plecach az wreszcie dotarl do posladkow.Scisnal je lekko na co ona usmiechnela sie przez pocalunek.Jedna reka ciagle badala miesnie brzucha chlopaka a na drogiej sie podpierala.Ich jezyki tanczyly razem bez opamietania.Napiecie w pokoju roslo a powietrze gestnialo.Dalo sie slyszec tylko ich oddechy,szybko bijace serca i jeki.Gonzales chciala troszeczke podraznic swojego przyjaciela i ruszajac delikatnie ale stanowczo swoimi biodrami zsunela swoje usta najpierw na szczeke a potem na szyje.Przygryzala,calowala i lizala skore na co Justin zaciskal zeby tylko po to by nie jeknac z rozkoszyl.Gdy Lea odnalazla czuly punkt nie mogl sie powstrzymac i w przypywie podniecenia wypuscil powietrze zatrzymywane w plucach.Usmiechnela sie zadziornie kolejny raz przyciskajac swoje cialo do jego.Znow zlaczyla ich usta jednak Bieber przewrocil ich do pierwszej pozycji.Otarl sie o intymne miejsce dziewczyny a ta mimowolnie jeknela.Jego czlonek byl juz dosc nabrzmialy wiec doskonale go czula.Jedna reka jezdzil po jej zgietej w kolanie nodze a droga trzymal na jej nagim kregoslupie.Nie przerywali swoich pocalunkow nawet kiedy rozdzownil sie telefon chlopaka.Ta chwila byla tylko ich.-Stop.-w jednym momencie blondynka delikatnie odepchnela go od siebie.Usmiechnela sie uroczo i pocalowala jego usta.Obydwoje dyszeli i sie usmiechali.-Nie mozemy...-pokrecila glowa.
-Aaaaha? Nie zartuj.-pokrecil glowa i chcial znow wpic sie w jej usta jednak znow go od siebie odsunela.
-Jussi.Mowie powaznie.-zachichotala.-Po pierwsze twoja rodzina razem z Fredo sa na dole a ja nie wiem czy potrafilabym nie jeczec a po drugie nie jestesmy para.-wzruszyla ramionami patrzac na niego lekko zawiedzona.Chciala zeby wreszcie ja zapytal o zwiazek jednak on nawet chyba o tym nie myslal.A moze dla niego to bylo oczywiste ze sa razem?
-Bardz moja dzieczyna.-stwierdzil.
-Justin?!-zasmiala sie zrzucajac go z siebie.Wstala szybko obciagajac duza koszulke na tylek.Podchodzila do drzwi i odwrocila na chwile glowe.-Ze mna nie ma tak latwo.Postaraj sie.-poscila mu oczko i zniknela w garderobie.
-Ohh...-westchnal gleboko, przewracajac sie na brzuch z szerokim usmiechem na ustach.Schowal twarz w poduszke i znow chcial zasnac.

-Jedziemy na miasto?-zapytala usmiechajac sie sztucznie wchodzac do salonu gdzie Justin ogladal jakis mecz z Flores'em.Wyciagnal w jej strone reke usmiechajac sie cieplo.Zlapala ja od razu i usiadla wygodnie na jego kolanach.
-O ktorej?-szepnal jej do ucha.
-Teraz?-zachichotala patrzac na ekran tv.
-Ale meeeczzz...-jeknal.Wyprostowala sie trzymajac go za ramiona.
-Kto jest dla ciebie wazniejszy? Ja czy mecz?-patrzyla mu gleboko w oczy.
-Oczywiscie ze ty.-pocalowal ja w usta a Alfredo caly czas przygladal sie dwójce przyjaciol.
-Nie stawiam ultimatum.-zasmiala sie szyderczo.-Chcialam tylko uslyszec co bys wybral.-zachichotala przybijajac piatke z Fredo a Justin spojrzal zaskoczony na nich.
-Uciekaj.-syknal niby powaznie a ta od razu zucila sie biegiem do kuchni gdzie siedziala Pattie z Erin.
-Ratuuuuuunku!!-krzyknela chowajac sie za mama przyjaciela.-Justin chce mnie zabic!-smiala sie lapiac kobiete za przedramie.Ta smiala sie szeroko i szczerze krecac glowa.
-Dzieci.-Biebs wpadl do kuchni i wyszczerzyl sie do swojej rodzicielki.
-Mamusiu najdrozsza przytrzymaj mi ta piekna blondynke.-spojrzal proszaco a Pattie uniosla obronczo dlonie do gory.
-Mnie wy w nic nie mieszajcie.-zasmiala sie i pokrecila glowa.JB rzucil sie w strone Gonzales i zlapal ja za koszulke kiedy juz miala uciekac.
-Aaa!!-pisnela wyrywajac sie a ten jak gdyby byla piorkiem, przwiesil ja sobie przez ramie.
-Teraz sie policzymy.-klepnal ja w tylek wychodzac z pomieszczenia.Wrocil do salonu i rzucil ja lekko na droga sofe.Usiadl na niej i unimozliwil jej jakikowliek roch.Alfredo ciagle siedzial i sie z nich smial a Justin patrzyl gleboko w jej oczy.
-Fredoooooooo ratuuuuuuuuuuuuuuj!!-smiala sie krzyczac i wijac pod Biebsem.
-Przykro mi mala.-wzruszyl tylko ramionami.-Nie pomoge.-zasmial sie szeroko.
-Dupek.-jeknela.
-Za jednego buziaka cie wypuszcze,slodkosci.-szepnal jej do ucha a ta pokrecila przeczaco glowa.
-Nigdy!!-zasmiala sie.-Jazzzzzzyyyy!!! Pomoz!-krzyknela na caly dom a doslownie sekunde pozniej na plecach chlopaka siedziala mala slodziutka dziewczynka.Okladala swojego brata piesciami smiejac sie przy tym.
-To tak??-zapytal zdziwoniony.-Ty przeciwko swojemu bratuuu?-przeciagnal patrzac Lea w oczy.-My policzymy sie pozniej.-cmoknal ja szyko w usta a po chwili trzymajac Jazzy za nogi wstal przekrecajac ja tak ze teraz mial ja przed soba.-I co teraz ksiezniczko?-zapytal krecac sie w kolko.Gonzales siedziala patrzac na nich i usmiechala sie blogo.
-Juuuuuuśtiiiiin!!-mala krzyczala rozesmiana trzymajac kurczowo 19-latka.
-Powiedz ze mnie kochasz!-zasmialal sie calujac ja w policzek.'Szantazysta'.Pomyslala Lea usmiechajac sie i krecac glowa.
-Kocham Cie Juśi!!-ciagle sie smiala a Biebs stanal momentalnie w miejscu.
-Od razu lepiej.-stwierdzil dumnie.-Przynajmniej jedna madrze postapila.-zasmial sie zerkajac w strone przyjaciolki a potem pocalowal siostrzyczke w glowke i postawil na podlodze.-No zmykaj sie bawic.

-Iiiiiiile jeszcze bedziemy lazic po tym centrum?-jeknal wleczac sie za zafascynowana blondynka.
-Nie marudz.Jestesmy tu dopiero 2 godziny!-pisnela oburzona odwracajac sie w jego strone i czekajac az do niej dojdzie.
-Ugh....-wywrocil oczami stajac na przeciwko niej.-Gdzie teraz?-zrobil krok do przodu na co ona odpowiedziala krokiem w tyl.Szli tak przez jakis czas wpatrujac sobie w oczy.
-Musze kupic sobie nowa bielizne.-usmiechnela sie niesmialo a na usta Jusa wkradl sie lobuzerski usmiech.
-To mozemy isc.-stwierdzil powaznie na co Gonzales wybuchnela uroczym smiechem.W jednym momencie na kogos wpadla a jej towarzysz zlapal ja za reke i przyciagnal do siebie zeby sie nie przerowcila.Dziewczyna w jednym momencie wtulila sie w bok chlopaka i odwrocila glowe by zobaczyc z kim sie zderzyla.Przed jej oczami stanal blondyn z glowa sposzczona na podloge.Reszta chlopakow stanela za nim i spojrzala z tesknota na dziewczyne.Ona zamarla.Przed swoimi oczami miala caly gang The Fastest a wpadla wlasnie na blondyna.
-Toby...-szepnela.
-Witaj Lea...-usmiechnal sie slabo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnio w ogole prawie nie komentujecie... Czuje jak was trace.Moze sie myle a moze nie, nie wiem... Ale chcialam wam po prostu powiedziec ze jesli mnie zostawicie skoncze z pisaniem.Ostatnio coraz powazniej sie nad tym zasntanawiam. Mozecie powiedziec ze jestem suka czy ze jestem zalosna bo prosze sie o komy...Pfff... Jesli wczesniej komentowalyscie czulam o wiele wiez miedzy wami <3 Nie chce was stracic! <3 <3 <3
-Patrys

środa, 25 grudnia 2013

#44

-Kto to?-zapytal zaciewkawiony szatyn stajac za Lea. Nie mial pojecia kim jest osoba stojaca na jego schodach.
-Poznaj...Poznaj kogos kto zniszczyl moja stara przyjazn...-powiedziala bez uczuc patrzac wrogo na wysoka dziewczyne.-Oto Pixie Steewart. Byla mojego brata...-pokrecila glowa.
-Eh...Nie milo cie poznac.-wzruszyl ramionami brunet a Gonzales sie zasmiala.
-Sluchaj Lea...Rozumiem cie ze masz do mnie zal bo zabralam ci starego kumpla i zepsulam twojego brata ale jestem tutaj w innej sprawie.-syknela wytapetowana blondie.
-Yhymmm...Moglam sie domyslic. Przeciez ty zawsze przychodzisz jak czegos potrzebujesz.
-Chodzi o Mike...-Steewart najwidoczniej byla przejeta swoim bratem. W glowie mlodej gangsterki od razu pojawil sie obraz 14-latka o anielskim usmiechu.Dobry chlopak ktorego byla idealem. Kochala go jak mlodszego brata i czasami spotykali sie w parku zeby pogadac.
-Co z nim?-zalozyla rece na piersiach patrzac caly czas tym samym bezdusznym wzrokiem.
-Moze pozwolicie mi wejsc?-spojrzala to na nia to na Justina.
-Moze jednak nie?-szatyn widzac jak jego przyjaciolka spina sie na sama mysl o dziewczyne stojacej przed nimi nie chcial nawet dac szansy na poznanie jej.Gonzales wyszla na zewnatrza pokazujac tym ze nie ma nawet szacunku do Pixie.-Dobra...Jak chcesz...-uniosla glupio rece na wysokosci glowy.-Mike wpakowal sie w to samo bagno co ty.-syknela bez owijania opuszczajac swoje dlonie.Oczy Lea powiekszyly sie kilkakrotnie.
-Nie...Nie mozliwe.
-To nie koniec opowiesci.-pokrecila glowa z chytrym usmiechem.- Jakis idiota kazal mu w zamian odejscia zrobic jakis przekret...Udalo sie jednak Mike jest w ciezkim stanie,postrzelono go.
-Klamiesz....Zawsze klamialas...-nie mogla w to uwierzyc.Przeciez ten maly slodziak nigdy nie moglby zrobic sobie czegos takiego.
-Glupia jestes.
-Uwazaj na slowa.-warknal Bieber.
-Siedz cicho.-spojrzala na niego wrogo.
-Slukaj suko. Do niego...-pokazala kciukiem na swojego przyjaciela.-To ty nawet nie masz prawa sie odzywac. A co do Mike skontaktuje sie z David'em...-splunela jej pod nogi.-Wypierdalaj...-odworcila sie napiecie i weszla do domu zamykajac za soba drzwi z chukiem.
-Kto to byl...Kto to Mike i David?-Justin zaczal zadawac pytania marszczac brwi.
-Chodz...-zlapala go za reke i pociagnela do salonu.Usiadl nie pewnie a pozniej widzac jak dziewczyna chce usiasc obok przyciagnal ja na swoje kolana.Usmiechnela sie smutno.
-Mike to chlopak z ktorym czasami spotykalam sie na miescie. 14-latek ktory rozsmieszal mnie do lez.Byl dla mnie jak mlodszy brat i strasznie go uwielbialam. Wpakowal sie w moje bagno i zostal postrzelony. Z tego co mowi ta dziwka. Starszy brat to David, 20-latek z ktorym mialam taki sam kontakt. Poznalismy sie przez Piexie ktora umawiala sie akurat z moim bratem... Pozniej okazalo sie ze przystawiala sie do mojego najlepszego przyjaciela.Postawila mu ultimatum albo ona albo ja...Wybral ja.-wzruszyla ramionami.
-Jesli ktos mowi ze jest przyjacielem a pozniej odchodzi to oznacza ze nigdy nim nie byl...-powiedzial powaznie a pozniej zlozyl delikatny calus na jej ustach.

Kolejna godzina lekcji mijala a Lea byla strasznie znudzona.Mimo ze nauczycielka robila co w jej mocy zeby ja jakos zaciekawic ta myslala tylko o mlodym koledze.Justin staral sie jak najabrdziej skupic na treningu jednak nie do konca mu to wychodzilo.Gral dobrze ale wiedzial ze jakby byla na trybunach jego milosc wychodziloby mu lepiej.Flores ciagle zastanawial sie o co chodzi i tak samo jak blondynka nie mogl doczekac sie konca jej lekcji by tylko zapytac o co chodzi.
-Na dzisiaj to tyle.-tymi slowami nauczycielka zakonczyla lekcje.
-Naprawde?-blondynka momentalnie sie orzywila.
-Tak,widze ze w ogole nie jestes obecna dlatego dokonczymy nastepnym razem.-kobieta poslala jej szczery i cieply usmiech chowajac swoje papiery.
-Dziekuje,dziekuje.-podniosla sie energicznie i odrpowadzila ja do drzwi.
-Do zobaczenia po jutrze.-pozegnala sie z nia przy drzwaich.Gdy juz wyszla szybko je zamknela i zucila sie do telefonu od razu wybrala numer starego kolegi.Wachala sie czy zadzonic czy moze jednak nie. Ostatecznie odlozyla telefon i zsunela sie po scianie przy schodach.
-Mow wreszcie o co chodzi...-podniosla wzrok i zobaczyla stojacego nad nia Flores'a z zalozonymi na klacie rekoma.Westchnela tylko i znow oposcila glowe opierajac czolo na zgietych kolanach.Fredo usiadl na pierwszym schodku glaszczac ja po ramieniu.
-Moj mlody kumpel podobno zostal postrzelony... Podobno bo nie wierze jego sukowatej siostrze ktora aby mnie o tym powiadomic przyjechala az do Stratford.
-Zadzwon...
-Gdyby to bylo takie latwe...-w jej oczach blyszczely juz lzy.Pokrecila przeczaco glowa i wstala poprawiajac swoja bluzke.-Dam sobie rade...-pokiwala glowa bez zadnego przekonania i siegajac po swoja torbe lezaca na fotelu wybiegla z domu.

-Gdzie moja slicznotka?-zapytal uradowany Bieber,cieszac sie faktem ze wreszcie bedzie mogl przytulic caly swoj swiat.
-Stary ona wybiegla 4 godziny temu...-Alfredo byl naprawde przejety i nie wiedzial jak teraz moze zachowac sie jego przyjaciel.Ten scisnal dlonie w piesci i uderzyl jedna w blat i warknal naprawde sfrustrowany.
-Gdzie?
-Nie wiem...Ale sluchaj napewno wroci.Daj jej czas.
-Nie pierdol...Jak cos ide jej szukac.-siegnal po kluczyki i odwrocil sie napiecie.
-Jade stoba.
-Zostajesz w domu...Kazalem ci jej pilnowac...Wystarczajaco pomogles.-dodal zatrzaskujac za soba drzwi. Wskoczyl do swojego auta i z piskiem opon wyjechal z podjazdu. 'Gdzie ona moze byc? Gdzie ona moze isc?'.Powtarzal sobie ciagle w mysli rozgladajac sie na kazde strony.W jednym momencie przypomnial sobie gdzie moze ja znalezc. Momentalnie wykonal niebezpieczny manewr zawracajac na srodku ulicy. 'I kogo to obchodzi ze jutro wszyscy beda gadac ze nie potrafie prowadzic?'. Zasmial sie w myslach.Jechal tak lamiac kazdy przepis az wreszcie dojechal pod stara fabryke czekolady.Momentalnie zaparkowal i wyciagajac kluczyki, czym prendzej wyszedl z auta. Nie lubil tej czesci miasta.Wszystko bylo takie smutne. No tak...Lea idealnie tu pasowala. Podszedl do ogromnych drzwi i zauwazyl ze cos sie w srodku swieci.-Lea??
-Zostaw mnie...-szepnela rozpaczliwie.Siedziala na podlodze przy wielkim filarze bawiac sie co chwila zapalniczka.Patrzyla w nia bezuczuc i myslala nad wszystkim.-Kogo obchodzi moje zdanie? Kogo ja obchodze? Przeciez Mike i tak juz pewnie o mnie zapomnial...David na pewno by nie odebral...A ta suka znow wpieprzyla sie w moje zycie zeby mi je zniszczyc...Wszystko zaczyna sie od nowa. Znow ktos odejdzie przez nia. Moze nawet ty.-wzruszyla ramionami.
-Co ty pieprzysz?!-podniosl glos.
-Dokladnie to co slyszysz.-wstala wsciekla i patrzac mu wrogo w oczy, syknela.Nic nie powiedzial.Przyciagnal ja do siebie i wpil sie w jej usta. Pocalunek byl namietny i tak jakby obietnica ze zostanie z nia na zawsze.
-Kocham cie...-wyszeptal jej w usta.-Zrozum to wreszcie ze dla mnie jestes calym swiatem. Moge zrezygnowac z pilki jesli chcesz. Moge wyjechac z toba gdzie tylko bedziesz chciala. Moge poswiecic wszystko bo,kurwa,dziewczyno ja cie kocham!-uniosl oczy ku gorze.
-Ja ciebie tez kocham...-szepnela sposzczajac glowe niczym mala dziewczynka mowiaca rodzicom ze cos przeskrobala.Spojrzal na nia z niewiarygodnie wielkim usmiechem.
-Chodz juz stad...-zlapal jej dlon i pociagnal ku wyjsciu.

Siedzieli na lozku, na przeciwko siebie a pomiedzy lezal telefon dziewczyny. Byli juz gotowi do spania jednak blondynke ciagle meczyla mysl o 14-latku.
-No zadzon.-namawial ja przysowajac smartphone w jej strone.
-Ja nie dam rady.-odsunela go.I tak bylo w kolko od powrotu z starej fabryki.Alfredo siedzial u siebie w pokoju i wolal jak na razie nie narazac sie przyjacielowi.Nie mial mu za zle jego reakcji bo wiedzial ze pilkarz mial racje.
-Lea...Jestem przy tobie.-usiadl za nia przyciagajac jej cialo do swojego torsu. Wtulila sie w jego silne ramiona ktore teraz ja szczelnie obejmowaly.
-Boje sie...A co jesli David ma mi za zle ostatni czas? Tak samo jak Mike? A co jesli mlody faktycznie jest w stanie krytycznym? Ja nie chce wiedziec ze moze nie przezyc...-schowala twarz w dlonie i scisnela usta w cieniutka linijke.-To przeze mnie sie w to wpakowal.
-Oddychaj spokojnie.-czul jak blondynka wstrzymywala powietrze.-Oddychaj.-nakazal a ona wypuscila powietrze.-Zadzon,wyjasnicie sobie i jak bedziesz chciala to polecisz do nich.-te ostatnie slowa wypowiedzial wbrew sobie ale chcial jej szczecia.
-Moglabym?-szepnela nie pewnie.Opierajac glowe o obojczyk chlopaka.
-T...Tak.
-Wiem ze tego nie chcesz.-usmiechnela sie rozbawiona.
-No nie chce.-pocalowal jej ramie.-Bo nie chce cie wypuszczac. Nie chce cie juz zostawiac nawet na chwile. A jeslibys sie zdecyodwala ja i tak nie moglbym jechac...
-Czemu nie?-odwrocila sie od razu siadajac na zgietych nogach i polozyla mu dlonie na kark.Zlapal za jej biodra i cmoknal w usta.
-Bo mam treningi...-pokrecil glowa.
-To pojechalibysmy kiedy bys mial akurat chwile przerwy.-poklaskala go po policzku.
-Poczekalabys?-zdziwil sie tym co wlasnie powiedziala.Ale w sumie nie mozna sie mu dziwic. Przeciez to Lea Gonzales.Morderczyni i sex bomba bez uczuc. A teraz nagle taka zmiana. Blondynka ukleknela przed nim kiwajac glowa na tak.
-Nie chce cie zostawic.-pocalowala jego usta i gdy chlopak mial przedluzyc pocalunek rozdzwonil sie lezacy na lozku telefon.-Zignorujmy.-szepnela ponownie laczac ich usta.Bieber jednak nie dokonca mial dobre przeczucia.Siegnal reka po telefon jednak nie przesawal calowac sie z Lea. Otworzyl delikatnie oko zerkajac w bok i przeczytal kto dzwoni.
-David.-oderwal sie od niej patrzac nie pewnie w jej oczy.
-Kurwa...-syknela cicho pod nosem i zeskakujac z lozka zabrala telefon.-Halo?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to minal rowny rok od kiedy zaczelam ogolnie blogowac... Matko...Jestem w szoku bo przez ten czas napisalam dwa opowiadania z czego jedno usunelam...Jedno nadal jest... I teraz pisze jeszcze dwa.
Ja nie wierze... To wszystko sie dzieje tak szybko.
Dziekuje wam z calego serca ze mnie wspieracie! KOCHAM WAS!! <3
-Patrys

wtorek, 24 grudnia 2013

HoHoHooooo!!! Merry Christmas!

Moi kochani!!
Z okazji tegorocznych swiat zycze wam ohh...Czego ja wam zycze? Na pewno duzo szczescia,spokoju i smiechu. Zebyscie mysleli zawsze pozytywnie i aby nic nie moglo was zalamac. Zebyscie byli silni,zawsze wierzyli i nigdy nie mowili nigdy. ;) Zycze wam wszystkiego czego byscie tylko chcieli.
Chciecie pieniedzy? Zycze wam pieniedzy.
Chciecie szczescia? Zycze wam szczescia.
Chcecie milosci? Zycze wam milosci.
Zycze wam z calego serca aby wszystkie wasze marzenia,nawet te najprostsze,sie spelnily!
Udanego Sylwestra, abyscie bawili sie w najlepszym gronie,najlepiej jak mozecie i najdluzej jak wytrzymacie. ( I zebyscie na drugi dzien nie znalezli jakis glupich zdj czy filmikow o sobie xD )
Zycze wam tez zeby ten nowy rok...Przyniosl samo dobro. Zeby bym lekki i z jak najmniejsza dawka problemow a z jak najwieksza radosci, lez szczescia i usmiechow.
Zycze wam wszystkiego co najlepsze!!
Jestem fatalna w pisaniu zyczen ale co ja na to poradze xD Juz tak mam...
Chce wam powiedziec ze was strasznie kocham!!

Mialam wstawic rozdzial jednak ze jutro bedzie rowny rok jak pisze blogi to postanowilam ze pojawi sie jutro :) Mam nadzieje ze nie bedziecie na mnie zli <3

Jeszcze raz WESOLYCH SWIAT,MOJE SKARBY! <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Patrys

środa, 18 grudnia 2013

#43

-To co sie dzieje?-pyta szatyn zlaczajac ich rece w koszyczek.
-Zle sie czuje...Pojedzmy do domu,prosze.-spojrzala slodkim wzrokiem w jego oczy.
-Masz goroczke?-polozyl wolna dlon na jej czole na co ta zachichotala.Przysunela sie i stajac na palcach cmoknela go w szczeke.
-Nie.Chce po prostu poprzytulac sie do ciebie.-szepnela uwodzicielsko do jego ucha a pozniej odsunela sie lekko i patrzac kuszacym wzrokiem przygryznela paznokiec.
-Ahaaaaa...Czyli ta cala scenka u Chris'a byla sciema?-zapytal gladzac jej udo kiedy juz jechali autem.Skinela glowa szczerzac sie szeroko.-Przyznaje niezla z ciebie aktoreczka.-powiedzial z powaga zabawnie wykrecajac usta.
-No co?-zasmiala sie lekko.-Gdybym nie siegnela po takie sposoby znajac ciebie chcialbys siedziec tam do rana tylko po to zeby im przeszkadzac.-stwierdzila patrzac jak pilkarz parkuje na podjezdzie.Wyszli oboje usmiechajac sie pod nosami.-A w ten sposob.-odwrocila sie do niego przodem wchodzac tylem po schodach.-Dalismy im pole do popisu a my mamy czas dla siebie.-przejechala dlonia po jego torsie.
-Mh...-zamruczal otwierajac drzwi.Wbiegli szybko do pokoju ktory Justin od razu zamknal za soba.

~Oczami Lea~

Oparl sie o drzwi patrzac na mnie pozadliwym wzrokiem.Pasowalo mi to.Mialam wyjebane na wszystko i liczyl sie tylko on.Tak,cholernie go kocham i nie wyobrazam sobie zeby go teraz nie bylo przy mnie. Interesy? Coz... Jak na razie zawieszam. Pierdole,jesli chlopacy chca pokazywac jaja to niech sie teraz wykaza.Policja? Pierdolic to! Przeciez nic nie zrobilam od 5 miesiecy!! Nie mialam nawet kiedy! To nie jest fair ze oceniaja czlowieka po tym jaka ma przeszlosc... Chuj z tym! Opowiem wam wszystki kiedy indziej.Wracajac do tego przystojniaka przede mna... Patrzylam tak w jego oczy sciagajac z swoich ramion skorzana kurtke. W jednym momencie przyciagnal mnie do siebie wiec bez zadnego namyslu wskoczylam mu na rece oplatajac w pasie nogami.Jego rece wyladowaly tuz pod moim tylkiem, na udach zeby podtrzymac moje cialo.Trzymajac go za kark wpilam sie w te pelne,malinowe usta.Pocalunek byl przepelniany mega pozadaniem ale tez czyms innym...Miloscia. Usmiechnelam sie nie odrywajac sie od niego kiedy poczulam jak jego jezyk przejezdza po mojej dolnej wardze. Postanowilam sie z nim troszeczke podraznic i ze jestem dosc sukowata nie dalam mu dostepu do mojego jezyka.W tym momencie on rowniez sie usmiechnal.Oderwalismy sie na chwile zeby spojrzec sobie w oczy.Usmiechalam sie triumfalnie a on oblizujac usta zerknal na moje.Znow zlaczyl je w jednosc i tak jakby chcial mnie upuscic na co przerazona pisnelam.Oczywiscie! Moglam sie tego domyslic...Wykorzystal moment i wsunal swoj jezyk to mojej buzi.Po chwili odnalezlismy swoj rytm i walczylismy o dominacje.Wydostalam sie z jego rak i stalam juz na podlodze trzymajac go za obie strony kurtki.Pociagnelam go do siebie robiac krok w tyl.Zblizalismy sie do lozka.Zdjelam mu kurtke i pozwolilismy jej opasc w miejscu gdzie akurat stal.Swoje pocalunki przeniosl na moja szyje.Rece wplotlam mu we wlosy i odchylilam lekko glowe dajac mu wieksze pole do popisu.Jedna reka sunal po moich plecach a droga trzymal na moim biodrze.Calowal miejsce pod moim uchem,tam gdzie zaczyna sie szczeka.Z moich ust mimowolnie wydostalo sie westchnienie.Usmiechnal sie lobuzersko i po chwili zassal skure w tym miejscu.Nie cierpie jak ktos wykorzystuje moj sklaby punkt. Ale jemu wybacze.Wiedzialam ze zrobil malinke i szczerze w ogole mi to nie przeszkadzalo.Odsunal sie by zobaczyc swoje dzielo a potem spojrzal mi w oczy.Wykorzystalam moment i odwrocilam nas tak ze teraz to on byl tylem do lozka.Popchnelam go lekko na nie a sama stanelam miedzy jego nogami.Jego dlonie wyladowaly na moich udach,jezdzil nimi coraz wyzej az doszedl to tylka.Ciagle patrzylismy sobie w oczy i kiedy zlaczylam nasze usta on klepnal mnie lekko w jeden posladek.Oboje sie usmiechnelaismy i usiadlam mu na kolanach okrakiem.Wszystko bylo pieknie do momentu kiedy rozdzwonil sie moj telefon.
-Ja pierdole...-jeknelam wywracajac oczami.
-Udajemy ze nie slyszysz.-powiedzial calujac moje barki i schodzi coraz niezej,na dekolt.
-Musze odebrac.-stwierdzilam niezadowolona.Zlapalam jego twarz w dlonie i spojrzalam w te czekoladowe teczowki ciagle przepelnione tymi samymi uczuciami.Usmiechnelam sie niesmialo i cmoknelam jego usta a pozniej szybko zeszlam z jego kolan.Kucnelam przy kurtce i wyciagnelam smartphone.Czulam ciagle wzrok Justin'a na swoim ciele.Bylam wsciekla przez to ze ktos przerwal nam taka chwile! Mialam ochote cos rozpierdolic...A najlepiej osobe ktora dzwonila.Na ekranie pokazal mi sie jakis numer.-Czego?-warknelam po nacisnieciu zielonej sluchawki.
-Nie no...Swietnie odzywasz sie do przyjaciolki.-uslyszalam glos Sam.Ah! No zajebiscie! Nastpena rzecz o ktorej chcialam zapomniec...Moi zjebani koledzy z moim bratem postanowili sprowadzic moje kolezanki narazajac je na niebezpieczenstwo. Po prostu kurwa,super! Czuje jak moje oczy robia sie czarne.Za kazdym razem gdy sie tak dzieje czuje w sobie furie.Przeszlo juz pozadanie ktora spowodowal Justin.Przeszla juz ta blogosc. Teraz mam ochote mordu.Zadza ktora we mnie rosnie jest sliniejsza od wszystkiego.Jedyne co...To milosc ktora zywie do Bieber'a jest w stanie zadzialac.Pierwszy raz mam takie cos.Pierwszy raz kogos tak bardzo kocham. A przeciez... Nie, nie. Nie o tym teraz. Moja historie z mojego punktu widzenia poznacie w bardziej odpowiednim momencie.
-Oh...Przepraszam ze nie skacze z euforii z racji tego ze wpakowalas sie w bagno.-sknelam zlosliwie.Poczulam jak pilkarz objal za brzuch.
-Spokojnie...Szkoda twoich nerwow.-szepnal mi do ucha a pozniej pocalowal bark.
-Po jakiego chuja dzwonisz? Chlopacy nie powiedzieli ci jaka jest sytuacja?-mialam wtedy dosc...Chcialam gdzies uciec lub zapasc sie pod ziemie.Juz nie raz chcialam skonczyc swoje zycie.Nie raz probowalam popelnic samobójstwo.
-Lea ja nic ci nie zrobilam....-jej ton glosu byl strasznie powazny.-Wiec lepiej bedzie jesli normalnie pogadamy.
-Lepiej dla kogo? Dla mnie?-parsknelam smiechem.-Aaaah...Rozbawiasz mnie.
-Zrobilas sie jeszcze wieksza suka...-Justin usiadl zrezygnowany na lozku i ciagle sie mi przygladal.
-Peeeeeeewnieee...Bo ty wiesz jaka jestem teraz.-wywracam oczami.-Nie raczylas sie kurwa odezwac przez pol roku a teraz dzownisz i odgrywasz moja matke! Wez sie lepiej odpierdol...
-Opanuj nerwy.
-A ty ogarnij dupe,Sam...-syknelam ostatni raz i rozlaczylam rozmowe rzucajac telefon na fotel.Przeczesalam wlosy palcami i westchnelam gleboko.Odwrocilam sie do chlopaka spogladajac czarnymi galkami.Jego miesnie od razu sie napiely a twarz zbladla.Po chwili zorientowalam sie o co chodzi i pozwolilam zlosci odejsc.-Sorki...-usmiechnelam sie przepraszajaco.
-Nie przywyklem jeszcze.-pokrecil glowa rozluzniajac sie lekko.
-Spooookojnie.-polozylam mu rece na ramionach jezdzac od barkow po karku i glowie.-Nic ci nie zrobie.Mozesz byc pewny.-nachililam sie nad nim i cmoknelam w usta.-Ide sie wykapac.-siegnelam do garderoby po pizame i weszlam do odpowiedniego pomieszczenia.Gdy tylko zamknelam za soba drzwi przytloczyla mnie swiadomosc wszystkiego. Wykonujac czynnosci moje mysli krazyly w okol calego tego burdelu w moim zyciu. Podsumowujac... 18 lat, nadprzyrodzone moce,na karku policje,zakochalam sie w najlepszym przyjacielu i jednym z najslawniejszych pilkarzy swiata,nie utrzymuje kontaktu z nikim i mam pierdolone blizny... Kurwa mac! Moja przeszlosc jest ciezka...No co ja na to poradze? Kocham interesy i ta aderenaline oraz fakt ze wciaz musze wymyslac wyjscia.Moje moce? Co ja na to poradze? Moj wujek byl naukowcem.Gdy mialam 2 lata pod pretekstem zajecia sie mna przez wakacje zeby rodzice mogli spedzic razem czas zabral mnie i w jednym z laboratorium wstrzyknal mi jakies gowno.Nie bylam jedyna...Takie samo COS wstrzyknal innemu chlopakowi i cos tam pierdolil pozniej ze nasze drogi nigdy sie nie rozejda.Pierdolenie chuja. No i oto macie skutki. Zajebiscie co nie? Do 10 lat funkcjonowalam jak normalny czlowiek. Jednak po paru tygodniach moj umysl zaczal sie zmieniac.Zaczelam dostawac atakow furii ktorych nie powstrzymywalam i pierwsza ofiara padl wlasnie moj wspanialy wujek.Chcial to mial...Pierdolic to! Ukrywalam to przez trzy lata,nauczylam nad tym panowac, az Caleb mnie wkurwil i sie wydalo.Gdy zlozylismy przysiegi z chlopakami z The Fastest powiedzielismy im o tym. Co do policji to chuj z nia...Banda goryli myslacych ze nie wiadomo kim sa. Co do kontaktu z chlopakami...No coz? Nie podjelam decyzji o definitywnym koncu.Moze jeszcze do nich wroce.Kto to wie? Na chwile obecna mam wyjebane na nich i na dwie moje 'przyjacioleczki'. Blizny...Pierdole!! Do tego sie chyba nigdy nie przywyczje...W kazdym badz razie jeszcze nie. Tylko te na nogach akceptuje...Sa widoczne ale za to jakos daja sie zamalowac. Te na brzuchu no to...To kompletnie inna bajka. Widzialam je juz. Co wieczor stoje naga przed lustem i patrze na 'pamiatki' z tamtego wypadku.Lzy wtedy same mi lecza i nie potrafie siebie zaakceptowac.Rosnie we mnie zlosc na siebie.Nie mam za zle Justin'owi.Wlasnie...On...Justin Drew Bieber. Kim on dla mnie jest? Zdecydowanie najwazniejsza osoba na swiecie. Bez namyslu oddalabym za niego zycie. To ten jedyny. Dla mnie na pewno.My...Wyrob mojego wujka zakochujemy sie tylko raz i jest to definitywne,na zawsze...Jednak jesli ja nie jestem jego pozwole mu odejsc.Ma prawo do szczescia a jesli ja mu go nie daje to po prostu bede musiala z tym umrzec.
-Lea zyjesz?-uslyszalam zaniepokojony glos chlopaka.
-Co? Tak,tak.Juz wychodze.-nawet nie czulam jak ten czas szybko lecial.Stalam tak juz umyta przed lustem wlepiajac w odbicie, swoje teczowki.Otarlam lzy i zamrogalam pare razy.Wzielam gleboki wdech i wyszlam.Stal juz gotowy do snu z troska wymalowana na twarzy.Usmiechnelam sie slodko i zlapalam za jego dlon.-Idziemy spac.-stwierdzilam ciagnac go na lozko.Rzucilam sie niczym mala dziewczynka i zrobilam mu miejsce jednak nadal stal w moich nogach.-No chooodz.-jeknelam rozbawiona jego podejrzliwym wyrazem twarzy.Podchodzac na czworaka zawisl nade mna.Zlaczyl nasze usta na dluzsza chwile a potem polozyl sie obok mnie obejmujac moje cialo ramieniem.
-Dobranoc.
-Branoc.-zachichotalam odwracajac sie w jego strone i polozylam glowe na jego obojczyku.

~Narrator~

Zastanawiajace jest kim jest tajemniczy chlopak o tej samej mocy,prawda? Skoro doktor powtarzal zawsze dziewczynie ze jej droga na zawsze bedzie polaczona z nim to co mial na mysli? Moze Lea go zna? Moze jest jego swietna przyjaciolka? A moze jeszcze nigdy sie nie spotkali? O co w tym wszystkim chodzi? Co bedzie dalej? Jesli rozpozna tego chlopaka nic sie nie zmieni miedzy nia a Justinem? No wlasnie...Kim oni dla siebie sa? Para? 'Tylko' przyjaciolmi? Justin kocha Lea,tak? Czy ona mimo zywiacego do niego uczucia zwiaze sie z nim? A moze nadal bedzie wypierala sie faktem ze nalezy do gangu? Wroci to The Fastest? Chlopacy maja do niej zal? Jesli tak to czy jej wybacza? Co z Samantha i Alison? Chlopacy wtajemnicza je do konca? Co na to Lea?

Nowy dzien,nowe zmagania i...Pierwsza lekcja Lea.
-Mala, za 10 minut ma byc tu ta profesorka od matematyki!!-krzyknal Justin zalewajac kawe goraca woda.
-No juz! Juz ide!-Gonzales zalozyla w biegu drugiego martensa i wybiegla z pokoju.Zbiegajac po schodach poprawila sobie swoje bransoletki.-Hej Jusi.-podeszla do szatyna i wslizgujac sie miedzy jego cialo a blat wysepki zlaczyla ich usta.
-Witam slicznotke.-zlapal ja za biodra i przyjrzal sie jej stroju.Byl normalny.Czarne rurki,fioletowe martensy,czarna obcisla koszulka z naprasowana plonaca czaszka i duza,fioletowa bluza Bieber'a.
-Toooooo...Zostaniesz ze mna prawda?-zalozyla mu rece na szyje wpatrujac sie proszaco.
-Wiesz ze mam pare spraw do zalatwienia na miescie.-na jego twarzy pokazal sie grymas a w jego oczach niechec do jakiegokolwiek opuszczania dziewczyny.-Przyjdzie Fredo.
-Naprawde?-jej oczy lekko rozblysly.Uwielbiala tego chlopaka bo ciagle robil cos co odrywalo jej mysli,czula sie przy nim jak jego blizniaczka.
-Pewnie.-zlozyl na jej nosie calusa.-Nie zostawilbym cie samej.-pokrecil glowa.W jednym momencie rozbrzmial dzwiek dzwonka do drzwi.-To pewnie ta psorka.
-Otworze.-odsunela go lekko od siebie i pobiegla rozbawiona do drzwi.Zrobila krok do tylu kiedy na schodach zobaczyla kogos kogo juz baaardzo dawno nie widziala...Ostatnia osobe ktorej by sie tu spodziewala...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto rozdzial z wstawka z perspektywy Lea... Jak widzicie totalny chaos. xD Ale spoko :D Za jakis czas wszystko sie wyjasni.
-Patrys

niedziela, 15 grudnia 2013

#42

-Pattie...Kto tu byl?-Lea byla naprawde poddenerwowana i ledwo kontrolowala swoje oczy.Kobieta patrzyla nie pewnie na nich i tak jakby sie bala powiedziec.
-Mamo...
-Byla tu policja.-przelknela sline a blondynka myslala ze wybuchnie w miejscu.
-Przepra...Pieprzyc to.-syknela zla i szybko wybiegla z domu.Stanela jak wryta na schodach, widzac na przeciwko siebie, Caleb'a.Stali twarza w twarz w odleglosci 4 metrow i wpatrywali sie w siebie.
-Mamo...Powiedz ze zartujesz.-jeknal Biebs.
-Kochanie.Pytali o Lea.-w jej oczach zakrecila sie lza.-Ja nie chce zeby cos jej sie stalo.-splynely po policzkach jednak wciaz patrzyla na syna.Podszedl do niej szybko i wtylil ja w swoj tors.
-Nic jej nie bedzie.-szepnal lekko bez przekonania ale staral sie to jak najmocniej zataic.
-Co ty tu robisz?-syknela patrzac na barta.-Kurwa czego chcesz?!-krzyknela widzac jak nie ma zamiaru odpowiedziec.-Co? Nagle gdy policja na pewno was tez odwiedzila postanowiles przyjsc?-zmrozyla oczy podchodzac pare krokow do niego.-Wiesz co ci powiem? Spierdalaj...
-Lea!-w jednym momencie Justin wybiegl z domu.-Lea?-stanal na schodach jak wryty kiedy zobaczal swoja przyjaciolke.
-Justin wejdz do domu.-ciagle patrzyla sie wrogo w oczy Caleb'a.
-Pewnie...Najlepiej zostawie cie sama.-podszedl do niej stajac blisko jej plecow.-Co ty tu robisz?
-Przyszedlem do siostry,juz nie mozna?-odezwal sie pogardliwie patrzac na pilkarza.
-Nie waz sie do niego tak mowic.-blondynka zaslonika bardziej soba, postac Bieber'a.
-A co to nagle jego stawiesz przed swoimi?-zasmial sie pogardliwie przenoszac wzrok na dziewczyne.
-Zebys wiedzial.-syknela po dluzszej chwili.W tym momencie Caleb'a jakby cos zabolalo.Byl zszokowany, jak i naprawde zawiedziony.
-Slu...Slucham?
-Dobrze slyszales! Kurwa zostawiliscie mnie!-wyrzucila rece w powietrze.-Odwrociliscie sie w najciezszym momencie!!- miala lzy w oczach.-Idzcie wy wszyscy do diabla.-odwrocila sie napiecie i poszla do domu.Bieber odprowadzil wzrokiem przyjaciolke tak samo jak jej brat.
-A tak na serio,teraz...-Justin stanal w lekkim rozkroku zakladajac rece na klacie.-Po co tu jestes?
-Problemy prywatne.-syknal spogladajac z pogarda na niego.
-Zabawnie.-zasmial sie krecac glowa i oblizal usta.-Kiedy to ona miala problemy ty sie odwrociles,nawet mozna powiedziec ze byles tym ktory ja najbardziej zranil, ale teraz kiedy tobie policja siedzi na dupie i interesy sie psuja przez jej nieobecnosc to nagle lecisz do siostry.-wywrocil oczami.-Zalosne...Az tak nisko upadles?
-A ty co o niej wiesz?
-Zdziwilbys sie.-Jus zrobil krok do przodu patrzac wrogo w ciemne oczy Gonzales'a.-Wynos sie z mojej posesji.-wskazal na bramke i czekal az chlopak wyjdzie.

Po wejsciu do domu dzieczyna od razu zamknela sie w lazience, wspolnej sypialni.Przechodzac obok zaplakanej Pattie zatrzymala sie na sekundke.Pokrecila przeczaco glowa i pobiegla po schodach.Justin wrocil do salonu i przetarl twarz dlonmi.
-Ja sie wykoncze.-usiadl na fotelu i przeczesal palcami geste wlosy.
-Kochasz ja...A dla milosci trzeba wiele poswiecic.-Patricia nie pewnie usiadla na poreczy patrzac w oczy syna.
-Wiem mamo..I nie zaluje.-pokrecil glowa.
-Idz do niej.-skinala na korytarz.-Zamknela sie w lazience i za nic nie chce wyjsc juz od dluzszego czasu.
-Przepraszam ze zniknalem.Chris zadzonil proszac o pomoc.-chlopak podniosl sie nie pewnie calujac rodzicielke w glowe.
-Nie ma sprawy.-usmiechena sie.Po chwili juz go nie bylo.Gdy otworzyl drzwi do pokoju panowala ciemnosc.Zamknal za soba drzwi i zapalil swiatlo a kiedy zobaczy blondynke stojaca na srodku pokoju z czarnymi oczami przerazil sie lekko.
-Lea...-szepnal delikatnie stawiajac kolejny krok.Byl strasznie nie pewny.Nie mogl nawet spekulowac co moglaby mu zrobic.-Slyszysz mnie?-w odpowiedzi dostal skinienie glowa.Widzial ze po mimo czerni w jej oczach blyszczaly sie lzy.W jednym momencie upadla na kolana strasznie krzyczac.Doskoczyl do niej lapiac za ramiona.
-Aaaaa!!-upadla na plecy wyginajac sie w lok.Chlopak nie wiedzial co sie dzieje.Przyciagnal ja do siebie zamykajac w mocnym uscisku.Dziewczyna nadal krzyczala i czul jak jej miesnie pulsuja.
-Lea przestan!-domyslil sie co jej jest.Ona..Ona torturowala siebie.-Jestem tutaj.-powiedzial rozpaczliwym tonem.-Nie cierp.Prosze nie katuj sie.-kolysal sie z nia w ramionach a po jego policzkach splynely lzy.-Jesli robisz to sobie sprawiasz bol tez mi!-krzyknal w jednym momencie a cialo dziewczyny opadko wykonczone.Zamknela na chwile oczy by po chwili otworzyc je juz normalne.Podniosla sie klekajac przed chlopakiem.Wszystko ja bolalo ale miala to gdzies.Tak bardzo zabolalo ja to ze Justin musial ogladac cala scene.A jego slowa wbily gwozdz w jej serce.Zlapala go za policzki i kciukami wytarla lzy.Usmiechnela sie nie pewnie.
-Jest wszystko ok...-zapewnila go.Przysunela swoja twarz blizej na co Jus odpowiedzial tym samym.Musnela delikatnie jego pelne, malinowe usta.-Kocham cie.-spojrzala mu gleboko w oczy ktore w jednym momencie rozblysly.Pojawily sie w nich tanczace iskierki takiego niewyobrazalnego uczucia iz Lea byla pewna ze chlopak odwzajemnie jej uczucie.Wpila sie w jego usta siadajac na jego zgietych w kolanach nogach.Zlapal ja lapczywie za talie przyciagajac jeszcze blizej siebie.Objal mocno jej plecy i odwzajemnial pocalunki.Byly takie przepelnione namietnoscia,pozadaniem i cholerna miloscia.
-Kurwa...-jeknal nie zadowolony gdy uslyszal swoj telefon.Blondynka zachichotala muskajac jego usta.Wstala i zdejmujac bluze zucila ja na podloge a potem sama polozyla sie na lozku.-Czego?-warknal do telefonu i uslyszal od razu melodyjny smiech przyjaciolki.
-Wpadnij do mnie z Lea za pol godziny?-uslyszal zestresowany glos blondyna.
-A cooo? Umowiles sie z jakas laska a sam nie wiesz co wymyslec?
-Justin nie pierdol tylko pomoz.-Biebs zasmial sie zlosliwie.
-Dobra,dobra...Za pol godziny bedziemy.-rozlaczyl rozmowe i rzucil telefon na sofe a sam wskoczyl na lezaca boginie.Zasmiala sie glosno kiedy poczula jak zwisa nad nia i objela go za szyje w momencie kiedy jego usta dotknely jej obojczyka.

-Dziekuje bylo pyszne.-usmiecha sie brunetka w strone Lea.Po przyjsciu do domu kolegi musieli pomoc mu ugotowac jakas kolacje wiec Gonzales od razu wpadla na jakies latynoskie danie.Justin ciagle jednak tylko przeszkadzal calujac ja i przytulajac na co jego kolega darl sie niczym baba.Byl naprawde bardzo zestresowany.
-Ciesze sie ze smakuje.-blondynka poslala jej uroczy usmiech.W tamtym momencie poczula ciepla dlon na swoim udzie i mimwolnie spojrzala na siedzacego obok pilkarza.Beadles caly czas siedzial skrepowany i oniesmielony.
-To moze jakis film teraz?-wypalil bez namyslu i wstal od stolu.
-Swietny pomysl.-poparl Justin z lobuzerskim usmiechem skierowanym w strone przyjaciolki.Przeniesli sie do salonu i Lea razem z Noah,tak miala na imie dziewczyna,rozlozyly na podlodze koce i poduszki.
-To ty z Justin'em siedzicie na sofie a my na podlodze.-zdecydowana nowa.
-Mi pasuje!-pilkarz krzyczy z pokoju przyjaciela ktory wlasnie wybieral film.Blondynka wywrocila oczami chichoczac pod nosem.
-Jestescie razem?
-Ni...Nie wiem.-podniosla na nia wzrok i wzruszyla ramionami.-Ale zostawmy ten temat.-pokrecila glowa.-O co chodzi z Chris'em?
-Poznalismy sie jakis czas temu w parku kiedy pilnowalam swojego siostrzenca.Urwis wyrwal mi sie i by wybiegl na ulice a Chris pomogl mi go zlapac.
-Woooow...Chris'iak komus pomogl bezinteresownie??-wywalila zdziwione oczy.
-Ha.Ha.Ha.-blondyn przeszedl patrzac sceptycznie na dziewczyne ktora pokazala mu jezyk.
-To co ogladamy?-zapytala kladac rece na dloniach Biebsa,ktory teraz przytulal ja za brzuch.
-''Mama''. Podobno niezly horror.-usmiechanl sie calujac ja w skron.Mial nadzieje ze podczas seansu dziewczyna w przyplywie strachu bedzie sie do niego przytulac.
-A!-brunetka pisnela zniesmaczona.-Nie cierpie horrorow.-na te slowa na twarzy blondyna pojawil sie szeroko usmiech.
-Fajnooooooo.-stwierdzila Gonzales wyrywajac sie z objec przyjaciela.Rozsiadla sie wygodnie na kanapie siegajac po popcorn.-No na co czekacie??-zasmila sie .-Ogladamy!

Caly film Chris z nowa kolezanka przytulali sie do siebie i chlopak szeptal jej jakies czule slowka do ucha by rozluznic ja troche.Biebs lezal wygodnie na sofie z glowa na poreczy a Lea na nim.Co chwila calowala jego szyje a on gladzil jej plecy.Trzymali rece splecione ze soba co wygladalo prze slodko.
-Ale z was zaaaakochancy.-zasmial sie Bieber kiedy to para siedzaca na podlodze miala sie prawie pocalowac.Odskoczyli od siebie od razu a na ich twarzach wymalowal sie czerwony wielki rumieniec.-To za to stary,ze wczesniej nam przerwales.-poklepal kolege po ramieniu ciagle sie smiejac.Lea wcia lezala z glowa na obojczyku chlopaka i myslala.
-Siedz cicho Bieber.
-Nie po nazwisku Beadles...-pilkarz pogrozil mu rozbawiony palcem.-Hej,mala,co jest?-pocalowal ja w glowe odgarniajac troszke jej wlosy.Wzruszyla ramionami chowajac twarz w zlaczu jego szyi z ramieniem.-Leaaaa?-przeciagnal szeptem.-Chodz,idziemy juz stad.-pocalowal ja w ramie i podniosl sie delikatnie i powoli.
-My juz nie przeszkadzamy.-w jednym momencie postawa blondynki byla taka jak wczesniej.Promienna i na luzie.Szatyn ktory jeszcze siedzial spojrzal na nia niedowierzanie.
-Tylko nie zmontujcie dzieciaka.-zasmial sie wstajac juz.-Uwierz mi.-poklepal delikatnie Noah po ramieniu.-Nie chcesz tego.-pokrecil glowa przelykajac sline i szczerzac sie szeroko do kumpla.Beadles wskoczyl Bieber'owi na plecy i zaczeli sie niby okladac piesciami.
-Oni tak zawsze?-zapytala brunetka pokazujac palcem na tarzajacych sie po podlodze chlopakow.
-Nie wiem.-Gonzales wzruszyla ramionami.-Nie widuje ich razem...Po prostu nie przepadam za Chris'em.-Lea byla szczera.Od zawsze i zawsze.
-A to czemu?
-Nie wiem.-zasmiala sie krecac glowa.Justin wstal szybko i poprawil sobie koszulke smiejac sie caly czas.
-Ej moze wyjdziemy na jakas kawe jutro?-spojrzala gdy juz sie zegnali przy drzwiach.Wzruszyla tylko ramionami patrzac na Biebsa.
-Na jutro ta pani tutaj ma juz plany.-objal ja w talii przyciagajac jej drobne cialo do swojego torsu.
-Uuuu...Lea nie daj mu.-pokrecil glowa rozbawiony Chris.
-Martw sie o siebie zeby ktos ci wreszcie dal.-puscila mu perskie oko i usmiechnela zadziornie.Justin wybuchl smiechem po chwili go tlumiac gdy zobaczyl spojrzenie kolegi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Patrys

środa, 4 grudnia 2013

#41

-Masz wszystko?-pyta rozbawiona stojac juz przy drzwiach.Wlasnie mieli jechac na ten trening na ktory i tak Justin byl juz spozniony.W glowie dziewczyny ciagle byla scena z kuchni,ktora oczywiscie znow musialo cos przerwac...Mianowicie dzwoniacy telefon chlopaka przypominajacy o tym ze powinien byc juz na treningu.
-Tak..To znaczy chyba.-zalozyl torbe na ramie i dotknal tylnich kieszeni.
-Jestes pewien?-pyta caly czas chichoczac.Pilkarz podniosl na nia pytajacy wzrok.Uniosla znaczaco brwi patrzac juz powaznie.-Kluczyki!-wykrzyknal w jednym momencie i zrzucajac torbe pobiegl na gore do sypialni.-Teraz juz wszystko.-wyszczerzyl sie biorac za reke Lea.
-Wiesz ze jestesmy juz bardzo spoznieni,prawda?-szepnela jakby sie bala gdy wyjezdzali z podjazdu.
-Po tym telefonie wiem...-syknal zly wywracajac oczy.-A tak bylo milo.-westchnal zerkajac kontem oka na mine blondynki.Ta zasmiala sie melodyjnie zakrywajac od razu usta dlonia.
-Powtorzymy to jeszcze...-zachichotala.-Kiedys.
-Pew...Kiedys?!-krzyknal patrzac na nia zdziwiony.-Jak to kiedys??
-Za mna nie jest tak latwo jak ci sie wydaje.-spojrzala na niego dumnie.
-Jakos udalo mi sie to zauwazyc.- zasmial sie.
-Sugerujesz cos?-zmrozyla oczy.
-Nie.Nic.-zasmial sie lekko.
-Chuj...-syknela krecac glowa.
-Ehm...Dzieki.-syknal zly.To zabawne jak ta dwojka popadala z skrajnosci w skrajnosc.Ale podobno kto sie czubi ten sie lubi,nie?
-A bardzo prosze...I wybij sobie z glowy ze cie przeprosze.-prychnela.

-Bieber skup sie!!-krzyknal trener po raz milionowy przez ta godzine od kiedy zaczeli grac.Kazdy sie domyslil ze Gonzales poklocila sie z chlopakiem.Oboje od sytuacji w samochodzie nie odezwali sie w ogole a wchodzac na boisko nawet nie zamienili spojrzenia i ich miny mowily same za siebie.Blondynka siedziala w pierwszym zedzie na trybunach, sama.Flores jeszcze nie dotarl by jej towarzyszyc.-Przerwa!-wydarl sie tym razem i machnal reka odwracajac sie w strone szatni.Po chwili zniknal w ciemnosci 'tunelu' zostawiajac cala reszte na boisku.Pilkarze od razu podbiegli do lawek i zlapali za butelki z woda.
-Ej stary...-Neymar szturchnal Justina w ramie.-Co jest?-pokazal wzrokiem na Lea ktora teraz wpatrywala sie w martwy punkt gdzies przed soba.Wszyscy chlopacy slinili sie na jej widok a ta nie wykazywala zainteresowania.
-Poklocilismy sie troche...-jeknal spogladajac przelonie w jej strone.
-Hej piekna.-bramkarz usiadl obok dziewczyny wpatrujac sie zafascynowany w jej twarz.
-Nawet nie probuj ze mna flirtowac.-syknela.
-Jak sobie zyczysz.-wyszczerzyl sie szeroko w jej strone.Wkurzal ja troche wiec odwrocila wzrok w jego strone.
-I po co to robisz,co?-zasmiala sie.-Nie interesujesz mnie...
-Chcesz pogadac?-spojrzal na nia lekko urazony ale nie zamierzal sie poddawac.
-A wygladam jakbym chciala?-odpowiedziala pytaniem na pytanie co nie bylo zbyt kulturalne.Ale to Lea...Jej nie obchodzila etyka.
-Eh...No to teeeeen...-zaczal sie jakac.
-Hej...Sorki za male spoznienie.-w jednym momencie nad nimi pojawil sie Fredo ratujac dziewczyne z glupiej gadki.
-Male?-parsknela smiechem wstajac i przytulila sie do chlopaka.-Jesli trzy godziny to malo w takim razie spoko.-pokrecila glowa znow melodyjnie chichoczac.
-Jestem Wojtek.-chlopak wyciagnal reke w strone kolegi Biebsa i usmiechnal sie szeroko.
-Aha? To wlasnie spadasz,Wojtek.-stwierdzil nie milo.-Wypad.-pokazal kciukiem na boisko.-Musze zajac sie ksiezniczka.-poslal zadziorny usmiech w strone blondynki ktora wywrocila oczami.
-Dzieki za ratowanie tylka.-stwierdzila siadajac na pietach kiedy Szczesny juz poszedl.
-Spoko.-Alfredo usiadl na miejscu obok niej i usmiechnal sie szeroko.-Od czego sa kumple,co nie?
-Pewnie.-pokrecila glowa.

-Co jest z toba, Justin?-trener w drogiej polowie zawolal do siebie szatyna.-Jestes jednym z najlepszych graczy, a dzisiaj...Nie bede owijal...Grasz jak jakis dzieciak ktory pierwszy raz pilke widzi.-pokrecil zrezygnowany glowa lapiac sie za czolo.-Jesli to jest wina tego ze ta dziewczyna tu jest to wiesz ze moge zakonczyc te jej odwiedziny.-skinal w strone smiejacej sie Gonzales i Floresa.
-Nie! To znaczy...To nie przez nia...-szatyn zmarszczyl brwi.-W pewnym sensie.-na jego twarzy wymalowal sie grymas kiedy podniosl wzrok na mezczyzne.-Poklocilismy sie i ciagle o tym mysle.-jeknal szeptem.
-Wiesz ze nie mozesz przenosisc spraw prywatnych na boisko,prawda?
-Tak trenerze.
-Idz z nia pogadaj.-zerknal na dziewczyne a wzrok Jusa tez tam powedrowal.
-Ale..Ale mecz?
-No idz a nie gadasz...Tez kiedys bylem przeciez mlody i zakochany.-zasmial sie lekko na co pilkarz mu zawtorowal.Po chwili biegl juz w strone trybun.
-Chyba ktos chce z toba pogadac.-stwierdzil Fredo widzac postac jego przyjaciela zblizajaca sie w ich strone.-Zostawie was na chwile samych.-poscil jej oczko i szybko wstal.W mgniniu oka jego miejsce zajal Bieber.
-Lea...
-Justin...-zaczeli w tym samym momencie wiec ochoje sie zasmieli.
-Ty pierwsza.-poslal jej uradowane spojrzenie.Cieszyl sie ze przynajmniej potrafila wypowiedziec jego imie.Ta szybko zlapala za jego policzki i przyciagnela do siebie.Zlaczyla ich usta w namietnym pocalunku na co Biebs od razu zareagowal.Zlapal ja w talii i wsunal swoj jezyk do jej ust.Pocalunek byl krotki poniewaz dziewczyna nie chciala dac mu zbyt wielkiej satysfakcji.-Przepraszam.-cmoknela jego usta i usmiechnela sie niczym mala dziewczyna ktora cos zbroila i musiala tlumaczyc sie mamie.
-Musisz przestac mnie calowac tak z nienacka bo kiedys dostane zawalu.-zasmial sie cmokajac jej usta.
-Az tak zle?-zrobila zbolala mine.Wywrocil oczami patrzac na boisko gdzie jego koledzy kontynuowali gre. Jej wzrok powedrowal w to samo miejsce i tym razem on wpil sie szybko w jej usta.-Wow...-jeknela kiedy odsunela go lekko od siebie.
-Teraz wiesz o czym mowie.-zasmial sie melodyjnie i wstal nachylajac sie nad nia.
-Wracaj juz grac.-zachichotala i przyciagnela go na chwile za koszulke.Zlaczyla delikatnie ich usta i usmiechnela sie na chwilke.-Lec.
-Uuuuuuuu!!-pilkarze zaczeli wyc kiedy Biebs znalazl sie juz na boisku i zaczeli klaskac.
-Idioci.-zasmial sie uradowany przybijajac piatke z Neymar'em.Lea przygladala sie z usmiechem calej sytuacji przygryzajac dolna warge.Trener patrzyl na usmiech swojego pilkarza krecac rozbawiony glowa.

-Uwaga wchodze!-krzyknela rozesmiana pokajac do drzwi szatni.
-Wlaz!-odkrzykneli jej ochoczo wiec ta od razu wskoczyla do pomieszczenia.Kazdy chlopak byl bez koszulki,w samych spodniach.Justin siedzial na lawce w swoich oposzczonych na tylku jeansach i zakladal wlasnie buta.
-Co tam chlopcy?-weszla kuszaco krecac tylkiem i nachylila sie nad szatynem calujac go w delikatnie w usta,trzymajac jedna dlonia za jego policzek.Usiadla obok niego i podciagnela kolana pod brode.Justin patrzyl sie na nia z szelmowskim usmieszkiem.
-Eh...-westchneli wszyscy.-Niezle.
-Jaka zgoda.-zasmiala sie delikatnie krecac glowa.-Nie bede przeszkadzac jak tutaj bede?-usmiechnela sie slodko.
-Cos ty!-krzykneli uradowani a Biebs wywrocil oczami.
-Nawet nie marzcie... -zasmial sie na co Lea przygryzla warge.
-Bieber'ek sie zakoooooooochallllll!!- zagruchal Neymar ruszajac zabawnie brwiami.Justin zasmial sie lekko zawstydzony i rzucil recznikiem w kolege.
-Stul pysk.
-Jak Brenda?-wciela sie blondynka nie chcac dalej sluchac ich uszczypliwych tekstow.
-Jest w Tokyo.-zasmial sie lekko.-Wraca jutro wieczorem.
-Tokyo?!-wytrzeszczyla oczy.
-Odwiedza babcie.-poscil jej oczko i odwrocil sie juz do swojej szafki siegajac po koszulke.
-Nie miglam sie do niej dodzwonic.
-Taaak... Zgubila telefon.-prychnal rozbawiony.-Mowila ze jak wroci to sie z toba skontaktuje.
-No ja mysle.-stwierdzila odwracajac sie w strone swojego przyjaciela.
-To co? Kino?-wstal podskakujac kilka razy.Zawsze tak robil po zalozeniu koszulki.Twierdzil ze wtedy sie lepiej wszystko uklada.
-Hmmm...Horror?
-Komedia.
-Dramat.-zasmiala sie.
-Thriller.-wyciagnal z szafki telefon.
-Spoko.
-To czekaj...Na co idziemy w koncu?-zmarszczyl brwi na chwile odrywajac wzrok od telefonu.
-Wybierz cos...-zachichotala.-Jest mi to obojetne. -machnela reka.
-W takim razie komedia!-krzyknal entuzjastycznie.
-Juuuuuuussss...-jeknela.
-No co?-cmoknal ja w usta.-Zdaj sie na mnie.
-Peeeeeeeeeeeewnie.-wywrocila oczami i wstala.-Czekam z Fredo.-poscila mu oczko i machajac reszcie chlopakow,wyszla.
-Niezla ta twoja dziewczyna,stary.-Messi poklepal chlopaka po ramieniu.
-Zadziorna.-dodal Iniesta.
-Dobra panowie...-zasmial sie chlopak unoszac rece do gory.-Ide do mojej pani.-dodal caly czas szczerzac zeby i siegnal po torbe.-Do jutra!-krzyknal na odchodne i slyszac slowa pozegnania zasmial sie krecac glowa.Zawsze uwazal ze ma swietnych kolegow z klubu. Mimo ze byl mlodszy to i tak super sie z nimi dogadywal.

Pattie siedziala z dzieciakami na sofie kiedy Jus i Lea weszli do domu.Erin z Jeremy'm wyszli na obiad.To byl pomysl mamy pilkarza zeby spedzili torszke czasu razem.Jazzy i Jax poderwali sie od razu slyszac jak ktos wchodzi do willi.Dziewczyna z piskiem wskoczyla na szyje swojego brata natomiast chlopczyk przytulil sie do nogi blondynki.
-Hej maluchy.-Gonzales zachichotala glaszczac go po glowie.
-Tesknilismy!-krzyknela dziewczynka.
-Ohhhh..Moja mala ksiezniczka.-Justin zaczal krecic sie z siostra na recach calujac ja w policzek.Chichotala z rozlozonymi rekoma.
-Justin?-pani Mallette nie miala zachwyconej miny.
-Tak mamo?-chlopak od razu stanal odkladajac dziewczynke na podloge.
-Skarby moje male idzcie na gore zaraz do was przyjde,dobrze?-usmiechnela sie do dzieci ktore pokiwaly glowa i od razu rzucily sie biegiem do schodow.
-Co sie dzieje?-zapytal ponownie.
-Byl tu ktos kto chcial z wami porozmawiac.-przelknela glosno sline.
-Kto?-zapytal z blondynka w tym samym czasie stojac ramie w ramie.
-Mamo mow!-JB byl lekko poddenerwowany cala sytuacja bo juz bo minie matki wiedzial ze cos jest nie tak.Lea obawiala sie najgorszego.Co jesli chlopacy? Lub tos kto chce sie zemscic? KTO?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Patrys