czwartek, 27 marca 2014

#55

Trzy miesiace pozniej...

Jace spotkal swoja byla narzeczona...Chociaz spotkal to za duzo powiedziane. Po prostu pojechal do miasta by ja zobaczyc. W pierwszym momencie wkurzyl sie niemilosiernie na Lea ze wpieprzyla sie w jego sprawy prywatne ale pozniej zrozumial ze chciala dla niego dobrze i podziekowal jej z lekkim usmiechem. Obserwowal ukochana w parku, gdy biegala z swoim psem. Nie widzial czy jest szczesliwa i w tamtej chwili zapragnal obecnosci swojej blad ''siostry'' by mogla wyczytac z jej mysli co czuje.Nie odwazyl sie przywitac, nie wiedzial co powiedziec. Kobieta jego zycia mieszka w Waszyngtonie a on w Straftord.

Justin odeszedl z klubu po tym jak trener nie dopuscil go do najwazniejszego meczu ktory molgby zadecydowac o calej karierze pilkarza, wyraz zemsty. Mlody sportowiec wsciekl sie rowniez gdy doszly do niego sluchy, ze jako jedyny zostal oszukany w sprawie wynagrodzenia. Po dwoch tygodniach dlugich procesow w sadzie, wygral. Dostal odszkodowanie i wynagrodzenie ktore mu sie nalezalo. Nie zalowal odejscia, wrecz przeciwne mimo ze pilka to jego milosc nie mial zmiaru dalej tam grac, tak samo jak nie mial zakonczyc football'u.

Caleb wypuscil Kasire po tygodniu meczarni. Kobieta grozila mu ze sie zemsci a on z chora ochota nie mogl sie doczekac. Taaak...Przekonal sie ze jej slowa byly prawdziwe gdy podczas jednej z nocy do jego domu wpadlo 8 mezczyzn wraz z lowelasem czerwono wlosej. Nie byl na to przygotowany. Wogole sie tego nie spodziewal mimo ze reszta The Fastest go ostrzegala. Mial wyjebane, jak to on. Jednak z niego szczesciarz... Lea tego wieczoru postanowila zostac z Justin'em na noc u brata dlatego gdy tylko doszlo do napadu pomogla bratu bez chwili namyslu.

Lea...Z jednej strony byla mega szczesliwa. Nie wrocila do mieszkania z swoim chlopakiem, zostala u Jace'a, jednak codziennie spedzala dluuuugie godziny z bylym pilkarzem Barcelony. Wspierala go podczas procwsow, w kazdej chwili przy nim byla. Opracowala rowniez z swoim ''bratem od darow'' pewna teorie polegajaca na tym iz nie moze miedzy nia a nim dojsc do stykniecia sie skory. Znaki ktore pojawialy sie na ich dloniach mogly spowodowac smierc. Oczywiscie ona chciala podjac sie ryzyku tak samo jak blondyn jednak Bieber stanowczo wybil jej ten pomysl z glowy. W tym calym szczasciu bala sie jednak...Powdujac smierc osmiorga mezczyzn bala sie konsekwencji. Nie chciala ich zabic,jak na tamta chiwle, po prostu od kiedy pracowala nad tym z Jace'em jej moce staly sie o wiele silniejsze i ciezko je bylo opanowac. Wpadala w chore momenty checi zabijania.Oczywiscie cale The Fastest zapewnialo ja ze jak zwykle uda im sie ominac psy.

-Lea?-Justin zajrzal do pokoju ktory nalezal do niej w domu Gonzales. Usmiechnal sie widzac ja stojaca przed lustrem w obcislej koszulce i stringach.Podszedl od tylu obejmujac jej brzuch.-Jestes piekna,skarbie.-szepnal czule slowka do jej ucha jakby to byl sekret. Jedna reke polozyla na jego dloniach a droga poglaskala jego policzek. Odwazyla sie tylko na pokazanie swoich nog w bliznach. Brzuch widziala tylko ona. -Kocham cie...Chce zebys byla bezpieczna, czula sie kochana, spokojna...-patrzyl w jej oczy, w odbiciu lustra.
-Jestes dla mnie za dobry.-oposcila swoje rece odwracajac sie w jego objeciach. Zarzucila swoje dlonie na jego kark bawiac sie krotkimi wloskami. Dalo sie poznac ze byl ostatnio u fryzjera. -A ja jestem za duza egoistka zeby cie komus oddac.-wpila sie na chwile w jego usta. W tym pocalunku bylo wszystko! Milosc, pasja, pozadanie, cierpienie, rozpacz, bol, obawa... Oderwala sie od niego.- Chce ci cos pokazac...-zrobila trzy kroki do tylu tak ze jego rece nie mogly dosiegnac jej ciala. Spojrzal na nia zdezorientowany na co ta poslala mu niesmialy usmiech. Siegnela za konce swojej koszulki podciagajac ja lekko do gory. Zrobil krok do przdu zatrzymujac jej dlonie.
-Nie musisz..Wiem jakie to dla ciebie trudne.-przelknal glosno sline.
-Ale chce. Ufam ci.-pokiwala glowa rzucajac przy tym jego rece. Westchnal gleboko. Powoli, jakby w obawie ze sie odwroci, testowala jego wytrzymalosc. Sciagnela wreszcie czarna bokserke rzucajac ja na podloge.- Wiec tak wygladam... Nie jestem taka piekna jak przed chwila mowiles.- spojrzala na niego smutno. Jej oczy leciutko sie zaszklily jednak nie mrugnela zeby je usunac. Chlopak stal przed nia calkowicie zaszokowany.
°Nie myslalem ze az tak...°
-A jednak.-pociagnela nosem schylajac sie po bluzke. Zatrzymal ja w jednym momencie lapiac jej biodra. Stanela zawstydzona spogladajac w jego oczy. Zlapala jego ramiona patrzac niepewnie.
-Jestes idealna.-wzial ja na race kladac na lozku.- Kocham cie, taka jaka jestes.- zaczal calowac kazda jej, smutna i bolaca, blizne. Wsunela swoje dlonie w jego wlosy rozkoszujac sie ta chwila.- Perfekcyjna...-calowal dalej.- Jedyna...-podniosl sie spogladajac na jej twarz.
-Chce sie z toba kochac.-wsparla sie na lokciach. Na jego ustach uformowal sie lobuzerski usmieszek i zucil sie na nia lekko wpijajac sie w jej usta.

Po dosc dlugiej i rozkosznej grze wstepnej Lea czula ze juz nie wytrzyma.Ich jeki oraz westchnienia wypelnialy caly pokoj. Wila sie pod nim jak waz. Lezala naga przed swoim chlopakiem ktory calowal jej szyje wciaz bedac w bokserkach. Byl to ich czas. Nalezal tylko do nich i nikt im nie mogl teraz tego zabrac. Mieli siebie, to bylo najwazniejsze.
-Chce ciebie...-szepnela muskajac palcami jego barki i kark.-Teraz.-odepchnela go przewracajac ich pozycje tak zeby teraz to ona gorowala. Zlapal mocno za jej biodra przesowajac blizej jego przyjaciela.
-Nie chce cie skrzywidzc.
-Prosze cie...Nie psuj tego.-pocalowala jego usta zjezdzajac na szczeke, szyje a potem klate. Miala cholerna ochote uprawiac z nim sex. Czula sie bezpiecznie. Chlopak przekrecil delikatnie swoja ukochana na plecy zawisajac nad nia z blogim usmiechem. Szybko sciagnal bokserki i siegnal po prezerwatywe. Blondynka byla naprawde podekscytowana calym wydarzeniem mimo ze to nie byl jej pierwszy raz. Jednak to pierwszy raz gdy bedzie miala sex z osoba ktora kocha.
-Wiesz ze cie kocham?-spojrzal w jej oczy proszac o pozwolenie.
-Tak, ja ciebie tez.-zachichotala czujac pocalunki w okolicach pepka. To zabawne ze w takim momencie chcialo jej sie smiac. Napiecie roslo kiedy Justin otarl sie swoim przyrodzeniem o jej miejsce intymne. Jeknela wplatajac dlonie w jego wlosy i pociagnela go do gory by zlaczyc ich usta. Polozyl sie po miedzy jej nogami nakierowujac swojego czlonka prosto w nia. Jej jedna noge zlapal tak by objela go w pasie.Ich pocalunek byl coraz to bedziej namietny, pozadanie wzielo gore. Wszedl w nia delikatnie jednak stanowczo. Oderwala swoje usta od jego by jeknac z rozkoszy. Swoimi ustami zjechal na jej szyje przygryzajac ja lekko i skladajac mokre pocalunki. Jego ruchy byly mocne i wrecz agrsywne, nie miala z tym problemu. Odwrucila ich tak by teraz to ona na nim siedziala. Nie wyszedl z niej. Krecila swoimi biodrami podskakujac lekko a on zlapal w dlonie jej piersi. Jeknela gdy czula ze jest juz blisko. Rekoma glaskala jego klate, odrzucila glowe do tylu jeczac coraz glosniej. Justin rowniez to czul. Wychodzil na przeciw jej biodra kiedy byla na gorze. Nie mogl tego jednak tak skonczyc. Znow nad nia gorowal. Zwolnil, chcial sie podroczyc. Wyszedl z niej na co ta spojrzala obuzona.
-Spokojnie skarbie.-wpil sie w jej spuchniete od pocalunkow usta. Zlapal jej biodra w dlonie i naprowadzil na swojego gotowego przyjaciela. Odsunal sie od niej wchodzac tym razem mocno i bezczelnie. Krzyknela.- Tak, krzycz moje imie. Pokaz jak ci dobrze.-przygryzl warge czujac jak sam rowniez nie daje juz rady. Drapala swoimi paznokciami po jego plecach co dawalo tylko wiekszej satysfakcji.
-Mo...Mocniej.-warknela sexownie.
-Co tylko sobie zyczysz..-wyszeptal do jej ucha czujac ze nie moze podniesc glosu. Ruszal sie w niej z zdwojona szybkoscia jeczac jej pare niegrzecznych tekstow do ucha.
-Justin!-pisnela w momencie blogosci. Chlopak ostatnim mocnym ruchem doszedl opadajac lekko na jej cialo. Przytulila go od razu obejmujac mocniej swoje nogi w okol jego pasa.-Oh...-jeknela jeszcze raz gdy z niej wychodzil. Nie zmienil pozycji. Wciaz przytulal sie do nagiego ciala swojej ukochanej. Ich oddechy wciaz nie byly rowne ale nie obchodzilo ich to...Mieli ochote na wiecej.

-O kurwa...-jeknal przyciagajac cialo blondynki do siebie.-To bylo...
-Nieopisane...-zachichotala ukladajac glowe na jego piersi.
-Coz, skarbie... Jestesmy zajebisci.
-I nieopisani...Jak i nie wyzyci...-zachichotala szczesliwie.
-Tak, to tez.-zlapal w swoje palce jej podbrodek calujac ja w usta. Bylo do slodkie i delikatne musniecie po tym co wyprawialo sie w tym lozku... Gdyby ktos myslal ze po jednym sie skonczylo to byl w bledzie! Justin z szelmowskim usmiechem wsunal jedna reke pod swoj kark a droga rysowal jakies wzorki na biodrze dziewczyny. Bylo im tak ze soba dobrze, czuli sie wspaniale. Nie mowiac tylko o sexie,po prostu w swoim towrzystwie byli spokojni. Czuli sie tak blogo.
-Aha... Jace idzie.-zasmiala sie wywracajacz oczami. Wtulila sie bardziej w swojego chlopaka naciagajac cienka koldre na jej odkryta piers.
-Ugh... Trzeba koniecznie opracowac jakas blokade.Jak ja cierpie czytajac twoje mysli.-jeknal blondyn bez pukania wchodzac do pokoju.
-Stul pysk.-syknela rozbawiona. Nie za bardzo podobalo sie to Bieber'owi. Nikomu chyba nie podoba sie fakt iz przyjaciel jego dziewczyny zna cala ich lozkowa hisotrie.
-Nie martwcie sie, zachowam to dla siebie.
-Oczywiscie ze to zrobisz...Urwalabym ci jaja jakby tak nie bylo.-przymknela spokojnie oczy czujac sennosc naplywajaca do jej ciala.
-Tak w ogole to co cie tu sprowadza?-zapytal ciekawie Justin patrzac na kolege. Chlopacy dobrze sie dogadywali. Jace razem z Lea starali sie zachowywac normalnie. Tak jakby nie czytali w myslach, rzadko sie poslugiwali tymi zdolnosciami w rozmowach ze soba.-Nie ze cie wyganiamy ale jednak...-wzruszyl delikatnie ramionami czujac spokojny oddech blondynki. Zasnela.
-Potrzebuje pogadac z toba. Na serio.-spojrzal na niego powaznie.
-Ze pna?-bylo to zaskoczeniem dla chlopaka.
-Tak z toba.-warknal rozbawiony.-Za 15 minut widze cie na dole. Chyba ze jestes jak baba i potrzebujesz wiecej czasu.-zamknal za soba drzwi z lekkim chichotem pod nosem. JB wywrocil oczami rowniez podsmiewujac sie z zartu chlopaka. Spojrzal na spokojny wyraz twarzy ukochanej i pocalowal ja w czolo. Wysunal sie delikatnie z pod jej ciala, kiedy poczul reke na ramieniu.
-Nie odchodz...-szepnela smutno.
-Zaraz wroce kochanie.-musnal jej nos zakladajac szybko bokserki i biorac do reki dresy. Pokiwala zaspana glowa i przytulila sie do jego poduszki. W biegu naciagnal spodnie i zszedl na dol.-Co jest kurwa tak wazne ze wywrywasz mnie z lozka po tak dobrym sexie?-zasmial sie wchodzac do salonu jednak kiedy zobaczyl powazne twarze wszystkich z The Fastest, on rowniez spowaznial.-Co tu sie dzieje?
-Chodzi o to ze musisz wybrac...-odezwal sie po chwili ciszy, spokojnym glosem, Caleb.- Albo Lea i my albo twoje zycie i normalnosc.- Justin nie wiedzial co powiedziec. Doskonale zdawal sobie sprawe ze kiedys nadejdzie ten moment ale nie sadzil ze to bedzie dzis. Jego humor automatycznie sie popsul... Co on ma zrobic? Wybrac milosc i niebezpieczenstwo? Czy spokoj i rodzine? Przeciez on nie potrafil.
-Dajcie mi dwa tygodnie.
-Masz 9 dni...-warknal Toby. Nie podobal mu sie fakt iz jego przyjaciolka jest szczesliwa z Biebs'em. Nie ze byl zazdrosny... A moze?

-Nie.-pokrecila glowa smutno patrzac w rece. Po obudzeniu sie rankiem nastepnego dnia doskonale wiedziala co jest grane. Przeciez przed nia nic sie nie ukryje.- Nie!-spojrzala na Justin'a siedzace w fotelu na przeciwko. Wciaz miala na sobie tylko kolderke a on byl juz ubrany.- Nie mozesz!-w jej oczach zebraly sie lzy.-Slyszysz?! Nie powole ci zostac!!-wrzasnela zrezygnowana. Chlopak jeszcze nie podjal decyzji jednak kazda jego mysl byla wychwycona przez umysl dziewczyny. Jak na razie byl to chaos. Nic nie trzymalo sie jednosci. Siedzial tak jak posag z kamienna twarza.-Nie wybierzesz mnie... Nie zostawisz rodziny! Wrocisz tam, bedziesz szczeliwy. Beze mnie.
-I jak ty to sobie,kurwa wyobrazasz, co?-nie poruszyl sie.-Jak ja mam cie zostawic?!- podniosl sie gwaltownie. Mimo ze znala jego mysli nie moge spodziewac sie ruchow, szczegolnie w nerwach.-Myslisz ze tak po prostu zpomne? Odejde? -usiadl obok niej.- Przeciez ja cie kurwa kocham!-pociagnal za koncowki wlosow.Objela go w pasie wspowajac sie pod jego ramie.-Kocham...
-Nie podejmuj jeszcze decyzji.-pokrecila glowa.-Masz pare dni. Zastanow sie dobrze.
-Czy ty wlasnie pozwalasz mi jednak wybierac?-usmiechnal sie smutno patrzac na nia z ukosa. Wzroszyla ramionami.
-To powinna byc twoja decyzja. Znasz reguly, jestes swiadomy wszystkiego, wiec to ty wybierasz.-szepnela.-Jestem z byt wielka, egoistyczna, suka zeby wywalic cie z mojego zycia.-po jej policzku poleciala lza ktora on stral pocalunkiem.
-Kocham cie nawet jako ta wielka egoistyczna suke.-zasmial sie kiedy oberwal od niej w ramie.
-Dzieki.-pokrecila glowa.

-Zajeliscie sie cialami?-zapytal Caleb swoich chlopakow siedzac za pokaznym biurkiem.
-Juz dawno,stary.-zasmial sie Luke. Wspomnial wlasnie gdy wszystkie 8 cial zostalo zmasakrowane na jednym z obskurnych, strasznych wysypisk smieci.
-To dobrze...Nie chce zeby cos wyszlo.-warknal przegladajac jakies papiery.Zasmial sie pod nosem wspominajac scene morderstwa.
Lea zbiegla pewnie z bronia w dloniach. Czula sie wspaniale znow mogac bawic sie tego typu zabawkami. Mimo iz to nie byl jej ulubiony pistolet to i tak miala ogromna satysfakcje. Gdy znalazla sie w korytarzu przezyla szok. Caleb kleczacy na kolanach przed tym chujem z burdelu ktorego tak na prawde nazwiska nie trzeba pamietac. Toby z reszta lezeli na ziemi cali we krwi jeczac z bolu a pistolety przyjacieli skurwiela byly wycelowane w ich klatki piersiowe.Prosto w serca. Zasmiala sie gorzko okrecajac pistolet na palcu. Oczy czarne, a miesnie nog i rak ''gosci'' zaczely niemilosiernie bolec. Od razu padli na podloge. Chlopcy podczolgali sie w bardziej bezpieczne miejsce kiedy sexowna blondyneczka pierdzielila swoja przemowe. Jak zawsze dramatycznie. Calej siodemce pomocnikow rozwalila lby strzelajac z bliska w skronie. Natomiast ich szefa zostawila na koniec najbardziej torturujac cale jego cialo. Podeszla do niego, lezacego i konajacego, usiadla na przeciw jego glowy po turecku i zasmiala sie niczym mala dziewczynka. Miala wielka satysfakcje bawiac sie ludzkim zyciem. Chora przyjemnosc, tak na pewno. Kopnieciem nogi wywrocila jego cialo na plecy. Wyjela z szafki przy drzwiach sztylet rozrywajac bluzke cierpiacego.
-Mala nie musisz sie tak spieszyc.-co za tupet! Nawet w momentach smierci on ma czelnosc pierdolic glodne kawalki o sexie.
-Za wysokie progi na twoje nogi.-stanela sexownie specjalnie go kuszac. Nachylila sie przyciskajac ostrze do jego klatki piersiowej. Powoli i coraz glebiej wbijajac je w cialo zrobila ciecie az do pepka.-Ups.-zachichotala podkskujac radosnie. Ta dziewczyna miala na prawde nie po kolei w glowie. Na koniec tortury powstal piekny inicjal ''TFL'' na jego klacie. Nie byl to zwykly inicjal. Byla to pieknie zlozona spojnosc trzech literek. The Fastest Lea. Taki zwyczaj.-Papa.-wycelowala bron w jego piers pipijajac przy okazji wino z budelki stojajacej na stole.-Mh, dobre. Wrecz idealne na ta okazje.-stwierdzila naciaskajac spost. W jego ciele byly trzy dziury. W jednej oraz drogiej skroni i sercu. Kolejny zwyczaj mlodej kobietki.
-Stary ona jest naprawde psychiczna.-zasmial sie Sam.
-Oooooh jest. Dlatego jest moja wspaniala siostra.-zamsial sie Gonzales. -Gdzie jest bron ktora uzyla?-zapytal powaznie kojarzac wszystkie fakty.
-Nie wiem.-Luke wzruszyl ramionami.-Chlopacy z Young Fastest zabrali ja na wysypisko kiedy wywalali ciala.

Miala na sobie szare, dresowe spodnie i wielka koszulke swojego ukochanego. Siedziala wtulona w jego bok a ten obejmowal jej cialo szczelnym usciskiem. Skakal po kanalach szukajac czegos ciekawszego. Blondynce bylo wszystko jedno, ciagle skupiala sie na myslach Justin'a. Chciala wiedziec pierwsza co zdecyduje. Wroci? Zostanie? Chciala wiedziec co o tym mysli i czego sie boi. Przytulila go bardziej slyszac wzmianke o opuszczeniu swojej ukochanej mamy i rodzenstwa. W jednym momencie rozleglo sie glosne pukanie do drzwi.
-Ja otworze.-dziewczyna zamisla sie pogodnie, myslac iz to Ryan ktory niedawno opuscil dom.'' Pewnie czegos zapomnial''. Westchnelae w myslach. Jednak jej usmiech zbledl automatycznie gdy w drzwiach zobaczyla 4 policjantow uzbrojonych po uszy celujacych w jej cialo.
-Lea?-Justin zmarszczyl brwi wchodzac do korytarza.-O kurwa...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wierze ze to napisalam. xD No to jest scena sexu... Ehm nie jestem za dobra jesli chodzi o pisanie na ten temat w opowiadaniu xD
Przepraszam ze tak dlugo... Troche musialam sie wysilic by napisac ten rozdzial xD HAhahahahaha poczatek coz troche goracy a koncowka dziwna... Jak myslicie cos sie stanie? A moze to kolejne bezsensowne przesluchanie Gonzales? Hm...
Ja naprawde zastanawiam sie czy komentowanie moich postow jest takie trudne? Prosze was... Postawcie chodziaz ta pieprzona kropke! Co wam szkodzi?!
-Patrys.

poniedziałek, 10 marca 2014

#54

-Chodz tu do mnie. -pociagnal za jej zgiete lokcie zamykajac drobne cialo w swoich ramionach.Nawet go nie obiela, dalej zakrywala twarz swoimi dlonmi kiedy on delikatnie glaskal jej plecy.-Kocham cie.-wzial jej dlonie calujac wszystkie knykcie.-To powinno wszystko ci wyjasnic.-usmiechanl sie delikatnie i pocieszajaco kiedy spojrzala w jego oczy.-Kocham cie jak wariat,Lea. Do cholery skradlas mi serce!-wyrzucil rece w powietrze co ja lekko rozbawilo.Chlopak niespodziewanie wpil sie w jej usta niepozostawiajac nawet momentu na wziecie oddechu. Pocalunek byl wszystkim. Miloscia, tesknota, bolem, zalem, radoscia, wspomnieniami, nostaligia, pozadaniem...Po prostu wszystko. Jace wstal usmiechajac sie pod nosem i pobiegl na gore do swojego pokoju. Wolal zostawic zakochanych golabkow dla siebie.Z jednej strony dlatego iz bolal go ten widok a z drogiej bo po prostu chcial dac im ta chwile prywatnosci.''Moze Lea ma racje? Moze powinienem jej poszukac.''.Pomyslal siedzac na swoim wygodnym lozku.Wpatrywal sie w swoje dlonie a na jego usta wkradl sie usmieszek.
-Jasne ze mam racje!-krzyknela z dolu.Pokrecil glowa rozbawiony jej zachowaniem i spojrzal w strone drzwi.Wstal energicznie i znow zbiegl na dol.
-Masz moze ochote na maly meczyk?-skinal glowa na konsole.
-Zawsze.-zasmial sie Bieber.Gonzales wywrocila oczami schodzac z kolan swojego chlopaka i siegnela do szafy po trzy wielke poduchy wypelnione tymi kuleczkami steropianowymi.Ulozyla je przed telewizorem, w normalnej odleglosci, i sama sie rzucila na jedna.Justin przesunal swoje siedzenia za blondynke i siadajac na nim przyciagnal cialo dziewczyny do swojego torsu, kladac joystick na jej brzuchu.To bylo zabawne popoludnie, pelne smiechu i zabawy.Mimo to mysli Lea wciaz krazyly w okol nazeczonej Jace'a.
°Przestan.°
Poslal jej srogie spojrzenie ktore zauwazyl tez Justin.Nawet jesli ten drogi nie czytal w myslach doskonale wiedzial o co im chodzi.
-Daj spokoj skarbie...-szepnal jej do ucha.-Niech sam nad tym pomysli.-pocalowal jej szyje i wrocil do gry.

Kasira wciaz siedziala przwiazana do tego worka treningowego a Caleb przynosil jej tylko wode i cos do jedzenia.To chore,zdawal sobie z tego doskonale sprawe. Ryan chcac wziac swoja rekawice baseballowa natknal sie na dziewczyne.Zasmial sie krecac glowa.
-Czyli moj kolega postanowil zastosowac staromodne metody.-zasmial sie siegajac po kij i pilke.-Szczerze to ci powiem ze myslalem iz strzeli ci kulke i zakopie gdzies w lesie.-pokrecil glowa patrzac z gory na dziewczyne.
-Prosze...Wypusc mnie.-szepnela blagalnie a w jej oczach stanely lzy.
-Zartujesz sobie.-zasmial sie ponownie zakladajac kaptur na glowe.-Ja bym zafundowal ci o wiele wieksze cierpienie.-zlapal w reke jej twarz sciskajac mocniej policzki.Jeknela z bolu.-Sluchaj zastanawia mnie jedno...Po chuja znow poszlas do tego burdelu?-patrzyl na nia wyczekujaco.Ta sposcila wzrok krecac prawie niedostrzegalnie glowa.-Jestes zalosna.Moglas miec wszystko czego bys chciala przy Gonzales'ie.A ty jak ta prawdziwa dziwka wrocilas do tego lowelasa.-westchnal z rozbawieniem.-Doskonale wiem ze od dawna pracujesz dla Monrow.Znam jego i te jego kurwy.-zmusil ja zeby spojrzala w jego oczy.-W tym momencie wystawilas sie na morderstwo w pierwszej linii a ten twoj kutas doskonale o tym wie.-syknal na odchodne odrzucajac jej glowe ktora ciagle trzymal.Po jego wyjsciu dziewczyna wybuchla placzem.Jej szloch byl tak donosny ze slychac go bylo w prawie calym domu. Samantha razem z Alison doskonale wiedzialy co to jednak nie zeszly na dol.Po prostu wolaly sie nie mieszac. Siedzialy w jednym pokoju uczac sie do egzaminu.
-Myslisz ze Lea wroci?-zapytala Sam bawiac sie swoim dlugopisem.
-Wiem ze Max strasznie cierpi...Rozumiem go bo mi tez jej brakuje jednak chyba nigdy nasz kontakt nie bedzie taki jak wczesniej.
-Masz racje...-wstchnela lekko zawiedziona.Miala nadzieje ze Ali pocieszy ja zapewniajac powrot blondynki.

Lea ubrala swoj ciemny zakiet a do reki wziela kluczyki do samochodu.Jace nie bylo w domu poniewaz postanowil przyjac zaproszenie Justina na ogladanie kolejnego treningu Barcelony.Bylo to na reke dziewczynie poniewaz jej przyjaciel nie mogl odczytac jej zamiarow.Byla swiadomo jednak faktu ze gdy wroci on odkryje wszystkie jej plany. Miala dlatego zamiar tej nocy spac w hotelu.
-Lea!-wykrzyknal wysoki mezczyzna z usmiechem na ustach.-Jak dawno cie nie widzialem.-przwyital sie specyficznym usciskiem kiedy dziewczyna podeszla blizej.
-W ogole sie nie zmieniles Marcus.-zasmiala sie klepiac go po ramieniu i bez zadnego skrepowania weszla do biura.
-Ty wrecz przeciwnie.-zmierzyl ja wzrokiem kiedy usiadla na jego wielkim wygodnym fotelu.Marcus Sandiego,prwyatny detektyw,prawnik i czlowiek Young Fastest.Lea miala z nim kontakt najczesciej w Austrii kiedy pracowali razem nas sprawa Monestiego. -Jednak...Olsniewajaca jak zawsze.
-Wydoroslalam.-wzruszyla ramionami.
-A coz spowodowalo ta zmiane?-usiadl wygodnie na sofie stojacej po prawej stronie drzwi.
-Chlopak.-dodala ciagle patrzac wladczym i pewnym siebie wzrokiem. Nie usmiechnela sie na wspomnienie swojego ukochanego mimo ze w jej brzuchu obudzily sie te pieprzone motylki.
-Nasza Lea sie zakochala.-unisol zdziwiony brwi.-Wspolczuje temu biedakowi.-zasmial sie widzac ze wkurzy tym swoja ulubienice.
-Nie przeginaj.-zwrozyla oczy a na jej usta wkradl sie ten lobuzerski usmieszek.-Mniejsza o to...-machnela reka lapiac za zaglowek.-Nie przyszlam tu na pogaduchy.
-Jasne...-westchnal brunet.-Przeciez ty nigdy nie przyjdziesz bezinteresownie.-marknal siadajac przy biurku na krzesle dla goscia.
-Potrzebuje zebys namierzyl niejaka Clary Flay.-oparla lokcie o drewniane biurko.
-Wiecej informacji,prosze.-siegnal po swoj pokaznie gruby notes i otworzyl na czystej stronie.
-Jest to byla nazeczona mojego kolegi...Jace Wayland. Nic za bardzo o niej nie wiem...Kiedys miaszkala w Waszyngtonie.
-Bedzie ciezko.-spojrzal na nia powaznie.
-Proszeeeee cieeeee Marcus.-jeknela niczym mala dziewczynka.-Zrob to dla mnie.-poslala mu slodkie spojrzenie na ktore zawsze wymiekal.
-Zobacze co da sie zrobic.-westchnal.-W zamian za to chce widywac cie czesciej.-pogrozil jej palcem kiedy juz sie zegnali.
-Masz to jak w banku.-podskoczyla podekscytowana calujac go w policzek.-Do zobaczenia jutro!-krzyknela znikajac w korytarzu prowadzacym do windy.

Siedziala na parapecie popijajac, zimna juz ,herbate. Rozmyaslala ze moze popelnila blad wpierdzielajac sie w zycie Jace'a.Z drogiej jednak strony bedzie mial gotowe namiary na swoja ukochana a decyzje podejmie juz sam.Usmiechnela sie pod nosem biorac kolejny wolny lyk.Jej telefon zaczal wibrowac na lozku wiec spojrzala w tamta strone. Nie odebralaby gdyby nie wyswietlilo sie na ekranie zdjecie Justin'a.
-Tak,kochanie?-na jej ustach ciagle wymalowana byla ta satysfakcja.
-Skarbie gdzie jestes?-zapytal zaniepokojny nawet sie nie witajac.-Siedzimy z Jace'm w salonie a ciebie nie ma.
-Powiedz mu ze dzis nie wroce na noc.Jutro moze tez nie...-polozyla sie na plecy owijajac na palec swoje wlosy.
-Nie masz zamiaru znow zniknac,prawda?-zapytal zdenerwowany co lekko rozbawilo Lea.
-Nieee...-pokrecila glowa mimo ze wiedziala iz tego jej rozmowca nie widzi .-Chcesz to zawsze mozesz do mnie zajerzec.-jej usmiech zmienil sie w ten bardziej sexowny ktoremu Justin nie moglby sie oprzec.-Nie mow mu ze wiesz gdzie jestem.Hotel to ten obok starej fabryki czekolady.Masz 15 minut jesli cie tu nie zobacze za ten czas to sie obraze.-zachichotala rozlaczajac rozmowe.Wyrzucila rece nad glowe usmiechajac sie blogo.Doslownie po 10 minutach uslyszla pukanie do drzwi wiec wstala poprawiajac swoja koszulke.Otworzyla drzwi opirajac ponetnie swoje biodro o framuge.
-Przepraszam ale w recepcji czeka na pania niejaki Justin Bieber ktory upiera sie ze pania zna.-mowi lokaj a ja mam ochote wywrocic oczami.
-Nie mogl przyjac od razu z toba?-prychnela popychajac lokaja i zatrzasnela za soba drzwi.Lypnela wrogo na mlodego mezczyzne i powedrowala korytarzem w strone windy.-Co za bezczelnosc!-krzyknela wyrzucajac rece w powietrze.-Witaj kochanie.-wpila sie w usta Justin'a usmiechajac sie pewnie.Wszyscy byli zszokowani jej zachowaniem.-Nie place za to by tak traktowac mojego chlopaka.-prychnela w strone recepcjonistow ktorzy pokiwali energicznie glowa.
-Wiecej sie to nie powtorzy.-powiedzial starszy mezczyzna w bialym garniturze.
-Moja bad girl.-Justin objal ja za biodra prowadzac do windy.

-A co jesli zajrzalybysmy przynajmniej na chwile do Kasiry?-zapytala Ali.Samantha spojrzala na nia niepewnie i z lekkim niedowierzaniem.-No co? To w koncu tez dziewczyna.Na pewno Caleb nie zapewnil jej nawet wody!-wyrzucila rece w powierze.
-Nie krzycz.-Sam przystawila palec do ust blondynki i rozejrzala sie po salonie.-Dobra,pojdziemy do niej ale ani mi sie waz jej uwalniac.-warknela sfrustrowana.Alison jeczala o tej dziwce juz od dobrych dwoch gdzin przez co Samantha nie mogla sie w ogole skupic nawet na najprostrzych rzeczach.
-Aaa!!-pisnela podekscytowana.
-Alison!-Sam wywrocila oczami i zostala pociagnieta w strone drzwi frontowych.Rozgladajac sie na wszystkie strony w ewentualnym upewnieniu sie ze nikt ich nie widzi, zakradly sie do garazu kiedy Kasira najmniej sie tego spodziewala.Spojrzala na nie zszokowana usmiechajac sie nie pewnie.-Nie licz na duzo...-warknela brunetka zakladajac rece na piersach.Spojrzala na prostytutke z wyzszoscia i zniesmaczeniem.
-Jak sie czujesz?-droga z przyjaciolek ukucnela przy Ksirze usmiechajac sie spokojnie.Zignorowala kompletnie dasy kolezanki wywracajac jedynie na nia oczami.
-Fatalnie...Wszystko mnie boli,jestem cala zdretwiala i pic mi sie chce.-sprobowala sie poprawic jednak kajdanki uniemozliwialy jakikolwiek ruch.
-Sam podaj wode...
-Wez spieprzaj...-prychnela odchylajac glowe do tylu.-Wystarczy ze tu przyszlam a reszta sama sie zajmij.-dodala podirytowana.Nie mogla zrozumiec co kierowalo blondynka ze nagle stala sie taka dobroduszna.Dziewczyna kucajaca przed Kasira poslala jej przepraszajace spojrzenie na co ta tylko pokrecila glowa.
-To przeciez nie twoja wina.-szepnela a samotna lza splynela jej po policzku.Ali od razu wstala by podac jej cos do picia.Samantha przygladala sie tej sytuacji z lekkim obrzydzeniem chociaz sama nie wiedziala dlaczego.
-Wiesz co...Lea miala racje.-fuknela zmierzajac do drzwi.-Lepiej zastanow sie po czyjej stronie jestes.-dodala zatrzaskujac za soba drzwi.

-Ciesze sie ze tu jestes...-Gonzales szepnela bawiac sie palcami splecionymi z tymi swojego chlopaka.Lezeli wlasnie na lozku w wynajetym pokoju cieszac sie swoja obecnoscia. Chlopak trzymal jedna reke pod swoim karkiem a na drogiej lezala glowa dziewczyny.
°Tak cholernie za toba tesknilem...°
-Ja za toba tez.-odwrocila sie wygodniej tak ze teraz jej glowa spoczywala na jego ramieniu.
°Powiesz mi czemu nie chcesz nocowac u Jace'a?°
Spojrzal na nia z gory a ta zamknela na chwile oczy, nie mogac zniesc intensywnego spojrzenia swojego ukochanego.Po prostu nie moglaby nic powiedziec.
-Widze ze nie chcesz sie przemeczac otwierajac buzie.-zachichotala.
°Przyznaje ze to strasznie wygodne.°
Wyszczerzyl sie do niej tak mocno ze az jego powieki prawie sie zamknely. Ta tylko wywrocila oczami.
-Sprawiasz ze czuje sie jak kosmitka.
-Przepraszam...-szepnal do jej ucha obejmujac mocno.
-Bylam prosic kolege o przysluge.-wzruszyla ramionami.-Chce pomoc mojemu nowemu przyjacielowi odnlezc swoja nazeczona.-szepnela lekko zawstydzona.
-Nie sadzisz ze to lekkie wpieprzanie sie w jego zycie?-zasugerowal powanznie.Blondynka,ociezale, podniosla sie do pozycji siedzacej.Zgiela jedna noge w kolanie opierajac na niej lokiec i wplotla dlon w swoje dlugie wlosy.
-Ja chce tylko zeby on nie cierpial.-spojrzala smutno w czekoladowe teczowki.-Wiesz jak to boli czuc ta jego tesknote,nostalgie, wrogosc do samego siebie...On o jej odejscie wini siebie a nie mojego zjebanego wujka.-ostatnie zdanie warknela z jadem przypominajac sobie zwariowanego naukowca.
-Trzeba zabrac go na impreze i znalezc jakas inna laske.-stwierdzil entuzjastycznie na co ona prychnela smiechem.
-A ty go w ogole sluchales?-schylila sie nad nim przegarniajac wlosy na jedna strone.-My zakochujemy sie tylko raz.-szepnela wpijajac sie w jego usta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niedlugo wydazy sie cos co moze zmienic calkowicie cala sytuacje...Mam nadzieje ze sie na mnie nie zezloscicie.
-Patrys

niedziela, 2 marca 2014

#53

-Gdzie byles?-Caleb zapytal od razu gdy zobaczyl jak Bieber wchodzi do jego domu z lekkim usmiechem na ustach.-Odpowiesz mi gdzie kurwa zniknales?!
-Na...Na spotkaniu.-ten wzruszyl bezradnie ramionami jakby to nie bylo nic waznego.Zdjal swoja kurtke rzucajac ja na szafke i usiadl na sofie w salonie.
-Na spotkaniuuuu,taak?-Gonzales przeciagnal z usmiechem stajac z zalozonymi rekoma nad pilkarzem.-Ciekawe ciekawe...
-Odpierdol sie stary...-Justin zasmial sie wywracajac oczami.
-Wiec co u mojej siostrzyczki?-rzucil sie obok szatyna na wygone siedzenie i oparl nogi o stolik.
-Dobrze...Wydaje sie jednak troche rozdarta.-zmarszczyl brwi pocierajac twarz dlonmi.Domyslil sie ze jego dziewczyna nie chce aby ktokolwiek inny wiedzial o jej problemach.
-Rozumiem ze nie powiesz o co chodzi.
-Ja nie wiem o co chodzi.-spojrzal na niego sceptycznie wstajac z sofy.-Mam ochote na mecz....Moze powinienem wreszcie pojawic sie na treningu.-pobiegl do pokoju ,szybko wyciagnal swoja torbe i wrocil do drzwi wyjsciowych.-Siema!-na jego ustach bez przerwy tkwil ten lobuzerski usmieszek. Mimo iz wiedzial ze trener bedzie w furii ze nie pojawil sie na boisku od dluzszego czasu to mial to gdzies.Parkujac swoja zabawke na wynajetym miejscu zalozyl ciemne okulary i zablokowal kluczykiem drzwi.
-No ja chyba nie wierze!-krzyknal mezczyzna w dresie z gwizdkiem na szyi.-Bieber raczyl sie pojawic!!-udal uklon na co chlopak wywrocil oczami.Rzucil sportowa torbe na lawke i usadl na wolnym miejscu patrzac zawistnie na kazdego z graczy.-Mozna przynajmniej wiedziec dlaczego kurwa nie bylo cie przez prawie miesiac?!-trener stanal na przeciwko niego zakladajac rece na klacie.
-Mialem problemy...-Justin spojrzal w bok pocierajac dlonie.
-Jak kazdy...Jednak zaden z nas nie pierdoli sie jak panienka i nie znika bez powiadomienia.-syknal zly.
-Moge nie grac jak panu cos przeszkadza.-Biebs byl naprawde pewny siebie.Stanal zaciskajac piesci oraz szczeke.
-Za duzo za ciebie dali zebym teraz pozwolil ci odejsc.

Zastanawialo ja jedno...Czemu Justin sie tak zmienil przez ten czas? Przybylo mu tatuazy, zmienil fryzure, przypakowal jeszcze bardziej. Nie zeby wczesniej nie mial miesni...Siedziala tak na sofie niby ogladajac telewizje z Jace'm kiedy jednak jej mysli byly gdzie indziej.Chlopak doskonale wiedzial co chodzi jej po glowie ale mimo to udawal ze wszystko jest normalnie.Tak jak go prosila.
°Ma zamiar jechac na trening...°
Pomyslala patrzac w oczy blondyna.
°To tez jedz...Na pewno bedzie to dla niego dobre w momencie kiedy jego druzyna bedzie wsciekla za jego nieobecnosc.°
°Ktora jest z mojej winy...°
Jeknela zakrywajac twarz dlonmi.Mialam ochote cos rozwalic.Czula jak poziom zlosci wzrastal diametralnie jednak nie otworzyla zaciskajacych sie oczu.
°Heejjj...°
Przytulil ja do siebie opiekunczo glaszczac jej plecy.Czul sie jak jej starszy brat mimo ze znal ja tak krotko.
°Chcesz to pojade z toba.°
Zaproponowal ochoczo.Kochal pilke nozna jednak sam nie mogl grac.
°Jesli bys mogl to dla mnie zrobic.°
Wzruszyla ramionami usmiechajac sie nie pewnie.
°Jasne ze moglbym.°
Oboje pobiegli aby sie przebrac.Po okolo 40 minutach dojechali na miejsce czerwonym Ferrari Jace'a.Bosh! Ile ten chlopak mial samochodow...Blodnynka byla nie pewna co do tego pomyslu.
-Wrocmy do domu...-jeknela lapiac sie przedramienia przyjaciela.-Ja nie dam rady.
-Nie odbirzesz mi przyjamnosci ogladania treningu samej Barcelony.-wyrzucil rece w powietrze patrzac na nia lekko zirytowany. To tak jakby odbierano malemu dziecku smoczek.-Pomysl o nim.Jak sie ucieszy.
-Jasne...-zalozyla jeden kosmyk swoich dlugich wlosow za ucho sposzczajac wzrok na swoje szpilki.
-No a moze nie?-zapytal retorycznie.-Widzialem twoje wspomnienia.-dodal jakby ofensywnie.
-Daruj sobie...-syknela w jego strone mrozac oczy.Poszla przed siebie skrecajac na schody prowadzace do trybun. Usiadla na swoim standardowym miejscu patrzac na grupe rozgrzewajacych sie chlopakow. Justin stal do niej tylem wiec nie mogl jej zauwazyc.Po chwili obok niej usiadl blondyn wyciagajac nogi tak jak ona, na oparciu siedzenia przed soba.

Ogladali caly mecz bez zadnego slowa Jace byl wrecz zachwycony a w glowie Lea byl chaos.
-Przestan myslec bo mnie rozpraszasz.-zasmial sie lekko czego ona nie odwzajemnila.
-Ta...-wywrocila oczami znow powracajac wzrokiem na swojego chlopaka ktory nie byl swiadomy jego obecnosci.Gdy Justin strzelal ostatniego gola przebiegl przez polowe boiska rzucajac sie na kolana.Wygladalo to zabawnie a na ustach jego dziewczyny pojawil sie usmiech.''Jak dziecko...''.Pokrecila rozbawiona glowa wstajac.Zlapala swoje zgiete lokcie i patrzyla jak skacza na siebie z innymi chlopakami z druzyny. W jednym momencie jego wzrok spotkal jej blogie spojrzenie i momentalnie zatrzymal sie w miejscu.
°Kochanie...°
Pomyslal co ona doskonale slyszala.Jednak jego wzrok wyladowal po chwili na siedzacym blondynie obok swojej dziewczyny.Zaniepokoilo go to lekko a ona wywrocila oczami.
-Mezczyzni...
-To nie nasza wina ze gdy sie zakochujemy jestescie dla nas najwazniejsze.-jej przyjaciel powiedzial na polsmiechu, kiedy ona przechodzila miedzy siedzeniami w strone boiska. Czula na sobie intensywne spojrzenie Bieber'a ale i nie tylko.Cala druzyna wlepiala w nia swoje galy.W momencie kiedy miala stawiac juz swoja noge na murawie zostala zlapana nieoczekiwanie w pasie przez duze dlonie Justina.Zachichotala skaczac mu na race w sposob ze jej nogi oplataly jego pas.Wpila sie w jego usta przechylajac glowe w lewo by pozycja byla wygodniejsza. Za plecami pilkarza slychac bilo gwizdy i wycie chlopakow na co usmiechnal sie przez pocalunek.
-Nie moge uwierzyc ze bylas tu przez caly czas a ja jak ten dupek cie nie zauwazylem.-szepnal jej do ucha przygryzajac potem jego platek.
-Tesknilam...-szepnela calujac jego szczeke.
-Bieber! Na boisko! Juz i tak dosc czasu stracilem przez ciebie!-wydarl sie trener podchodzac do niego blizej.Miesnie dziewczyny spiely sie lekko posylajac wkurzone spojrzenie w strone mezczyzny.
-Spokojnie,dam rade.-postawil ja na ziemi calujac ostatni raz ja w czolo.
-Kocham cie.-szepnela gdy juz odchodzil myslac ze tego nie uslyszy.
-Ja ciebie tez, mala.-odwrocil sie z lobuzerskim usmiechem nie przerywajac swojego marszu.Poscil jej oczko a potem pobiegl do chlopakow.

-Justin to Jace, moj przyjaciel. Jace to Justin, moj chlopak.-przedstawila sobie chlopakow kiedy stali juz na parkingu.Bieber obejmowal ramieniem w talii swoja ukochana a na przeciwko stal wysoki blondyn.Uscisneli sobie dlonie patrzac pogodnie.
-Ty musisz byc tym wspanialym ,idealnym ciachem.-zasmial sie patrzac na swoja nowa przyjaciolke ktora poslala mu zszokowane spojrzenie.
°Jak mogles dupku!!°
Wytrzeszczyla na niego oczy a potem przeniosla je na JB ktory patrzyl na nia lobuzersko.Schowala zawstydzona twarz w zaglebieniu jego obojczukow zakrywajac twarz wlosami.Lea sie rumieni?! Czekajcie,czekajcie to trzeba zapisac w kalendarzu.
-Ehm...-Justin zasmial sie razem z Jace'm.-Moze wpadniesz do nas?-zapytal ten drugi.
-Do nas?-miesnie pilkarza spiely sie w jednym momencie.Byl przekonany ze Lea uciekla gdzies SAMA!
-Kochanie ja ci musze wytlumaczyc pare spraw.-czytala jego mysli w kazdej sekundzie.Widziala jego zlosc,zazdorsc i niepewnosc.-Ale w bardziej spokojniejszym miejscu.-rozejrzala sie widzac maaase ludzi.-Jace,jade z Justin'em.-zerknela na chlopaka grzebiacego cos w swoim Iphone.
-Jasne...Jedzcie za mna.-usmiechnal sie nawet nie odrywajac oczu od ekranu.Odwrocil sie napiecie wskakujac do auta.
-Nie zlosc sie.-pocalowala jego szczeke.-Wszystko ci wyjasnie.-usmiechnela sie patrzac na jego twarz.Zerknal na nia i przyjaciagnal lekko do siebie.
-Ja po prostu...
-Zdziwil cie fakt kiedy zobaczyles mnie z chlopakiem ktorego nie znasz...Wiem,wiem.-pociagnela go za dlon w strone jego samochodu.
-Nic was nie laczy prawda?-zatrzymal sie w polowie drogi zatrzymujac rowniez jej cialo.Zechichotala pod nosem odwrcajac sie do niego.
-Zwariowales?-pokrecila glowa.
-Tak.-przysunal sie blizej.-Na twoim punkcie.-zlozyl na jej ustach delikatny i czuly pocalunek.

Po tym jak dwojka przyjaciol wytlumaczyla szatynowi ostatnie zmiany ten z niedowierzaniem siedzial bez ruchu na sofie.Patrzyl na swoja dziewczyne ktora siedziala na stoliku przed nim wpatrujac sie w niego niepewnie.Bala sie jego reakcji.Jednak doskonale czytala jego mysli z czym Justin czul sie lekko skrepowany.
-Kochanie...-przyciagnal ja do siebie sadzajac sobie jej cialo na swoich kolanach.-Musi byc ci ciezko...-wtulil ja w siebie glaszczac po plecach.Takiej reakcji nie przewidzieli.Ani Lea ani Jace.
-Nie jestes zly?-zapytala niesmialo.
-Ja cie kocham mimo wszystko...-szepnal jej do ucha, na co blondyn usmiechnal sie pod nosem.Wspominal chwile z swoja nazeczona kiedy jeszcze byli razem i zdal sobie sprawe ze to byl inny rodzaj zwiazku niz ten Lea i Jusa. Ich byl bardziej brutalny i odwazny.
-Naprawde nie chce czytac twoich przygod lozkowych,Jace.-warknela w strone chlopaka z lekkim rozbawieniem.Ten uniosl lekko rece w gescie obronnym usmiechajac sie slodko.
-To akurat nie moja wina ze czytasz moje mysli.-zasmial sie a ona razem z nim wywracajac przy okazji oczami.
-Czytli tak...Ty.-wskazal na chlopaka.-Czytasz tylko w myslach Lea?-zapytal jednak brzmialo to bardziej jak stwierdzenie.-A ty.-przeniosl wzrok na swoja dziewczyne.-W myslach wszystkich?
-No tak jakby.-patrzyla na wszystko byle nie w oczy szatyna.Bala sie jego spojrzenia, tego ze moze ja osadzac lub tego ze odejdzie przez jej odmiennosc.
°Spokojnie na pewno tego nie zrobi.On cie do cholery kocha!°
Jace probowal ja pocieszyc nie chcac narazac sie Justin'owi.
-Czyli w moich tez czytasz?-pilkarz zapytl szeptem lekko speszony.Skinela kilka razy glowa usmiechajac sie niesmialo.-A skoro ty czytasz w moich a on w twoich to...-nie musial konczyc bo doskonale wiedzieli co mial na mysli.
-Justin prosze cie.-zmarszczyla brwi robiac z ust grymas.-To nic nie zmieni, bedziemy udawac ze niczego nie wiemy.-mowila spanikowana.
-Dlatego zniknelas?-posadzil ja obok siebie wstajac,reka przeczesal wlosy i ciagle chodzil w ta i z powrotem.-Balas sie ze cie zostawie?!-to zabrzmialo jak wyrzut.-Zwadpilas...-spojrzal w jej zalzwaione oczy z niedowierzaniem.Byl pewny ze jest swiadoma jego uczuc.-Naprawde uwazasz ze jestem takim chujem?
-A co mialam pomyslec?!-wyrzucila rece w powietrze stajac przed nim.-Skad mialam wiedziec ze dla ciebie to nie ma znaczenia czym jestem?! Wiesz jak mi bylo ciezko z tym...Z tym cholerstwem juz wczesniej!-po jej policzkach zaczely splywac lzy.-Bylam pewna ze nie chcesz wiecej dziewczyny potwora! Maszyny do zabijania! Justin ty masz przed soba kariere, masz rodzine, mozesz byc szczesliwy!!-czula jak jej emocje siegaja zenitu.Miala ochote znow zamknac sie w sobie.Nie wyobrazala sobie zeby go stracic.Nie mogl jej zostawic.-Mozesz miec kazda! Popatrz na siebie. Idealny mlody pilkarz o sercu jak ze zlota. A ja? Chora psychicznie gangsterka z The Fastest. Myslisz ze moge byc spokojna o swoja przyszlosc?-patrzyla na niego z bolem.
-Zakochujemy sie tylko raz.-wlaczyl sie Jace.-Nie zmieniamy uczuc nawet po smierci danej osoby.W momencie kiedy nasze uczucia znajda wlasciwa osobe nie ma odwrotu.-szepnal smutno jednak na tyle glosno zeby moc go uslyszec.-U nas nie ma zauroczen, jakis dennych historyjek. U nas jest milosc.
-Ja...-Justin patrzyl oszokomiony na cialo blondynki przed soba nie wiedzac co zrobic.Ona poczula kolejna slona porcje lez naplywajaca do jej oczu.Przymknela lekko powieki daja im tym upust.Ta chwila byla jak wiecznosc...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ojejjjjj cieszycie sie ze oni sie pogodzili?? Jednak ta koncowka taka smutna :c
Jak myslicie co powie Justin? Zostawi ja? A moze jednak beda nierozlaczni? A co z Jace'm i jego nazeczona? Co z Kasira?
Mam nadzieje ze rozdzial sie podobal :D
-Patrys