-Chodz tu do mnie. -pociagnal za jej zgiete lokcie zamykajac drobne cialo w swoich ramionach.Nawet go nie obiela, dalej zakrywala twarz swoimi dlonmi kiedy on delikatnie glaskal jej plecy.-Kocham cie.-wzial jej dlonie calujac wszystkie knykcie.-To powinno wszystko ci wyjasnic.-usmiechanl sie delikatnie i pocieszajaco kiedy spojrzala w jego oczy.-Kocham cie jak wariat,Lea. Do cholery skradlas mi serce!-wyrzucil rece w powietrze co ja lekko rozbawilo.Chlopak niespodziewanie wpil sie w jej usta niepozostawiajac nawet momentu na wziecie oddechu. Pocalunek byl wszystkim. Miloscia, tesknota, bolem, zalem, radoscia, wspomnieniami, nostaligia, pozadaniem...Po prostu wszystko. Jace wstal usmiechajac sie pod nosem i pobiegl na gore do swojego pokoju. Wolal zostawic zakochanych golabkow dla siebie.Z jednej strony dlatego iz bolal go ten widok a z drogiej bo po prostu chcial dac im ta chwile prywatnosci.''Moze Lea ma racje? Moze powinienem jej poszukac.''.Pomyslal siedzac na swoim wygodnym lozku.Wpatrywal sie w swoje dlonie a na jego usta wkradl sie usmieszek.
-Jasne ze mam racje!-krzyknela z dolu.Pokrecil glowa rozbawiony jej zachowaniem i spojrzal w strone drzwi.Wstal energicznie i znow zbiegl na dol.
-Masz moze ochote na maly meczyk?-skinal glowa na konsole.
-Zawsze.-zasmial sie Bieber.Gonzales wywrocila oczami schodzac z kolan swojego chlopaka i siegnela do szafy po trzy wielke poduchy wypelnione tymi kuleczkami steropianowymi.Ulozyla je przed telewizorem, w normalnej odleglosci, i sama sie rzucila na jedna.Justin przesunal swoje siedzenia za blondynke i siadajac na nim przyciagnal cialo dziewczyny do swojego torsu, kladac joystick na jej brzuchu.To bylo zabawne popoludnie, pelne smiechu i zabawy.Mimo to mysli Lea wciaz krazyly w okol nazeczonej Jace'a.
°Przestan.°
Poslal jej srogie spojrzenie ktore zauwazyl tez Justin.Nawet jesli ten drogi nie czytal w myslach doskonale wiedzial o co im chodzi.
-Daj spokoj skarbie...-szepnal jej do ucha.-Niech sam nad tym pomysli.-pocalowal jej szyje i wrocil do gry.
Kasira wciaz siedziala przwiazana do tego worka treningowego a Caleb przynosil jej tylko wode i cos do jedzenia.To chore,zdawal sobie z tego doskonale sprawe. Ryan chcac wziac swoja rekawice baseballowa natknal sie na dziewczyne.Zasmial sie krecac glowa.
-Czyli moj kolega postanowil zastosowac staromodne metody.-zasmial sie siegajac po kij i pilke.-Szczerze to ci powiem ze myslalem iz strzeli ci kulke i zakopie gdzies w lesie.-pokrecil glowa patrzac z gory na dziewczyne.
-Prosze...Wypusc mnie.-szepnela blagalnie a w jej oczach stanely lzy.
-Zartujesz sobie.-zasmial sie ponownie zakladajac kaptur na glowe.-Ja bym zafundowal ci o wiele wieksze cierpienie.-zlapal w reke jej twarz sciskajac mocniej policzki.Jeknela z bolu.-Sluchaj zastanawia mnie jedno...Po chuja znow poszlas do tego burdelu?-patrzyl na nia wyczekujaco.Ta sposcila wzrok krecac prawie niedostrzegalnie glowa.-Jestes zalosna.Moglas miec wszystko czego bys chciala przy Gonzales'ie.A ty jak ta prawdziwa dziwka wrocilas do tego lowelasa.-westchnal z rozbawieniem.-Doskonale wiem ze od dawna pracujesz dla Monrow.Znam jego i te jego kurwy.-zmusil ja zeby spojrzala w jego oczy.-W tym momencie wystawilas sie na morderstwo w pierwszej linii a ten twoj kutas doskonale o tym wie.-syknal na odchodne odrzucajac jej glowe ktora ciagle trzymal.Po jego wyjsciu dziewczyna wybuchla placzem.Jej szloch byl tak donosny ze slychac go bylo w prawie calym domu. Samantha razem z Alison doskonale wiedzialy co to jednak nie zeszly na dol.Po prostu wolaly sie nie mieszac. Siedzialy w jednym pokoju uczac sie do egzaminu.
-Myslisz ze Lea wroci?-zapytala Sam bawiac sie swoim dlugopisem.
-Wiem ze Max strasznie cierpi...Rozumiem go bo mi tez jej brakuje jednak chyba nigdy nasz kontakt nie bedzie taki jak wczesniej.
-Masz racje...-wstchnela lekko zawiedziona.Miala nadzieje ze Ali pocieszy ja zapewniajac powrot blondynki.
Lea ubrala swoj ciemny zakiet a do reki wziela kluczyki do samochodu.Jace nie bylo w domu poniewaz postanowil przyjac zaproszenie Justina na ogladanie kolejnego treningu Barcelony.Bylo to na reke dziewczynie poniewaz jej przyjaciel nie mogl odczytac jej zamiarow.Byla swiadomo jednak faktu ze gdy wroci on odkryje wszystkie jej plany. Miala dlatego zamiar tej nocy spac w hotelu.
-Lea!-wykrzyknal wysoki mezczyzna z usmiechem na ustach.-Jak dawno cie nie widzialem.-przwyital sie specyficznym usciskiem kiedy dziewczyna podeszla blizej.
-W ogole sie nie zmieniles Marcus.-zasmiala sie klepiac go po ramieniu i bez zadnego skrepowania weszla do biura.
-Ty wrecz przeciwnie.-zmierzyl ja wzrokiem kiedy usiadla na jego wielkim wygodnym fotelu.Marcus Sandiego,prwyatny detektyw,prawnik i czlowiek Young Fastest.Lea miala z nim kontakt najczesciej w Austrii kiedy pracowali razem nas sprawa Monestiego. -Jednak...Olsniewajaca jak zawsze.
-Wydoroslalam.-wzruszyla ramionami.
-A coz spowodowalo ta zmiane?-usiadl wygodnie na sofie stojacej po prawej stronie drzwi.
-Chlopak.-dodala ciagle patrzac wladczym i pewnym siebie wzrokiem. Nie usmiechnela sie na wspomnienie swojego ukochanego mimo ze w jej brzuchu obudzily sie te pieprzone motylki.
-Nasza Lea sie zakochala.-unisol zdziwiony brwi.-Wspolczuje temu biedakowi.-zasmial sie widzac ze wkurzy tym swoja ulubienice.
-Nie przeginaj.-zwrozyla oczy a na jej usta wkradl sie ten lobuzerski usmieszek.-Mniejsza o to...-machnela reka lapiac za zaglowek.-Nie przyszlam tu na pogaduchy.
-Jasne...-westchnal brunet.-Przeciez ty nigdy nie przyjdziesz bezinteresownie.-marknal siadajac przy biurku na krzesle dla goscia.
-Potrzebuje zebys namierzyl niejaka Clary Flay.-oparla lokcie o drewniane biurko.
-Wiecej informacji,prosze.-siegnal po swoj pokaznie gruby notes i otworzyl na czystej stronie.
-Jest to byla nazeczona mojego kolegi...Jace Wayland. Nic za bardzo o niej nie wiem...Kiedys miaszkala w Waszyngtonie.
-Bedzie ciezko.-spojrzal na nia powaznie.
-Proszeeeee cieeeee Marcus.-jeknela niczym mala dziewczynka.-Zrob to dla mnie.-poslala mu slodkie spojrzenie na ktore zawsze wymiekal.
-Zobacze co da sie zrobic.-westchnal.-W zamian za to chce widywac cie czesciej.-pogrozil jej palcem kiedy juz sie zegnali.
-Masz to jak w banku.-podskoczyla podekscytowana calujac go w policzek.-Do zobaczenia jutro!-krzyknela znikajac w korytarzu prowadzacym do windy.
Siedziala na parapecie popijajac, zimna juz ,herbate. Rozmyaslala ze moze popelnila blad wpierdzielajac sie w zycie Jace'a.Z drogiej jednak strony bedzie mial gotowe namiary na swoja ukochana a decyzje podejmie juz sam.Usmiechnela sie pod nosem biorac kolejny wolny lyk.Jej telefon zaczal wibrowac na lozku wiec spojrzala w tamta strone. Nie odebralaby gdyby nie wyswietlilo sie na ekranie zdjecie Justin'a.
-Tak,kochanie?-na jej ustach ciagle wymalowana byla ta satysfakcja.
-Skarbie gdzie jestes?-zapytal zaniepokojny nawet sie nie witajac.-Siedzimy z Jace'm w salonie a ciebie nie ma.
-Powiedz mu ze dzis nie wroce na noc.Jutro moze tez nie...-polozyla sie na plecy owijajac na palec swoje wlosy.
-Nie masz zamiaru znow zniknac,prawda?-zapytal zdenerwowany co lekko rozbawilo Lea.
-Nieee...-pokrecila glowa mimo ze wiedziala iz tego jej rozmowca nie widzi .-Chcesz to zawsze mozesz do mnie zajerzec.-jej usmiech zmienil sie w ten bardziej sexowny ktoremu Justin nie moglby sie oprzec.-Nie mow mu ze wiesz gdzie jestem.Hotel to ten obok starej fabryki czekolady.Masz 15 minut jesli cie tu nie zobacze za ten czas to sie obraze.-zachichotala rozlaczajac rozmowe.Wyrzucila rece nad glowe usmiechajac sie blogo.Doslownie po 10 minutach uslyszla pukanie do drzwi wiec wstala poprawiajac swoja koszulke.Otworzyla drzwi opirajac ponetnie swoje biodro o framuge.
-Przepraszam ale w recepcji czeka na pania niejaki Justin Bieber ktory upiera sie ze pania zna.-mowi lokaj a ja mam ochote wywrocic oczami.
-Nie mogl przyjac od razu z toba?-prychnela popychajac lokaja i zatrzasnela za soba drzwi.Lypnela wrogo na mlodego mezczyzne i powedrowala korytarzem w strone windy.-Co za bezczelnosc!-krzyknela wyrzucajac rece w powietrze.-Witaj kochanie.-wpila sie w usta Justin'a usmiechajac sie pewnie.Wszyscy byli zszokowani jej zachowaniem.-Nie place za to by tak traktowac mojego chlopaka.-prychnela w strone recepcjonistow ktorzy pokiwali energicznie glowa.
-Wiecej sie to nie powtorzy.-powiedzial starszy mezczyzna w bialym garniturze.
-Moja bad girl.-Justin objal ja za biodra prowadzac do windy.
-A co jesli zajrzalybysmy przynajmniej na chwile do Kasiry?-zapytala Ali.Samantha spojrzala na nia niepewnie i z lekkim niedowierzaniem.-No co? To w koncu tez dziewczyna.Na pewno Caleb nie zapewnil jej nawet wody!-wyrzucila rece w powierze.
-Nie krzycz.-Sam przystawila palec do ust blondynki i rozejrzala sie po salonie.-Dobra,pojdziemy do niej ale ani mi sie waz jej uwalniac.-warknela sfrustrowana.Alison jeczala o tej dziwce juz od dobrych dwoch gdzin przez co Samantha nie mogla sie w ogole skupic nawet na najprostrzych rzeczach.
-Aaa!!-pisnela podekscytowana.
-Alison!-Sam wywrocila oczami i zostala pociagnieta w strone drzwi frontowych.Rozgladajac sie na wszystkie strony w ewentualnym upewnieniu sie ze nikt ich nie widzi, zakradly sie do garazu kiedy Kasira najmniej sie tego spodziewala.Spojrzala na nie zszokowana usmiechajac sie nie pewnie.-Nie licz na duzo...-warknela brunetka zakladajac rece na piersach.Spojrzala na prostytutke z wyzszoscia i zniesmaczeniem.
-Jak sie czujesz?-droga z przyjaciolek ukucnela przy Ksirze usmiechajac sie spokojnie.Zignorowala kompletnie dasy kolezanki wywracajac jedynie na nia oczami.
-Fatalnie...Wszystko mnie boli,jestem cala zdretwiala i pic mi sie chce.-sprobowala sie poprawic jednak kajdanki uniemozliwialy jakikolwiek ruch.
-Sam podaj wode...
-Wez spieprzaj...-prychnela odchylajac glowe do tylu.-Wystarczy ze tu przyszlam a reszta sama sie zajmij.-dodala podirytowana.Nie mogla zrozumiec co kierowalo blondynka ze nagle stala sie taka dobroduszna.Dziewczyna kucajaca przed Kasira poslala jej przepraszajace spojrzenie na co ta tylko pokrecila glowa.
-To przeciez nie twoja wina.-szepnela a samotna lza splynela jej po policzku.Ali od razu wstala by podac jej cos do picia.Samantha przygladala sie tej sytuacji z lekkim obrzydzeniem chociaz sama nie wiedziala dlaczego.
-Wiesz co...Lea miala racje.-fuknela zmierzajac do drzwi.-Lepiej zastanow sie po czyjej stronie jestes.-dodala zatrzaskujac za soba drzwi.
-Ciesze sie ze tu jestes...-Gonzales szepnela bawiac sie palcami splecionymi z tymi swojego chlopaka.Lezeli wlasnie na lozku w wynajetym pokoju cieszac sie swoja obecnoscia. Chlopak trzymal jedna reke pod swoim karkiem a na drogiej lezala glowa dziewczyny.
°Tak cholernie za toba tesknilem...°
-Ja za toba tez.-odwrocila sie wygodniej tak ze teraz jej glowa spoczywala na jego ramieniu.
°Powiesz mi czemu nie chcesz nocowac u Jace'a?°
Spojrzal na nia z gory a ta zamknela na chwile oczy, nie mogac zniesc intensywnego spojrzenia swojego ukochanego.Po prostu nie moglaby nic powiedziec.
-Widze ze nie chcesz sie przemeczac otwierajac buzie.-zachichotala.
°Przyznaje ze to strasznie wygodne.°
Wyszczerzyl sie do niej tak mocno ze az jego powieki prawie sie zamknely. Ta tylko wywrocila oczami.
-Sprawiasz ze czuje sie jak kosmitka.
-Przepraszam...-szepnal do jej ucha obejmujac mocno.
-Bylam prosic kolege o przysluge.-wzruszyla ramionami.-Chce pomoc mojemu nowemu przyjacielowi odnlezc swoja nazeczona.-szepnela lekko zawstydzona.
-Nie sadzisz ze to lekkie wpieprzanie sie w jego zycie?-zasugerowal powanznie.Blondynka,ociezale, podniosla sie do pozycji siedzacej.Zgiela jedna noge w kolanie opierajac na niej lokiec i wplotla dlon w swoje dlugie wlosy.
-Ja chce tylko zeby on nie cierpial.-spojrzala smutno w czekoladowe teczowki.-Wiesz jak to boli czuc ta jego tesknote,nostalgie, wrogosc do samego siebie...On o jej odejscie wini siebie a nie mojego zjebanego wujka.-ostatnie zdanie warknela z jadem przypominajac sobie zwariowanego naukowca.
-Trzeba zabrac go na impreze i znalezc jakas inna laske.-stwierdzil entuzjastycznie na co ona prychnela smiechem.
-A ty go w ogole sluchales?-schylila sie nad nim przegarniajac wlosy na jedna strone.-My zakochujemy sie tylko raz.-szepnela wpijajac sie w jego usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niedlugo wydazy sie cos co moze zmienic calkowicie cala sytuacje...Mam nadzieje ze sie na mnie nie zezloscicie.
-Patrys
Aaaaa ! Czekam ! Po co zes mowila ze sie cos stanie ?! Teraz bede jeszcze niecierpliwiej czekac na rozdział No!!!! :cc
OdpowiedzUsuńNieeee!!!! Oni mają być szczęśliwi!
OdpowiedzUsuńJezuuuuuuu zajebisty *o*
OdpowiedzUsuńkurde kobieto ty masz talent ! :o
i to jaki! :o
czekam z niecierpliwą niecierpliwością na następny rozdział!!!!!!
Kocham Cię i to opowiadanie! <33
przepraszam, że tak późno...
Nie chce się rozpisywać, ale powiem ci że talentu można ci pozazdrościć... Sama prowadzę bloga, w sumie dopiero zaczynam i czytając twoje opowiadanie dostaje wene do mojego <3 Jesteś świetna ! Jeśli chcesz to masz link do mojego opowiadania: inspiteofillness.blogspot.pl :-*
OdpowiedzUsuń