niedziela, 24 listopada 2013

#40

-Wy..Wy sie znacie?-przelknela sline nie pewnie sie podnoszac.
-Jak widac...-syknal Bieber.Chyba nie byl za bardzo zadowolony ze widzi swojego przyjaciela.Blondynka stanela miedzy chlopakami i patrzyla na ich miny.-To dlatego uciales kontakt.-pilkarz pokrecil glowa.
-Justin zrozum mnie. -Ryan powiedzial bezradnie.-Chciales byc slawny a ja nie moglem.Wplatalem sie w bagno i nie moglem sobie na takie cos pozwolic.
-Pamietasz jak bylysmy mali? Jak obiecalismy sobie ze nasza przyjazn zostanie na zawsze?-Justin zmruzyl wrogo oczy.-Spierdoliles,Butler.Spierdoliles wszystko...-spojrzal na niego z pogarda i odwrocil sie napiecie.Wyszedl z pomieszczenia kierujac sie do sypialni.
-Ja nadal nic nie rozumiem...-szepnela zdezorientowana Gonzlaes wpatrujac sie w punkt gdzie przed chwila zniknal jej przyjaciel.Odwrocila sie powoli w strone nowego.-Co tu sie dzieje?
-Nic Lea...Naprawde nie wazne.-pokrecil glowa i chcial juz przejsc jednak zlapala go mocno za przed ramie.
-Mow...-syknela.
-To nie rozmowa na dzis...Nie wiem w ogole czy Justin chcial zebys ja znala.-pokrecil z upokorzeniem glowa.
-Dobra...-podniosla dlonie w gescie poddania sie.-Dam spokoj bo szanuje decyzje Justin'a.Jednak chce wiedziec przynajmniej po co do cholery tutaj przszedles.-zalozyla rece na zebrach.
-Chlopacy chca wtajemniczyc Alison.-spojrzal z bolem w jej oczy.
-Ze kurwa C O?!-krzyknela a jej oczy automatycznie zrobily sie czarne.-Co ty PIERDOLISZ?!-syknela wsciekla.Nie kontrolowala sie juz.Ryan padl na ziemie i wygial sie w pol.
-Aaaa!! Lea!-zacisnal mocno szczeke.-Prosze przestan!-jeknal rozpaczliwie.W jednym momencie przed dziewczyna stanal Justin.Ku zdziwieniu wszystkich nic mu nie zrobila.
-Spokojnie.-zalal ja za ramiona.-Lea spokoj.-potrzasnal ja leciutko.Butler dalej wil sie po podlodze krzyczac.-Slonce daj spokoj...Spojrz mi w oczy.-przeniosla wzrok na jego czekoladowe teczowki.-Odposc.-nie rozkazal jej...To byla bardziej prosba.Zrobila to jednak nadal jej oczy byly czarne a wszystkie jej miesnie sie spiely.-Wyjdz.-syknal w kierunku nowego a on od razu podniosl sie i wrecz wybiegl z willi.-Oddychaj...-usmiechnal sie w jej strone.Odwzajemnila spokojny usmiech i zamknela na chwile oczy by otworzyc je juz normalnie.-Lepiej?
-Dzieki.-cmoknela jego policzek.

-Co sie dzieje?-zapytal widzac jak dziewczyna bez przerwy kreci sie po pokoju z telefonem w reku.Zucil sie na lozko i wpatrywaj w jej sylwetke.
-Moi idioci chca wciagnac moja kolezanke w to bagno.-syknela wsciekla.-To dziewczyna Max'a.Ta blondynka ktora spotkalismy w restauracji.
-No i co? Skoro chce...
-Justin,ty nic nie rozumiesz.-pokrecila zawiedziona glowa i stanela na przeciwko niego.
-To mi wytlumacz.-powiedzial ochoczo i podniosl sie opierajac lokcie na kolanach.
-To moja przyjacilka.Nie pozwole jej sie wkopac w takie bagno.
-Martwisz sie o nia...
-W pewnym sensie.-wzruszyla bezradnie ramionami.
-Wiesz ze musisz spotkac sie z chlopakami,prawda?-wyciagnal w jej strone rece dajac do zrozumienia ze chce by podeszla.Zrobila tak.Splotka swoje rece z jego stajac po miedzy jego nogami.
-Nie...-pokrecila przeczaco glowa na co pilkarz zmarszczyl pytajaco brwi.-Skoro tacy sa madrzy niech sami sobie radza.-zamknela na sekundke oczy.-Odchodze od nich.-w jej oczach zabraly sie slone lzy.Biebs otworzyl tym razem szeroko oczy i stanal wyprostowany.
-Zartujesz?-zlapal ja za policzki.-To zalamie za rowno ciebie jak i ich.-pocalowal ja w glowe i przyciagnal do swojej klatki.-Zastanow sie dobrze.To nie jest decyzja od tak.-lekko zdziwilo dziewczyne zachowanie jej towarzysza.Jemu tez nie bylo szczegolnie latwo wspierac ja w takich chwilach.Przeciez chcial zeby odciela sie od tego calego bagna jednak liczyl sie z tym jak to wazne jest dla niej.
-Po co to robisz?-zapytala szeptem.
-Bo wiem ze jesli ich masz bedziesz szczesliwa.I mimo ze tego nie lubie ani nie popieram to nie krytykuje.-usmiechnal sie troskliwie i pokrzepiajaco.
-Jestes kochany.-wywolal u niej usmiech.Naprawde udalo mu sie!Widzac jego zacisz na twarzy zachichotala delikatnie i wskoczyla na jego rece oplatajac nogami jego biodra.Od razu zlapal ja za uda i zaczal krecic sie po pokoju.

-Dzien doberek.-usmiechnal sie do niej widzac jak otwierala oczy.W pokoju bylo dosc ciemno jednak delikatne,pierwsze promienie slonca wpadaly przez okno.Dziewczyna przeciagnela sie w objeciach jego ramion i po chwili znow sie w niego wtulila.
-Dobly.-szepnela niczym mala dziewczyna i zamknela oczy.
-Ej.Ej.Ej.-przewrocil ja na plecy tak ze taraz zwizsal nad nia majac obie rece pod jej kregoslupem.-Dzis zaczynam treningi...-usmiechnal sie.-Chcesz jechac ze mna?-dodal niesmialo.
-Pewnie!-podniosla sie szybko na lokciach co spowodowalo zawroty glowy.-Oh...-jeknela znow opadajac na poduszke i zamknela oczy.
-Za duzo tego entuzjazmu.-stwierdzil calujac ja w nos.Jeknela tylko i spojrzala w jego teczowki.-Alfredo jedzie z nami zeby ci sie samej nie nudzilo.
-Brenda'y nie bedzie??-zapytala zawiedziona patrzac na sylwetke chlopaka ktory otwieral drzwi do garderoby.
-Brenda jest na zakupach...W Atlancie.-wywrocil oczami mimo iz dziewczyna tego nie widziala.
-Co?!-wytrzeszczyla oczy.-Atlanta??
-Cala Brenda.-wzruszyl ramionami wyciagajac swoja torbe treningowa.Wrzucil do niej swoje ulubione korki,stroj,bluze i pare innych potrzebnych rzeczy a pozniej polozyl ja obok lozka.-Moze wstaniesz, piekna pani?-zasmial sie poszczajac jej oczko.
-Ktora godzina?-sposcila nogi z lozka siadajac.
-Po siodmej pare minut.
-Ze co?!-wytrzeszczyla oczy.-Ughhhh...-znow sie polozyla wyrzucajac rece w powietrze.-Ja nie wstaje tak wczesnie.-pokrecila glowa.
-Ze mna bedziesz wstawac.-stanal nad nia i nachylajac sie cmoknal jej obojczyk.-Juz,rusz ten tyleczek.-podniosl ja i przewiesil sobie przez ramie.
-Poszczaj!-zasmiala sie glosno.Postawil ja dopiero w ich wspolnej garderobie.Od razu obciagnela nisko duza koszulke czujac ze jest zbyt podwinieta.Spojrzala na dol kontrolujac czy material okrywa ja do polowy ud.
-Lea...-zlapal ja za policzek nakierowujac jej wzrok wprost na niego.Miala zalzawione oczy i nie chciala patrzac na twarz Biebsa.-Spokojnie.Przyzwyczaisz sie.
-Jak ja mam sie do cholery przyzwyczaic?!-wyrwala sie z jego objec stajac nabuzowana.-Jak?! Kurwa to mnie szpeci! Zostane sama przez to!! No bo kurwa mac ktory chlopak bedzie chcial mnie taka?! Co?? Mam te pierdolone blizny! Tego nie da sie zetrzec!! Nikt mnie nie chce...-jeknela ostatnie zdanie ciszej cofajac sie oszolomiona o krok do tylu.Przez chwila panowala cisza.Ona wpatrywala sie w podloge a on na nia.
-Ja cie chce!! Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz!! Ja cie chcialem,chce i bede chcial!! Do cholery dzieczyno,ja cie kocham!!-wyrzucil rece w powietrze patrzac na nia nie pewnie.Gdy tylko zaczal mowic dziewczyna podniosla na niego wzrok.Krecila przeczaco glowa.
-Nie,nie,nie...-jej oczy biegaly po wszystkim.-Nie.-Justin widzac jej zszokowana mine zdal sobie sprawe z tego co wlasnie powiedzial.On wyznal jej milosc!! To nie byl przyplyw emocji.Tez ,ale on naprawde ja kochal.Ta sytuacja tylko pomogla mu zebrac w sobie odwage by to powiedziec.Wyszedl.Po prostu sie odwrocil i wyszedl z pokoju, zbiegajac na dol.Blondynka zjechala po scianie i skulila sie w kacie natomiast on wbiegl do kuchni i usiadl przy blacie chowajac twarz w dlonie.To bylo chore!! Ta cala sytuacja byla tak pokrecona a ona caly czas wiedziala ze tez go kocha. Byla tego pewna juz od dawna.

-Justin! Co ty tu robisz?!-krzyknela Pattie wchodzac do kuchni.Jej syn nadal siedzial w tej samej pozycji myslac nad tym co wlasnie sie stalo.-Za 20 minut macie byc na treningu!-zlapala go za ramie.Pokrecil glowa zrezygnowanie i spojrzal na twarz rodzicielki.-Co sie stalo?
-Jak ten bezmyslny debil powiedzialem jej ze ja kocham.-jeknal.Oczy kobiety zrobily sie wielkie a na ustach wymalowal sie szczery,szeroki usmiech.
-To zle?-zapytala po chwili.
-Nie wiem...-wzruszyl bezinteresownie ramionami.-Ja naprawde ja kocham i nie wybaczylbym sobie gdyby jej sie cos stalo lub gdyby odeszla.Mamo ja sie chyba zalamie...Wiesz jaka jest Lea.Teraz pewnie wroci do chlopakow.Ja nie moge jej stracic.Nie dam rady juz bez niej zyc.-stanal na przeciwko kobiety i w drzwiach za jej plecami ujrzal opierajaco sie o framuge blondynke ktora skubiac palcami rekach od za duzej koszulki usmiechala sie lekko.Twarz JB wyjawniala jego zaklopotanie i zdezorientowanie co nie umknelo uwadze pani Mallette.Od razu odwrocila sie w strone gdzie spoczywal wzrok chlopaka.
-Ah...To ja zostawie was samych.-usmiechnela sie, proszac w duchu aby ta dwojka wreszcie byla razem.Gonzales stanela na miejscu kobiety i jeszcze chwila patrzyla na jej cialo znikajace za drzwiami.
-Sluchaj ja...-zaczal nie pewnie jednak nie bylo mu dane dokonczyc.Blondynka wpila sie w jego usta lapiac go za kar.Ich ciala byly do siebie tak przycisniete ze nie mozna by bylo wlozyc tam kartki.Pilkarz w pierwszym momencie nie wiedzial co sie dzieje i stal tak bez ruchu.Gdy odzyskal wladnosc nad swoim cialem odwzajemnil namietny pocalunek lapiac Gonzales w talii i przyciagajac ja jeszcze blizej siebie.Jego jezyk przejechal delikatnie jednak dosc pewnie po dolnej wardze towarzyszki proszac o wstep.Lea byla zbyt zacieta i zafascynowana tym co sie teraz dzieje.Usmiechnela sie tylko przez calusa.Justin widzac ze dziewczyna swietnie sie bawi droczac sie z nim zjechal dlonmi na jej biodra a potem na pupe.Blondynka lekko sie zdziwila jego otwartascia,nie spodziewala sie nawet tego co ma zamiar zrobic.Sztyn scisnal lekko jej tylek podnoszac do gory.Jeknela mu w usta przerywajac na sekundke chwile rozkoszy.Pilkarz wykorzystal ten moment i wsunal jej jezyl.Nie przeszadzalo jej to.Walczyli o dominacje a dziewczyna oplotla go w pasie nogami.Ta chwila mogla trwac wiecznie.Oboje czuli ze nareszcie osiagneli to czego im brakowalo.To bylo piekne.Liczyla sie tylko ta dwojka.Niczym innym sie nie przejmowali.Gdzies w podswiadomosci dziewczyny kryla sie ciemna mysl. A co jesli cos sie stanie? Nie bedzie tak dobrze zawsze...Ile bedzie trwalo ich szczescie?Kto lub co stanie na ich drodze?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Fuck...
-Patrys

poniedziałek, 18 listopada 2013

#39

Wtulona w chlopaka ogladali jakis horror.Sterotypy na temat nadprzyrodzonych mocy nudzila calkowicie Lea.Justin bardziej niz filmem byl zainteresowany dziewczyna.W jednym momencie trzasnely drzwi frontowe.Obydwoje podskoczyli a Lea od razu lekko przykucnela na nogach.Spojrzala pytajaco na pilkarza a ten w odpowiedzi wzruszyl tylko ramionami.Wywrocila teatralnie oczami irytujac sie obojetnoscia swojego towarzysza.Ruszyla powoli w strone drzwi kiedy chlopak zlapal ja za nadgarstek.
-Pojde pierwszy.-szepnal.
-Serio?-spojrzala na niego wymownie.-Chyba lepiej potrafie nas obu obronic.
-Ranisz moja meska dume.-jeknal marszczac brwi.Gonzales tylko zasmiala sie pod nosem slyszac kroki na schodach.-Cii...przyciagnal ja do siebie zakrywajac usta.Od razu zlapala za jego dlon i odciagnela od buzi.Wpatrywali sie w drzwi z wyczekiwaniem.Blondynka wyswobodzila sie z szczelnego uscisku i podeszla do drzwi.-Co ty robisz?!-krzyknal tlumiac glos wiec w rezultacie mowil szptem.Machnela tylko reka zeby sie usiszyl i uchylila leciutko drzwi.Na korytarzu byla postac w kapturze i ciemnych jeansach oraz bezowych traperach.Chciala wyjsc by przysunac sie do osobnika jednak po raz kolejny JB przyciagnal ja do siebie.
-Posc.-powiedziala bezglosnie a on zaprzeczyl glowa.Odsunal ja za siebie i sam wyszedl pierwszy.Dziewczyna jednak nie zostala w pokoju.Szla na paluszkach za pilkarzem i wstrzymywala oddech.Gdy tajemnicza osoba sie odworcila napiecie, az staneli jak wryci.
-Alfredo!!-Justin rzucil sie przyjacielowi na szyje.-Ty debilu!!-zaczal go niby okladac piesciami.
-Hahaha! Ale mieliscie miny!-zasmial sie glosno.
-Czesc.-odezwala sie nie smialo blondynka widzac jak dwojka chlopakow sie szczerzy bez konca.
-Hej.-poscil jej oczko podchodzac.-Co u ciebie?-zapytal podajac jej reke ktora od razu uscisnela.
-Wiesz...Moze pogadamy w pokoju a nie tak w ciemnosci.-zasmiala sie odwracajac do pomieszczenia kinowego.Przyjaciele od razu poszli za nia przepychajac sie i smiejac."Chlopacy.".Pomyslala sobie wywracajac oczami i usiadla w jednym z foteli.Justin usiadl obok Lea przyciagajac ja do siebie tak ze teraz obejmowal jej drobne cialo za brzuch.Flores usiadl na przeciwko nich i oparl sie wygodnie o siedzenie.-U mnie nic ciekawego.-wzruszyla ramionami.Spojrzala do gory na Biebsa ktory usmiechnal sie zawadiacko.-No moze z wyjatkiem tego ze bylismy na randce.-ponownie sposcila zawstydzony wzrok.
-Slucham?!-oczy ciemnego chlopaka zrobily sie ogromne.-No nareszcie!!-usmiachnal sie szerko.Albo moze ten usmiech w ogole nie schodzil mu z twarzy?-Gratuluje.-spojrzal na swojego przyjaciela.
-Dzieki stary.
-Na ile zostajesz?-zapytala blondynka zmieniac temat.
-Tydzien...Moze dwa.-wzruszyl ramionami a jego mina posmutniala.
-Co jest?-zapytal Justin.
-Poklocilem sie z Sofia...-na jego twarzy pojawil sie grymas i bol.
-Kto to Sofia?-dziewczyna spojrzala na pilkarza z zaciekawieniem oraz wspolczuciem.
-To dziewczyna Fredo.Sa razem od 2 lat.-usmiechnal sie deilkatnie patrzac na smutnego przyjaciela.-Ale czy to byl dobry pomysl zeby wsiadac w samolot i leciec do mnie? Co?
-Pogadamy o tym jutro...-pokrecil glowa.-Ide do siebie.-wstal i wrecz powlekl sie w strone drzwi ze sposzczona glowa.Widac ze byl albo tak bardzo zmeczony albo przygnebiony.Moze jedno i drugie? Lea spojrzala znow w czekoladowe oczy swojego towarysza i zrobila smutna minke.Chlopak od razu zorientowal sie co miala na mysli i pokiwal twierdzaco glowa.
-Fredo!-krzyknela za kolega.Ten zajrzal jeszcze do pokoju.-Chcesz to chodz do nas.-skinela na duzy ekran.
-To wasza randka.-poscil im oczko.-Nie bede przeszkdzal.
-Stary nie wyglupiaj sie...-Biebs wywrocil oczami.-Zapraszamy to chodz.
-Dajcie mi 15 minut i bede.-usmiechnal sie pogodniej i zniknal w ciemnosci korytarza.Lea wtulila sie bardziej w JB i usmiechnela blogo.

Lea siedziala w kuchni na wyspie i przegladala jakas ksiazke kucharska.Postanowila ze to ona dzisiaj zrobi obiad.Jednak nie miala zadnego pomyslu co by mogla ugotowac.Biebs jeszcze spal,Pattie z Jeremy'm pojechali na zakupy a Erin wziela dzieciaki na plac zabaw.Czytajac rozne przepisy jadla czerwone jablko.
-Dzien doberek.-do pomieszczenia wszedl Alfredo z butelka wody w reku.Byl caly mokry od potu.
-O hej.-odwrocila sie na chwile by poslac mu przelotne spojrzenie. Wrocila od razu do ksiazki.-Jak pogoda?
-Idealna do biegow.-siegnal po zimny karton mleka z lodowki.
-O ktorej wstales?
-O 6.00.-odlozyl kartonik do lodowki i wierzchem dloni przetarl mokre usta.-Co tam masz?-stanal przed nia.
-Ksiazke kucharska.-zasmiala sie.Fredo polozyl obie rece po dwoch stronach bioder dziewczyny i ciekawie zajrzal w 'lektore'.
-To moze byc dobre.-pokazal na spaghetti z osmiornicami.-Justin lubi wloska kuchnie.
-W takim razie decyzja podjeta.-usmiechnela sie szeroko i zamknela ksiazke.-Dzieki.-poscila mu oczko i zeskoczyla na ziemie kiedy chlopak sie juz troche odsunal.
-Spoko.Polecam sie na przyszlosc.-zasmial sie a blondynka od razu mu zawtorowala.-Sluchaj...Chce zeby moj przyjaciel byl szczesliwy...-spojrzal w jej oczy.-A przy tobie taki jest wiec prosze zostan przy nim.-te slowa ja zaskoczyly.Nie wiedziala co mu odpowiedziec.
-Siema!-do kuchni wpadl zaspany jeszcze Justin.Od razu podszedl do dziewczyny i przyciagnal ja do siebie za reke.Przechylil do tylu i cmoknal w szyje by potem energicznie wrocic do prostej pozycji.
-H..Hej..-zachichotala patrzac zaskoczona w czekoladowe oczy.Pilkarz odworocil sie w strone lodowki.-Moze nalesniki?-zapytala mierzac jego sylwetke.
-Wiesz ze cie ubostwiam,prawda?-odwrocil sie w jej strone z mina 5-latka.Zasmiala sie delikatnie siegajac po potrzebne skladniki.

-Wiesz ze to byla w sumie juz nasza droga randka?-zasmiala sie spogladajac na jego twarz.Byl pochloniety ogladaniem jakiegos meczu.Jednak gdy tylko uslyszal jej melodyjny glos przeniosl wzrok na jej oczy.-Pamietasz ta noc kiedy wyrwales mnie z domu? Co pojechalismy na skraj lasu i lezelismy na masce Fikser'a?-usmiechnela sie na sama mysl o tamtym wspomnieniu.
-A pozniej lezelismy w krzakach bo ktorys z chlopakow wyszedl z domu.-zasmial sie przyciagajac ja ramieniem.-Nie myslalem jednak ze potraktowalas tamten raz jako randke.Sadzilem ze nie mialem szans.
-Ha!Myliles sie...-wtulila sie w jego tors opierajac glowe o obojczyk i kladac jedna dlon na jego klacie.
-To kiedy trzecia?-zapytal usmiechajac sie lobuzersko.
-Kiedy mnie zaprosisz.-zasmiala sie.Wpatrywala sie w telewizor a jedna noge polozyla na nogach chlopaka ktore mial wyciagniete na stoliku.
-Tak lepiej.-od razu polozyl dlon na jej udzie.Przez nastepne kilkanascie minut zawziecie ogladali rozgrywke meczu jednak Justin w jednym momencie sie znudzil.Zaczal jezdzic palcami po nodze dziewczyny.Jego usta zetknely sie z szyja blondynki.Odgarnal jej wlosy na jedna strone i dalej kontynuowal obdarowywanie tej czesci namietnymi calusami.
-Mm...-mruknela przymykajac oczy.Pilkarz usmiechnal sie przygryzajac plat jej ucha.Pocalowal miejsc gdzie zaczyna sie szczeka robiac tam malinke.-Oh.-westchnela co sprawilo cholerna satysfakcje Justin'owi.W jednym momencie szybko sie podniosla tak ze siedziala na chlopaku okrakiem.
-Podoba mi sie ta pozycja.-zasmial sie lapiac za jej biodra.
-Zobaczeniec.-pocalowala go w szczeke zakladajac swoj kosmyk wlosow za ucho.Jego dlonie wyladowaly na jej biodrach.Odchylil lekko glowe w bok ulatwiajac jej calowanie jego szyi.Usmiechnal sie lobuzersko gdy zrobila mu malinke.W jednym momencie jednak los musial byc przeciwny.Telefon Lea sie rozdzwonil.
-Ugh...-pilkarz jeknal lekko zirytowany marszczac brwi.Gonzales zachichotala i spojrzala w jego czekoadowe teczowki.Wywrocila oczami i cmoknela go w nos a potem szybko zeskoczyla z jego kolan.Gdy zerknela kontem oka na chlopaka mial lekkie wyburzenie w swoich spodniach.Mimowilnie zachichotala zakrywajac usta dlonia.-Nie smieszne.-zerknal na nia z pod grzywki i zakryl szybko namiot swoimi dlonmi.
-Tak?Slucham.-nie zerknela na numer.
-Lea...Odebralas.-stwierdzil zdziwiony glos.'Nowy'.Pomysla blondynka z przerazona mina.
-Powinnam najpierw spojrzec kto dzowni.-przelknela glosno sline.
-Musimy sie spokac...Koniecznie.
-Tylko z toba?-zmarszyla brwi patrzac w oczy Biebsa.
-Tylko ze mna. To zostanie miedzy nami.-dalo sie wyczuc ze jest poddenerwowany.
-Czekaj...-syknela nie za bardzo przyjmenie.-Nowy sie chce spotkac.-szepnela zakrywajac mikrofon telefonu.W jej oczach bylo widac irytacje.
-Niech przyjedzie.-Justin wzroszyl ramionami.-Nie wypuszcze cie samej zebys sie z nim zobaczyla.-porkecil stanowczo glowa.Lea od razu na jego slowa sie usmiechnela i od nowa przyciagnela urzadzenie do ucha.
-Widzimy sie u mnie...Masz 20 minut.-rozlaczyla rozmowe i oparla telefon o usta wzdychajac.
-Chodz tutaj.-szepnal szatyn wyciagajac w jej strone dlon.Zerknela delikatnie na jego twarz i odlozyla urzadzenie na komode.Zlapala reke chlopaka a on posadzil sobie dziewczyne na kolanach.Zalozyla noge na noge obejmujac jego szyje delikatnie.-Zostane z toba...Na zawsze.-wtulil swoja twarz w jej zgiecie szyi z ramieniem i pocalowal obojczyk.

Biebs poszedl szybko zalozyc na siebie jakas koszulke a Lea siedziala na fotelu wpatrujac sie w okno.Szczerze mowiac bala sie tego co ma jej do powiedzenia Ryan.Cos z interesami? Z reszta chlopakow? Co sie dzieje? A moze po prostu chce pogadac? Jej podswiadomosc caly czas szeptala ze cos zlego sie wydarzylo.W jednym momencie zadzonil dzwonek wiec szybko poderwala sie by otworzyc.Spojrzala przed zlapaniem klamki w strone schodow by sprawdzic czy Justin juz schodzi.Nic.Wziela gleboki wdech i na sekundke zamknela oczy.'Dasz rade.'.Pomysla sobie i otworzyla chlopakowi.
-Hej.-podniosl na nia wzrok.
-Wejdz.-zrobila mu przejscie zapraszajac do srodka ruchem reki.W jej glowie wirowalo wszystko, mimo ze dobrze sie czula.-W prawo.-skinela na salon.Powedrowali na sofy i usiedli na przeciwko siebie.Lea podkurczyla nogi pod brode i objela je rekoma.Trwala miedzy nimi grobowa cisza.Wpatrywali sie sobie w oczy i zadne nie mialo odwagi zaczac.
-Jestem.-Justin w jednym momencie wparowal do salonu z usmiechem na twarzy.Butler podniosl sie w momencie gdy uslyszal nowy glos.
-Justin?!
-Ryan?!-zapytali w tym samym momencie.Stali przed soba i mierzyli sie spojrzeniami.Lea byla w szoku ze sie znaja i co chwila przenosila wzrok to z jednego na drogiego,to z drogiego na pierwszego.Byla to dziwna sytuacja.Teraz to juz  w ogole nic nie rozumiala.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Can I die??
-Patrys

poniedziałek, 11 listopada 2013

#38

-Wieccccc?-zapytala siadajac na wysepce w kuchni.Chlopak zwlekal z rozmowa do wieczora mimo ze Lea ciagle mu przypominala.-Powiesz wreszcie o co chodzi? Czy bedziesz mnie dalej meczyl?-zasmiala sie spogladajac w sufit.Justin stal teraz z rekoma w kieszeniach opierajac sie o blat na przeciwko niej.
-Co ze szkola?-pyta zamyslony.
-To byl temat tej rozmowy?-spojrzala na niego przelotnie.
-Nie...-pokrecil glowa.-Ale odpowiedz najpierw na to pytanie.
-A co ma byc?-wzruszyla ramionami.-Zdecydowanie wole opcje nauki w domu jesli do pozwoli mi podrozowac z toba.
-Naprawde zrobilabys to dla mnie?-podszedl do niej energicznie.
-Pewnie.-.Podparla sie na rekach przechylajac leciutko w jego strone.Justin zlapal za jej dlonie i spojrzal gleboko w oczy.
-A teraz najtrudniejsze...-szepnal nie pewnie.-Lea...
-Tak?-usmiechnela sie pokrzepiajaco.
-Pojdziesz ze mna na randke?-zapytal szeptem tak jakby mowil jej najwiekszy sekret.Zaskoczylo ja to.Calkowicie.Spodziewala sie ze chce jej powiedziec iz moze wyjezdza albo cokolwiek innego tylko nie to.
-C..Co?-przelknela sline.-Zartujesz sobie ze mnie,prawda?-spojrzala na niego podejrzliwie.
-Nie! Lea przysiegam ze nie robie sobie jaj.-przylozyl dlon do serca.-Naprawde cholernie chcialbym isc z toba na randke.-usmiechnal sie niesmialo.
-Tak...-szepnela kiwajac leciutko glowa.-Chce isc z toba na randke.-dodala sposzczajac wzrok.
-To zmykaj sie szykowac.-usmiecha sie szeroko.-Masz gora 40 minut.-zerknal na zegarek na jego reku.
-Slucham?!-wytrzeszczyla oczy.-Ty chcesz isc dzis?!-pisnela.
-No pewnie!-zlapal ja w talii i uniosl do gory.Oplotla reka jego kark i zasmiala sie melodyjnie.Trzymal jada reke pod jej kolanami a droga na plecach.-Nie chce juz dluzej czekac.-pokrecil glowa i zlozyl na jej policzku delikatnego buziaka.

-To gdzie jedziemy?-zapytala ciekawie gdy Justin ruszyl z podjazdu przed ich domem.
-Co jesli powiem ze to niespodzianka?-spojrzal na nia zabawnie.
-Wysiade natychmiast.-warknela z udawana powaga co rozbawilo calkowicie pilkarza.
-Slicznie wygladasz.-zerknal na nia z lobuzerskim usmiechem.
-Naprawde?-spojrzala na niego zadowolona.-Podoba ci sie?
-Ty mi sie podobasz.-szepnal myslac ze ona tego nie uslyszy.Mylil sie jednak Lea nie miala zamiaru wyprowadzac go z bledu.-Pewnie ze mi sie podoba.
-Tez swietnie wygladasz...-zerknela na niego niesmiale.Lea niesmiala? Czy tutaj sie cos dzialo?
-Dzieki.-powiedzial zaskoczony.Gonzales polozyla reke na jego karku i delikatnie bawila sie jego wlosami.-Ale to mile uczucie.-szepnal rozluzniony.-Mhhh...Moglbym sie przyzwyczaic.
-Oh.Czezby Justin zaczynal sie rozklejac?-zasmila sie uroczo.
-Przy tobie zawsze.-poslal jej oczko.Przez cala droge rozmawiali o najsmiesznienszych rzeczach.Jakies blahostki,anegtotki,zarty.Calkowity luz.Bieber nie musial pytac o szczegoly mocy dziewczyny.A to dlaczego? Dlatego ze powiedziala mu juz wszystko o tym.Nie mial sie o co pytac. Mimo wszystko gdzies w glowie caly czas mial obraz jej oczu.W jednym momencie skrecil w jakas boczna uliczke.
-Powiesz mi gdzie jedziemy?-zapytala uroczo.
-Nie marudz.-zasmial sie.-Mowilem ze to niespodzianka i musisz poczekac.
-No Juuuuuuuuus.-jeknela robiac mine szczeniaczka.
-Lea nie zachowuj sie jak 5-latka.-zasmial sie zerkajac na nia.
-Ugh...-jeknela zakladajac rece na piersiach.-Jestes niemozliwy.-wywrocila oczami spogladajac przez okno.
-I kto to mowi...-zasmial sie leciutko kladac dlon na jej kolanie.

Po nastepnej godzinie jechania Justin zatrzymal auto przed jakas restauracja.Znajdowali sie w bogatej dzielnicy nieznanego blondynce miasta.Wszystko tu bylo takie wartosciowe ale bez przepychu. Chlopak po wyciagnieciu ze stacyjki kluczy szybko wyskoczyl z auta i pomogl wysiasc swojej towarzyszcze ktora najwyrazniej byla oczarowana miejscem do ktorego zmierzali.
-Gdzie my jestesmy??-zapytala ciakwie kiedy pilkarz zlapal ja za dlon prowadzac do srodka budynku.
-To jedna z moich ulubionych restauracji.-usmiechnal sie podchodzac do mezczyzny stojącego przy wejsciu.-Rezerwacja na nazwisko Bieber.-usmiechnal sie dumnie i przyciagnal blizej siebie blondynke.
-Oczywiscie...-brunet spojrzal na Lea i usmiechnal sie zniewalajaco.Na dziewczynie jednak nie zrobilo to zadnego wrazenia.-Prosze za mna.-ruszył w strone sali.
-Co za nadety dupek...-szepnal Justin na ucho Lea.Ta od razu zachichotala wtulajac sie w jego tors.Objal ja za biodra i pocalowal w glowe.-No zobacz...Wyglada jakby mu ktos kij w tylek wsadzil.-kolejny komentarz Biebsa przyprawil dziewczyne o wybuch smiechu.Szybko jednak go pomachowala i zakryla usta dlonia.Chlopak przed nimi odwrocil sie by zerknac na Lea.
-Oto wasz stolik.
-Przypomnij mi od kiedy jestesmy z toba na ty?-zapytal pilkarz patrzac wrogo w oczy chlopaka.
-Przepraszam.-szepnal brunet.-Za chwile podejdzie do panstwa kelner.-dodal szybko i w jednej chwili juz go nie bylo.
-Nie musiales byc tak nie mily...-Gonzales odwrocila sie przodem do Justin'a.Polozyla mu rece na ramionach i usmiechnela sie zadziornie.-Przeciez nic zlego nie zrobil.-wzruszyla ramionami.Chlopak objal ja w talii przyciagajac blizej siebie.
-Wystarczy ze sie na ciebie gapil...-szepnal kuszaco a blondynka spojrzala na jego usta przygryzajac lekko warge.
-Czyli to wlasnie byla scena zazdrosci,tak?-na serduchu zrobilo jej sie cieplej.Pierwszy raz odczula cos takiego. Schlebialo jej to jednak nie mogla za bardzo tego pokazac.Nie bylo w jej naturze ukazywanie uczuc.
-Nie...-zaprzeczyl od razu z wielkimi oczami.
-Do prawdy?-zmrozyla lekko oczy.Przylozyla palcec do wglebienia po miedzy jego obojczykami.-Masz patrzec mi w oczy i odpowiedziec szczerze na zadane przeze mnie pytanie.Jasne?-skinal w odpowiedzi glowa przelykajac glosno sline.-Czy wlasnie byles nie mily dla tego chlopaka tylko z powodu zazdrosci o mnie?
-Tak.-szepnal niesmialo.
-Teraz mowisz prawde.-odsunela sie od niego lekko.
-Skad masz taka pewnosc?-spojrzal zawadicako.
-Kolejna sztuczka moich mocy.-wzruszyla ramionami.
-Na czym to polega?-zapytal odstawiajac jej krzeslo.
-Dziekuje.-usiadla delikatnie odkladajac torebke za siebie.-Chodzi o to ze wyczuwam energie po przez przylozenie palca do tego punkcika tutaj.-wskazala na wlasciwy punkt.-Moge zadac jedno pytanie patrzac w oczy.Kiedy osoba klamie normalnym okiem nie da sie zobaczyc jak zylki sie pogrobiaja jednak ja majac swoje zdolnosci...Coz...Powiedzmy ze jestem do tego upowazniona.-zachichotala uroczo a w tamtym momencie na powaznej twarzy chlopaka pojawil sie szeroki usmiech.

-O kurwa...-dziewczyna konczac swoj deser zerknela w strone drzwi.Jej twarz automatycznie zbladla.
-Co jest?-Biebs od razu powedrowal wzrokiem w kierunku w ktorym ona patrzyla.Stal tam nie kto inny jak Max z Alison.-Chcesz wyjsc?-zapytal nie pewnie spogladajac w jej wsciekle oczy.
-Nie...-westchnela usmiechnajac sie delikatnie gdy przeniosla swoj wzrok juz na towarzysza.-Nie bedziemy sobie psuć wieczoru dlatego ze oni przyszli,prawda?
-Sluchaj...-zalapal za jej dlon.-Naprawde nie musisz sie meczyc.Mozemy wrocic do domu lub jechac gdzies indziej.-patrzyl z taka troska.
-Justin naprawde jest ok.Podoba mi sie tu i podoba mi sie fakt ze jestem tutaj z toba wiec nie bede z tego rezygnowac.-odwzajemnila uscisk.Przez dluzsza chwile trwala miedzy nimi przyjemna cisza.Wpatrywali sie w swoje oczy usmiechajac delikatnie...
-Lea?-nagle uslyszeli nad soba kobiecy glos.
-Czesc...-szepnela bez wyrazu podnoszac wzrok na stojaca obok dziewczyne.Byla przyjaciolke? Nie wiadomo...Przeciez w sumie Alison nic zlego nie zrobila.
-Jeny jak sie stesknilam.-schylila sie i mocno usciskala Gonzales.-Czemu nas nawet nie odwiedzasz?-zapytala.Max nawet sie nie przywital.Stal obok swojej dziewczyny z kamienna twarza.
-Niech ci to wyjasni ten tam.-pokazala broda na bruneta.
-Jestes na mnie zla?-zapytala nie pewnie.
-Als...Blagam cie.-wywrocila oczami.-Za co mam byc zla,co?
-A bo ja wiem...-wzruszyla ramionami.
-No wlasnie....A teraz jestem reczej zajeta.-usmiechnela sie lekko zlosliwie w strone chlopaka stojacego niedaleko i poslala nawet szczere spojrzenie Fields.-Pa.-odwrocila sie do Justina usmiechajac slodko.-To co? Jak wrocimy noc filmowa?-wyszczerzyla sie jeszcze szerzej.
-Wstapimy jeszcze po jakis przekaski i cos do picia.-dodal zadowolony pomyslem.Alison i Max calkowicie zaskoczeni zachowaniem swojej znajomej odeszli od razu.
-Co za tupet...-szepnela dziewczyna wtulajac sie w bruneta.-Jak ona tak mogla?
-To Lea...Ona taka juz jest.-wzruszyl ramionami.

-Gotowa??-Biebs w samych spodniach dresowych i z lekko wilgotnymi wlosami zapukal do lazienki w ktorej byla dziewczyna.
-Wejdz jesli chcesz.-odpowiedziala mu a ten bez nawet najmniejszej chwili namyslu wparowal do pomieszczenia.Mial nadzieje ze zastanie przyjaciolke moze w samej bieliznie.Jednak Gonzales miala na sobie juz dlugie luzne spodnie w czaski oraz do tego obcisla czarna bluzke na krotki rekaw z dekoltem w serek.Wlasnie rozczesywala swoje dlugie wlosy.-Zaraz mozemy zejsc na dol.
-Nie spiesz sie...-pokrecil glowa siadajac na blacie.Usmiechal sie do niej naprawde slodko i tak jakby chcial jej cos powiedziec.
-Mow co kombinujesz...-podparla rece o biodra patrzac zabawnie.
-Nic.Nic.-pokrecil glowa podnoszac rece w obronnym gescie.
-Mhmmmm...-wrocila do poprzedniego zajecia.-Predzej czy pozniej i tak sie dowiem.-zerknela na niego powaznie a widzac jego rozpromieniona twarz zasmiala sie uroczo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spierdolilam...Jak wszystko ostatnio....
-Patrys

sobota, 2 listopada 2013

#37

-Musze ci cos powiedziec...-szepnela speszona.W ogole nie wiedziala jak mu to przekazac.Od czego zaczac.
-Cos sie stalo?-zapytal zaniepokojony.
-Tak.To znaczy...Nie....Ehm...-zmarszyla brwi odsuwajac sie od niego.Siedziala na przeciwko po turecku i patrzyla w swoje rece.-Nie wiesz o mnie prawie nic...-stwierdzila podnoszac wzrok.Zmrozyl oczy zastanawiajac sie nad tym co Lea ma mu do przekazania.-Moj ojciec wyzucil Caleb'a z domu gdy bylismy mlodsi.Moj brat zawsze sie szlajal po miescie z kumplami i czasami przyprowadzala go do domu policja.Ja nie bylam lepsza.Czesto wracalam z nim.-usmiechnela sie na wspomnienia.-Bylismy zgranym rodzenstwem.Zadko sie to zdarza.Mimo ze oczywiscie byly spory o jakies blahostki to i tak zawsze wszystko robilismy razem.Ktoregos dnia moj ojeciec po prostu mial dosc poniewaz widzial jak Caleb sprzedawal prochy jednemu z dzieciakow na miascie.-wzruszyla ramiona.-Klocili sie a ja z matka przygladalysmy sie temu siedzac na sofie.Mama oczywiscie wyla a ja balam sie o Caleba.Balam sie ze go strace.Wtedy moj ojciec uderzyl go w twarz.Moj brat oczywiscie z szacunku mu nie oddal.Kiedy ojciec kazal mu wypierdalac z domu po prostu wyszedl.Ojciec wtedy zwrocil sie do mnie mowiac ze moge wypierdalac razem z nim albo zostac w domu.Pociagnal mnie za wlosy a Caleb w temtym momencie wtargnal do srodka przyciskajac ojca do sciany.Zabral mnie z domu i tak zamieszkalismy u chlopakow.Nie wrocilismy do domu nawet po pierdolone ciuchy czy jakies pierdoly.Nasza noga tam wiecej nie postala.Moi rodzice zeby nie zapsuc sobie reputacji przeprowadzili sie tutaj.-westchnela.-Moj ojciec zawsze mial opinie idealnego rodzica.-pokrecila glowa.-Poczatki z chlopakami byly strasznie trudne.Najpierw mieszkalismy to u jednego,to u drugiego...Koczowalismy.-na jej twarzy wymalowal sie grymas.-Caleb zaczal zadawac sie z swoimi starymi kumplami.Zaczal sie handel dragami i tym wszystkim.Pierwsza pozadna kasa.Kupilismy male mieszkanko.Wazne zeby miec gdzie spac.Pozniej wplatalam sie w to tez ja.Z walasnej woli.Po prostu nie chcialam zostawic Caleb'a z tym samego.Zawsze lubilam adrenaline i cale to zycie wiec nie mialam problemu z zaaklimatyzowaniem sie.Bylismy z Caleb'em naprawde w tym dobzi. Wiedzielismy co robimy.Chlopacy tez w tym siedzieli od dawna.Postanowilismy sie zlaczyc.Mnie jednak to sie szybko znudzilo.Poznalam chlopaka ktory w momencie gdy sie dowiedzial co robie zucil mnie i zrujnowal mi reputcje.-wzruszyla ramionami usmiechajac sie wrogo.-Caleb wraz z Luke'em znalezli go i wykonczyli.-pokrecila glowa.-Opiekuńczy braicszek.-spojrzala na chwile w oczy pilkarza.-Wtedy zaczelam interesowac sie smiercia i tym wszystkim.Z Caleb'em zdecydowalismy zeby powiekszyc swoj handel i takze go dostarczac.Jednak...To bylo zbyt meczące i monotonne a ze nie chcialo nam sie wypracowywać z innymi gangami zeby zalatwiac trawke musielismy wymyslec cos innego.Tak razem z Toby'm wpadlam na pomysl zeby przewozic nielegalne paczki i rozne przesylki.Za pierwsza paczke dostalismy mase kasy.Kupilismy dom.Zamieszkalismy wszyscy razem i nadalismy sobie nazwe...
-The Fastest.-wcial sie Bieber patrzac ciagle badawczo na dziewczyne.
-Dokladnie...-usmiechnela sie.-Tak pozostalo do tej pory.Jestesmy najlepsi w swoim fachu...Istnieje takze takie cos jak Young Fastest.Jest to duza gupa mezczyzn na calym swiecie zajmujaca sie roznymi organami.Sa ochroniaze,piloci,informatycy i tak dalej...Cala nasza szostka nalezy do The Fastest ktora jest wazniejsza czescia.W TF jestesmy rowni ale teorytycznie Caleb jest szefem tego wszystkiego.Jednak to ja rzadze...
-Dalczego?Jest jakis powod prawda?
-Owszem...-szepnela.Wziela gleboki wdech.-Nie jestem normalna.-spojrzala w jego oczy.Zauwazyla ze nie wie o czym ona mowi.-Pamietasz czas kiedy bylam w szpitalu?
-Tak.-syknal przypominajac sobie ten okres.-Co to ma do tego?
-Pamietasz jak doktor mowil wymijajaco? Jak nie chcialam cie wposcic do pokoju?
-Tak...
-Pamietasz jak skakalam z okna i nic mi sie nie stalo?
-Tak...
-Powod jest taki ze jestem kims innym.
-O czym ty mowisz?
-Justin ja...Z reszta sam zobacz.-zamknela na chwile oczy zbierajac w sobie cala zlosc i gdy poczula ze jej galki sa juz zacisniete otworzyla je gwaltownie.Oczy byly tak samo czarne jak za kazdym razem.Mina chlopaka nie byla przerazona.Bardzij zaskoczona tym co widzi.
-C...Co to jest?
-Gdy jestem w furii moje oczy staja sie takie jak teraz.-pokazala na galki.-Sa czarne jak smola a ja moge zabic spojrzeniem.
-Jak?-zmarszczyl brwi.
-Chcesz sie przekonac?-usmiechenla sie delikatnie.-Bede delikatna,obiecuje.
-N..Nie wiem czy mnie na to stac.-odsunal sie lekko do tylu.Spojrzala na niego smutno.Mogla sie tego spodziewac ze po tym chlopak sie od niej odsunie.-Niech bedzie...-usiadl normalnie.-Ale...
-Nic ci nie zrobie.-usmiechnela sie.Patrzyla na niego i skupila sie bardziej na miesniach jego dloni.
-Al...-syknal lekko a ona od razu przestala.
-Widzisz? Tak sie dzieje kiedy skupiam sie na miesniach.Wywoluje bol.
-To bylas ty?-spojrzal najpierw na reke pozniej na nia.
-Tak.-skinela glowa.-Pamietasz jak byles w szpitalu i bolala cie tak mocno glowa? Caleb cie zmyl tematem ze to po wypadku.
-Pamietam...
-Przepraszam...To bylam ja.-sposcila znow wzrok.-Bylam wtedy wkurwiona a ty pierwszy sie napatoczyles.
-To bylas ty?!-jego oczy zrobily sie ogromne.
-No przeraszaaaaaaam...-jeknela.-Ja naprawde nie chcialam.-znow podniosla na niego wzrok a on mimowolnie odsunal sie do tylu.
-Moglabys...Je jakos przywrocic do normalnosci?-pokazal na jej oczy.
-Ah...Tak...-patrzac ciagle na niego czern zniknela a ona sie usmiechnela.
-To jest przerazajace.-przelnal glosno sline.-Mozesz tak kiedy chcesz?
-Tak...Musze tylko zebrac w sobie zlosc.-wzruszyla ramionami.
-Nie mozna tego jakos zlikwidowac?
-Nie.-porkecila glowa.-Mam tak od urodzenia.
-To pokrecone.-pokrecil glowa.
-Wiem.-zasmiala sie.-Teraz juz wiesz jak zabijam,jak sie znecam....Wiesz ze dla mnie to zobawa.-wstala z podlogi i zmierzyla w strone drzwi by wyjsc.
-Gdzie idziesz?-podnios na nia wzrok.
-Przeciez nie bedziesz spal w jednym lozku z taka dziewczyna.-pokazala na siebie.
-To sie grubo mylisz...-szybko poderwal sie i zamknal drzwi ktore wlasnie otworzyla.Lea oparla sie plecami o nie a Justin zamknal ja w klatce z jego rak.-Jest to cholernie pokrecone...Ale dla mnie nie ma znaczenia...-usmiechnela sie do niej slodko.Jej oczy rozblysly a na ustach wymalowal sie szeroki usmiech.

-Nie wierze...-szepnela lezac obok Bieber'a na lozku.Jej glowa lezala na jego obojczyku a chlopak jedna reka ja obejmowal.Bylo juz poludnie a oni nie wyszli z lozka.Przez cala noc rozmawiali o przeszlosci dziewczyny.Pilkarz zadawal pytania od nosnie jej 'mocy' na ktore ona odpowiadala.
-W co nie wierzysz?-nachylil sie nad nia.
-Ze mnie nie wysmiales,ze sie nie boisz,ze traktujesz mnie tak samo jak wczesniej.-wplotla palce w jego wlosy.
-A powinienem?
-Nie wiem.-wzruszyla ramionami patrzac w jego oczy.-To zalezy od ciebie.
-Powiedzialas mi swoj najwiekszy sekret i obdazylas mnie nie wyobrazalnym zaufaniem a ja powinienem zwiac? Pfff..-wywrocil oczami.-Nie jestem taki.-pokrecil glowa.-Po za tym...Za bardzo mi na tobie zalezy
-Dlatego jestes moim przyjacielem.-przyciagnela go do siebie i mocno przytulila co on odwzajemnil jednak na jego twarzy wymalowal sie zawod.
-Lea!Justin!-uslyszeli wolanie Pattie.-Obiad!
-Chodz sliczna cos zlesc.-zasmial sie melodyjnie podnoszac sie do pozycji siedzacej.
-Eeeeeh...-westchnela globoko podnoszac sie na lokciach.-A moze zostaniemy jeszcze w lozku?
-E?Czy ty mi wlasnie zasugerowalas sex?-Bieber sie zasmial a Lea od razu siegnela po poduszke i walnela nia w twarz chlopaka.
-Idiota!-krzyknela smiejac sie.Justin nie pozostal dziewczynie dluzny.Usiadl na niej okrakiem i zaczal laskotac.-Zlazzzzzz! Justin!
-Powiedz ze mnie kochasz!-zasmial sie glosno.
-Nigdy!
-Powiedz!-caly czas ja laskotal.
-Nieeee...-starala sie mu wyrwac ale bez skutku.
-No ile...-drzwi sie otworzyly a Pattie gdy zobaczyla pozycje w jakiej sa nastolatkowie od razu otworzyla szeroko oczy.-Ja chyba przeszkodzilam...-zachichotala i szybko zamknela drzwi.Lea z Jus'em spojrzeli po sobie i wybuchneli smiechem.
-Widzisz?! To przez ciebie Pattie pomyslala nie widaomo co!-uderzyla do w ramie a chlopak z niej zszedl caly czas sie smiejac.-Debil.-pokrecila glowa wychodzac z lozka.Miala na sobie koszulke Justin'a ktora siegala jej do ud i swoje czarne bokserki.Wyszla z pokoju i szybko zbiegla na dol.-Pattie?-weszla do kuchni gdzie zastala kobiete.
-Tak?
-To nie bylo to na co wygladalo.-zaczela sie tlumaczyc i w tamtym momencie zdala sobie sprawe ze pierwszy raz sie tlumaczyla przed starsza osoba od niej.Czula sie dziwnie.-On mnie po prostu laskotal.-zasmiala sie.
-Nie martw sie.-poslala jej oczko.-Ufam wam i nie sadze zebyscie zrobili cos glupiego.
-Dzieki.-usmiechnela sie i cmoknela policzek kobiety.
-Chodz juz do stolu.-gdy weszly do jadalni wszyscy juz czekali przy stole.Justin siedzial i droczyl sie z rodzenstwem ale kiedy zobaczyl rozesmiana dziweczyne od razu zaczal sie jej przygladac.Wszyscy zabrali sie za jedzenie.Jazzy opowiadala o tym ze jakis jej kolega z klasy przyniosl jej różyczkę.
-Ktory to?-starszy brat od razu spojrzal na nia surowo.
-Mike.-szepnela.
-Musze z nim porozmawiac.-powiedzial powaznie.-Nikt nie bedzie zarywal do mojej siostrzyczki.
-Justin...-Lea zachichotala.-Ogarnij sie.-spojrzala na niego zabawnie.-Jaki on jest?-zwrocila sie do malej.
-Jeśt faaaaaajny.Ma takie ładnie oćy.I jeśt bajdzio mily.-zaczela opowiadac a Gonzales uwaznie jej slyszala.Justin krecil glowa.
-Daj sie malej byc szczesliwa ze adoruje ja jakis chlopak a nie marudzisz...-szepnela mu na ucho.-Chyba nie bedziesz jej pilnowal do konca zycia.
-Jesli bedzie trzeba to tak.-stwierdzil.
-Justin?-blondynka otworzyla szeroko oczy.
-To moja mlodsza siostra...Co ja na to poradze?
-Daj jej pozyc.-Lea wywrocila oczami.-Na pewno sie ucieszy.-wytknela mu jezyk.Rodzice przygladali sie im z rozbawieniem wymieniajac sie komentarzami miedzy soba.
-Musimy pogadac...-stwierdzil pilkarz patrzac w oczy dziewczyny i kladac dlon na jej kolano.
-Mam sie bac?-zachichotala uroczo.
-Bardziej sie ja boje twojej reakcji...-szepnal przygyrzajac warge.Lea zastanawiala sie o co moze mu chodzic jednak juz chwile potem Pattie z Erin zagadaly ja i jej rozmyslania oraz obawy zostaly rozwiane.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak myslicie? O co moze chodzic Justin'owi? Lea ma sie bac? Chodzi mu o jej moce? A moze o cos innego?
Podoba wam sie rozdzial?
Ja mam wrazenie ze jest nudny :c <beczy> Przepraszam...
Mi tak sobie... :c Jak zwykle spieprzylam :c
Licze na duzo komow! <3
Kocham was!
-Patrys