środa, 19 lutego 2014

#52

-A ty kiedy masz te swoje lekcje?-zapytal Jace wychodzac z lazienki w samych spodenkach i wyciarajac mokre wlosy.
-Jutro.-jeknela niezadowolona bawiac sie swoimi wlosami i czytajac cos w podreczniku od historii.W glowie blondyna natychmiast pojawily sie pytania.-Nie, nie zaprosilam jej tu. Nie, nie pojde ani do Justina ani do Caleba. Nie wiem... Myslalam o parku.-wzruszyla ramionami nadal zawziecie czytajac.
°Jasne...Boski pomysl.Akurat ten twoj chlopak bedzie przechodzil i kurwa na ciebie wpadnie.Madrze to wymyslilas.°
Wywrocil oczami wracajac do lazienki.Lea westchnela ciezko kladac sie na plecy z rekoma szeroko rozlozonymi.
°Masz moze ochote na przejzdzke motoerem?°
Uslyszala pytanie w swojej glowie na co lekko sie usmiechnela. Chciala uciec na chwile od wszystkich swoich problemow. Miala ochote na chwile beztronski...Najlepiej z Justinem.
°Wiem ze ci go nie zastapie i nawet nie probuje ale jednak moze uda mi sie na chwile porwac twoje mysli w inne miejscje,co?°
Zgasil za soba swiatlo i stanal w nogach lozka.Spojrzala na niego podpierajac sie na lokciach.
°Dzieki ze sie starasz.°
Poslala mu wdzieczne spojrzenie.Usmiechnal sie do niej patrzac pustym wzrokiem.Gdy na nia patrzyl przypominaly mu sie chwile z swoja nazeczona. Strasznie za nia tesknil jednak chcial zeby byla szczesliwa dlatego dal jej spokoj skoro wiedzial ze on jej go nie moze zapewnic.
°Poszukaj jej...°
°No i co? I co dalej?°
Prychnal zamykajac na chwile oczy i skierowal sie w strone wyjscia z sypialni.
°Przeciez nie musisz sie z nia spotykac. Mozesz zobaczyc czy wszystko u niej ok...Czy zyje i czy faktycznie jest bez ciebie szczeliwa.°
Maszerowala za nim w swoich dlugich, cieplych zakolanowkach i starej bluzie chlopaka.Odwrocil sie na chwile posylajac jej wymowne spojrzenie.
-No co?-stanela zakladajac rece na biodra.-Moze nie mam racji ze rozwialoby to czesc twoich zmartwien?
-Tak...-odwrocil sie do lodowiki.-I spowodowalo mase nowych.

-Masz ochote na meczyk?-zapytal Ryan swojego przyjaciela ktory wlasnie popijal pomaranczowy sok.Justin nawet nie zorientowal sie z obcecnosci chlopaka.-Eeeej?-pomachal mu przed oczami reka biorac do drogiej szklanke z woda.
-Oh sory nie zauwazylem.-pokrecil glowa jakby chcial wyrzucic swoje mysli.
-Zauwazylem...-usiadl na przeciwko obracajac szklanke w dloniach.-Jestes nieobecny.
-Nie pierdol bez sensu.-schowal twarz w dloniach przecierajac ja kilka razy.-Jestem zmaczony, cholernie za nia tesknie a ona pewnie gdzies sie zajebiscie bawi bezemnie. Moze juz znalazla sobie innego.
-Przeginasz.-Toby warknal. Stal w drzwiach kuchni i przysluchiwal sie rozmowie.-Jestes zwyklym idota.-prychnal podciagajac swoje koszykarskie spodnie.Wszedl glebiej do kuchni i z lodowki wyciagnal napoj energatyzujacy. Z kieszeni wyciagnal skreta i przewrocil go w palcach.-Ona cie kocha.-stwierdzil otwierajac puszke i odstawil ja na blat zeby moc zapalic sobie jointa.-Zakochuje sie tylko raz a ty myslisz ze cie zdradza.- zaciagnal dym.-Jestes zwyklym chujem zeby sugerowac ze moglaby to zrobic.-popil napojem i ponownie wlozyl swoje ulubione cudenko w kacik ust tak zeby jednak mogl mowic.-W ogole to co ty o niej myslisz,co? Ze jest laleczka do wydymania?-wywrocil oczami.
-Stul pysk....-Justin nie podnisl wzroku jednak jego dlonie zacisnely sie w piesci.-Wiem ze sie w niej zabujales i wkurwia cie fakt ze ona jest moja. Myslisz ze jestem przyjebany?-spojrzal wrogo na blondyna.Zarowno Toby jak i Ryan byli zszokowani ze pilkarz odwazyl sie warknac. Zazwyczaj nie chcial wchodzic w parade zadnemu z The Fastest.-Pogodz sie z faktem ze Lea mnie kocha a ja ja.-wstal gwaltownie mierzac z obrzydzeniem swojego ''rywala'' i wyszedl z pomieszczenia.
-Ma racje..-Ryan westchnal cicho.
-Ty to lepiej kurwa zamknij ta morde bo nie bede mial skropulow.-syknal patrzac na drzwi za ktorymi zniknal Bieber. ''Chuj pierdolony...''. Pomyslal zagryzajac szczeke.

-Kasira! Do mnie kurwa dziwko pierdolona!-krzyknal jakis facet w czarnym garniturze od Gucciego i z ciemnym cygaro w reku. Dziewczyna momentalnie znalazla sie obok niego.
-T..Tak?-zapytala nie pewnie.-Panie Monrow ja wiem ze ostatnio mnie w ogole nie bylo ale nadrobie ten czas.
-Wiem ze go nadrobisz.-zlapal ja za gardlo.-Pamietaj ze jestaes tutaj moja dziwka, nie mysl ze mozesz uciec.-syknal w jej ucho. wlozyl cygaro w usta a potem zlapal za posladek dziewczyny.-Slyszalem ze bylas u Gonzales'a.-powiedzial zjezdzajac droga reka w strone jej piersi.Kasira jednak nie czula obrzydzenia. Wrecz przeciwnie.Podniecalo ja wszystko co bylo zwiazane z sex'em. Ona pracowala w burdelu dla przyjanosci, nie dla pieniedzy.
-Bylam...Mam zamiar tam wrocic.
-I czego dowiedzialas sie o jego siostrze?-skinal na nia palcem i skierowal sie do swojego gabinetu. Pobiegla od razu za nim lapiac go za predramie. Byla, mozna tak powiedziec, pupilkiem Monrow.-Wiesz ze chcialbym miec ja u siebie.
-Nie mieszka z nim. Ale widzialam jakie ma zdolnosci.-mowila z przekonaniem kiedy mezczyzna usiadl na swoim, wielkim, skorzanym fotelu. Od razu podeszla do niego i usadowila sie na jego kolanach.-Potrafila torturowac Caleb'a nawet na niego nie patrzac.
-Fascynujace...-oj chyba gosciu nie byl tak przejety jak jego kurwa. Wsunal dlon do jej obcislych spodenek sciskajac mocniej jej posladek.
-Mozeee ma pan ochote na maly numerek.-zlapala za jego krawat przyciagajac go blizej.
-Oddaje sie w twoje rece...-jeknal rozkladajac sie wygodniej na siedzeniu.-A raczej powinienem powiedziec usta.-Na ustach czerwono wlosej pojawil sie lobuzerski usmieszek.Poruszyla sie niespokojnie na jego kolanach czujac duze wyburzenie.Zsunela sie na podloge klekajac przed nim. Odpiela pokazny pasek i rozpiela rozporek. Doskonale wiedziala co robi i nie przeszkadzalo jej to. Chciala sexu, kasy i blogosci. Byla jak maszyna.

-Jaceeeee...-Lea jeknela wchodzac do pomieszczenia, a raczej laboratorium, gdzie chlopak wlasnie cos eksperymentowal.
-Tak, mala?
-Nudzi mi sie...-szepnela smutno opierajac glowe o sciane.-Co robisz?-podeszla do niego patrzac na wszystkie kolorowe plyny,fiolki,strzykawki i kartki z jakimis zapisami.
-No zgadnij.-zmieszal dwie substancje ze soba i po chwili nie bylo reakcji.-Kurde...-podrapal sie po glowie kiedy fiolka w momencie wybuchla.Oczy dziewczyny powiekszyly sie naprawde bardzo i przestraszona spojrzala na blondyna.
-Na mnie tego nie wyprubujesz.-pokrecila glowa pokazujac swoim dlugim, chudym placem na resztki szkla. Chlopak zasmial sie patrzac na nia z wspolczuciem.
-Jasne wiesz...Odnalazlem swoja '' siostre '' i chce ja puscic z dymem, naprawde.-mowiac slowo ''siostra'' pokazal w powietrzu cudzyslow a konczac zdanie wywrocil oczami.-Jestes niepowazna.
°Bo ja wiem co ty chcesz zrobic.°
Pokrecila glowa zakladajac rece na zebra. Wyszla z pomieszczenia odgarniajac swoje wlosy na jedna strone.
°Co bedziesz robic?°
Pyta niby zainteresowany dlaej probujac dodac do siebie dwie fiolki.
°Nie wiem mam ochote skoczyc z tego twojego balkonu krzyczac ze jestem lesbijka.°
Stwierdzila powaznie siadajac na sofie w salonie.
°Aha, fajnie.°
Odpowiedzial nie przejety a ta wywrocila ponownie oczami.
-Zajebiscie ze mnie sluchasz!!-kryknela sfrustrowana. ''Justin slucha zawsze...''. Siegnela po swoja kurtke i zlapala za kluczyki do auta Jace'a.-Nie wiem kiedy wroce!-wyszla trzaskajac za soba drzwiami i zjezdzajac winda napisala esemesa do swojego chlopaka. ''Za 20 minut nad klifem za stara fabryka czekolady.''. Wyslala i wrzucila komorke do kieszeni. Wsiadla do wypasionego Lamborghini swojego nowego kolegi i docisnela pedal gazu wyjezdzajac na pusta autostrade.

-Gdzie ty bylas?!-Caleb wrzasnal slyszac pukanie szpilek w korytarzu.Wyskoczyl zza sciany przyciskajac cialo dziewczyny tak ze zamknal ja w klatce z swoich rak.Spojrzala w jego oczy niewinnie i wpila sie w jego usta.-Spierdzisz burdelem,jakimis fagasami i dragami. Nie dotykaj sie do mnie...-warknal jej na ucho odsowajac sie na bezpieczna odleglosc.Patrzyla na niego zdezorientowana i lekko przestraszona.-Co?-zasmial sie bezczelnie.-Myslalas ze jestem idiota? Ze tak po prostu mnie wykorzystasz? Zalosna jestes...-pokrecil glowa oblizujac wargi.Przysunal sie do niej znowu patrzac w jej oczy.-Chcialas wiedziec czy to prawda o mnie i The Fastest. Myslalas ze jestem takim debilem ze za sex wyspiewam ci wszystko?-zakpil z niej.-Wiem ze jestes dziwka, wiem gdzie pracowalas...A moze powinienem powiedziec pracujesz co?
-Caleb ja naprawde cie kocham.
-Jasne a ja to supermodelka z Victoria's secret.-zasmial sie spokojnie jednak w srodku buzowalo w nim. Mial ochote wyrzucic ja na zbity pysk.
-Prosze cie kochanie...-poglaskala go po policzku.Zlapal jej nadgarski jedna reka i przycisnal mocno nad jej glowa.
-Teraz powiesz mi grzecznie kto i co ci kazal ze mnie wyciagnac a jak nie to nie bede taki mily.-poscil jej oczko ciagnac w strone salonu. Rzucil ja na sofe i usiadl na przeciwko.Nic nie mowila patrzyla na niego bezczelnie i krecila glowa.
-Zapomnij.-prychnela.
-Jak sobie chcesz...-wstal wyjmujac swoja spluwe i przylozyl je do jej skroni.-Wstawaj kurwo.-powiedzial to tak jakby mowil zeby ktos podal mu pilot. Lekko wstrzastnal nia fakt ze on jej grozi. Byla pewna ze owinela sobie go w okol palca.Wyszli na zewnatrz wchodzac do garazu. Bylo w nim naprawde duzo miejsca a Caleb wybral swoj jeden z workow treningowych.Kazal stanac jej za nim i chowajac bron do kieszeni siegnal po kajdanki z szuflady.-Mam nadzieje ze lubisz tego typu zabawy.-zasmial sie bezczelnie sciskajac mocno jej nadgarski w metalowych obraczkach przytwierdzonych to stojaka.-Milego meczenia sie, kochanie.-pocalowal ja w szyje i po chwili wyszedl zamykajac za soba drzwi od garazu. Zostawil ja, polnaga,w zimnym i cemnym pomieszczeniu bez zadnych warunkow do zycia.

Siedziala tak na opierajac pupe o maske auta i patrzyla w rozciagajace sie przed nia miasto. Przeklinala sie w myslach ze dzialajac pod wplywem tesknoty napisala do Justin'a. Jednak teraz nie mogla sie odworic. Co ona chciala zrobic? Co nia kierowalo? Po chwili uslyszala parkujacy samochod a kierowca usiadl obok niej.
-Zniknelas...-stwierdzil szeptem.
-Justin ja...Ja po prostu potrzebuje czasu.-jeknela czytajac kazda jego mysl.Nie chciala mu tego jeszcze mowic. Bala sie jego reakcji. Czula jego tesknote, jego kazde zwadpienie w ich milosc, bol i cierpienie. Widziala klotnie z chlopakami, kontakt z Ryan'em. Widzial wszystko.
-Nie ma sprawy...-usmiechnal sie do niej pokrzepiajaco.
-Justin, ja potrzebuje odpoczac...-syknela dobitnie.
-Ah...-spojrzal na nia smutnie.-To znaczy zee...
-Nie, to nie nasz koniec.-objela go w pasie.-Jestem zbyt samolubna i egoistyczna zeby oddac cie innej. Jednak musisz zrozumiec ze ostatnio zdazylo sie troche w moim zyciu, pare nowosci i zmian. Musze je sobie poukladac.-przytulil ja do siebie.
-To zrobmy tak...Spotykajmy sie, wychodzmy na randki, do kina, na spacer.-posadzil ja sobie na kolanach.-Tak jak na poczatku.-gladzil jej talie.
-Kocham cie Justin...-szepnela niesmialo delikatnie dotykajac jego policzka.-Kocham cie na zawsze...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kocham was!
To jeszcze nie koniec problemow xD :P Bylabym zbyt dobra gdybym pozwolila wam tak po prostu czytac jakas sielanke miedzy Lea a Jusem xD
UWAGA: Rozdzial nie jest sprawdzony! Za wszystkie bledy i niedogodnienia przepraszam! <3
-Patrys

niedziela, 9 lutego 2014

#51

-Czemu akurat to miejsce?-zapytala siadajac na laczce gdzie pierwszy raz spotkala blondyna. Doskonale wiedziala ze rownie dobrze mogla by zadac pytanie w myslach jednak nie chciala przywykac do mysli ze do reszty zwariowala. Chciala po prostu zachowywac pozory normalnosci. Usiadl obok niej usmiechajac sie pod nosem.
°Tak tu spokojnie...°
Westchnal gleboko zamykajac oczy i kladac sie na zimnej trawie.
-Skad te...To nowe cos?
°Mowisz o czytaniu w myslach?°
Na jego ustach pojawil sie delikatny usmiech.
°A niby o czym innym...°
Zironizowala w myslach przewracajac oczami. Usiadla plecami do boku chlopaka i polozyla glowe na jego torsie. Zaskoczylo go lekko jej zachowanie i odczytujac wszystko z jego mysli zachichotala pod nosem.
°Moja teoria jest taka... Sadze ze z racji tego iz nasze cialo zetknelo sie z soba spowodowalo odrodzenie komorek tego czego wsadzil nam do DNA twoj wujek...No bo zobacz...Teraz lezysz na mnie jednek nasze czasteczki skory dzieli moja kurtka.°
Otworzyl oczy konczac wyklad.Wpatrywal sie w niebo probujac odczytac mysli i emocje Lea jednak bez skutku. Tak jakby byla pusta.
-Czemu jestes taka?-zapytal ''czytajac'' jej przeszlosc.Odwrocila sie na brzuch i kladac rece na jego brzuchu splotla swoje dwie dlonie kladac na nich brode.
-Po co sie pytasz skoro doskonale wiesz?-zachichotala patrzac na jego twarz. Widziala w nim cos czego nie widziala w Justinie. Bylo to strasznie dziwne jednak nie bala sie. Wiedziala ze kocha tylko Bieber'a. Jednak...Moze powinna sie bac?

Justin siedzial u Ryan'a w pokoju patrzac pusto w ekran telewizora. Ogladal wlasnie z swoim kolega jakis mecz koszykowki.
-Ja zwariuje...-jeknal przeczesujac palcami wlosy i ciagnac mocno za koncowki.
-Wroci...Jak mowi Caleb ona musi sie poukladac.-poklepal go przyjacielsko po plecach usmiechajac sie lekko.
-Nowy chodz ze mna.-Toby otworzyl szeroko drzwi skinajac w strone Butler'a.Podniosl sie ociezale kierujac sie w strone drzwi. Rece trzymal w kieszeniach a wzrokiem mordowal blondyna.Oboje zbiegli na dol do samej piwnicy.-Sluchaj Lea tu byla...-chlopak oparl sie na rekach o brzeg wielkiego stolu.Stal naprzeciwko przyjaciela pilkarza.
-Co ty pierdolisz?
-W momencie kiedy mielam niemila wymiane slow z Bieberkiem byla w mojej garderobie.-syknal zly.-Nie mozesz mu niczego powiedziec. Jednak...-westchnal gleboko.-Wytlumacz mu ze z nia wszystko ok.Jest cala i...-w jego glowie pojawila sie znow ta sytuacja kiedy powiedziala ze czyta jego mysli. Po jego ciele przeszedl dreszcz.- I zdrowa.-podniosl na niego znow swoj wzrok posylajac dosc bezczelne spojrzenie.
-Jestes chujem,Toby...Wiesz doskonale ze on cierpi i ona tak samo ale i tak wolales zataic ja dla siebie. Kurwa zadowolony z siebie jestes?! To ze sie w niej zabujales nie oznacza ze jest twoja!! Ona kocha mojego kumpla! Daj jej byc szczesliwej! Jestes zwyklym skurwysynem.-syknal ostatnie slowo pewny siebie i chcial sie odwrocic kiedy furia Toby'iego nie wytrzymala.Zlapal mlodego za ramie i zaciskajac mocno szczeke zaciskajac rowniez dlon.
-Morda w kubel albo ci odpierdole ten leb.-warknal przez zacisniete zeby.W glowie mial juz scenke jak kulka przestrzela czaszke Butler'a.
-Pierdol sie...-wyszarpal swoje ramie z uscisku i poszedl do swojego kolegi.

-Zimno...-jeknela niezadowolona.
-Nic dziwnego...-zasmial sie.-Jest trzecia nad ranem.-podniosl sie lekko wiec takze blodnynka wciaz lezaca na jego torsie byla zmuszona do przyjecia innej pozycji.
°Checesz to nocuj u mnie.°
Spojrzal na nia podnoszac tylko swoj wzrok z swoich butow na jej twarz.Zaskoczylo ja lekko to pytanie.
°Nie sadze zeby to byl dobry pomsyl.°
Zmarszczyla lekko nos robiac grymas z ust.Wlozyla dlonie w swoje kieszenie patrzac lekko przepraszajacym wzrokiem w jego oczy.Widzac jego smutek zrobilo sie jej go szkoda.
°Chociaz...Czemu nie.°
Poslala mu slodki i niesmialy usmiech a jego twarz od razu rozprominiala.
-Powaznie?
-Jasne.-wyszczerzyla sie.-Musze poprzegladac troche te twoje notatki...Moze cos razem wymyslimy.-poslala mu oczko a on pokrecil rozbawiony glowa.Wsiadl na swoj motor i wyciagnal do niej reke.-Moze lepiej jak nie bedziemy sie dotykac...-pokrecila glowa.-Nie wiadomo co z tego mogloby wyjsc.-przelknela glosno sline. Skinal tylko glowa lapiac kierownice. Usiadla za nim objemujac go.
°Nie jestes z tych co duzo mowia.°
Stwierdzila patrzac na jego twarz.Usmiechnal sie tylko wzruszajac delikatnie ramionami.Zachichotala pod nosem kladac policzek na jego lopatce.

-A co jesli ona juz nie wroci? A co jesli ktos cos jej zrobil? Ryan a moze ona ma klopoty.-nawijal jak jakas katarynka.Bez przerwy powtarzal to samo co lekko doprowadzalo do szalu Butler'a.
-Przymknij sie wreszcie. Nic jej kurwa nie jest!! Zrozum wreszcie ze to LEA GONZALES! Nie jakas 5 latka!-zlapal za jego ramiona i lekko nim potrzasnal.-Uspokoj sie.
-Ej a wy przeciez mozecie ja namierzyc.-spojrzal w jego oczy z mega ogramnym usmiechem.Tak jakby slowa nowego w ogole nie docieraly do pilkarza.
-Ja pierdole!-Ryan wyrzucil rece w powietrze zmeczony ciaglym pieprzeniem przyjaciela. Rzucil sie na lozko i przetarl twarz dlonmi.-Caleeeeeb!!-krzyknal na cale gardlo.
-Zaraz! -ten mu odkrzyknal lekko wkurzony.-Co tak drzesz te morde...-wywrocil oczami wchodzac do pokoju.
-Wytlumacz temu oto tutaj.-wstakazl na Justina.- Ze kurwa Lea wroci i ze kurwa nie mozemy jej namierzyc i zeby kurwa poszedl wreszcie spac!-zakryl glowe poduszka probujac zasnac.
-Bieber chodz ze mna.-Gonzales zasmial sie patrzac jeszcze na nowgo.
-Ale mowie powaznie moglibyscie ja namierzyc,prawda?-patrzyl w podloge wciaz marszczac brwi.
-Nie, Lea  nie mozna namierzyc...Kazde jej urzadzenie ma wszczepiony chip zagluszajacy fale.To tak jakby nie istniala.-rzucil sie na kanape w salonie wzdychajac gleboko.-Ja tez sie o nia martwie.Nie to ze nie. Jednak dosknonale ja znam i wiem ze wroci. A ty stary nie mozesz zaniedbywac roboty.-spojrzal srogo na 19'latka a ten poslal mu zawstydzone spojrzenie.-Dzownil twoj trener.
-Do ciebie?-zdziwil sie od razu.
-Nie.-Caleb zasmial sie z bezmyslnosci chlopaka.-Do twojej matki debilu...A ona do Ryan'a.
-Aaaaaaaa...

Weszla do duzej kuchni przeczesujac palcami swoje dlugie wlosy. Miala na sobie koszulke chlopaka i jego koszykarskie spodenki.Siedzial juz przy stoliku popijajac jakis napuj.
-Dzien doberek.-usiadla na przeciw niego usmiechajac sie jeszcze zaspana. Miala rozmazany make up z racji tego iz nie mogla go zmyc bo nie miala czym.
-Czesc.-mruknal smutny.
-A tobie co?-spojrzala zaniepokojona.
-Kark mnie boli.-potarl bolace miejsce i jeknal lekko. Lea od razu w glowie miala pomysl aby zrobic mu masaz.
°Byloby milo...°
Spojrzal na nia z lobuzerkim usmiechem.Wstala szybko i swoimi raczkami zaczela rozmasowywac jego kark.
-Strasznie spiety jestes...-stwiedzila zamyslona.
-Dziwisz sie?
-Troche.-skinela glowa.
-Patrz.-w jego myslach automatycznie pojawily sie sceny z przeszlosci. Jak przez to ze byl inny mial problemy w szkole.Jak w momencie kiedy mowil swojej narzeczonej czym jest ona odeszla. Jak zostal poddany probie przetwania na ulicy tylko dlatego ze byl zamkniety w sobie. Przesladowanie. Wyzwiska. Bicie.
-Tak mi przykro.-przytulila sie do jego plecow szepczac cichutko.-Nie wiedzialam...Nie zauwazylam.
-Nie martw sie.-poglaskal jej dlon.-Przywyklem.
-To dlatego wyprowadziles sie na Alaske,prawda?-zadala dosc bezsensowne pytanie.Znala przeciez odpowiedz.
°Mialem dosc...Musialem zostac sam.°
Przytulila sie do niego mocniej.W temtej chwili pomyslala o Justinie. Przypomnialy sie jej wszystkie wspolne chwile.Po jej policzku splynela lza.
-Skoro za nim teskinisz...To czemu nie wrocisz?-zapytal widzac jej rozkojarzenie.
-Bo chce go chronic.-odeszla ocierajac lzy wierzchami dloni.Oparla sie o blat i zalozyla rece na zebrach.-Jest dla mnie wszystkim.-spojrzala przez okno.-Wiesz ze jak sie zakochujemy to jest juz to na zawsze?
°Wiem.°
Skinal glowa wzdychajac ciezko.Spojrzal w jej oczy przedstawiajac kolejna scenke. Moment w ktorym zobaczyl swoja byla nazeczona.Bylo to w sklepie muzyncznym kiedy akurat wpadla na niego i przez przypadek upadly jej wszystkie trzymane przez nia plyty.Oboje schylili sie by je podniesc a kiedy ich wzrok sie spotkal oboje sie usmiechneli.
-Historia rodem z jakiegos romantycznego filmu.-wywrocila oczami.
-Bo tak bylo.-zasmial sie pod nosem.-Romantycznie...

Kasira ubrala na siebie obcisla czarna sukineke i do tego mega wysokie czerwone szpilki.Do reki wziela torebke a na ramie zalozyla czarna skorzana kurtke.Kocim krokiem zeszla na dol patrzac pod nogi.
-Gdzie idziesz?-Toby stanal przed nia z zalozonymi rekoma.Cos mu nie gralo w tej dziewczynie.Byla zbyt podejrzana.Spojrzala na niego lekko przestraszona.
-Nie twoj interes.-prychnela wywracajac oczami.Wymijajac go odgarnela czarne wlosy z ramienia.Chciala isc dalej jednak blondyn zlapal ja za przedramie.
-Sluchaj suko...To ze jestes z Caleb'em nie oznacza ze wszyscy musimy cie lubic.-warknal jej do ucha.-Lepiej bedzie jak bedziesz ostrozna.-dodal puszczajac jej reke i po prostu odszedl. Ona stala tam jeszcze chwile patrzac oblakanym wzrokiem na wszystkie strony.Wziela gleboki wdech i wyszla z domu trzaskajac za soba drzwiami. Doskonale znala miejsce do ktorego sie chciala dostac.Gdy stanela przed wielkim,oskurnym i starym budynkiem na jej ustach pojawil sie lobuzerski usmiech.Bez zastanowienia weszla do srodka a do jej nozdrzy dostla sie znajoma won.
-Kasira!!-krzyknal jakis mlody chlopak.-Jakis czas cie juz nie bylo.-objal dziewczyne w pasie klepiac po tylku.
-Wiesz...-szepnela mu do ucha.-Stesknilam sie za moim burdelem.-jej reka zjechala na przyrodzenie chlopaka.Oblizal usta i ciagnac ja za dlon skierowal sie w strone pokoi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam was za przerwe... Naprawde was przepraszam ale mialam mase testow,stres odnosnie polrocznych ocen,zapisy do liceum i wgl i wgl. Nie mialam nawet czasu wchodzic na komputer w celach rozrywkowych.
PRZEPRASZAM.
Rozdzial spierdolilam,wiem <3
-Patrys