-Sluchaj nie bede ci teraz tego tlumaczyl ale pomoge ci sie wydostac ok?-Tony spojrzal na swojego zdezorientowanego kolege. Blondyn wygladal tak jakby kompletnie nic nie rozumial z zaistnialej sytuacji. Patrzyl to na swoje buty to na osobnika stojacego przed nim. Po chwili zmruzyl oczy i zalozyl rece na klacie.
-Skad mam miec pewnosc ze nie pracujesz dla tej suki wlascicielki,co?
-Debilu gdybym z nia procowal mialbym na sobie ten idiotyczny stroj i skradalbym sie na palcach? Po za tym znasz mnie...-wywrocil oczami lapiac za klamke.
-Nie...Ja po nia pojde.-warknal odpychajac go lekko.
-Spoko ale maszzz...-spojrzal na swoj zegarek.-Minute.-dodal wracajac wzrokiem na przyjaciela.Nie tak sobie wyobrazal to spotkanie. Chcial odnalezc Maxxie'go i po prostu go przytulic.Byli jak braca i strasznie przezyl jego zaginiecie. W tej sytuacji nie mogl pozwolic sobie na wieksze czulosci. Maxxie wszedl szybko ale delikatnie do tajemniczego pokoju i po chwili wyszedl z farbowana blondynka na rekach.-To na pewno Lea? Z tego co pamietam miala jasne wlosy.
-Tak, to jest ona.-syknal nie milo.
-Daj mi ja.-juz podkladal rece pod kolana drobnej dziewczynki kiedy Maxxie odsunal sie od niego.
-Nie waz sie jej dotknac.-gdy Tony zmarszczyl brwi dajac do zrozumienia ze nic nie rozumie chlopak westchnal opanowujac gniew.-Po prostu moze na ciebie zle zareagowac kiedy sie obudzi.-patrzyl na jej spokojna twarz usmiechajac sie pod nosem kiedy szedl z Tony'm.
-Czys ty sie w niej zabujal?-odwrocil sie nie przerywajac jego marszu.
-Ona ma chlopaka ktorego, z tego co wiem, bardzo kocha.
-Nie zaprzeczyles.-usmiechnal sie brunet skrecajac w odpowiednia strone.
-Przypomina mi Kety.-szepnal podazajac za kolega. W glowie mial obraz swojej bylej dziewczyny ktora niestety zginela w wypadku kiedy jechala do niego by oznajmic ze jest z nim w ciazy. Maxxie nie mogl sie po tym pozbierac i raczej nadal tego nie zrobil. Stalo sie to tydzien przed jego porwaniem i nie mial nic przeciwko temu odcieciu.Z nikim nie chcial wtedy rozmawiac.
-Do Kety to jej naprawde daleeeeko.
-Nic nie wiesz,stary. Nie wiesz nic.-pokrecil glowa.
-Bieber!! Slysze ja!!!!-Toby szybko wystukal w klawiature mape zeby lepiej orientowac sie gdzie moze byc jego ''siostra''. Justin juz po sekundzie stal caly mokry z recznikiem na biodrach i patrzyl sie z ogromna nadzieja na blondasa.
*Jace...*
Jej glosik byl slaby i niewyrazny jednak doskonale znal kazda jej mysl. Upadl na podloge i zaczal sie trzasc. Byl sparalizowany wszystkimi wspomnieniami i uczuciami dziewczyny. Zaczal kaszlec i ledwo co mial powietrze, takie bylo dzialanie kiedy chcial znow polaczyc sie z Gonzales.
-Aaaaaa!!-zaczal krzyczec i wic sie na podlodze a chlopacy od razu przybiegli do jego pokoju lapiac za jego rece i nogi by jakos go unieruchomic i pozbawic mozliwosci zrobienia sobie krzywdy.-Leaaaa!!!!!-krzyczal wyrywajac sie i gryzac, jego oczy chodzily na wszyskie strony, przeszywaly twarz kazdego z zebranych, byly dziwnie czerwone a gdy spojrzal na Biebsa zaciskal je skomlac.
*Jace...Uciekaj...Oni chca cie dorwac...Nas...Ratuj chlo...*
Po raz kolejny krzyknal dwa razy mocniej wyginajac sie w pol. Po chwili jego cialo opadlo i on nie wiedzial co sie dzieje. Bylo to dla niego nowoscia i nie wiedzial o co w tym wszystkim chodzilo. Spojrzal pokornie na Caleb'a i Max'a ktorych przez przypadek kopnal.
-Ida po nas...-przelknal sline patrzac to na brata Gonzales to na jej chlopaka.-Chce zebysmy uciekli.Doskonale dalo sie zrozumiec ze bez niej.
-Ja bez niej nigdzie sie nie ruszam.-Justin zerknal na Caleb'a ktorzy przytaknal glowa.
-Wiesz gdzie ona jest?
-Raczej tak, jednak jest cos co blokuje nas...Nie moge jej tak latwo uslyszec.-usiadl opierajac plecy o lozko. Czul sie wykonczony jakby stoczyl walke z ogromnym niedzwiedziem. Jedna reka siegnal po laptopa i wystukal najblizszy adres miejsca gdzie slyszal dziewczyne.-Jest dzies tu.-wyznaczyl palcem okreg gdzie mozna jej szukac.Spojrzal smutno na Justin'a opuszczajac za chwile oczy na swoje dlonie.-Ja naprawde chcialem bardziej wytrzymac ale to ona zablokowala. W okol jej mysli jest utworzony jakby mur ktory nie pozwala mi przejsc. A gdy chce sie zblizyc to boli jak chuj.
-Dobra chlopacy.Bierzemy najszybsze samochody i mapy. Musimy byc tam w co najmniej 10 minut. Inaczej bedzie za pozno i Jace znow bedzie musil jej szukac.
-Jasne.-odpowiedzieli chórem schodzac do piwnicy.
Maxxie zdazyl juz wytlumaczyc swojej nowej kolezance co sie dzieje. Nie pewnie patrzyla na Tony'iego ktory co chwila sie w nia wpatrywal. Czula sie nieswojo jednak fakt ze miala przy sobie blondyna poprawial jej niepewnosc. Jechali wlasnie ciemna furgonetka jakas opuszczona droga.Nadal nie odzywala sie ani slowem.Po prostu nie byla na tyle ufna. W jednej chwili trzy czarne sportowe auta okrazyli ich pojazd. Jej miesnie sie lekko spiely, nie rozpoznawala zadnego z tych fur mimo ze czula iz sie to dobrze zapowiada. Poczuli jak cos zostaje przyczepione do tylu samochodu i szarpnieto tym lekko w tyl.
-Co do cholery!-krzyknal Tony starajac sie opanowac kierownice. Wystukal cos w komputerku i chcial przyspieszyc jednak bez rezultatow.-Podpieli sie pod system!-krzyknal odlaczajac laptopa jednak bylo juz za pozno.Wirus opanowal cale auto ktore w momencie zostalo zatrzymane. Dziewczyna zlapala sie za ramiona chroniac swoje cialo.Nie bala sie, chciala skonczyc to cale cierpienie. Slychac bylo kroki, Tony spojrzal na Maxxie'go niepewnie a ten skinal raz glowa jakby biorac cala sytuacje w swoje rece. Drzwi zostaly odsuniete a Lea nadal zaciskala oczy.
-Myslalas kochanie ze cie zostawie?-Justin opieral sie rekoma o obie strony otwrzonego wyjscia usmiechajac sie spelniony. Gonzales od razu zucila mu sie na szyje rozplakujec.
-Justin...-jej glos byl straszny. Jakby wcale nie byl jej. Stal sie ciezszy, z chrypka i dalo sie wyczuc jej cierpienie.-Uciekajmy.-szepnela oplatajac nogami jego biodra. Przysunal ja blizaj siebie odchodzac do swojego auta. W tym momencie podszedl Toby usmiechajac sie lekko widzac swoja mala ksiezniczke. Udawal ze sie wcale nie przejmowal jej zniknieciem ale tak naprawde umieral od srodka.
-Dzieki ze sie nia zajeliscie.-podal reke Maxxie'mu ktory niepewnie ja uscisnal i potem przesunal ja do jego przyjaciela a ten zrobil to samo wychodzac wczesniej przed furgonetke.-Ty musisz byc Tony. Podziekuj swojemu ojcu.
-Jasne...-warknal.
-To jest kontakt do nas. Zadzownicie jak bedziecie czego potrzebowac.-podal mu wizytowke usmiechajac sie milo.-Licze na dyskrecje.-skinal glowa odchodzac do grupki swoich przyjaciol ktorzy patrzyli na Lea i Justina,wciaz sie przytulajacych sie,z tym ze Bieber siedzial na masce a jego ukochana plakala w jego ramie wrecz na nim wiszac.
-Matko kochanie nawet nie wiesz jak ja szalalem.-westchnal wciaz obejmujac ja ramionami. Lezeli w jego lozku, w siedzibie The Fastest. Zadazyl juz wszystko opowiedziec co chwila calujac swoja dziewczyne. Wciaz nie mogl uwierzyc ze ma ja przy sobie i ciagle jej to powtarzal na co ta tylko na niego spogladala. Caly czas byla nieobecna ale co sie dziwic. Od jej ''ucieczki z domu wariatow'' minal tydzien. Nie wyjechali tak jak ona nalegala i wciaz sie bala tego co moze sie stac. Nadal sie nie odzywala mimo ze Bieber i Jace troszczyli sie o nia jak o porcelanowa laleczke.
-Kocham cie.-szepnela calujac jego szyje.
-Ja ciebie tez.Nawet nie wyobrazasz sobie jak bardzo.
-Balam sie ze o mnie zapomniales.-usiadla wciaz go dotykajac. Potrzebowala czuc jego obecnac zeby nie myslc ze to tylko sen lub jakies zwidy, efekt jakiegos gowna ktore podala jej ta lekarka. -Myslalam ze ulozyles sobie zycie z kims innym,lepszym i po prostu na reke ci bylo moje znikniecie. -otarl splywajaca po jej policzku lze i podniosl sie do pozycji siedzacej.
-Nigdy tak nie mysl dobrze?-spojrzal gleboko w jej oczy.-Nigdy nie mogl bym byc z kims innym. Zapytaj kogo chcesz...Obiecalem Caleb'owi ze jesli nie wrocisz bedzie musial mnie zabic. Nie potrafilem bez ciebie normalnie funkcjonowac. Po prostu sobie tego nie wyobrazalem. Jestes calym moim tlenem, sercem.Jestes potrzeba mi do zycia. Inaczej nie moge. Jace najlepiej wie ze mi odbijalo. Musial mnie znosic przez caly czas.-pocalowal ja namietnie.
-Ucieknijmy.-szepnela odsuwając sie.- Jesli naprawde tak mnie kochasz, ucieknijmy.-usmiechnala sie lekko i to byl pierwszy usmiech od naprawde dluuuuugiego czasu.
-Przed czym mamy uciekac?
-Oni chca nas zlapac...Skoro jestes ze mna ciebie tez zamkna. Policja nas szuka. Maja dowody.-mowila energicznie i maszynowo jakby wspomnienia uderzaly w nia sprawiajac bol.-Chlopacy tez musza sie ratowac.
-Lea,kochanie spokoj.-zlapal ja za ramiona przytulajac do siebie jej telepoczace sie cialko.
Tony siedzial w swoim pokoju pracy wyszukujac jak najwiecej wiadomosci na temat The Fastest i calej ich dzialalnosci. Wciaz zyla w nim chora nadzieja ze kiedys zostanie jednym z nich. Doskonale zdawal sobie sprawe ze jego rodzina by go znienawidzila i sie go wyrzekla jednak mial na to wyjebane. On sercem juz nalezal do grupy przestepcow.
-Co robisz?-Maxxie wszedl bez pukania i rzucil sie na poduszke do siedzenia ktora lezala zaraz obok bruneta. Postanowili ze zostanie z Tony'm.
-Zastanawia mnie czemu tak duzo o nich slychac a wszystko jest tak dobrze kryte. Po za tym jesli bede przygotowany moze bardziej im zaimponuje.-usmiechnal sie zlosliwie. Blondyn wzdrygnal sie na sama mysl o tym ze moglby stracic kontakt z przyjacielem. Wiedzial ze jesli ten wstapi do TF to jego zycie sie zmieni o 180°.
-Nadal chcesz to zrobic?
-Nigdy nie przestalem tego chcec...Po twoim zniknieciu zdalem sobie sprawe ze jesli bylbym z nimi na pewno szybciej bym cie odnalazl. Jestes w koncu moim bratem.-usmiechnal sie szczerze.
-Mhm...-mruknal widzac ze ta rozmowa bedzie bardziej monologiem niz ciekawa dyskusja. Tony sie zmienil,mial swoj swiat, calkowicie inny.
-Hmmmmm ten Ryan...Cos z nim jest nie tak.-pokrecil glowa czytajac wszystkie dane FBI. Nie wyobrazacie sobie nawet jakie ten chlopak mial wtyczki.-Cos mi sie nie wydaje zeby byl do konca wierny. Od kiedy Lea zniknela on zaczal cos krecic.-powiedzial podejrzliwie.Maxxie od razu zaciekawil sie cala sytuacja.
-Myslisz ze pracuje dla kogos innego?-zapytal pochylajac sie w strone ogromnego ekranu.
-Nie osadzam ale to nie wyglada normalnie.-pokrecil glowa klikajac na ekranie ''drukuj''.Chcial przekazac Toby'iemu te dokumenty aby mogli je przejrzac.- Przeciez nikt by nie pomyslal zeby jeden z elity mogl cos krecic to raczej malo prawdopodobne.
-Zlozymy im niespodziewana wizyte?-blondyn podniosl sie poprawiajac swoja koszulke.
-Dokladnie.-przybili specyficzna piotke ekscytujac sie lekka adrenalina.
Justin opuscil pokoj patrzac na spiaca,slodka dziewczyne lezaca w jego koszulce na jego lozku.Usmiechnal sie lekko krecac z niedowierzaniem glowa. Lea nadal nie chciala opowiedziec co dokladnie sie stalo jednak nie nalegal.Doskonale wiedzial ze otowrzy sie kiedy bedzie na to gotowa. Schodzac do salonu zastanawial sie jak wytlumaczyc chlopakom obawy ukochanej.
-Dooobra to dziwne...-Caleb zmarszczyl czolo.-Skad ja mam miec pewnosc ze ona nie zwariowala i teraz sobie cos ubzdurala?
-Ja pierdole ciebie do reszty pojebalo?!-krzyknal ex pilkarz wstajac w gniewie.-To twoja siostra do cholery!!-uderzyl kilka razy piescia w sciane po chwili lapiac sie za krwawiace kostki.
-Justin..-glosik z chrypka nalezal do Lea ktora stala na ostatnim schodku patrzac z blaganiem na swojego chlopaka.
-To nic takiego skarbie.-podszedl do niej przytulajac ja do siebie.-Juz dobrze.-wtulila sie w niego zaciskajac piastki na plecach jego koszulki.-Przemyslcie to.-dodal kierujac to do chlopakow,podnoszac ukochana na rece i wracajac do pokoju.Kiedy juz lezeli bawil sie jej wlosami patrzac w sufit.
-Jestes na mnie zly?-zapytala nie pewnie.
-Na ciebie? Niby za co?-jego glos byl nijaki i wyprany z uczuc.Przerazilo to Lea, doskonale wiedziala ze taka reakcja nie wrozy nic dobrego. Wzruszyla ramionami pociagajac nosem.- Po prostu probuje zrozumiec czemu chcesz uciec a nie stawic czola jak zawsze.-zerknal na nia z gory calujac w czubek glowy.
-Nie jestem juz taka silna jak wczesniej,Justin. Chce zniknac gdzies z toba,odciac sie od tego wszystkiego i zaczac od poczatku. Co ty na to by zmienic dane?
-Powoli...Wiesz ze jestem teraz czescia The Fastest i ty rowniez jestes z tym zlaczona. Nie mozemy tak po prostu zniknac kiedy zlozylismy obietnice.
-Ale...-nie wiedziala co dalej powiedziec. Doskonale zdawala sobie sprawe ze Bieber ma racje jednak nie chciala tego przyznac nawet przed soba.
-Obiecuje ci jak na razie, ze porozmawiamy jutro z chlopakami i znajdziemy najlepsze wyjscie,dobrze?-zapytal obserwujac jej twarz.Pokiwala tylko glowa.-Wiesz ze cie kocham?
-Wiem, ja ciebie tez.-podciagnela sie na lokciu zlaczajac ich usta. Ten pocalunek byl pelen uczucia i namietnosci, zaliczal sie do tych wazniejszych i magiczniejszych, tych ktore Lea i Justin tak bardzo uwielbiali.
-Na zawsze.-szepnal jej do ucha.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdzial jest dodawany bo uwazam ze sie wam nalezy tymbardziej ze nie bedzie mnie miesiac. Nie mam weny i mam mase problemow dlatego nie wiem jak wyszedl bo nie mialam czasu nawet go przeczytac...
Przepraszam...Nie bede sie tlumaczyc
Chce tylko powiedziec ze pisze ten rozdzial pakujac walizki do Pl... I tylek mi od siedzenia scierpl xD
Za kazde niedogodnienie przepraszam, jest pisany szybko i nieuwaznie. Troche bajzel ale nic na to nie poradze.
PRZEPRASZAM i KOCHAM <3
-Patyrs