Siedziala na lawce z nogami podciagnietymi pod brode.W jej myslach ciagle miala scene gdy zabijala Monesti'ego.Stwierdzila ze to byla jedna z najbolesniejszych smierci jakie widziala.Nie wyspala sie tej nocy...Miala jakies straszne koszmary przedstawiajace przerozne sceny z mezczyzna w kapturze.Nigdy nie przywiazywala wagi do tego co jej sie sni.Jednak tym razem miala jakies dziwne przezczucie ze cos ten sen moze oznaczac.
-Hej piekna.-przysiadla sie do niej osoba.Doskonale wiedziala ze to byl chlopak na ktorego czakala.Bez namyslu wtulila sie w niego chowajac twarz w zagiecie jego szyi.-Ej...-Justin objal drobniutkie cialo Gonzales sadzajac ja sobie na kolanach.-Co jest?-jednak nie dane mu bylo uslyszec odpowiedz.-Powiesz mi wreszcie o co chodzi??-spojrzal w jej oczy usmiechajac sie pogodnie.
-Zabierz mnie do siebie...-stanela przed nim.-Chce polezec u ciebie w pokoju...-usmiechnela sie slabo wkladajac rece do kieszeni jej obcislych jeansow.Bieber byl naprawde zaskoczony ta propozycja.-Nie...-dziewczyna zmarszyczla brwi.-Nie powinnam sie wpraszac.
-Nie,nie.-JB energicznie wstal lapiac blondynke za dlon.-To bardzo dobry pomysl!-usmiechnal sie szeroko i poszli w strone auta.-Jednak najpierw wstapimy do sklepu i kupimy cos do jedzenia.-jako dzentelmen otworzyl drzwi pasarzera przed Lea i z usmiechem zachecil ja by wsiadla.
-Przepraszam...Nawet nie spytalam co u ciebie?-usmiechnela sie slodko gdy juz samochod ruszyl.-Widze ze masz swietny humor.
-To prawda...-puscil jej oczko.-Po za tym ze ostatnio mialem konfrontacje z Gomez to jest swietnie.-stwierdzil rozluzniajac sie.Dobry humor chlopaka udzielil sie takze jego towarzyszcze ktora widzac usmiech na jego twarzy rowniez sie usmiechala.
-Rozwiniesz?
-Bylem z Chris'em w skate parku.Przyszla i zaczela pieprzyc te swoje glodne kawalki i tego typu duperele.Ja sie wkurwilem wskoczylem na deske i wrocilem do domu.Po jakis kilkunastu minutach przyszedl moj przyjaciel i sobie pogadalismy jednak chyba sie na mnie lekko wkurzyl.-na twarzy pilkarz pokazal sie grymas.
-A mial powod?
-Mial...-przytaknal glowa.-Przyznaje mu racje.
-A powiesz jakies szczegoly?-zachichotala slodko placzac sie juz powoli w wypowiedziach Biebsa.
-Dowiesz sie w swoim czasie.
-Bedziesz mnie meczyc niewiedza?-zapytala oburzona.
-Dokladnie to co mowisz.-zasmial sie wytykajac jej jezyk na co dziewczyna wywrocila oczami.
-Dojrzale...Do prawdy.
-Nie marudz.-zasmial sie wyskakujac z zaparkowanego auta.
-To co robimy?-zapytala ciekawie Lea siadajac na wysepce w kuchni.
-Robimy popcorn,bierzemy cole i idziemy do mnie do sypialni ogladac film.-stwierdzil Justin chowajac nie potrzebne rzeczy do lodowki.-A moze wino?
-Chcesz mnie upic i wykorzystac,panie Bieber?-zmrozyla oczy podpierajac sie na rekach.
-Bardzo prawdopodobne,pani Gonzales.-wymruczal sexownie i podszedl do dziewczyny.Stanal bardzo blisko niej kladac rece po obu stronach jej bioder.Przez dluzsza chwile patrzyli sobie w oczy a odleglosc miedzy ich twarzami powoli sie zmiejszala.
-Powinnam sie pana bac?-zachichotala zerkajac na jego usta ktore przygryzal lekko.
-Oczywiscie...-szepnal.-Zrobie rzeczy o ktorych nawet pani nie snila.-oblizal dolna warge i usmiechnal sie szelmowsko.
-Lea!-do kuchni wpadla Jazzy krzyczac i sie smiejac.-Justin!-chlopak w jednym momencie odskoczyl od blondynki i wzial siostre na rece.Gonzales zachichotala pod nosem zeskakujac z wysepki.Wziela od chlopaka dziewczynke i pocalowala ja w policzek.
-Hej malutka.-zachichotala jej do ucha.
-Ejjjjj!!!-Jazzy skrzyzowala rece wypinajac usta.-Nie jeśtem malutka!!
-Nie,nie.-Justin przytaknal jej rozbawiony glowa.-Jestes ogrooooomna.-zasmial sie pokazujac w powietrzu szerokosc dziewczynki.
-Diupek!-mala pokrecila glowka marszczac brwi.-Nie lubie cie.-wytknela w jego strone jezyk.
-Spokojnie.-zasmiala sie blondynka trzymajaca dziewczynke w objeciach.-Przeciez wiesz ze chlopcy sa glupi.-usiadla z nia na krzesle przy wysepce i obydwie zachichotaly widzac powazna mine starszego Bieber'a.
-Oberwiesz za to.-pogrozil Lea palcem oblizujac dolna warge.-Pozniej...
-A cio bedzie pozniej?!-do kuchni wpadl Jaxon.
-Hej mlody.-Lea pomachala chlopczykowi i pomogla mu usiasc na krzesle obok.
-Heeeeeeej...-zarumienil sie slodko na co Gonzales rozczochrala mu grzyweczke.
-To co bedzie pozniej?-zapytala ciekawska Jazz.
-Bedia sie pewne calowac i psytulac.-stwierdzil najmlodszy z rodzenstwa.Oczy Justina i Lea zrobily sie ogromne i w tym samym momencie po sobie spojrzeli wybuchajac smiechem.
-A skont ty wiesz o takich sprawach,mlody?-zapytal pilkarz.
-Bo Jaxon sie zakochal!-zaczela wydzierac sie siostrzyczka zeskakujac z kolan dziewczyny.-Jaxon sie zakochal!
-Nie plawda!!-chlopaczyk od razu pobiegl za siostra prawdopodobnie do salonu.
-Wspaniale rodzienstwo.-zasmiala sie Gonzales opierajac lokcie o blat.
-Mimo ze sa dosc upierdliwi to i tak ich kocham.-zasmial sie Bieber wrzucajac gotowy popcorn do miski.-Idziemy.
-Nie boisz sie?-zapytal chlopak wyjadajac ostatni popcorn.Ogladali wlasnie jakis przerazajacy horror jednak mimo wszystko oboje zachowali zimna krew.Bieber specjalnie wybral taki film z nadzieja iz dziewczyna bojac siewtuli sie w niego.
-Nie...-zaprzeczyla ruchem glowy nie odrywajac wzroku do plazmy.Myslami caly czas byla gdzie indziej.Nie skupiala sie na tym co wlasnie przenika jej przed oczami.Nawet nie zauwazyla jak na erkanie pojawily sie napisy a chlopak wylaczyl urzadzenie.
-Mow co ci jest?-usiadl na przeciwko niej probujac nawiazac kontakt wzrokowy jednak spojrzenie dziewczyny bylo tak bardzo nieobecne ze az przeszly go dreszcze.-Lea?-zapytal nie pewnie lapiac jej dlon ktora ona szybko zabrala.-Boisz sie mnie??-zmarszczyl brwi.-Przeciez wiesz ze nic ci nie zrobie...
-Ja...Ja nie mam odwagi...-przeniosla swoj zaszkolny wzrok na jego twarz.-Nie mam juz sily.-objela zgiete nogi swoimi chudziutkimi ramionami.
-Ale co sie stalo?-spojrzal na nia zatroskany.
-Jego smierc...-sposcila wzrok.-Nowy wyszedl...To cierpienie...On krzyczal moje imie...Ostatnie slowa ktore powiedzial to bylo 'Przekarz mojej matce ze ja kocham'... Ja odebralam mu szanse na szczescie...-jakala sie a po jej policzkach splywaly lzy.Justin nie za bardzo wiedzial o co chodzilo Gonzales...Jednak mimo wszystko usiadl blizej niej i przyciagnal do siebie, szczelnie ja obejmujac.Od razu wtulila sie w jego klate i objela rekoma.Polozyli sie powoli caly czas mocno obejmujac.Justin glaskal plecy dziewczyny pewnie sciskajac jej jedna dlon.Tym gestem chcial pokazac jej iz mimow wszystko bedzie zawsze przy niej.
-Justin,Lea?!-uslyszeli krzyki z dolu.
-Tak,mamo?!
-Chodzcie na chwile na dol!! Ktos do was!!-slychac bylo trzaskanie drzwi a Gonzales mocniej wtulila sie w pilkarza.
-Chwileczke!-Justin podniosl sie lekko na lokciu patrzac na dziewczyne.-Zaraz wroce...Sprawdze o co chodzi i jestem.-pocalowal ja w glowe delikatnie sie wysuwajac.Widzial iz dziewczyna przechodzi naprawde ciezkie chwile i jedyne czego potrzebowala to spokoju i troski.Lea zwinela sie w klebek przytulajac mocno koc ktory lezal obok.Zacisnela oczy chowajac twarz w miekkiej tkaninie.Bieber odworcil sie przy drzwiach by spojrzec jeszcze raz na istote w ktorej mimo tego co robila widzial aniola.
-Idz juz...-szepnela z cierpieniem.
Chlopak od ponad godziny nie wracal na gore.Dziewczyna zaczela sie martwic jednak mimo to nie wstala z lozka.Przeciez obiecal jej iz sprawdzi co i jak a potem wroci.Chciala sie do niego przytulic.Zauwazyla juz ze gdy jest blisko niej wszystko jest znosne.Tak jakby pomagal jej sie uspokoic i wyciszyc.Bylo to piekne uczucie ktore niestety zostalo przez nia dawno zapomniane.
-Mala?-drzwi sie uchylily jednak to nie byl pilkarz a brat Gonzales.
-Wynos sie!-krzyknela zrywajac sie z lozka.-Wypierdalaj! Slyszysz?!-jej oczy zrobily sie czarne.Wskazala energicznie dlonia drzwi patrzac z nienawiscia na Caleb'a.
-Porozmawiajmy...-zlozyl rece w gescie prosby.
-Wypieprzaj! Nie chce cie widziec!
-Lea...Prosze cie, ksiezniczko...
-Nie nazywaj mnie tak...-syknela groznie mruzac oczy.-Mam ci rozjebac ten pierdolony leb?!
-Prosze o rozmowe...
-Gdzie jest Justin?-nie dostala odpowiedzi.Wzrok Caleb'a mowil sam za siebie.-Co wy mu zrobiliscie?!-jej oczy znow zrobily sie ogromne ze zdziwinie.Popchnela brata reka i szybko zbiegla na dol...To co zobaczyla bedac w polowie schodow az zmrozilo jej krew w zylach.Furia wzrosla a bol w jej sercu i umysle wielokrotnie sie zwiekszyl.Nie mogla uwierzyc w to co widzi...Nie spodziewala sie iz jej przyjaciele mogli sie do tego posunac...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja naprawde was przepraszam ;c Mam strasznie duzo problemow...Przepraszam musze sie ogarnac a wtedy obiecuje ze rozdzialy beda czesciej...
Mi sie rozdzial nie podoba...Jak zwykle uwazam ze jest do dupy... <bezradny>
PRZEPRASZAM! :c
-Patrys
Bad girl... Seemingly normal boy... Co ich połączy?? To będzie miłość? Czy raczej nienawiść? Ona zmieni sie i zostawi swoje dotychczasowe życie aby móc się z nim widywać? Czy go do siebie zrazi?
czwartek, 26 września 2013
wtorek, 17 września 2013
#28
-Chlopacy.-skinela w strone The Fastest. Idealnie wiedziali co maja robic. Od razu doskoczyli do zwijajacych sie z bolu przeciwnikow.Lea zdazyla juz bawic sie kazdym z swoich wrogow.Jej przyjaciele przystawili swoje spluwy do glow lezacych mezczyzn.Ryan stal caly czas w miejscu przygladajac sie zaszokowany calej akcji.On nie nalezal do tych ktorych wysylano w interesach.Kiedys robil raczej za chlopca od papierow.Patrzyl jak dziewczyna podchodzi zgrabnie do lezacego na ziemi Monesti'ego.-Wykoncze cie.-zlapala za jego wlosy podnaszac glowe do gory.-Tak jak moj brat wykonczyl twojego.-zasmiala sie gorzko a na twarzy Caleb'a momentalnie znalazl sie usmiech.''Znow nazwala mnie bratem...''.-Zginiesz w piekle.-syknela spluwajac mu w twarz a pozniej upuscila jego glowe na ziemie.Z brwi mezczyzny zaczela leciec czerwona ciecz.
-Jestes zimna suka,Gonzales...-wyjeczal poniewaz bol sprawiany przez dziewczyne nie pozwalal mu normalnie oddychac.-Kazdy to wie...
-Oh alez ja sie tym przejmuje.-przylozyla dlon do serca.-O ja pierdole...Zabijcie mnie bo psychicznie nie dam rady.-zlapala sie droga reka za czolo i udawala przejecie.Ryan zasmial sie pod nosem tak samo jak reszta mieszkancow domu rodzenstwa.-Popelnilam tyle bledow.-zucila sie na kolana metr przed lezacym Monesti'm.-No nie przezyje.-podparla sie na rekach sposzczajac glowe tak iz jej dlugie wlosy zaslonily cala twarz.-Nie.-energicznie zazucila je do tylu.-Poradze sobie.-usiadla na pietach otrzepujac rece.-Jakos mi nie jest przykro z tego powodu.-wzruszyla ramionami.Jej galki oczne nadal byly czarne a miesnie przeciwnikow opetane nie wyobrazalnym bolem.
-Lea nie bawmy sie gownem.-zasmial sie Toby.
-Masz racje...-zwinnie stanela poprawiajac sobie stroj.Swoj przerazajacy wzrok przeniosla na Ryan'a.-A moze ty...Chcesz czynic honory?-pokazala rekoma na lezoncych.
-Ja?-przelknal glosno sline.
-Tak,ty.-powiedziala rozbawiona.-Zabijeles juz kiedys,prawa?-w odpowiedzi dostala tylko zaprzeczenie glowa.Jej powieki otworzyly sie tak bardzo iz jej galki wygladaly jak dwa dekielka od sloika.-To czas na twoj pierwszy raz.-klasnela podekscytowana w dlonie podskakujac jak mala dziewczynka.Zlapala Butler'a za dlon i pociegnela blizej cierpiacych mezczyzn.-Dam ci nawet pobawic sie moim pistoletem.-usmiechnela sie jak 5-latka ktora pozycza sowja ukochana lalke Barbie.Reszta chlopakow byla w szoku.Nikt po za dziewczyna nie mogl uzywac jej broni.Wpadala wtedy w furie i potrafila zabic.Moze to glupie jednak dziewczyna byla bardzo przywiazana do swojego pistoletu.
-Ja mam im odebrac zycie?-zapytal nie pewnie.
-No a niby co innego??-spojrzala na niego jak na debila.-Odsuncie sie.-kiwnela na reszte The Fastest.-Chcesz byc w naszej grupie?-zapytala powaznie zwiakszajac bol lezacych.Nie uslyszala odpowiedzi co ja troszke poddenerwowalo.-Chcesz??
-Chce.-powiedzial pewnie patrzac jej w oczy.
-To zabij ich.-kiwnela glowa.-Pokaz ze stawiasz nas wyzej niz swoich starych przyjaciol.
-Lea,daj spokoj.-Max nie byl zachwycony tym pomyslem.Uwazal ze to troszke za wczesnie jak na Butler'a.
-Ciii...Jest gotowy.-powiedziala pewnie zafascynowana i podekscytowana cala sytuacja.-A wy chcecie go u nas?-spojrzala na swoich przyjaciol.
-Pewnie!-powiedzieli ochoczo.
-No to zaden problem.-klasnela znow w rece odwracajac sie w strone grupy Monesti'ego.-Zabijesz ta szostke.-skinela na pomocnikow.-A samego szefa zostawisz mi.-usmiechnela sie szeroko i zadziornie.-Chce sie zabawic.-wzruszyla ramionami siadajac na podlodze po turecku tak zeby miec wszystkich przed soba.Ryan nadal stal nie ruchomo wpatrujac sie w cierpiacych ex-przyjaciol.-No dalej...-powoli zaczynala sie nie cierpiliwic.-Ah! Bron! No tak...-zasmiala sie i podwijajac lekko sukienke wyjela z paska zalozonego na udzie swoja ukochana zabawke.-Prosze.-wyciagnela reke z przedmiotem w strone zdezorientowanego mlodzienca.
-Leaaa...-Max nadal nie byl przekonany.-Trzeba to omowic.Przygotowac go.
-Milcz!-krzyknela wsciekla.-Tu nie ma co omawiac.-dodala syczac.Ryan podszedl do niej nie pewnie i tak samo wzial od niej pistolet.Gdy poczol w reku bron automatycznie nabral pewnosci i pewnego rodzaju wladzy.
-Zrobie to...-szepnal przygotowaujac pistolet do wystrzalu.Podszedl do pierwszego kolegi i bez zadnych skrupulow wystrzelil w jego serce.Z kolejnymi zrobil to samo az czas przyszedl na szostego.Chlopaka z ktorym mial najlepszy kontakt.Lea za kazdym razem gdy przychodzila kolej na innego dawala im spokoj.Odpuszczala im bolu tak zeby czuli jak kula przeszywa ich cialo.Ryan chwile sie zawachal patrzac w oczy kolegi.Mlodsza Gonzales zachichotala lekko nerwowo patrzac to na zabujce to na odpoczywajace od cierpienia cialo chlopaka.Po sekundzie slychac bylo tylko wystrzal.Butler spojrzal na Lea caly czas nie opuszczajac reki.-Masz to co chcialas...-powiedzial lekko zawidziony zycajac w jej strone bron.-Dowiodlem ze jestem godzien byc w waszej grupie.-wyprostowal sie pewnie.
Chlopcy zajeli sie szescioma martwymi cialami i znow staneli w zadku pod sciana.Ryan teraz juz jako pelnoprawny czlonek grupy stanal obok nich.Na srodku lezal Monesti wijac sie w swoim bolu a Lea nadal siedziala w pozycji lotosu nie cale dwa metry przed nim.Miala zamkniete oczy i rece polozone na kolanach.Panowala ogrona cisza i skupienie.W momencie gdy oczy dziewczyny otowrzyly sie dynamicznie cialo lezacego mezczyzny wygielo sie w pol i slychac bylo lamanie kosci.Butler nie przyzwyczajony do tego typu tortur zmrozyl lekko oczy jakby go cos bolalo.Po chwili cialo opadlo a Monesti ciezko oddychal.
-Czemu ty mi to robisz?-zapytal jeczac i przekrecajac sie na brzuch.
-Bo jestes chujem...Tak samo jak twoj brat.Oboje jestescie siebie warci.-syknela.-Ty nie potrafisz nic dobrze robic.Mowilam zebys nie zaczynal z nami! Ostrzegalismy! Dawalismy rady! A ty kurwa nie! Dalej swoje...-patrzyla na niego zlowieszczo ,wzmacniajac bol jego miesni.-Po za tym ten gang od zawsze nam tylko przeszkadzal i nie pozwalal pracowac.-wzruszyla lekko ramionami tym razem zmniejszajac bol prawie do zera.Mezczyzna krzyknal poniewaz dopiero teraz odczul roznice miedzy bolem spowodowanym przez dlugie trwanie tortur a tym spowodowanym polamanymi koscmi.Lea znow zapanowala nad jego cialem.-Przeciez byles swiadomy tego ze predzej czy pozniej i tak cie wykoncze.-zasmiala sie.-Na tym polega ta gra.Takie sa jej konsekwencje i reguly...-znow zamknela na chwile oczy probojac skupic cala swoja sile na jego miesniach i kosciach.Do tego procesu potrzeba bylo wiele energii i pewnego rodzaju gniewu.Gonzales wyobrazala sobie wszystkie chwile przykre lub gdy wpadala w furie.Wszystko co jej sie zle kojarzylo.Taka medytacja nie byla potrzebna by kogos zabic.To przychodzilo latwiej bo wystarczylo tylko slupic sie na sercu i tyle,lub gdy osoba wejdzie do pomieszczenia w nie odpowiednim momencie kiedy akurat dziewczyna jest w furii.Jednak tortury byly bardziej skomplikowane.Znow otworzyla oczy a wszystkie cztery konczyny Monesti'ego powyginaly sie w rozne strony.
-Aaaa!!!...-zaczal krzyczec i jeczec.Oddychal nie spokojnie zaciskajac oczy i zeby z bolu.
-Leaaa...-Ryan jeknal marszczac brwi.
-Tak?-wyjatkowo nie wkurzyla sie gdy ktos przerwal jej w zabawie.Zazwyczaj odzywala sie inaczej w takich momentach.
-Moge na to nie patrzec?-spytal nie smialo.Dziewczyna usmiechnela sie lekko.
-Slabe nerwy?-zapytala przekierowywujac glowe w jego strone.
-Prosze nie karz mi patrzec na to wszystko...-jeknal.
-Czekaj na nas na korytarzu.-wskazala reka na drzwi usmiechajac sie pogodnie.Oczy reszty chlopakow zrobily sie ogromne ze zdziwienia.Ryan podszedl do niej usmiechajac sie wdziecznie i kucajac pocalowal jej policzek.
-Dzieki.-szepnal jej na ucho a pozniej odwrocil sie w strone torturowanego mezczyzny.-Nalezy ci sie,chuju...-syknal wzruszajac ramionami i wyszedl z pokoju.Gonzales kontynuowala swoja chora zabawe lamiac powoli wszystkie zebra swojego wroga.Potem skupila sie na nogach i rekach.Zaczela torturowac juz jego mozg kiedy Caleb warknal w jej strone.
-Masz cos do powiedzenia?
-Czemu mu pozwalasz?-skinal w strone drzwi wyjsciowych.
-Poniewaz jest nowy.-syknela wsciekla i znow zaczela znecac sie nad miesniami Monesti'ego.Nawet sprawiala jej przyjamnosc zlosc jaka przezywala przez swojego brata.
-Stary co jest??-Chris wpadl do pokoju mlodego pilkarza i ujrzal go podrzucajecego pilke od kosza gdy lezal na lozku.
-Ona mnie juz powoli zaczyna BARDZO wkurwiac.-jeknal odrzucajac gdzies w kat dotychczasowa zabawke.Usiadl sposzczajac nogi na podloge i przetarl twarz dlonmi.Beadles usiadl obok przyjaciela i oboje patrzyli przed siebie.
-Czy ty sie zakochales w tej Lea?-blondyn przerwal trwajaca miedzy nimi cisze a Bieber westchnal.Wstal z lozka wzruszajac ramionami.
-A bo ja wiem...
-Jak ty nie wiesz to ja tez nie.-pokrecil glowa mowiac na polsmiechu i rozciagnal sie wygodnie na lozku.-Kiedy sie z nia widzisz??
-Nie wiem.-Justin usiadl przy stoliku z laptopem i szybko wpisal kod blokady.-Dzis pojechala w interesach gdzies tam...-otworzyl plik z planem swoich treningow.-Ma sie odezwac jak juz bedzie wracac i sie umowimy.
-Zalezy ci?-w odpowiedzi dostal tylko wzruszenie ramionami ze strony pilkarza.-Kiedy wyjezdzasz??
-Ile pytan.-zasmial sie 19-latek zerkajac zabawnie na swojego przyjaciela.-Dobrze sie czujesz??-pokrecil glowa widzac znudzona mine chlopaka.-Nie wiem... Treningi mam dopiero w polowie wrzesnia.No ale wiesz...Musze wrocic na boisko wczesniej.-zamknal uzadzenie i rozlozyl sie wygodniej na skorzanej sofie.
-Sluchaj jak wyjedziesz nie urywaj kontaktu jak za kazdym razem.-w zwyczaju JB bylo po wyjezdzie nie odzywac sie do nikogo.Tak jakby nie znal zadnego czlowieka z ktorym spedzil pobyt w Kanadzie.
-Masz to jak w banku.
-Zawsze tak mowisz.-Chris zeskoczyl z lozka kracac zawiedzienie glowa i biorac swoja deske ktora zostawyl przy drzwiach zostawil swojego przyjaciela samego.Justin odprowadzil go wzrokiem a pozniej odchylil glowe do tylu."On ma racje...Nie moge sie tak zachowywac.". Jednak nikt oprocz jego i jego klubu nie wiedzial iz treningi odbeda sie wlasnie w Stratford.Usmiechnal sie na sama mysl iz nie bedzie musial w najblizszym czasie sie ruszac z rodzinnego miasta i zostawiac osoby z ktorymi byl tak bardzo zzyty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM! :c
-Patrys
-Jestes zimna suka,Gonzales...-wyjeczal poniewaz bol sprawiany przez dziewczyne nie pozwalal mu normalnie oddychac.-Kazdy to wie...
-Oh alez ja sie tym przejmuje.-przylozyla dlon do serca.-O ja pierdole...Zabijcie mnie bo psychicznie nie dam rady.-zlapala sie droga reka za czolo i udawala przejecie.Ryan zasmial sie pod nosem tak samo jak reszta mieszkancow domu rodzenstwa.-Popelnilam tyle bledow.-zucila sie na kolana metr przed lezacym Monesti'm.-No nie przezyje.-podparla sie na rekach sposzczajac glowe tak iz jej dlugie wlosy zaslonily cala twarz.-Nie.-energicznie zazucila je do tylu.-Poradze sobie.-usiadla na pietach otrzepujac rece.-Jakos mi nie jest przykro z tego powodu.-wzruszyla ramionami.Jej galki oczne nadal byly czarne a miesnie przeciwnikow opetane nie wyobrazalnym bolem.
-Lea nie bawmy sie gownem.-zasmial sie Toby.
-Masz racje...-zwinnie stanela poprawiajac sobie stroj.Swoj przerazajacy wzrok przeniosla na Ryan'a.-A moze ty...Chcesz czynic honory?-pokazala rekoma na lezoncych.
-Ja?-przelknal glosno sline.
-Tak,ty.-powiedziala rozbawiona.-Zabijeles juz kiedys,prawa?-w odpowiedzi dostala tylko zaprzeczenie glowa.Jej powieki otworzyly sie tak bardzo iz jej galki wygladaly jak dwa dekielka od sloika.-To czas na twoj pierwszy raz.-klasnela podekscytowana w dlonie podskakujac jak mala dziewczynka.Zlapala Butler'a za dlon i pociegnela blizej cierpiacych mezczyzn.-Dam ci nawet pobawic sie moim pistoletem.-usmiechnela sie jak 5-latka ktora pozycza sowja ukochana lalke Barbie.Reszta chlopakow byla w szoku.Nikt po za dziewczyna nie mogl uzywac jej broni.Wpadala wtedy w furie i potrafila zabic.Moze to glupie jednak dziewczyna byla bardzo przywiazana do swojego pistoletu.
-Ja mam im odebrac zycie?-zapytal nie pewnie.
-No a niby co innego??-spojrzala na niego jak na debila.-Odsuncie sie.-kiwnela na reszte The Fastest.-Chcesz byc w naszej grupie?-zapytala powaznie zwiakszajac bol lezacych.Nie uslyszala odpowiedzi co ja troszke poddenerwowalo.-Chcesz??
-Chce.-powiedzial pewnie patrzac jej w oczy.
-To zabij ich.-kiwnela glowa.-Pokaz ze stawiasz nas wyzej niz swoich starych przyjaciol.
-Lea,daj spokoj.-Max nie byl zachwycony tym pomyslem.Uwazal ze to troszke za wczesnie jak na Butler'a.
-Ciii...Jest gotowy.-powiedziala pewnie zafascynowana i podekscytowana cala sytuacja.-A wy chcecie go u nas?-spojrzala na swoich przyjaciol.
-Pewnie!-powiedzieli ochoczo.
-No to zaden problem.-klasnela znow w rece odwracajac sie w strone grupy Monesti'ego.-Zabijesz ta szostke.-skinela na pomocnikow.-A samego szefa zostawisz mi.-usmiechnela sie szeroko i zadziornie.-Chce sie zabawic.-wzruszyla ramionami siadajac na podlodze po turecku tak zeby miec wszystkich przed soba.Ryan nadal stal nie ruchomo wpatrujac sie w cierpiacych ex-przyjaciol.-No dalej...-powoli zaczynala sie nie cierpiliwic.-Ah! Bron! No tak...-zasmiala sie i podwijajac lekko sukienke wyjela z paska zalozonego na udzie swoja ukochana zabawke.-Prosze.-wyciagnela reke z przedmiotem w strone zdezorientowanego mlodzienca.
-Leaaa...-Max nadal nie byl przekonany.-Trzeba to omowic.Przygotowac go.
-Milcz!-krzyknela wsciekla.-Tu nie ma co omawiac.-dodala syczac.Ryan podszedl do niej nie pewnie i tak samo wzial od niej pistolet.Gdy poczol w reku bron automatycznie nabral pewnosci i pewnego rodzaju wladzy.
-Zrobie to...-szepnal przygotowaujac pistolet do wystrzalu.Podszedl do pierwszego kolegi i bez zadnych skrupulow wystrzelil w jego serce.Z kolejnymi zrobil to samo az czas przyszedl na szostego.Chlopaka z ktorym mial najlepszy kontakt.Lea za kazdym razem gdy przychodzila kolej na innego dawala im spokoj.Odpuszczala im bolu tak zeby czuli jak kula przeszywa ich cialo.Ryan chwile sie zawachal patrzac w oczy kolegi.Mlodsza Gonzales zachichotala lekko nerwowo patrzac to na zabujce to na odpoczywajace od cierpienia cialo chlopaka.Po sekundzie slychac bylo tylko wystrzal.Butler spojrzal na Lea caly czas nie opuszczajac reki.-Masz to co chcialas...-powiedzial lekko zawidziony zycajac w jej strone bron.-Dowiodlem ze jestem godzien byc w waszej grupie.-wyprostowal sie pewnie.
Chlopcy zajeli sie szescioma martwymi cialami i znow staneli w zadku pod sciana.Ryan teraz juz jako pelnoprawny czlonek grupy stanal obok nich.Na srodku lezal Monesti wijac sie w swoim bolu a Lea nadal siedziala w pozycji lotosu nie cale dwa metry przed nim.Miala zamkniete oczy i rece polozone na kolanach.Panowala ogrona cisza i skupienie.W momencie gdy oczy dziewczyny otowrzyly sie dynamicznie cialo lezacego mezczyzny wygielo sie w pol i slychac bylo lamanie kosci.Butler nie przyzwyczajony do tego typu tortur zmrozyl lekko oczy jakby go cos bolalo.Po chwili cialo opadlo a Monesti ciezko oddychal.
-Czemu ty mi to robisz?-zapytal jeczac i przekrecajac sie na brzuch.
-Bo jestes chujem...Tak samo jak twoj brat.Oboje jestescie siebie warci.-syknela.-Ty nie potrafisz nic dobrze robic.Mowilam zebys nie zaczynal z nami! Ostrzegalismy! Dawalismy rady! A ty kurwa nie! Dalej swoje...-patrzyla na niego zlowieszczo ,wzmacniajac bol jego miesni.-Po za tym ten gang od zawsze nam tylko przeszkadzal i nie pozwalal pracowac.-wzruszyla lekko ramionami tym razem zmniejszajac bol prawie do zera.Mezczyzna krzyknal poniewaz dopiero teraz odczul roznice miedzy bolem spowodowanym przez dlugie trwanie tortur a tym spowodowanym polamanymi koscmi.Lea znow zapanowala nad jego cialem.-Przeciez byles swiadomy tego ze predzej czy pozniej i tak cie wykoncze.-zasmiala sie.-Na tym polega ta gra.Takie sa jej konsekwencje i reguly...-znow zamknela na chwile oczy probojac skupic cala swoja sile na jego miesniach i kosciach.Do tego procesu potrzeba bylo wiele energii i pewnego rodzaju gniewu.Gonzales wyobrazala sobie wszystkie chwile przykre lub gdy wpadala w furie.Wszystko co jej sie zle kojarzylo.Taka medytacja nie byla potrzebna by kogos zabic.To przychodzilo latwiej bo wystarczylo tylko slupic sie na sercu i tyle,lub gdy osoba wejdzie do pomieszczenia w nie odpowiednim momencie kiedy akurat dziewczyna jest w furii.Jednak tortury byly bardziej skomplikowane.Znow otworzyla oczy a wszystkie cztery konczyny Monesti'ego powyginaly sie w rozne strony.
-Aaaa!!!...-zaczal krzyczec i jeczec.Oddychal nie spokojnie zaciskajac oczy i zeby z bolu.
-Leaaa...-Ryan jeknal marszczac brwi.
-Tak?-wyjatkowo nie wkurzyla sie gdy ktos przerwal jej w zabawie.Zazwyczaj odzywala sie inaczej w takich momentach.
-Moge na to nie patrzec?-spytal nie smialo.Dziewczyna usmiechnela sie lekko.
-Slabe nerwy?-zapytala przekierowywujac glowe w jego strone.
-Prosze nie karz mi patrzec na to wszystko...-jeknal.
-Czekaj na nas na korytarzu.-wskazala reka na drzwi usmiechajac sie pogodnie.Oczy reszty chlopakow zrobily sie ogromne ze zdziwienia.Ryan podszedl do niej usmiechajac sie wdziecznie i kucajac pocalowal jej policzek.
-Dzieki.-szepnal jej na ucho a pozniej odwrocil sie w strone torturowanego mezczyzny.-Nalezy ci sie,chuju...-syknal wzruszajac ramionami i wyszedl z pokoju.Gonzales kontynuowala swoja chora zabawe lamiac powoli wszystkie zebra swojego wroga.Potem skupila sie na nogach i rekach.Zaczela torturowac juz jego mozg kiedy Caleb warknal w jej strone.
-Masz cos do powiedzenia?
-Czemu mu pozwalasz?-skinal w strone drzwi wyjsciowych.
-Poniewaz jest nowy.-syknela wsciekla i znow zaczela znecac sie nad miesniami Monesti'ego.Nawet sprawiala jej przyjamnosc zlosc jaka przezywala przez swojego brata.
-Stary co jest??-Chris wpadl do pokoju mlodego pilkarza i ujrzal go podrzucajecego pilke od kosza gdy lezal na lozku.
-Ona mnie juz powoli zaczyna BARDZO wkurwiac.-jeknal odrzucajac gdzies w kat dotychczasowa zabawke.Usiadl sposzczajac nogi na podloge i przetarl twarz dlonmi.Beadles usiadl obok przyjaciela i oboje patrzyli przed siebie.
-Czy ty sie zakochales w tej Lea?-blondyn przerwal trwajaca miedzy nimi cisze a Bieber westchnal.Wstal z lozka wzruszajac ramionami.
-A bo ja wiem...
-Jak ty nie wiesz to ja tez nie.-pokrecil glowa mowiac na polsmiechu i rozciagnal sie wygodnie na lozku.-Kiedy sie z nia widzisz??
-Nie wiem.-Justin usiadl przy stoliku z laptopem i szybko wpisal kod blokady.-Dzis pojechala w interesach gdzies tam...-otworzyl plik z planem swoich treningow.-Ma sie odezwac jak juz bedzie wracac i sie umowimy.
-Zalezy ci?-w odpowiedzi dostal tylko wzruszenie ramionami ze strony pilkarza.-Kiedy wyjezdzasz??
-Ile pytan.-zasmial sie 19-latek zerkajac zabawnie na swojego przyjaciela.-Dobrze sie czujesz??-pokrecil glowa widzac znudzona mine chlopaka.-Nie wiem... Treningi mam dopiero w polowie wrzesnia.No ale wiesz...Musze wrocic na boisko wczesniej.-zamknal uzadzenie i rozlozyl sie wygodniej na skorzanej sofie.
-Sluchaj jak wyjedziesz nie urywaj kontaktu jak za kazdym razem.-w zwyczaju JB bylo po wyjezdzie nie odzywac sie do nikogo.Tak jakby nie znal zadnego czlowieka z ktorym spedzil pobyt w Kanadzie.
-Masz to jak w banku.
-Zawsze tak mowisz.-Chris zeskoczyl z lozka kracac zawiedzienie glowa i biorac swoja deske ktora zostawyl przy drzwiach zostawil swojego przyjaciela samego.Justin odprowadzil go wzrokiem a pozniej odchylil glowe do tylu."On ma racje...Nie moge sie tak zachowywac.". Jednak nikt oprocz jego i jego klubu nie wiedzial iz treningi odbeda sie wlasnie w Stratford.Usmiechnal sie na sama mysl iz nie bedzie musial w najblizszym czasie sie ruszac z rodzinnego miasta i zostawiac osoby z ktorymi byl tak bardzo zzyty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM! :c
-Patrys
niedziela, 8 września 2013
#27
-To na pewno tu?-Lea wyskoczyla z samochodu i spojrzala na wielki,ekskluzywny hotel.
-Tak wskazuje adres...-stwierdzil Toby wyjmujac kluczyki z stacyjki Hummera i wyszedl z auta.
-Widze ze Monesti naprawde rozumie wyrazenie "Jak najmniejszy rozglos"...-mruknal Sam otwierajac tylnie drzwi.Po chwili pojechal takim samym samochdem Caleb z Luke i Ryan'em.
-Wow.-ten drugi az zakrztusil sie powietrzem.
-Taa...-Lea pokrecila glowa.-Chodzmy juz...Chce miec to z glowy.-skinela w kierunku ogromnych szklanych drzwi.Chlopcy od razy podazali za nia przygladajac sie jej zgrabnym ruchom.Wchodzac na racepcje lapczywie ogladali pomieszczenie w przeciwienstwie do mlodszej Gonzales ktora od razu przeszla do recepcji.
-Dobry wieczor.Witamy w...
-Tak tak.-dziewczyna nie miala zamiaru sluchac mlodej recepcjonistki i tylko machnela reka zakladajac swoje okulary pilotki na glowe.-Nie interesuje mnie to.Lea Gonzales.-usmiechnela sie dumnie widzac strach w oczach kobiety.
-Pokoj 298 pietro 8.-polozyla szybko karte klucz na blacie i zrobila krok w tyl.
-Buzka.-rozbawiona zachowaniem dziewczyny Lea pokazala jej znak pokoju i zgarniajac karte podeszla do chlopakow.-Za mna wierni debile...Za mna.-zasmiala sie widzac powazne miny chlopakow.Przez caly dzien nie byla obecna myslami.Ciagle miala w glowie Justina i wszystko z nim zwiazane.Nie mogla sie juz doczekac az wroci do domu i bedzie mogla wyjsc by sie z nim zobaczyc.Szczerze mowiac strasznie wstydzila sie tego iz tak bardzo sie do niego przywiazla.Bylo jej glupio iz nie potrafila wytrzymac nawet godziny bez skontaktowania sie z nim.Ciezko jej bylo sie tez przyznac przed sama soba ze tak jest.Nie byla do konca pewna czy sie zakochala.Po prostu cos ja do niego ciagnelo ale zeby od razu sie zakochac?? Nieeee...To nie w jej stylu.
-Siema stary!-Chris skakal po lozku Justina probujac go obudzic.
-Wez sie ogarnij...-pilkarz jeknal zwalajac chlopaka ktory z wielkim chukiem udezyl o podloge.-Ups...-Bieber zakryl sobie glowe poduszka i zakryl sie koldra.
-No Justin...-Beadles szybko sie podniosl i zaczal krzyczec do ucha spiacego chlopaka.-Wstawaj jest juz 13.00!
-No i?
-No i to ze normalni ludzie sa juz dawno na nogach.-usiadl wygodnie w fotelu na przeciwko.
-Ale kto powiedzial ze ja jestem normalny?-JB widzac ze jego przyjaciel nie da za wygrana podniosl sie do pozycji siedzacej.
-No w sumie...-zasmial sie wzruszajac ramionami.-Ubieraj sie.Idziemy do skate parku.-przyjaciel szybko sie podniosl i po chwili stal juz przy drzwiach.
-Ale mi sie nie chce.
-Tobie to nic sie nie chce...-Chris wywrocil oczami.-Od kiedy masz kontkat z ta Lea to nie widzisz swiata po za nia.
-Nie prawda!
-Jak to nie?-zapytal na polsmiechu patrzac na zaspanego jeszcze pilkarza.-Spojrzales chociaz na jakakolwiek atrakcyjna dziewczyne przechodzaca obok ciebie ostatnimi czasy?
-Yy....
-No wlasnie,Justin. Wez sie lepiej ogarnij bo nie sadze zebys chcial wchodzic w jej toarzystko i posiwecic wszystko co masz.- stwierdzil bez wyrazu i zamknal za soba drzwi zostawiajac zamyslonego Justina samego.Moze Chris mial racje? Moze faktycznie nie zwracal uwagi na nikogo innego po za Gonzales.Jedyne co robil to albo trenowal swoja pasje czyli football albo kontaktowal sie z dziewczyna.A co jesli faktycznie sie zakochal? Przeciez nie zrezygnuje z milosci.Jednak nie za bardzo usmiecha mu sie perspektywa dolaczenia do The Fastest i zostawienia swojego dotychczasowego zycia.Sam nie wiedzial co myslec i ostatecznie stwiedzil iz wypad na deske z kolega dobrze mu zrobi.
The Fastest od ponad godziny dyskutowalo z Monesti'm na temat interesow.Mezczyzna chcial aby Ryan wrocil do jego gangu jednak przeciez umowa zostala wypeniona.Dostarczono paczke w rece ich rywala bez zbednych problemow.Butler bal sie w glebi duszy iz faktycznie bedzie musial wrocic do poprzedniego ''pracodawcy''.Nawet Lea wstawila sie za chlopaka i bronila zawziecie swoich racji.
-Czy ty do cholery mozesz wreszcie zrozumiec ze umowa zostala rozwiazana w momencie gdy twoje rece dotknely tej nieszczesnej paczki?!-krzyknela wsciekla wymachujac rekoma.Znajdowali sie w pustej sali,jakby balowej jednak byla ona w ogole nie przystorojna.Kolor scian byl czarny,sufit czarowny tak samo jak podloga i zaslony w wielkich,dlugich oknach.To bylo dosc dziwne pomieszczenie.Takie puste jednak tak bardzo emanujace energia.Caleb z Toby'm stali po obu bokach dziewczyny, lekko z tylu.Max znajdowal sie obok starszego Gonzales'a zaslaniajac lekko Ryan'a a Luke i Sam stali za chlopakiem.
-A ty mala suko? Nie mozesz pojac ze zawsze dostaje to czego chce?-zapytal rozbawiony.
-Pierwsze skurwysunu nie nazywaj jej suka.-syknal Toby.-A drugie to taka rada.-wzruszyl ramionami drapiac sie po brodzie.-Tak dla nowicjusza...W tej robocie trzeba sie trzymac zasad.Jesli umowa zostala rozwiazana zgodnie z ustaleniami to nie powinno sie komplikowac jeszcze bardziej.W innym razie bedziesz mial zszargana opinie i spore problemy.
-Co ty sie wpieprzasz blondasku...Rozmawiam z twoja pania a nie z psem.
-Monesti!-krzyknela juz pozadnie wkuriwona Lea.
-No dalej mala...Pokaz na co cie stac.Kazdy wie co potrafisz.-zasmial sie kpiaco.
-Ze kurwa co?-dziewczyna uniosla brwi przekladajac ciezar ciala na jedna noge.-No to powiedz...
-Chodza plotki ze jestes jakas kosmitka.-zasmial sie.
-Tak wiesz pochodze z Marsa i mam takie dwa czulki jednak ukrywam je pod peruka.-porkecila znudzona glowa.-Popierdolilo cie juz do reszty?
-Kolejna rada.-tym razem odezwal sie Max.-Nie wymyslaj jakis histori bo to ci sie nie oplaca a wezma cie tylko za psychopate.
-Nie wazne...-zagryzl wkurzony szczeke.Mezczyzna nigdy nie lubil gdy poucza go ktos mlodszy.Nie dopuszczal do siebie mysli iz jacys gowniarze mogliby mu sie postawic.-Chce chlopaka.-pokazal na Ryan'a.
-On jest nasz.-syknal Caleb.-Umowa to umowa.
-Jesli mi go nie dacie w takim razie wezme sobie twoja siostre.-zlapal Gonzales za ramie i przyciagnal ja do siebie jednym moncym szarpnieciem.Przylozyl jej reke do gardla a z kieszeni wyciagnal pistolet przykladajac go do jej skroni.Ten wyczyn nie poruszl zadnego z The Fastest...No z wyjatkiem Butler'a ale on jeszcze nie nalezal do grupy.
-Zalosny jestes...-Lea pokrecila glowa smiejac sie lekko.
-Co ci do smiechu kurwo?-mocniej przycisnal spluwe do jej glowy.
-No tylko nie kurow...Co ja na dziwke wygladam?-zapytala wkurzona i zamknela oczy schylajac lekko glowa.Gdy ja jednak uniosla i podniosla powieki ukazala chlopakom cale czarne galki.Usmiechajac sie cwaniacko uderzyla lokciem z calej sily w brzuch mezczyzne przez ktorego byla trzymana.Swoim umyslem miazdzyla miesnie dloni Monesti'ego tak iz jego pistolet wypadl na ziemie.Omijajac go z niesmakiem podkopnela bron w strone Toby'iego.Chlopacy ktorzy stali za mezczyzna od razu wyciagneli swoje pistolety kierujac je w strone Lea.Nie widzieli jeszcze jej oczu dlatego byli pewni ze nie ma z nimi zadnych szans.Jednak gdy Gonzales podniosla swoja glowe spogladajac na kazdego z chlopakow az zadrzeli co nie umknelo jej uwadze.Usmiechnal sie cwaniacko i pokrecila glowa.-Nie.Nie.Nie.-pokrecila palcem.-Nie ladnie tak grozic dziewczynie.-stanela na miejscu gdzie stala od poczatku.Spojrzala na lezacego Monesti'ego.Wciaz torturowala jego miesnie tym razem juz innej czesci ciala,mianowicie jego przyrodzenie.Strasznie ja to bawilo jak mezczyzna wil sie na podlodze sciskajac bolejace miejsce.
-Czym ty jestes?-zapytal jeden z chlopakow.
-Dziewczyna.-powiedziala rozbawiona.-Czlowiekiem,istota ludzka.-zasmiala sie.-Nie widac?
-Justin! Justin!-pilkarz z Chris'em od dlugiego czasu smigali na rampach w swoim ulubionym parku.Jednak gdy zobaczyli biegnaca w ich strone Gomez od razu na ich twarzach pokazal sie grymas.Oboje mieli dosc tej laski.Beadles od poczatku jej nie lubil i nie polubil.
-Ja pierdole...-jeknal blondyn biorac do reki swoja deske.Spojrzal na Biebera zaciskajacego mocno szczeke.
-Kochanie!-krzucila sie mu na szyje calujac w policzek.Justin pozostal nie poruszony,stal z spuszczonymi rekoma zaciskajac mocno reke na desce.-Hej,skarbie...Co jest?-zlapala jego polcziki.Chlopak rzucil trzymany przedmiot tak mozno ze az Chris podskoczyl.
-Jestes taka jebnieta czy tylko udajesz?!-zlapal jej dlonie i odzucil je w jej strone.-Czego nie rozumiesz,co?!Mam ci przeliterwac?! Bardzo prosze...O D P I E R D O L S I E !-krzyknal patrzac z nienawiscia na zszokowana dziewczyne.
-Ale kochanie...-na dane bylo jej dokonczyc.
-Ja pierdole.-syknal pilkarz wznoszac oczy ku niebu.Po chwili westchnal gleboko i napiecie sie odwrocil.Podkopujac swoja deske tak by znow stala na kulkach spojrzal na Chris'a i odjechal w strone domu.
-Chris!-dziewczyna po chwili jednak otrzasnela sie z szoku i rzucila na szyje przyjaciela Biebera.-Tak dawno sie nie widzielismy!
-Wez sie lepiej ogarnij.-powiedzial z zniesmaczeniem i 'odkleil' dziewczyne od siebie.-Dzieki za zrujnowanie humoru mojego przyjaciela.
-Alez przeciez ja nie mialam zlych zamiarow.-powiedziala glupio sie usmiechajac.Wszystkich znajomych panny Gomez irytowalo juz bezmyslne zachowanie piosenkarki.
-Jasne...-chlopak pokrecil bezradnie glowa.-Musisz byc taka kurwa? -spojrzal na nia pytajaco a Selena w tamtym momencie jakby dostala w policzek.
-A ty co skurwysynku? Zadajesz sie z Bieber'em bo dobrze na tym wychodzisz.Nic wiecej...
-Justin mial racje...Jestes pierdolona suka ktora sie po prostu msci.-Chris zucil swoja deske na ziemie a po chwili juz kierowal sie w strone domu przyjaciela aby z nim pogadac.Czul ze przez Gomez humor Justina znow sie zepsul.Martwil sie o kumpla dlatego ze od wypadku stal sie lekko nerwowy i porywczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam,witam wszystkich ;)
Nic nie mowie...Po prostu zycze milego czytania.O komentarze tez juz sie nie bede prosic bo zle sie z tym czuje.Chcecie to komentujcie,nie to nie...Juz mi to wisi...
-Patrys
-Tak wskazuje adres...-stwierdzil Toby wyjmujac kluczyki z stacyjki Hummera i wyszedl z auta.
-Widze ze Monesti naprawde rozumie wyrazenie "Jak najmniejszy rozglos"...-mruknal Sam otwierajac tylnie drzwi.Po chwili pojechal takim samym samochdem Caleb z Luke i Ryan'em.
-Wow.-ten drugi az zakrztusil sie powietrzem.
-Taa...-Lea pokrecila glowa.-Chodzmy juz...Chce miec to z glowy.-skinela w kierunku ogromnych szklanych drzwi.Chlopcy od razy podazali za nia przygladajac sie jej zgrabnym ruchom.Wchodzac na racepcje lapczywie ogladali pomieszczenie w przeciwienstwie do mlodszej Gonzales ktora od razu przeszla do recepcji.
-Dobry wieczor.Witamy w...
-Tak tak.-dziewczyna nie miala zamiaru sluchac mlodej recepcjonistki i tylko machnela reka zakladajac swoje okulary pilotki na glowe.-Nie interesuje mnie to.Lea Gonzales.-usmiechnela sie dumnie widzac strach w oczach kobiety.
-Pokoj 298 pietro 8.-polozyla szybko karte klucz na blacie i zrobila krok w tyl.
-Buzka.-rozbawiona zachowaniem dziewczyny Lea pokazala jej znak pokoju i zgarniajac karte podeszla do chlopakow.-Za mna wierni debile...Za mna.-zasmiala sie widzac powazne miny chlopakow.Przez caly dzien nie byla obecna myslami.Ciagle miala w glowie Justina i wszystko z nim zwiazane.Nie mogla sie juz doczekac az wroci do domu i bedzie mogla wyjsc by sie z nim zobaczyc.Szczerze mowiac strasznie wstydzila sie tego iz tak bardzo sie do niego przywiazla.Bylo jej glupio iz nie potrafila wytrzymac nawet godziny bez skontaktowania sie z nim.Ciezko jej bylo sie tez przyznac przed sama soba ze tak jest.Nie byla do konca pewna czy sie zakochala.Po prostu cos ja do niego ciagnelo ale zeby od razu sie zakochac?? Nieeee...To nie w jej stylu.
-Siema stary!-Chris skakal po lozku Justina probujac go obudzic.
-Wez sie ogarnij...-pilkarz jeknal zwalajac chlopaka ktory z wielkim chukiem udezyl o podloge.-Ups...-Bieber zakryl sobie glowe poduszka i zakryl sie koldra.
-No Justin...-Beadles szybko sie podniosl i zaczal krzyczec do ucha spiacego chlopaka.-Wstawaj jest juz 13.00!
-No i?
-No i to ze normalni ludzie sa juz dawno na nogach.-usiadl wygodnie w fotelu na przeciwko.
-Ale kto powiedzial ze ja jestem normalny?-JB widzac ze jego przyjaciel nie da za wygrana podniosl sie do pozycji siedzacej.
-No w sumie...-zasmial sie wzruszajac ramionami.-Ubieraj sie.Idziemy do skate parku.-przyjaciel szybko sie podniosl i po chwili stal juz przy drzwiach.
-Ale mi sie nie chce.
-Tobie to nic sie nie chce...-Chris wywrocil oczami.-Od kiedy masz kontkat z ta Lea to nie widzisz swiata po za nia.
-Nie prawda!
-Jak to nie?-zapytal na polsmiechu patrzac na zaspanego jeszcze pilkarza.-Spojrzales chociaz na jakakolwiek atrakcyjna dziewczyne przechodzaca obok ciebie ostatnimi czasy?
-Yy....
-No wlasnie,Justin. Wez sie lepiej ogarnij bo nie sadze zebys chcial wchodzic w jej toarzystko i posiwecic wszystko co masz.- stwierdzil bez wyrazu i zamknal za soba drzwi zostawiajac zamyslonego Justina samego.Moze Chris mial racje? Moze faktycznie nie zwracal uwagi na nikogo innego po za Gonzales.Jedyne co robil to albo trenowal swoja pasje czyli football albo kontaktowal sie z dziewczyna.A co jesli faktycznie sie zakochal? Przeciez nie zrezygnuje z milosci.Jednak nie za bardzo usmiecha mu sie perspektywa dolaczenia do The Fastest i zostawienia swojego dotychczasowego zycia.Sam nie wiedzial co myslec i ostatecznie stwiedzil iz wypad na deske z kolega dobrze mu zrobi.
The Fastest od ponad godziny dyskutowalo z Monesti'm na temat interesow.Mezczyzna chcial aby Ryan wrocil do jego gangu jednak przeciez umowa zostala wypeniona.Dostarczono paczke w rece ich rywala bez zbednych problemow.Butler bal sie w glebi duszy iz faktycznie bedzie musial wrocic do poprzedniego ''pracodawcy''.Nawet Lea wstawila sie za chlopaka i bronila zawziecie swoich racji.
-Czy ty do cholery mozesz wreszcie zrozumiec ze umowa zostala rozwiazana w momencie gdy twoje rece dotknely tej nieszczesnej paczki?!-krzyknela wsciekla wymachujac rekoma.Znajdowali sie w pustej sali,jakby balowej jednak byla ona w ogole nie przystorojna.Kolor scian byl czarny,sufit czarowny tak samo jak podloga i zaslony w wielkich,dlugich oknach.To bylo dosc dziwne pomieszczenie.Takie puste jednak tak bardzo emanujace energia.Caleb z Toby'm stali po obu bokach dziewczyny, lekko z tylu.Max znajdowal sie obok starszego Gonzales'a zaslaniajac lekko Ryan'a a Luke i Sam stali za chlopakiem.
-A ty mala suko? Nie mozesz pojac ze zawsze dostaje to czego chce?-zapytal rozbawiony.
-Pierwsze skurwysunu nie nazywaj jej suka.-syknal Toby.-A drugie to taka rada.-wzruszyl ramionami drapiac sie po brodzie.-Tak dla nowicjusza...W tej robocie trzeba sie trzymac zasad.Jesli umowa zostala rozwiazana zgodnie z ustaleniami to nie powinno sie komplikowac jeszcze bardziej.W innym razie bedziesz mial zszargana opinie i spore problemy.
-Co ty sie wpieprzasz blondasku...Rozmawiam z twoja pania a nie z psem.
-Monesti!-krzyknela juz pozadnie wkuriwona Lea.
-No dalej mala...Pokaz na co cie stac.Kazdy wie co potrafisz.-zasmial sie kpiaco.
-Ze kurwa co?-dziewczyna uniosla brwi przekladajac ciezar ciala na jedna noge.-No to powiedz...
-Chodza plotki ze jestes jakas kosmitka.-zasmial sie.
-Tak wiesz pochodze z Marsa i mam takie dwa czulki jednak ukrywam je pod peruka.-porkecila znudzona glowa.-Popierdolilo cie juz do reszty?
-Kolejna rada.-tym razem odezwal sie Max.-Nie wymyslaj jakis histori bo to ci sie nie oplaca a wezma cie tylko za psychopate.
-Nie wazne...-zagryzl wkurzony szczeke.Mezczyzna nigdy nie lubil gdy poucza go ktos mlodszy.Nie dopuszczal do siebie mysli iz jacys gowniarze mogliby mu sie postawic.-Chce chlopaka.-pokazal na Ryan'a.
-On jest nasz.-syknal Caleb.-Umowa to umowa.
-Jesli mi go nie dacie w takim razie wezme sobie twoja siostre.-zlapal Gonzales za ramie i przyciagnal ja do siebie jednym moncym szarpnieciem.Przylozyl jej reke do gardla a z kieszeni wyciagnal pistolet przykladajac go do jej skroni.Ten wyczyn nie poruszl zadnego z The Fastest...No z wyjatkiem Butler'a ale on jeszcze nie nalezal do grupy.
-Zalosny jestes...-Lea pokrecila glowa smiejac sie lekko.
-Co ci do smiechu kurwo?-mocniej przycisnal spluwe do jej glowy.
-No tylko nie kurow...Co ja na dziwke wygladam?-zapytala wkurzona i zamknela oczy schylajac lekko glowa.Gdy ja jednak uniosla i podniosla powieki ukazala chlopakom cale czarne galki.Usmiechajac sie cwaniacko uderzyla lokciem z calej sily w brzuch mezczyzne przez ktorego byla trzymana.Swoim umyslem miazdzyla miesnie dloni Monesti'ego tak iz jego pistolet wypadl na ziemie.Omijajac go z niesmakiem podkopnela bron w strone Toby'iego.Chlopacy ktorzy stali za mezczyzna od razu wyciagneli swoje pistolety kierujac je w strone Lea.Nie widzieli jeszcze jej oczu dlatego byli pewni ze nie ma z nimi zadnych szans.Jednak gdy Gonzales podniosla swoja glowe spogladajac na kazdego z chlopakow az zadrzeli co nie umknelo jej uwadze.Usmiechnal sie cwaniacko i pokrecila glowa.-Nie.Nie.Nie.-pokrecila palcem.-Nie ladnie tak grozic dziewczynie.-stanela na miejscu gdzie stala od poczatku.Spojrzala na lezacego Monesti'ego.Wciaz torturowala jego miesnie tym razem juz innej czesci ciala,mianowicie jego przyrodzenie.Strasznie ja to bawilo jak mezczyzna wil sie na podlodze sciskajac bolejace miejsce.
-Czym ty jestes?-zapytal jeden z chlopakow.
-Dziewczyna.-powiedziala rozbawiona.-Czlowiekiem,istota ludzka.-zasmiala sie.-Nie widac?
-Justin! Justin!-pilkarz z Chris'em od dlugiego czasu smigali na rampach w swoim ulubionym parku.Jednak gdy zobaczyli biegnaca w ich strone Gomez od razu na ich twarzach pokazal sie grymas.Oboje mieli dosc tej laski.Beadles od poczatku jej nie lubil i nie polubil.
-Ja pierdole...-jeknal blondyn biorac do reki swoja deske.Spojrzal na Biebera zaciskajacego mocno szczeke.
-Kochanie!-krzucila sie mu na szyje calujac w policzek.Justin pozostal nie poruszony,stal z spuszczonymi rekoma zaciskajac mocno reke na desce.-Hej,skarbie...Co jest?-zlapala jego polcziki.Chlopak rzucil trzymany przedmiot tak mozno ze az Chris podskoczyl.
-Jestes taka jebnieta czy tylko udajesz?!-zlapal jej dlonie i odzucil je w jej strone.-Czego nie rozumiesz,co?!Mam ci przeliterwac?! Bardzo prosze...O D P I E R D O L S I E !-krzyknal patrzac z nienawiscia na zszokowana dziewczyne.
-Ale kochanie...-na dane bylo jej dokonczyc.
-Ja pierdole.-syknal pilkarz wznoszac oczy ku niebu.Po chwili westchnal gleboko i napiecie sie odwrocil.Podkopujac swoja deske tak by znow stala na kulkach spojrzal na Chris'a i odjechal w strone domu.
-Chris!-dziewczyna po chwili jednak otrzasnela sie z szoku i rzucila na szyje przyjaciela Biebera.-Tak dawno sie nie widzielismy!
-Wez sie lepiej ogarnij.-powiedzial z zniesmaczeniem i 'odkleil' dziewczyne od siebie.-Dzieki za zrujnowanie humoru mojego przyjaciela.
-Alez przeciez ja nie mialam zlych zamiarow.-powiedziala glupio sie usmiechajac.Wszystkich znajomych panny Gomez irytowalo juz bezmyslne zachowanie piosenkarki.
-Jasne...-chlopak pokrecil bezradnie glowa.-Musisz byc taka kurwa? -spojrzal na nia pytajaco a Selena w tamtym momencie jakby dostala w policzek.
-A ty co skurwysynku? Zadajesz sie z Bieber'em bo dobrze na tym wychodzisz.Nic wiecej...
-Justin mial racje...Jestes pierdolona suka ktora sie po prostu msci.-Chris zucil swoja deske na ziemie a po chwili juz kierowal sie w strone domu przyjaciela aby z nim pogadac.Czul ze przez Gomez humor Justina znow sie zepsul.Martwil sie o kumpla dlatego ze od wypadku stal sie lekko nerwowy i porywczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam,witam wszystkich ;)
Nic nie mowie...Po prostu zycze milego czytania.O komentarze tez juz sie nie bede prosic bo zle sie z tym czuje.Chcecie to komentujcie,nie to nie...Juz mi to wisi...
-Patrys
środa, 4 września 2013
#26
-Gdzie my jestesmy?-zapytala zaciekawiona rozgladajac sie w okolo ale niestety przez mrok nocy nic nie mogla dostrzesc.
-Spokojnie.-chlopak powiedzial na pol smiechu pamiac ja za dlon.Zdziwilo to Gonzales jednak splatajac ich palce usmiechnela sie pod nosem.-Chodz.-pociagnal ja w strone jakiegos budynku.
-Powiesz mi kuzwa gdzie my idziemy?-zapytala po chwili ciszy.
-Nie.-zasmial sie wytykajac jej jezyk a dziewczyna od razu wywrocila oczami.-No rozchmurz sie...Przeciez nic ci sie nie stanie.
-Pewnie ze nie...-powiedziala rozbawiona.-Nie dalbys rady...-drugie zdanie dodala szeptem z nadzieja ze chlopak nic nie slyszal.
-Co?
-Nic,nic.-usmiechnela sie slodko szybko podnoszac glowe do gory.
-Wieeec...-chloapk otworzyl jakies drzwi a oczom dziewczyny ukazala sie jakas restauracja i bar.-Wybierz sobie co chcesz.
-Ehm...-spojrzala po sobie.-Nie sadze zebym byla stosownie ubrana.
-Nie martw sie o to.Bierzemy sobie cos do picia i idziemy.-usmiechanl sie szeroko.
-W takim razie poprosze duze mrozone cappuccino.-wyszczerzyla sie.
-Slodkie?
-Jak najbardziej.-usmiechnela sie rownie szeroko.Lea uwielbiala tego rodzaju picie oi byla to jedyna slokosc na ktora sobie pozwalala.To byl jej przysmak.
-W takim razje chwilka i jestem.-Justin poszedl w strone baru a dziewczyna rozgladala sie po sali.Byla tak bardzo zamyslona iz nawet nie zauwazyla jak pilkaz wrocil juz z dwoma kubkami napoju.-Prosze.-wreczyl jej usmiechajac sie slodko.
-Dzieki.-skinela glowa i ostatni raz rozejrzala sie po sali.
-Idziemy?
-Tak,tak.-zlapala go za reke ktora wyciagal w jej strone i wyszli z budynku.
Lezeli na masce srebrnego Fiskera chlopaka patrzac w gwiazdy.Rozmawiali na najprzeruzniejsze tematy i nie nudzili sie swoim towarzystwem.Chlopak co chwila rozbawial swoja towarzyszke widzac ze co jakis czas traci ona humor.
-Powiesz mi co jest?-usiadl patrzac w jej piekna twarz.
-Justin...-jeknela rowniez podnoszac sie do pozycji siedzacej a jej wlosy opadly lekko na plecy.-To naprawde nic waznego..
-Skoro nic takiego waznego to mozesz powiedziec mi tym bardziej.
-Justin.-powiedziala surowo spogladajac bezradnym wzrokiem.
-No co? Mowisz ze nic, a to nic co chwila psuje ci humor.-stwierdzil z lekkim grymasem.-Nie chce zebys sie czyms przejmowala.
-To czym sie zajmuje nie pozwala mi na odpoczynek.-wzruszyla bezradnie ramionami.-Caly czas mam cos na glowie ale do tego przywyklam i sie z tym pogodzilam.
-A powiesz mi czym dokladnie sie zajmujesz?
-A chcesz pozniej miec problemy lub byc zmuszonym do zajmowania sie takimi interesami?-zapytala tym samym tonem usmiechajac sie slodko.
-Yhm...-Justin zamyslony i lekko zdziwiony zmarszyczl brwi.-Naprawde nie mozesz powiedziec mi bez zadnych konsekwencji?
-Przykro mi.-wzruszyla ramionami.-To jest inne zycie...Inne zasady.
-Rozumiem...Ale powiesz mi kiedys?
-Taaaaa...Chyba raczej nie.-pokrecila glowa.
-A co jesli bede chcial stac sie jednym z was?-zasugerowal a oczy dziewczyny powiekszyly sie ze zdziwienia.
-Nieee...Nie dopuszcze do tego.-odwrocila wzork podziwiajac niebo.Noc to byla jej ulubiona pora z calej doby.
-Dlaczego?
-Bo do cholery nie wiesz na co sie piszesz...-kreci glowa.-Jestes za dobry...Jestes pilakarzem. Masz kochajaca rodzine.Nie mozesz tego stracic.-tlumaczyla mu z lekkim oburzeniem.
-Jeszcze jedno pytanie...
-Hm?-ciagle na niego nie patrzyla.
-A jesli chcialbym zwiazac sie z dziewczyna taka jak ty?
-Jak ja?-zmarszczyla brwi.-Znasz dziewczyne taka jak ja?
-Odpowiedz na moje pytanie a ja odpowiem ci na twoje.-usmiechnal sie slodko w jej strone miejac nadzieje iz uda mu sie ja zagadac tak zeby zapomniala.
-Wiec...Jesli jest taka dziewczyna jak ja,chociaz nie sadze ale nie wazne...Jesli taka jest to albo ona by musiala zrezygnowac z tego czym sie zajmuje, co jest raczej baaaardzo trudne...Albo ty bys musial zaczac sie zajmowac tym samym, co niby jest z jednej strony latwiejszym rozwiazaniem ale to pozory.
-Nie ma innej opcji? Na przykad uciec?
-Cos ty.-zasmiala sie glosno.-Ludzie z mojego srodowiska sa na calym swiecie.Ucieczka oboje narobilibyscie sobie cholernych problemow.
-To pokrecone...
-Mowilam.-wzruszyla ramionami dopijajac ostatni lyk napoju.
-Dzieki za mily wieczor...-Lea zmarszczyla brwi usmiechajac sie lekko.-To znaczy noc.-zachichotala razem z Justinem.
-Cala przyjemnosc po mojej stronie.-caly czas kolysal sie na nogach z rekami w kieszeniach.Wlasnie stali pod oknem dziewczyny i mieli sie zegnac.W jednym momencie uslyszeli trzaskanie drzwi wiec musieli szybko zareagowac.Zauwazyli iz osoba zmierza sie w ich strone z latarka.Bieber od razu pociagnal towarzyszke w swoja strone tak ze oboje sie przewrocili gdzies w krzaki.Dziewczyna lezala na nim smiejac sie cichutko.Slyszac jak kroki sa coraz blizej schowala twarz w szyi chlopaka tak zeby nikt jej nie uslyszal.-To bylo slodkie.-wyszeptal jej do ucha gdy osobnik sie juz oddalil.
-Mhmm...-na nic wiecej jej nie bylo stac poniewaz wiedziala ze gdyby powiedziala cokolwiek wybuchnelaby smiechem.
-Widzimy sie jutro?-zapytal caly czas lezac.
-Jutro mnie nie bedzie.-wytknela mu jezyk podnoszac sie zgrabnie.
-Czemu?-usiadl patrzac na jej sylwetke.
-A jak myslisz?
-Interesy...-sposcil wzrok mowiac lekko zawiedzionym glosem.
-Dokladnie.
-Daj sobie jeszcze troche wolnego.
-Nie ma takiej opcji.-powiedziala pewnie i spojrzala na chlopaka ktory szybko sie podniosl i stanal bardzo blisko niej.Ich ciala prawie sie stykaly a oddechy mieszaly.-Obiecalam chlopakom.
-Uhhhmm...Po jutrze?
-Zalezy.-wzruszyla ramionami.-Umowimy sie jeszcze...-usmiechnela sie slodko patrzac mu w oczy.
-Oczywiscie.-objal ja nie pewnie w talii.-Dobranoc.-zlozyl pocalunek na jej policzku a dziewczyna usmiachajac sie delikatnie zazucila mu rece na szyje.
-Dziekuje Jus...-wyszeptala zaciskajac troszke mocniej uscisk.Jej ruch zdziwil pilkarza jednak od razu objal ja pewniej i mocno przytulil.-Dobranoc.-sposcila wzrok kiedy sie od siebie juz oderwali.Chlopak poslal jej ostatni usmiech a pozniej powoli znikal.-Ej Justin!-szepnela a dziewietnastolatek od razu sie odwrocil.-To byla randka?
-Tylko jesli chcesz ksiezniczko.-puscil jej oczko a pozniej wskoczyl do swojego auta.Gonzales wspiela sie po drzewie i przez okno weszla do pokoju.Byla cala usmiechnieta a w jej glowie odtwarzal sie moment gdy lezala na chlopaku.Szybko siegnela po pizame i weszla do lazienki.Kiedy zamknela drzwi zsunela sie po nich przygryzajac warge. Czy to mozliwe ze sie zakochala? W Justinie? Nie.Nie mogla sobie na to pozwolic.Jednak z drogiej strony przeciez ona tez jest czlowiekiem.Ma prawo do uczuc...Ale nie moze go przeciez narazic.
-Lea!! Kurwa zejdz juz!!-Max z Toby'm siedzieli w salonie na sofach grajac na Xbox,Luke i Sam siedzieli w kuchni i jedli a Caleb'owi nerwy puszczaly.Gonzales krecil sie po pokoju wolajac swoja siostre juz od dobrych 30 minut jednak ta nie reagowala.Lea siedziala juz ogarnieta i gotowa do wyjscia.Mimo wszystko nadal nie odzywala sie do brata dlatego tez postanowila nie schodzic.
-Skarbie! Zejdz na dol!-krzyknal Max a Lea od razu schodzila po schodach.-Widzisz?-zwrocil sie do Caleba.-Trzeba milo.
-Co robimy?-usiadla na kolanach bruneta grajacego w jakas strzelanke.
-Trzeba zawiesc paczke.-poinformowal ja Toby.
-Lepiej by bylo gdybysmy juz wyjechali bo przed nami kawalek sporej drogi.-do salonu wszedl Luke a za nim Sam jedzacy ciasto.
-Spoko.-dziewczyna kiwnela glowa.-Zamawiam miejsce z przodu!-krzyknela podrywajac sie szybko i zmierzala w strone drzwi kiedy za reke zlapal ja jej brat.
-Lea porozmawiajmy...-poprosil blagalnym tonem glosu a ona tylko wyrwala swoja reke i wyszla przed dom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czyzby Jus i Lea mieli sie coraz bardziej ku sobie??? :O xD No,no,no.... :D Podoba wam sie??
Ja nie jestem zadowolona ale jak zwyke to tylko moje zdanie.
Piszcie w komach sa sadzicie i jakie macie pomysly na dalsze rozdzialy :D Moze ktores wykorzystam ^^
Nie wiem kiedy pojawi sie nn... Zrobilo mi sie ostatnio strasznie duzo powaznych problemow i musze je rozwiazac...Na drugim blogu beda bo mam napisane do przodu...Ale nie martwcie sie jak najszybciej dodam nn wiec sprawdzajcie.
-Patrys
-Spokojnie.-chlopak powiedzial na pol smiechu pamiac ja za dlon.Zdziwilo to Gonzales jednak splatajac ich palce usmiechnela sie pod nosem.-Chodz.-pociagnal ja w strone jakiegos budynku.
-Powiesz mi kuzwa gdzie my idziemy?-zapytala po chwili ciszy.
-Nie.-zasmial sie wytykajac jej jezyk a dziewczyna od razu wywrocila oczami.-No rozchmurz sie...Przeciez nic ci sie nie stanie.
-Pewnie ze nie...-powiedziala rozbawiona.-Nie dalbys rady...-drugie zdanie dodala szeptem z nadzieja ze chlopak nic nie slyszal.
-Co?
-Nic,nic.-usmiechnela sie slodko szybko podnoszac glowe do gory.
-Wieeec...-chloapk otworzyl jakies drzwi a oczom dziewczyny ukazala sie jakas restauracja i bar.-Wybierz sobie co chcesz.
-Ehm...-spojrzala po sobie.-Nie sadze zebym byla stosownie ubrana.
-Nie martw sie o to.Bierzemy sobie cos do picia i idziemy.-usmiechanl sie szeroko.
-W takim razie poprosze duze mrozone cappuccino.-wyszczerzyla sie.
-Slodkie?
-Jak najbardziej.-usmiechnela sie rownie szeroko.Lea uwielbiala tego rodzaju picie oi byla to jedyna slokosc na ktora sobie pozwalala.To byl jej przysmak.
-W takim razje chwilka i jestem.-Justin poszedl w strone baru a dziewczyna rozgladala sie po sali.Byla tak bardzo zamyslona iz nawet nie zauwazyla jak pilkaz wrocil juz z dwoma kubkami napoju.-Prosze.-wreczyl jej usmiechajac sie slodko.
-Dzieki.-skinela glowa i ostatni raz rozejrzala sie po sali.
-Idziemy?
-Tak,tak.-zlapala go za reke ktora wyciagal w jej strone i wyszli z budynku.
Lezeli na masce srebrnego Fiskera chlopaka patrzac w gwiazdy.Rozmawiali na najprzeruzniejsze tematy i nie nudzili sie swoim towarzystwem.Chlopak co chwila rozbawial swoja towarzyszke widzac ze co jakis czas traci ona humor.
-Powiesz mi co jest?-usiadl patrzac w jej piekna twarz.
-Justin...-jeknela rowniez podnoszac sie do pozycji siedzacej a jej wlosy opadly lekko na plecy.-To naprawde nic waznego..
-Skoro nic takiego waznego to mozesz powiedziec mi tym bardziej.
-Justin.-powiedziala surowo spogladajac bezradnym wzrokiem.
-No co? Mowisz ze nic, a to nic co chwila psuje ci humor.-stwierdzil z lekkim grymasem.-Nie chce zebys sie czyms przejmowala.
-To czym sie zajmuje nie pozwala mi na odpoczynek.-wzruszyla bezradnie ramionami.-Caly czas mam cos na glowie ale do tego przywyklam i sie z tym pogodzilam.
-A powiesz mi czym dokladnie sie zajmujesz?
-A chcesz pozniej miec problemy lub byc zmuszonym do zajmowania sie takimi interesami?-zapytala tym samym tonem usmiechajac sie slodko.
-Yhm...-Justin zamyslony i lekko zdziwiony zmarszyczl brwi.-Naprawde nie mozesz powiedziec mi bez zadnych konsekwencji?
-Przykro mi.-wzruszyla ramionami.-To jest inne zycie...Inne zasady.
-Rozumiem...Ale powiesz mi kiedys?
-Taaaaa...Chyba raczej nie.-pokrecila glowa.
-A co jesli bede chcial stac sie jednym z was?-zasugerowal a oczy dziewczyny powiekszyly sie ze zdziwienia.
-Nieee...Nie dopuszcze do tego.-odwrocila wzork podziwiajac niebo.Noc to byla jej ulubiona pora z calej doby.
-Dlaczego?
-Bo do cholery nie wiesz na co sie piszesz...-kreci glowa.-Jestes za dobry...Jestes pilakarzem. Masz kochajaca rodzine.Nie mozesz tego stracic.-tlumaczyla mu z lekkim oburzeniem.
-Jeszcze jedno pytanie...
-Hm?-ciagle na niego nie patrzyla.
-A jesli chcialbym zwiazac sie z dziewczyna taka jak ty?
-Jak ja?-zmarszczyla brwi.-Znasz dziewczyne taka jak ja?
-Odpowiedz na moje pytanie a ja odpowiem ci na twoje.-usmiechnal sie slodko w jej strone miejac nadzieje iz uda mu sie ja zagadac tak zeby zapomniala.
-Wiec...Jesli jest taka dziewczyna jak ja,chociaz nie sadze ale nie wazne...Jesli taka jest to albo ona by musiala zrezygnowac z tego czym sie zajmuje, co jest raczej baaaardzo trudne...Albo ty bys musial zaczac sie zajmowac tym samym, co niby jest z jednej strony latwiejszym rozwiazaniem ale to pozory.
-Nie ma innej opcji? Na przykad uciec?
-Cos ty.-zasmiala sie glosno.-Ludzie z mojego srodowiska sa na calym swiecie.Ucieczka oboje narobilibyscie sobie cholernych problemow.
-To pokrecone...
-Mowilam.-wzruszyla ramionami dopijajac ostatni lyk napoju.
-Dzieki za mily wieczor...-Lea zmarszczyla brwi usmiechajac sie lekko.-To znaczy noc.-zachichotala razem z Justinem.
-Cala przyjemnosc po mojej stronie.-caly czas kolysal sie na nogach z rekami w kieszeniach.Wlasnie stali pod oknem dziewczyny i mieli sie zegnac.W jednym momencie uslyszeli trzaskanie drzwi wiec musieli szybko zareagowac.Zauwazyli iz osoba zmierza sie w ich strone z latarka.Bieber od razu pociagnal towarzyszke w swoja strone tak ze oboje sie przewrocili gdzies w krzaki.Dziewczyna lezala na nim smiejac sie cichutko.Slyszac jak kroki sa coraz blizej schowala twarz w szyi chlopaka tak zeby nikt jej nie uslyszal.-To bylo slodkie.-wyszeptal jej do ucha gdy osobnik sie juz oddalil.
-Mhmm...-na nic wiecej jej nie bylo stac poniewaz wiedziala ze gdyby powiedziala cokolwiek wybuchnelaby smiechem.
-Widzimy sie jutro?-zapytal caly czas lezac.
-Jutro mnie nie bedzie.-wytknela mu jezyk podnoszac sie zgrabnie.
-Czemu?-usiadl patrzac na jej sylwetke.
-A jak myslisz?
-Interesy...-sposcil wzrok mowiac lekko zawiedzionym glosem.
-Dokladnie.
-Daj sobie jeszcze troche wolnego.
-Nie ma takiej opcji.-powiedziala pewnie i spojrzala na chlopaka ktory szybko sie podniosl i stanal bardzo blisko niej.Ich ciala prawie sie stykaly a oddechy mieszaly.-Obiecalam chlopakom.
-Uhhhmm...Po jutrze?
-Zalezy.-wzruszyla ramionami.-Umowimy sie jeszcze...-usmiechnela sie slodko patrzac mu w oczy.
-Oczywiscie.-objal ja nie pewnie w talii.-Dobranoc.-zlozyl pocalunek na jej policzku a dziewczyna usmiachajac sie delikatnie zazucila mu rece na szyje.
-Dziekuje Jus...-wyszeptala zaciskajac troszke mocniej uscisk.Jej ruch zdziwil pilkarza jednak od razu objal ja pewniej i mocno przytulil.-Dobranoc.-sposcila wzrok kiedy sie od siebie juz oderwali.Chlopak poslal jej ostatni usmiech a pozniej powoli znikal.-Ej Justin!-szepnela a dziewietnastolatek od razu sie odwrocil.-To byla randka?
-Tylko jesli chcesz ksiezniczko.-puscil jej oczko a pozniej wskoczyl do swojego auta.Gonzales wspiela sie po drzewie i przez okno weszla do pokoju.Byla cala usmiechnieta a w jej glowie odtwarzal sie moment gdy lezala na chlopaku.Szybko siegnela po pizame i weszla do lazienki.Kiedy zamknela drzwi zsunela sie po nich przygryzajac warge. Czy to mozliwe ze sie zakochala? W Justinie? Nie.Nie mogla sobie na to pozwolic.Jednak z drogiej strony przeciez ona tez jest czlowiekiem.Ma prawo do uczuc...Ale nie moze go przeciez narazic.
-Lea!! Kurwa zejdz juz!!-Max z Toby'm siedzieli w salonie na sofach grajac na Xbox,Luke i Sam siedzieli w kuchni i jedli a Caleb'owi nerwy puszczaly.Gonzales krecil sie po pokoju wolajac swoja siostre juz od dobrych 30 minut jednak ta nie reagowala.Lea siedziala juz ogarnieta i gotowa do wyjscia.Mimo wszystko nadal nie odzywala sie do brata dlatego tez postanowila nie schodzic.
-Skarbie! Zejdz na dol!-krzyknal Max a Lea od razu schodzila po schodach.-Widzisz?-zwrocil sie do Caleba.-Trzeba milo.
-Co robimy?-usiadla na kolanach bruneta grajacego w jakas strzelanke.
-Trzeba zawiesc paczke.-poinformowal ja Toby.
-Lepiej by bylo gdybysmy juz wyjechali bo przed nami kawalek sporej drogi.-do salonu wszedl Luke a za nim Sam jedzacy ciasto.
-Spoko.-dziewczyna kiwnela glowa.-Zamawiam miejsce z przodu!-krzyknela podrywajac sie szybko i zmierzala w strone drzwi kiedy za reke zlapal ja jej brat.
-Lea porozmawiajmy...-poprosil blagalnym tonem glosu a ona tylko wyrwala swoja reke i wyszla przed dom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czyzby Jus i Lea mieli sie coraz bardziej ku sobie??? :O xD No,no,no.... :D Podoba wam sie??
Ja nie jestem zadowolona ale jak zwyke to tylko moje zdanie.
Piszcie w komach sa sadzicie i jakie macie pomysly na dalsze rozdzialy :D Moze ktores wykorzystam ^^
Nie wiem kiedy pojawi sie nn... Zrobilo mi sie ostatnio strasznie duzo powaznych problemow i musze je rozwiazac...Na drugim blogu beda bo mam napisane do przodu...Ale nie martwcie sie jak najszybciej dodam nn wiec sprawdzajcie.
-Patrys
niedziela, 1 września 2013
#25
Po tygodniu Lea wreszcie mogla wyjsc ze szpitala.Ona pogodzila sie z Justinem jednak chlopacy nadal mieli mu za zle to co sie stalo.Przyjaciele dziewczyny byli tak na niego wsciekli ze az nie chcieli go wpuszczac do pokoju Gonzales.Lea widziala kawalek blizny poniewaz na wiecej nie bylo ja stac.Nie chciala znow wpadac w furie.Od czterech dni nie widziala sie z pilkarzem poniewaz Caleb do tego nie dopuscil.Kontaktowali sie tylko przez esemesy co smucilo dziewczyne i winila za to brata oraz reszte The Fastest.Sumers probowal porozmawiac z chlopakiem i wytlumaczyc mu ze od kiedy dziewczyna ma kontakt z dziewietnastolatkiem jej badania poleprzyly sie.Mimo wszystko Caleb zlewal lekarza i nadal upieral sie przy swoim.Reszta chlopakow wolala sie nie wypowiadac na ten temat.Kazdy mial za zle Bieber'owi chwilowego zawachania sie jednak chcieli mu wybaczyc.Lea nie odzywala sie do brata a ich rozmowy odbywaly sie za posrednictwem Max'a albo Toby'iego.Gdy byli juz w domu dziewczyna bez slowa poszla do swojego pokoju i zucila sie na lozko.Nie chciala jak na razie rozmawiac z bratem lub wracac do interesow.Potrzebowala chwili spokoju.
-Malaaa!!-rano uslyszala krzyki chlopakow.Wstala z lozka patrzec w lustro szafy na przeciwko niej.''Kiedys w samej bieliznie teraz w koszulce Max'a.''.Pomyslala smutno sie usmiechajac.Zbiegla do salonu i zobaczyla razem z chlopakami Ryan'a.Kompletnie zapomniala ze przeciez on tu ciagle pomieszkiwal.-Czeeeeesc.-usmiechneli sie wszyscy w jej strone.
-A gdzie twoja stara pizamka?-Sam poroszal zabawnie brwiami a ona krzyzujac rece na piersiach przeniosla ciezar ciala na jedna noge.
-Tam gdzie twoj mozg.Oh przepraszam ty go nie posiadasz.-przylozyla reke do ust na znak udawanego zdziwienia.-Wiec masz odpowiedz.-syknela znow krzyzujac rece.
-Czesc Lea.-odezwal sie niesmialo ich gosc.
-Ta siema...-kiwnela do niego dlonia.-Co bylo powodem budzenia mnie?
-Interes.-usmiechnal sie szeroko Toby zacierajac rece.
-Kurwa mowilam wam ze robie sobie krotka jednodniowa przerwe!-syknela wsciekla.
-No ale jestes nam potrzebnaa...-przeciagnal Luke usmiechajac sie szeroko.
-Mowcie o co chodzi a moze pomoge...-usiadla na stoliku zakladajac noge na noge.
-Zostalem zaproszony do kuzynki na slub.-zaczal Butler a Lea zmarszyczla brwi.
-Aha? I co mam z tym ja wspulnego?
-Poszlabys ze mna?
-Ze kurwa co?!-wybuchnela smiechem.-Ja mam isc na slub?-kolejny wybuch smiechu.-Was powalilo?
-To wazne...Bedzie moja matka i wie ze mam dziewczyne.
-Ze niby ja mialabym ja udawac?-znow sie glosno zasmiala i udajac ze wyciera lzy pokrecila glowa.-Oh....Dobre zarty.A tak na powaznie?-spojrzala na chlopakow a wszyscy wybuchneli smiechem.
-Skad wiedzialas ze to jaja?-zapytal Max.
-Przeciez znacie moje zdanie o slubach...-usmiechnela sie szeroko wstajac z stolika.Poszla do kuchni i po chwili wrocila z puszka Coli.-Wiec?
-Trzeba przekazac paczke.-wzruszyl ramionami Toby.
-No i co z tego? Wy tez mozecie to zrobic.
-Ale tu chodzi o przekazanie paczki Monesti'emu.-dodal Max.
-Ze kurwa co prosze?! Od kiedy wspolpracujemy z tym chujem?-spojrzala wsciekla na kazdego oprocz brata.
-Od kiedy Young Fastest poszlo z nim sie spotkac.Wzieli Ryan'a i jakos sie z nim dogadali.-zaczal Caleb a dziewczyna odwrocila glowe w przciwna strone niz on.
-Wiec w zamian zawieszenia broni on poprosil o darmowe dostarczenie jego paczki a my mamy tego oto tutaj...-pokazal Toby na siedzacego obok niego chlopaka.Tak,Butler'a.
-Ja pierdole...-zakryla twarz rekoma i zaczela krzyczec.-Wy kurwa wiecie co odpierdoliliscie?! To moze byc podstep!!! Tam moze byc kurwa jakas bomba!!-wrzasnela wstajac na rowne nogi.-Tak ryzykowac zeby ocalic dupe jakiemus chlopakowi?!-pokazala rekom na goscia.
-Lea spokojnie...-Toby wstal zmierzajac w strone dziewczyny.-Przeswietlilismy juz ta paczke...
-Naruszyliscie zasady?!-jej oczy zrobily sie ogrnomne.
-Musielismy sie upewnic.-wzruszyl ramionami Luke.
-Wiecie co bedzie jesli to wyjdzie?!-wyrzucila rece w powietrze.-Rozpocznie sie wojna!
-Przeciez nikt nie wyda...-zapewnil Sam.
-Tak?! Masz taka pewnosc?!-scisnela rece w piesci.-A on?-spojrzala na Ryan'a.-Kto powiedzial ze to nie jakas ustawka?
-Nie zrobilbym tego.-syknal wkurzony chlopak.
-Nie mam takiej pewnosci.
-To sprawdz go.-powiedzial Caleb.Fakt...Kolejna zdolnoscia Lea bylo to iz potrafila za pomoca dotkniecia miejsca po miedzy obojczykami rozpoznac czy ktos klamie odpowiadajac na zadane pytanie.
-Podejdz tu.-uniosla podbrodek wysoko pokazujac tym jaka jest pewna.Chlopak rozejrzal sie po The Fastest nie pewnie a oni sie usmiechali szeroko.
-Nic ci nie zrobi.-zapewnil Max.
-Poczujesz lekki prad przechodzacy przez mozg.-usmiechnela sie zlowrogo.
-Lea...-Toby widzial cwaniacki usmieszek dziewczyny.-Panuj nad tym.
-Ugh...Nawet pobawic mi sie nie dadza.-zlapala za reke wstajacego Ryan'a i przyciagnela go blizej siebie.Przylozyla najmniejszy palec do zaglebienia i spojrzala gleboko w oczy chlopaka.Butler odwrocil wzrok unikajac spojrzenia dziewczyny.-Patrz mi w oczy.-gdy ten zmrozyl powieki wiedziala ze przechodzi wlasnie przez niego dreszcz.-Odpowiedz na jedno pytanie.-nakazala.-Czy jestes calkowicie i bezgranicznie szczery z nami?
-Tak.-chlopak nadal wpatrywal sie w sliczne oczy dziewczyny tak jakby byl w transie.
-Ah...-dziewczyna szybko zabrala dlon odsuwajac sie od niego.-Mowi prawde.-syknela wsciekla.
-A nie mowilismy?-zasmieli sie chlopacy siedzacy wciaz na sofach.
-Nie zrobie tego.-syknela i wycofala sie na schody.
Lea caly czas lezala w pokoju i czytala jakies horrory.W pewnym momencie ktos zaczal zucac kamienie w jej okno.Spojrzala na zegarek ktory pokazywal godzine 23:56.Przerazila sie lekko.No bo kto normalny przychodzi o tej poze.Podeszla do okna i nie pewnie przez nie wyjrzala.Nikogo jednak nie zauwazyla.Wychylila sie bardziej i rozejrzala dookola.
-Pst...Pstt...-spojrzala na dol i zobaczyla szeroko usmiechajacego sie Biebera.
-Co ty kurwa tu robisz?!-zasmiala sie krzycac szeptem.
-Wyskakuj.Zabieram cie w jedno miejsce.-usmiechnal sie jeszcze szerzej.
-Co? Pojebalo cie?-jej oczy zrobily sie wielkie ze zdziwienia.
-No prooosze...Zrob to dla mnie.-zrobil minke szczeniaczka a dziewczyna pokrecila glowa przegarniajac swoje wlosy.-Czy mam ci zaspiewac serenade?
-No dalej.Spiewaj Romeo.-zasmiala sie.
-Na serio mam sie tu drzec jak chlopacy sa w domu?-zapytal powaznie.-No daj...Zlaz tutaj i zmywamy sie.
-Daj mi chwile.-wrocila podbiegajac do szafy i szybko wyciagnela odpowiedni stroj.Natychmiast sie przebrala i podeszla do okna.Usmiechnela sie cwaniacko i mimo ze bylo strasznie wysoko ona chciala skoczyc.-Przesun sie...
-Co? Ty chcesz wyskoczyc?! Zabijesz sie!
-Oh nie pierdol tylko sie przesun albo sie rozmysle.-jeknela wyjmujac nogi przes okno.Gdy stala juz na krawedzi Bieber ze strachem w oczach przesunal sie.Lea wysunela noge i skoczyla rozkladajac rece.Wyladowala w idealnej pozycji.Kucala z jedna reka przy ziemi.-Widzisz...Potrafie skakac.-usmiechnela sie szeroko.
-Ale jak?! Przeciez...-spojrzal na okno.
-Kolejny bajer w pakiecie z oczami.-jeknela i natychmias tego pozalowala."On nic nie wie! Cholera...".
-Co? Jakimi oczami.
-To taki zart.-wzrusza ramionami.-Chlopacy zawsze mowia ze mam ladne oczy a ja sie smieje ze ladne oczy i ladnie skacze.-wzrusza nonszalanco ramionami jakby to byla prawda.
-Ahaaa...Nie no oczy masz faktycznie ladne.-Justin usmiechnal sie sposzczajac wzrok na swoje buty.
-I co? Bedziemy tak tu stac ryzykujac ze ktorys z chlopakow wyjdzie czy moze sie zmywamy?
-Ah tak...-pilkarz szybko zlapal ja za reke i pociagnal w strone ulicy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
^^ Zobaczymy co z tego wyjdzie... Eh... Musialam juz wypuscic Lea z tego szpitala xD Wreszcie :D Jak myslicie? Gdzie Jus zabiera nasza bohaterke? I czy chlopcy sie dowiedza o tym spotkaniu? A moze ujdzie to tej dwojce na sucho? Piszcie w komach wypowiedzi!
Naprawde prosze was o komy bo ostatnio prawie w ogole nie komentujecie :c Posta widzi srednio ponad 90 osob a komentuje tylko 3-4 ...
Chce wam zyczyc swietnego rozpoczecia szkoly i dobrego calego roku :) Mam nadzieje ze po mimo iz to szkola bedziecie sie dobrze bawic :D Ja ide dopiero 11-ego ale mam prace domowe :/ Mimo to ciesze sie poniewaz to moja ostatnia klasa gimnazjum... ^^
-Patrys
-Malaaa!!-rano uslyszala krzyki chlopakow.Wstala z lozka patrzec w lustro szafy na przeciwko niej.''Kiedys w samej bieliznie teraz w koszulce Max'a.''.Pomyslala smutno sie usmiechajac.Zbiegla do salonu i zobaczyla razem z chlopakami Ryan'a.Kompletnie zapomniala ze przeciez on tu ciagle pomieszkiwal.-Czeeeeesc.-usmiechneli sie wszyscy w jej strone.
-A gdzie twoja stara pizamka?-Sam poroszal zabawnie brwiami a ona krzyzujac rece na piersiach przeniosla ciezar ciala na jedna noge.
-Tam gdzie twoj mozg.Oh przepraszam ty go nie posiadasz.-przylozyla reke do ust na znak udawanego zdziwienia.-Wiec masz odpowiedz.-syknela znow krzyzujac rece.
-Czesc Lea.-odezwal sie niesmialo ich gosc.
-Ta siema...-kiwnela do niego dlonia.-Co bylo powodem budzenia mnie?
-Interes.-usmiechnal sie szeroko Toby zacierajac rece.
-Kurwa mowilam wam ze robie sobie krotka jednodniowa przerwe!-syknela wsciekla.
-No ale jestes nam potrzebnaa...-przeciagnal Luke usmiechajac sie szeroko.
-Mowcie o co chodzi a moze pomoge...-usiadla na stoliku zakladajac noge na noge.
-Zostalem zaproszony do kuzynki na slub.-zaczal Butler a Lea zmarszyczla brwi.
-Aha? I co mam z tym ja wspulnego?
-Poszlabys ze mna?
-Ze kurwa co?!-wybuchnela smiechem.-Ja mam isc na slub?-kolejny wybuch smiechu.-Was powalilo?
-To wazne...Bedzie moja matka i wie ze mam dziewczyne.
-Ze niby ja mialabym ja udawac?-znow sie glosno zasmiala i udajac ze wyciera lzy pokrecila glowa.-Oh....Dobre zarty.A tak na powaznie?-spojrzala na chlopakow a wszyscy wybuchneli smiechem.
-Skad wiedzialas ze to jaja?-zapytal Max.
-Przeciez znacie moje zdanie o slubach...-usmiechnela sie szeroko wstajac z stolika.Poszla do kuchni i po chwili wrocila z puszka Coli.-Wiec?
-Trzeba przekazac paczke.-wzruszyl ramionami Toby.
-No i co z tego? Wy tez mozecie to zrobic.
-Ale tu chodzi o przekazanie paczki Monesti'emu.-dodal Max.
-Ze kurwa co prosze?! Od kiedy wspolpracujemy z tym chujem?-spojrzala wsciekla na kazdego oprocz brata.
-Od kiedy Young Fastest poszlo z nim sie spotkac.Wzieli Ryan'a i jakos sie z nim dogadali.-zaczal Caleb a dziewczyna odwrocila glowe w przciwna strone niz on.
-Wiec w zamian zawieszenia broni on poprosil o darmowe dostarczenie jego paczki a my mamy tego oto tutaj...-pokazal Toby na siedzacego obok niego chlopaka.Tak,Butler'a.
-Ja pierdole...-zakryla twarz rekoma i zaczela krzyczec.-Wy kurwa wiecie co odpierdoliliscie?! To moze byc podstep!!! Tam moze byc kurwa jakas bomba!!-wrzasnela wstajac na rowne nogi.-Tak ryzykowac zeby ocalic dupe jakiemus chlopakowi?!-pokazala rekom na goscia.
-Lea spokojnie...-Toby wstal zmierzajac w strone dziewczyny.-Przeswietlilismy juz ta paczke...
-Naruszyliscie zasady?!-jej oczy zrobily sie ogrnomne.
-Musielismy sie upewnic.-wzruszyl ramionami Luke.
-Wiecie co bedzie jesli to wyjdzie?!-wyrzucila rece w powietrze.-Rozpocznie sie wojna!
-Przeciez nikt nie wyda...-zapewnil Sam.
-Tak?! Masz taka pewnosc?!-scisnela rece w piesci.-A on?-spojrzala na Ryan'a.-Kto powiedzial ze to nie jakas ustawka?
-Nie zrobilbym tego.-syknal wkurzony chlopak.
-Nie mam takiej pewnosci.
-To sprawdz go.-powiedzial Caleb.Fakt...Kolejna zdolnoscia Lea bylo to iz potrafila za pomoca dotkniecia miejsca po miedzy obojczykami rozpoznac czy ktos klamie odpowiadajac na zadane pytanie.
-Podejdz tu.-uniosla podbrodek wysoko pokazujac tym jaka jest pewna.Chlopak rozejrzal sie po The Fastest nie pewnie a oni sie usmiechali szeroko.
-Nic ci nie zrobi.-zapewnil Max.
-Poczujesz lekki prad przechodzacy przez mozg.-usmiechnela sie zlowrogo.
-Lea...-Toby widzial cwaniacki usmieszek dziewczyny.-Panuj nad tym.
-Ugh...Nawet pobawic mi sie nie dadza.-zlapala za reke wstajacego Ryan'a i przyciagnela go blizej siebie.Przylozyla najmniejszy palec do zaglebienia i spojrzala gleboko w oczy chlopaka.Butler odwrocil wzrok unikajac spojrzenia dziewczyny.-Patrz mi w oczy.-gdy ten zmrozyl powieki wiedziala ze przechodzi wlasnie przez niego dreszcz.-Odpowiedz na jedno pytanie.-nakazala.-Czy jestes calkowicie i bezgranicznie szczery z nami?
-Tak.-chlopak nadal wpatrywal sie w sliczne oczy dziewczyny tak jakby byl w transie.
-Ah...-dziewczyna szybko zabrala dlon odsuwajac sie od niego.-Mowi prawde.-syknela wsciekla.
-A nie mowilismy?-zasmieli sie chlopacy siedzacy wciaz na sofach.
-Nie zrobie tego.-syknela i wycofala sie na schody.
Lea caly czas lezala w pokoju i czytala jakies horrory.W pewnym momencie ktos zaczal zucac kamienie w jej okno.Spojrzala na zegarek ktory pokazywal godzine 23:56.Przerazila sie lekko.No bo kto normalny przychodzi o tej poze.Podeszla do okna i nie pewnie przez nie wyjrzala.Nikogo jednak nie zauwazyla.Wychylila sie bardziej i rozejrzala dookola.
-Pst...Pstt...-spojrzala na dol i zobaczyla szeroko usmiechajacego sie Biebera.
-Co ty kurwa tu robisz?!-zasmiala sie krzycac szeptem.
-Wyskakuj.Zabieram cie w jedno miejsce.-usmiechnal sie jeszcze szerzej.
-Co? Pojebalo cie?-jej oczy zrobily sie wielkie ze zdziwienia.
-No prooosze...Zrob to dla mnie.-zrobil minke szczeniaczka a dziewczyna pokrecila glowa przegarniajac swoje wlosy.-Czy mam ci zaspiewac serenade?
-No dalej.Spiewaj Romeo.-zasmiala sie.
-Na serio mam sie tu drzec jak chlopacy sa w domu?-zapytal powaznie.-No daj...Zlaz tutaj i zmywamy sie.
-Daj mi chwile.-wrocila podbiegajac do szafy i szybko wyciagnela odpowiedni stroj.Natychmiast sie przebrala i podeszla do okna.Usmiechnela sie cwaniacko i mimo ze bylo strasznie wysoko ona chciala skoczyc.-Przesun sie...
-Co? Ty chcesz wyskoczyc?! Zabijesz sie!
-Oh nie pierdol tylko sie przesun albo sie rozmysle.-jeknela wyjmujac nogi przes okno.Gdy stala juz na krawedzi Bieber ze strachem w oczach przesunal sie.Lea wysunela noge i skoczyla rozkladajac rece.Wyladowala w idealnej pozycji.Kucala z jedna reka przy ziemi.-Widzisz...Potrafie skakac.-usmiechnela sie szeroko.
-Ale jak?! Przeciez...-spojrzal na okno.
-Kolejny bajer w pakiecie z oczami.-jeknela i natychmias tego pozalowala."On nic nie wie! Cholera...".
-Co? Jakimi oczami.
-To taki zart.-wzrusza ramionami.-Chlopacy zawsze mowia ze mam ladne oczy a ja sie smieje ze ladne oczy i ladnie skacze.-wzrusza nonszalanco ramionami jakby to byla prawda.
-Ahaaa...Nie no oczy masz faktycznie ladne.-Justin usmiechnal sie sposzczajac wzrok na swoje buty.
-I co? Bedziemy tak tu stac ryzykujac ze ktorys z chlopakow wyjdzie czy moze sie zmywamy?
-Ah tak...-pilkarz szybko zlapal ja za reke i pociagnal w strone ulicy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
^^ Zobaczymy co z tego wyjdzie... Eh... Musialam juz wypuscic Lea z tego szpitala xD Wreszcie :D Jak myslicie? Gdzie Jus zabiera nasza bohaterke? I czy chlopcy sie dowiedza o tym spotkaniu? A moze ujdzie to tej dwojce na sucho? Piszcie w komach wypowiedzi!
Naprawde prosze was o komy bo ostatnio prawie w ogole nie komentujecie :c Posta widzi srednio ponad 90 osob a komentuje tylko 3-4 ...
Chce wam zyczyc swietnego rozpoczecia szkoly i dobrego calego roku :) Mam nadzieje ze po mimo iz to szkola bedziecie sie dobrze bawic :D Ja ide dopiero 11-ego ale mam prace domowe :/ Mimo to ciesze sie poniewaz to moja ostatnia klasa gimnazjum... ^^
-Patrys
Subskrybuj:
Posty (Atom)