-Chlopacy.-skinela w strone The Fastest. Idealnie wiedziali co maja robic. Od razu doskoczyli do zwijajacych sie z bolu przeciwnikow.Lea zdazyla juz bawic sie kazdym z swoich wrogow.Jej przyjaciele przystawili swoje spluwy do glow lezacych mezczyzn.Ryan stal caly czas w miejscu przygladajac sie zaszokowany calej akcji.On nie nalezal do tych ktorych wysylano w interesach.Kiedys robil raczej za chlopca od papierow.Patrzyl jak dziewczyna podchodzi zgrabnie do lezacego na ziemi Monesti'ego.-Wykoncze cie.-zlapala za jego wlosy podnaszac glowe do gory.-Tak jak moj brat wykonczyl twojego.-zasmiala sie gorzko a na twarzy Caleb'a momentalnie znalazl sie usmiech.''Znow nazwala mnie bratem...''.-Zginiesz w piekle.-syknela spluwajac mu w twarz a pozniej upuscila jego glowe na ziemie.Z brwi mezczyzny zaczela leciec czerwona ciecz.
-Jestes zimna suka,Gonzales...-wyjeczal poniewaz bol sprawiany przez dziewczyne nie pozwalal mu normalnie oddychac.-Kazdy to wie...
-Oh alez ja sie tym przejmuje.-przylozyla dlon do serca.-O ja pierdole...Zabijcie mnie bo psychicznie nie dam rady.-zlapala sie droga reka za czolo i udawala przejecie.Ryan zasmial sie pod nosem tak samo jak reszta mieszkancow domu rodzenstwa.-Popelnilam tyle bledow.-zucila sie na kolana metr przed lezacym Monesti'm.-No nie przezyje.-podparla sie na rekach sposzczajac glowe tak iz jej dlugie wlosy zaslonily cala twarz.-Nie.-energicznie zazucila je do tylu.-Poradze sobie.-usiadla na pietach otrzepujac rece.-Jakos mi nie jest przykro z tego powodu.-wzruszyla ramionami.Jej galki oczne nadal byly czarne a miesnie przeciwnikow opetane nie wyobrazalnym bolem.
-Lea nie bawmy sie gownem.-zasmial sie Toby.
-Masz racje...-zwinnie stanela poprawiajac sobie stroj.Swoj przerazajacy wzrok przeniosla na Ryan'a.-A moze ty...Chcesz czynic honory?-pokazala rekoma na lezoncych.
-Ja?-przelknal glosno sline.
-Tak,ty.-powiedziala rozbawiona.-Zabijeles juz kiedys,prawa?-w odpowiedzi dostala tylko zaprzeczenie glowa.Jej powieki otworzyly sie tak bardzo iz jej galki wygladaly jak dwa dekielka od sloika.-To czas na twoj pierwszy raz.-klasnela podekscytowana w dlonie podskakujac jak mala dziewczynka.Zlapala Butler'a za dlon i pociegnela blizej cierpiacych mezczyzn.-Dam ci nawet pobawic sie moim pistoletem.-usmiechnela sie jak 5-latka ktora pozycza sowja ukochana lalke Barbie.Reszta chlopakow byla w szoku.Nikt po za dziewczyna nie mogl uzywac jej broni.Wpadala wtedy w furie i potrafila zabic.Moze to glupie jednak dziewczyna byla bardzo przywiazana do swojego pistoletu.
-Ja mam im odebrac zycie?-zapytal nie pewnie.
-No a niby co innego??-spojrzala na niego jak na debila.-Odsuncie sie.-kiwnela na reszte The Fastest.-Chcesz byc w naszej grupie?-zapytala powaznie zwiakszajac bol lezacych.Nie uslyszala odpowiedzi co ja troszke poddenerwowalo.-Chcesz??
-Chce.-powiedzial pewnie patrzac jej w oczy.
-To zabij ich.-kiwnela glowa.-Pokaz ze stawiasz nas wyzej niz swoich starych przyjaciol.
-Lea,daj spokoj.-Max nie byl zachwycony tym pomyslem.Uwazal ze to troszke za wczesnie jak na Butler'a.
-Ciii...Jest gotowy.-powiedziala pewnie zafascynowana i podekscytowana cala sytuacja.-A wy chcecie go u nas?-spojrzala na swoich przyjaciol.
-Pewnie!-powiedzieli ochoczo.
-No to zaden problem.-klasnela znow w rece odwracajac sie w strone grupy Monesti'ego.-Zabijesz ta szostke.-skinela na pomocnikow.-A samego szefa zostawisz mi.-usmiechnela sie szeroko i zadziornie.-Chce sie zabawic.-wzruszyla ramionami siadajac na podlodze po turecku tak zeby miec wszystkich przed soba.Ryan nadal stal nie ruchomo wpatrujac sie w cierpiacych ex-przyjaciol.-No dalej...-powoli zaczynala sie nie cierpiliwic.-Ah! Bron! No tak...-zasmiala sie i podwijajac lekko sukienke wyjela z paska zalozonego na udzie swoja ukochana zabawke.-Prosze.-wyciagnela reke z przedmiotem w strone zdezorientowanego mlodzienca.
-Leaaa...-Max nadal nie byl przekonany.-Trzeba to omowic.Przygotowac go.
-Milcz!-krzyknela wsciekla.-Tu nie ma co omawiac.-dodala syczac.Ryan podszedl do niej nie pewnie i tak samo wzial od niej pistolet.Gdy poczol w reku bron automatycznie nabral pewnosci i pewnego rodzaju wladzy.
-Zrobie to...-szepnal przygotowaujac pistolet do wystrzalu.Podszedl do pierwszego kolegi i bez zadnych skrupulow wystrzelil w jego serce.Z kolejnymi zrobil to samo az czas przyszedl na szostego.Chlopaka z ktorym mial najlepszy kontakt.Lea za kazdym razem gdy przychodzila kolej na innego dawala im spokoj.Odpuszczala im bolu tak zeby czuli jak kula przeszywa ich cialo.Ryan chwile sie zawachal patrzac w oczy kolegi.Mlodsza Gonzales zachichotala lekko nerwowo patrzac to na zabujce to na odpoczywajace od cierpienia cialo chlopaka.Po sekundzie slychac bylo tylko wystrzal.Butler spojrzal na Lea caly czas nie opuszczajac reki.-Masz to co chcialas...-powiedzial lekko zawidziony zycajac w jej strone bron.-Dowiodlem ze jestem godzien byc w waszej grupie.-wyprostowal sie pewnie.
Chlopcy zajeli sie szescioma martwymi cialami i znow staneli w zadku pod sciana.Ryan teraz juz jako pelnoprawny czlonek grupy stanal obok nich.Na srodku lezal Monesti wijac sie w swoim bolu a Lea nadal siedziala w pozycji lotosu nie cale dwa metry przed nim.Miala zamkniete oczy i rece polozone na kolanach.Panowala ogrona cisza i skupienie.W momencie gdy oczy dziewczyny otowrzyly sie dynamicznie cialo lezacego mezczyzny wygielo sie w pol i slychac bylo lamanie kosci.Butler nie przyzwyczajony do tego typu tortur zmrozyl lekko oczy jakby go cos bolalo.Po chwili cialo opadlo a Monesti ciezko oddychal.
-Czemu ty mi to robisz?-zapytal jeczac i przekrecajac sie na brzuch.
-Bo jestes chujem...Tak samo jak twoj brat.Oboje jestescie siebie warci.-syknela.-Ty nie potrafisz nic dobrze robic.Mowilam zebys nie zaczynal z nami! Ostrzegalismy! Dawalismy rady! A ty kurwa nie! Dalej swoje...-patrzyla na niego zlowieszczo ,wzmacniajac bol jego miesni.-Po za tym ten gang od zawsze nam tylko przeszkadzal i nie pozwalal pracowac.-wzruszyla lekko ramionami tym razem zmniejszajac bol prawie do zera.Mezczyzna krzyknal poniewaz dopiero teraz odczul roznice miedzy bolem spowodowanym przez dlugie trwanie tortur a tym spowodowanym polamanymi koscmi.Lea znow zapanowala nad jego cialem.-Przeciez byles swiadomy tego ze predzej czy pozniej i tak cie wykoncze.-zasmiala sie.-Na tym polega ta gra.Takie sa jej konsekwencje i reguly...-znow zamknela na chwile oczy probojac skupic cala swoja sile na jego miesniach i kosciach.Do tego procesu potrzeba bylo wiele energii i pewnego rodzaju gniewu.Gonzales wyobrazala sobie wszystkie chwile przykre lub gdy wpadala w furie.Wszystko co jej sie zle kojarzylo.Taka medytacja nie byla potrzebna by kogos zabic.To przychodzilo latwiej bo wystarczylo tylko slupic sie na sercu i tyle,lub gdy osoba wejdzie do pomieszczenia w nie odpowiednim momencie kiedy akurat dziewczyna jest w furii.Jednak tortury byly bardziej skomplikowane.Znow otworzyla oczy a wszystkie cztery konczyny Monesti'ego powyginaly sie w rozne strony.
-Aaaa!!!...-zaczal krzyczec i jeczec.Oddychal nie spokojnie zaciskajac oczy i zeby z bolu.
-Leaaa...-Ryan jeknal marszczac brwi.
-Tak?-wyjatkowo nie wkurzyla sie gdy ktos przerwal jej w zabawie.Zazwyczaj odzywala sie inaczej w takich momentach.
-Moge na to nie patrzec?-spytal nie smialo.Dziewczyna usmiechnela sie lekko.
-Slabe nerwy?-zapytala przekierowywujac glowe w jego strone.
-Prosze nie karz mi patrzec na to wszystko...-jeknal.
-Czekaj na nas na korytarzu.-wskazala reka na drzwi usmiechajac sie pogodnie.Oczy reszty chlopakow zrobily sie ogromne ze zdziwienia.Ryan podszedl do niej usmiechajac sie wdziecznie i kucajac pocalowal jej policzek.
-Dzieki.-szepnal jej na ucho a pozniej odwrocil sie w strone torturowanego mezczyzny.-Nalezy ci sie,chuju...-syknal wzruszajac ramionami i wyszedl z pokoju.Gonzales kontynuowala swoja chora zabawe lamiac powoli wszystkie zebra swojego wroga.Potem skupila sie na nogach i rekach.Zaczela torturowac juz jego mozg kiedy Caleb warknal w jej strone.
-Masz cos do powiedzenia?
-Czemu mu pozwalasz?-skinal w strone drzwi wyjsciowych.
-Poniewaz jest nowy.-syknela wsciekla i znow zaczela znecac sie nad miesniami Monesti'ego.Nawet sprawiala jej przyjamnosc zlosc jaka przezywala przez swojego brata.
-Stary co jest??-Chris wpadl do pokoju mlodego pilkarza i ujrzal go podrzucajecego pilke od kosza gdy lezal na lozku.
-Ona mnie juz powoli zaczyna BARDZO wkurwiac.-jeknal odrzucajac gdzies w kat dotychczasowa zabawke.Usiadl sposzczajac nogi na podloge i przetarl twarz dlonmi.Beadles usiadl obok przyjaciela i oboje patrzyli przed siebie.
-Czy ty sie zakochales w tej Lea?-blondyn przerwal trwajaca miedzy nimi cisze a Bieber westchnal.Wstal z lozka wzruszajac ramionami.
-A bo ja wiem...
-Jak ty nie wiesz to ja tez nie.-pokrecil glowa mowiac na polsmiechu i rozciagnal sie wygodnie na lozku.-Kiedy sie z nia widzisz??
-Nie wiem.-Justin usiadl przy stoliku z laptopem i szybko wpisal kod blokady.-Dzis pojechala w interesach gdzies tam...-otworzyl plik z planem swoich treningow.-Ma sie odezwac jak juz bedzie wracac i sie umowimy.
-Zalezy ci?-w odpowiedzi dostal tylko wzruszenie ramionami ze strony pilkarza.-Kiedy wyjezdzasz??
-Ile pytan.-zasmial sie 19-latek zerkajac zabawnie na swojego przyjaciela.-Dobrze sie czujesz??-pokrecil glowa widzac znudzona mine chlopaka.-Nie wiem... Treningi mam dopiero w polowie wrzesnia.No ale wiesz...Musze wrocic na boisko wczesniej.-zamknal uzadzenie i rozlozyl sie wygodniej na skorzanej sofie.
-Sluchaj jak wyjedziesz nie urywaj kontaktu jak za kazdym razem.-w zwyczaju JB bylo po wyjezdzie nie odzywac sie do nikogo.Tak jakby nie znal zadnego czlowieka z ktorym spedzil pobyt w Kanadzie.
-Masz to jak w banku.
-Zawsze tak mowisz.-Chris zeskoczyl z lozka kracac zawiedzienie glowa i biorac swoja deske ktora zostawyl przy drzwiach zostawil swojego przyjaciela samego.Justin odprowadzil go wzrokiem a pozniej odchylil glowe do tylu."On ma racje...Nie moge sie tak zachowywac.". Jednak nikt oprocz jego i jego klubu nie wiedzial iz treningi odbeda sie wlasnie w Stratford.Usmiechnal sie na sama mysl iz nie bedzie musial w najblizszym czasie sie ruszac z rodzinnego miasta i zostawiac osoby z ktorymi byl tak bardzo zzyty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM! :c
-Patrys
Oooooooooo! Zajebiste <3 Boskie, mega! Kocham to <3
OdpowiedzUsuńZa co przepraszasz? Nie masz za co ;***
Kurde, to jest zajefajne. Wytrzeszczyłam oczy jak czytałam fragment, gdzie Lea grzecznie odpowiadała Ryanowi i jak pozwoliła mu wyjść o.O
Czekam na następny kochana ;*** <3<3<3
Super czekam na nexta :-D
OdpowiedzUsuńŚwietnie Czekam nn :) Może zawitasz u mnie ? since-that-time-i-believed-in-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuń