piątek, 24 stycznia 2014

#49

-Nadal nic mi nie powiesz o tym jak bylo u chlopakow?-zapytal po raz kolejny tulac do siebie cialo swojej dziewczyny.Siedzieli w sali zabaw i przygladali sie jak Fredo gra z Jazzy i Jaxonem.Pokrecila przeczaco glowa wtulajac sie w niego mocniej.-Minely 3 tygodnie a ty sie w sobie zamknelas.Wiesz jak to mnie przeraza? W ogole nie moge do ciebie dotrzec.-jeknal rozpaczliwie a ona wpila sie w jego usta.
-Badz...Po prostu badz i daj mi sie ogarnac.Powiem ci w najblizszym czasie.-szepnela chowajac twarz w jego szyi.-Powiedz dla od miany kiedy masz mecze?
-Za dwa tygodnie bedziemy musieli jechac do Toronto na pierwszy.-usmiechnal sie lekko.-Pojedziesz ze mna oczywiscie,prawda?-zlapal za jej podbrodek kierujac tak by spojrzala w jego oczy.
-Jasne.-wymusila usmiech muskajac jego szczeke.Jej mysli byly wciaz rozwiane i na niczym nie mogla sie skupic.
-Masz ochote na spacer?-Justin dwoil sie i troil tylko po to by jakos ja rozerwac.
-Czemu nie?-wzruszyla ramionami schodzac z jego kolan a potem sie rozciagnela.Justin podnoszac sie za nia objal jej brzuch swoimi ramionami.Usmiechnela sie niesmialo opierajac glowe o jego bark.Czula sie jakas taka bez sily,zero energi i checi do zycia.Gdy wyswobodzila sie z uscisku chlopaka podeszla do dzieciakow.-Dacie mi po buziaku szkraby?-zachichotala nachylajac sie za nimi.W tym samym czasie ucalowali oba jej policzki.
-Gdzie idzieś?-zapytala Jazzy spogladajac na nia smutnym wzrokiem.Flores rowniez przeniosl na nia swoj ciekawy wzrok.
-Idziemy z twoim bratem na spacer.-poglaskala ja po polisczku.-Wrocimy pewnie gdy juz bedziecie spac.-teraz to blondynka zlozyla na glowkach obu dzieci calusy.
-My teeeez chciemy ź wami iść!!-krzyknal najmniejszy z rodzenstwa przytulajac sie do nogi Gonzales.Zasmiala sie pod nosem rozczachrujac jego wlosy.
-Zabierzemy was gdzies jutro bo teraz jest juz pozno.-powiedziala pol szeptem.
-Ooooobiećujeś?-zapytali chorkiem.
-Przysiegam.

Park o 20.00 jest czyms magicznym! Lea uwielbiala spedzac czas z swoim chlopakiem i jej zdaniem byl idealem. Wiedzac ze ma ciezki czas nie nalegal za bardzo jednak dawal do zrozumienia ze sie martwi.To bylo slodkie. Spacerowali trzymajac sie za rece, rozmawiajac o przyszlosci, co chwila sie calujac. Typowa zakochana para, pozornie nic wielkiego jednak oni juz wiedzieli ze to cos wiecej niz zwykly zwiazek. Przeciez, cholera! Oni nie za zwykli! Usiedli na lawce i dalej nie konczyly im sie tematy do rozmow.
-Powiesz mi jaka decyzje podjelas?-usmiech na jej twarzy automatycznie zniknal.Cale te starania Biebera na poprawienie jej humoru szlag trafil.-Lea?
-Justin..Ja...-spojrzala w jego oczy.-Przepraszam.-szepnela podnoszac sie energicznie do gory.Biegla przed siebie slyszac wolanie chlopaka za soba.Miala ochote wybuchnac placzem ale tylko niektorym z lez udalo sie wydostac. Justin jej nie znalazl, nic dziwnego.Bylo juz ciemno a ona schowala sie za drzewem.Probowal do niej dzownic ale szybko wylaczyla telefon. Przeklinal pod nosem i miala wrazenie ze glos mu sie zalamywal.
-Lea prosze wroc...Kocham cie....Przepraszam.-powtarzal w kolko wracajac w strone wyjscia z parku. Powoli wyszla na sciezke i patrzyla w jego cialo oswietlane przez lapmy. Szedl tak ze sposzczona glowa,rekoma w kieszeniach i co chwila kopal mocno jakis kamien. Lzy po jej policzkach splywaly niczym wodospad a sama miala ochote zucic sie z mostu.
-Nie powinnas chodzic tu noca sama.-uslyszala za soba znajomy glos i odwrocila sie lekko przestaszona.Tuz za jej plecami stal ten sam blondyn. -Czesc.-usmiechnal sie lekko.Patrzyla na niego bez uczuc i tak po prostu tam stala.Speszyl sie lekko a ona wytarla lzy i usiadla na srodku podkulajac kolana pod borde.Patrzyl na nia jak na idiotke a ona przechylila glowa w lewo. Ukucnal przed nia i stwali tak w ciszy. W glowie tajemniczego ciagle powtarzala sie scena z ostatniego razu jak na siebie wpadli. Tak, po sytuacji w parku spotkali sie jeszcze raz.

Szedl tak w deszczu usmiechajac sie pod nosem.Poprawil sobie kaptur naciagajac go bardziej do przodu i spojrzal na biegajacych ludzi.''Zachowuja sie tak jakby deszcz wypalal im dziury w ciele''.Pomyslal prychajac pod nosem. Pokrecil lekko glowa i szedl dalej. Uwielbial gdy pada,jedyna czesc pogody w ktorej czul sie wspaniale.Szedl tak przez te wszystkie ulice i nie myslal o niczym.Wsluchiwal sie w krople deszczu odbijajace sie od jego skórzanej kurtki.Gdy doszedl do parku gdzie chcial przemoknac do reszty podniosl lekko wzrok. Opustoszonie w deszczu trzymalo w sobie jakas tajemnice.Wszedl glebiej i na jednej z lawek zobaczyl JA. Blondynke z lasu. Siedziala tak w samej bluzie,jeansach i trampkach.Kolana miala zgiete a stopy oparte o koniec lawki. Oczy miala zamkniete i twarz skierowana w strone nieba.Byla calusienka mokra a jej wlosy przykleily sie do policzkow.Mimo wszystko wygladala slicznie. Podszedl blizej i gdy juz chcial sie przywitac podszedl do niej jakis chlopak w kapturze i z parasolem.
-Zwariowalas?-zasmial sie stajac nad nia i wyciagajac nad jej twarz parasol.
-Moze.-zasmiala sie spogladajac na niego jednym okiem.-Wez to.-skinela w strone trzymanego przez niego przedmiotu.
-Ale przeciez pada!-zasmial sie glosniej.
-No wlasnie...-odsunela jego reke od nowa napawajac sie. Dla wiekszosci, fatalna pogoda.-Rozkoszuj sie tym.-westchnela.Usiadl obok niej na lawce skladajac parasol.Zdjal kaptur i objal ja ramieniem.Oparla glowe o jego ramie i dalej pozwala deszczu moczyc jej cialo.Usmiechnela sie lekko szukajac na slepo dloni chlopaka ktora po chwili znalazla i splotla ich palce razem.Blondyn przygladal sie calej sytuacji z duzej odleglosci z niewyrazna mina. Dziewczyna po paru chwilach odwrocila lekko glowe w strone szatyna i uchylila leciutko oczy. Ten chlopak teraz tak samo jak ona mial twarz skierowana ku gorze. Zlapala jego policzek i skierwala jego glowe w jej strone.Usmiechnal sie i otworzyl swoje powieki.Zlaczyla ich usta i przez dluzszy czas sie od siebie nie odrywali.'' Przejsc? Musze...Innej drogi do domu nie mam. Przywitac sie czy olac? Przywitam sie.''.Pomyslal robiac krok do przodu a potem jednak sie wycofal.W ostatecznosci widzac ze zakochana para skoczyla swoje namietnosci ruszyl do przodu.Przechodzac spojrzal kontem oka na blondynke.
-Hej.-szepnal do niej prawie nieslyszalnie.
-Czesc.-odpowiedziala lekko oschle. Poszedl dalej i od tamtego razu wiecej jej nie widzial.

Justin skierowal sie bez namyslu w strone domu brata jego dziewczyny.Po przeszukaniu wszystkich miejsc w miescie w ktorych mogla sie znajodwac to bylo ostatnie.Wyskoczyl z auta jak pierun i energicznie zapukal do drzwi.Byl przejety tym wszystkim. Otworzyla mu jakas czerwonowlosa lala w samym staniku i stringach.'' Nastepna dziwka czy co? Aaaaaa...To ta laska Caleb'a...''.Zmierzyl ja od gory do dolu.
-Moglbys sie tak nie gapisc?-zalozyla rece na piersi.
-Nie gustuje w szkieletach wiec lepiej sie odsun.-powiedzial z niesmakiem a ta prychnela.-Caleb!-pisnela a Justin az zrobil zgorzkniala mine.'Lea miala racje...Strasznie piskliwy glos.'. Po chwili za schodach pokazal sie Gonzales.
-Bieber? Co ty tu kurwa robisz?-podszedl do swojej dziewczyny i pocalowal ja w glowe.-Zaraz wroce.Zaczekaj na gorze.-szepnal do niej usmiechajac sie lekko.Skinela glowa i zaspanym krokiem skierowala sie do pokoju.
-Jest u ciebie Lea?-zapytal przejety.
-To nie jest z toba?-wytrzeszczyl oczy a ta wiadomosc jakby wylala na niego wiadro lodowatej wody.
-A widzisz zeby tu byla?-zapytal retorycznie pikarz,wyrzucajac rece w pwietrze.
-Racje...-brat blondynki zmarszczyl brwi i gestem reki zaprosil chlopaka do srodka.
-Caleb blagam cie powiedz mi o co chodzi...Lea od 3 tygodni chodzi nie obecna a jak sie pytam jaka decyzje podjela mnie zbywa.-mowil jak najety kiedy siedzieli juz w salonie.
-Nie powiedziala ci?-zapytal ciagle zaszokowany.
-Kurwa jakby powiedziala to bym sie nie pytal.-syknal juz naprawde wkurwiony.-Szukalem wszedzie...Nie ma jej! Caleb rozumiesz! Nie ma!-zlapal za wlosy ciagnac mocno za ich koncowki.
-Wez najpierw powiedz co sie stalo.-zachecil go patrzac na niego ze spokojem w oczach. Caleb widzial ze pilkarz naprawde kocha jego siostre i zalowal tego co mu zrobili. Ale przeciez nie przyzna sie do tego. Wsluchiwal sie w cala opowiesc chlopaka i staral sie wylapac kazda zmiane nastroju siostry.Gdy Justin skonczyl nic nie powiedzial.Po prostu sie podniosl i na chwile wyszedl by wrocic z dwoma butelkami otwartego juz piwa.-Trzymaj.-podal chlopakowi siostry.
-Dzieki.-spojrzal najpierw na twarz Gonzalesa a pozniej na piwo ktore trzymal w rece.
-Ona wroci...Do ciebie na pewno jednak daj jej czas.Poszweda sie chwile i przyjdzie.
-Nie martwisz sie o nia?-Justin zmarszczy brwi lekko wkurzony olewawczym zachowaniem jego towarzysza.
-Pewnie ze jestem jednak znam Lea...Poradzi sobie. A teraz potrzebuje chwile samotnosci.
-Kocham ja Caleb.-spojrzal na swoje splecione dlonie a potem podniosl do gory tylko wzrok.
-Wiem,stary... Dlatego cie jeszcze nie zabilem.-zasmial sie rozkladajac wygodnie rece na oparciu.

Po chwili bez namyslu usiadl obok niej a potem sie polozyl rozkladajac rece na boki.Odwrocila sie w jego strone patrzac z lekkim rozbawieniem.
-Co?-zapytal zdezorientowany.
-Nic..-zasmiala sie kladac sie obok niego i takze rozkladajac szeroko swoje ramiona.Lezeli tak przez nastepne pare a moze nawet wiecej godzin. Na pewno dlugo bo slonce zaczelo wschodzic. Lezeli tak po prostu wpatrujac sie w niebo.Nic nie mowili.Nie ruszali sie.Nie bylo to w ogole potrzebne.Tak bylo dobrze...Dobrze na chwile.W koncu nastal ranek i dosc dziwnie wygladala dwojka prawie doroslych lezaca na srodku sciezki. Lea usmiechnela sie lekko pod nosem co nie umknelo uwadze jej towarzysza.Podniosl sie lekko i usiadl przedem do jej pokou krzyzucjac nogi.
-Zaraz ludzie zaczna sie schodzic.-rozejrzal sie to w prawo to w lewo kontrolujac czy czasem juz ktos nie idzie.
-Wlasnie o tym samym pomyslalam.-wzruszyla ramionami siadajac i przegarniajac wlozy na jedna strone.Zaczela wyjmowac z nich jakies liscie i kamienie.Patrzyl na nia z lekkim zafascynowaniem. Cos w niej bylo..Cos takiego do czego chcial dozyc. Byla jego wzorem. Chcial byc taki jak ona.Stanal przed nia wyciagajac reke.
-Chodz.-usmiechnal sie zachecajaco.-Zapraszam do mnie.
-Chcesz mnie wykorzystac i zabic?-zasmiala sie lekko patrzac nie pewnie na jego dlon.
-Jakbym chcial cie wykorzystac juz dawno bym to zrobil.-wywrocil z rozbawieniem oczami a ona nie pewnie wzunela swoja malutka dlon w jego.W tym momencie stalo sie cos czego sie nie spodziewali. Od czubka ich palcow zaczely sie uwidatniac jakby tatuaze.Krwisto czeronwgo koloru sunely coraz wyzej po przez lokcie.Powoli ujawnialy jakby jakies chinskie znaki.Zarowno prawa reka chlopaka jak i lewa Lea byly w dziwnych rysunkach,kreskach i literkach.Wpatrywali sie w wciaz rozrastajace sie zjawisko kiedy nagle Lea wyrwala swoja dlon i w mgnieniu oka wszystko zniklo.
-A ja pierdole...-szepnela lapiac swoja dlon w droga i przyciagajac je do serca. Chlopak stal tak obracajac to w jedna to w droga strone swoja reke i usmiechal sie pod nosem.
-Wiec to ty...-spojrzal na nia przechylajac lekko glowe w jedna strone.-Teraz to juz na pewno musisz isc ze mna.-poslal jej zadowolony usmiech. Ta patrzyla na niego jak na kosmite a w jej glowie wciaz byl haos. Myslala o Justinie,o Calebie, o The Fastest o sobie, o tajemniczym chlopaku i tej calej chorej sytuacji! Czego ona jeszcze moze spodziewac sie od tego popierdolonego zycia? Co jeszcze sie wydarzy? A kiedy wreszcie osiagnie spokoj i stabilizacje?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I'm sorry...
-Patrys

8 komentarzy:

  1. Hey kochana .!
    Rozdzial strasznie tajemniczy .. ciekawi mnie to co będzie dalej .. czy Caleb powie Jussowi co dzieje się z Lea'ą .. I o co chodzi z tym chlopakiem .? o.O
    Jestem strasznie ciekawa ..
    Super rozdzial czekam na kolejene .
    zapraszam do mnie .
    Pozdrawiam zycze weny .

    ~ Weronika Bieber ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuuuu !!! Nie moge !:DD Rozdział świetny ! BRAK SŁÓW! Ciesze sie jak głupia . Oby wiecej takich rozdziałow ! Weny ! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko! ale się dzieje :o
    przepraszam, że nie komentowałam! :( ale przez ten internet nie mogłam dodać, żadnego komentarza -_- jak mnie to wkurzało, to ty sobie nie wyobrażasz! ale wiedz, że jeśli nawet nie dodam komentarza do rozdziału, to i tak czytam, okey? :) <3
    Nie wytrzymałabym, bez przeczytania :p
    Ale się dzieje! kuźwa xD
    o co chodziii? o.O ejj... czemu Lea nie powiedziała Justinowi? :(
    Kurde już chcę następny rozdział!!!!!!!! <3
    Skarbie, jeszcze raz przepraszam :(
    Ale te rozdziały są, mimo wszystko, zajebiste! ^^
    Ej a ten fragment pisany kursywą, to o kogo chodziło ? bo ja chyba za tępa jestem xd
    Czekam na następny i życzę weeeny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kursywa byla opisana cala ta sytuacja z punktu widzenia tajemniczego blondyna :P Ciesze sie ze napisalas tego koma bo strasznie tesknie! <3 <3 <3 <3

      Usuń
    2. a spoko :D mówiłam, tempa szczała ze mnie :p
      myślisz, że ja nie? :/ <3 <3 :* :* :*

      Usuń
  4. O rany! Co tu się dzieje! :o Co to za koleś ? Nie mam pojęcia kim jest i co od niej chce ale juz go nie lubię XD po prostu chce żeby Lea wróciła do Justina, bo on ją tak bardzo kocha 😍 Strasznie jestem ciekawa co będzie się działo w następnym rozdziale i mam nadzieję, że dowiemy się kim jest ten chłopak [ -,- ] Ale błagam, niech wróci, bo oni są razem tacy słodcy i Justin tak się o nią troszczy i nią zajmuje :* Świetny rozdział i życzę weny, bo nie mogę się już następnego doczekać 😉 💜💛💛💚 Magda 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. piszesz zajebiaszczego bloga! :) <3 zostałaś nominowana no Liebster Award! :3 wiecej u mnie :3 : http://dontstopbelieving99.blogspot.com/2014/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie to ten chlopak co jemu tez to wstrzyknal ten wujek !! <3 aaaaaaa jaram sie :* do nastepnego .xoxoxo

    OdpowiedzUsuń