Na korytarzu nikogo nie bylo...Gdy zajzeli przez okno do pokoju Mike lezal tam sam,blady i podlaczony do tych wszystkich kabelkow.Od razu zlapala sie za usta a do jej oczy naplynely lyz.Bieber objal ja od tylu za biodra i obrocil wtulajac w swoja klatke piersiowa.
-Spokojnie...-szepnal calujac jej glowe.-Chcesz wejsc?-zapytal nie pewnie.Pokiwala glowa wyciarajac juz splywajace lzy.Wziela gleboki wdech i otworzyla niepewnie drzwi.Justin zamknal je za soba i nie zrobil kroku w przod. Dziewczyna natomiast skladajac rece jak do modlitwy zaslaniala usta.Podchodzila nie pewnie patrzac na twarz mlodego.
-Hej Mike...-glos jej sie zalamal.Usiadla na krzeslo, a raczej na nie opadla.Wybuchla placzem lapiac dlon chlopaka.-Ja cie przepraszam to wszystko moja wina.-Bieber podszedl do niej kladac dlonie na jej ramionach.-Wiem ze chciales sie zabawic ale ostrzegalam cie.Mowilam ze to niebezpieczne.-zalkala.-Przepraszam ze cie zostawilam...-pocalowala jego reke.-Mialam wypadek...A pozniej sie zakochalam.-usmiechnela sie smutno.-To Justin.-spojrzala to gory.-Jussi to moj maly Mike.-pilkarz nic nie powiedzial.Przez dluga chwile w pokoju slychac bylo tylko pikanie aparatury i lkanie dziewczyny.
-Zaraz wracam...-pocalowal ja w glowe.Chcial czym predzej z tamtad wyjsc.-Porozmawiam z lekarzem.-wyszedl jak najszybciej a gdy znalazl sie na korytarzu odetchnal gleboko.Serce mu sie lamalo gdy widzial swoja ukochana w takim stanie. Widzial ze powinien byc przy niej i ja wspierac ale Lea byla inna.W glebi duszy dziekowala swojemu chlopakowi ze zostawil ja sama z kolega.-Panie doktorze?-zapytal nie pewni widzac dosc mlodego chlopaka na korytarzu.
-W czym moge pomoc?
-Chodzi o Mike Steewart'a.-spojrzal na niego spod grzywki.Mial nadzieje ze przynajmniej ten nie bedzie wykrecal sie procedurami.
-Jest pan kims z rodziny?-wyciagnal z pod pachy karte pacjeta."Zajebiscie...Czego sie moglem spodziewac?"
-Nie...Ale moja dziewczyna jest bardzo zżyta z tym chlopakiem.-mezczyzna zostawal nie wzruszony.-Prosze nam pomoc.
-Hmm...-rozejrzal sie po korytarzu sprawdzajac czy nikogo nie ma.-Jestem pana wielkim fanem.-na ustach pilkarza wkradl sie lekki usmiech.-Gdybym mogl prosic autograf...
-Jasne,po tym jak powie mi pan co z Mike'em.
-Ehm...Jego stan jest jak na razie stabilny.-spojrzal w karte.-Przeszedl dwie operacje serca i jedna czaszki.Robilismy co w naszej mocy i powinien sie wybudzic w najblizszym czasie jednak mozliwe ze bedzie mial problemy.
-W jakim sensie?-Justin zmrozyl oczy.
-Wiemy ze chlopak chce byc pilkarzem.Jednak z jego stanem nie bedzie mogl sie przemeczac.
-Cholera...-Bieber jeknal ocierajac twarz dlonmi.-Dziekuje...-spojrzal na niego pytajaco.
-Josh.-podal mu dlon ktora szatyn od razu uscisnal.
Stal tak od godziny przed oknem na korytarzu patrzac na swoja zatroskana dziewczyne.Nigdy nie widzial jej w tym stanie.Byla taka przejeta.
-Kim pan jest?-jakas kobieta,na okolo 45 lat,zmierzala z prawdopodobnie mezem w jego strone.
-Jestem Justin Bieber.-wyciagnal do niej reke.
-Ten pilkarz?-mezczyzna otworzyl szeroko oczy kiedy sciskal jego dlon.Szatyn przytaknal glowa wymuszajac usmiech.
-Ale nie bardzo rozumiem...
-Prosze spojrzec...-skinal palcem na okienko.Dwojka doroslych spojrzala w nie a w ich oczach zebraly sie lzy.
-Lea...-jeknela kobieta zakrywajac usta dlonia.Justin nie wiedzial co myslec.Znajac cala opowiesc mogl wnioskowac ze rodzice mlodego beda obwiniac blondynke.Weszli nie pewnie i po cichutku tak zeby nie oderwac Gonzales od opowiadania.
-Wiesz Mike...Jak bedziesz chcial i twoi rodzice sie zgodza bedziesz mogl mnie czesto odwiedzac.-usmiechnela sie przez lzy.-Justin na pewno sie zgodzi a ja bede cie miala na troche przy sobie.
-Zgadzamy sie.-powiedzieli rowno na co przestraszona dziewczyna odwrocila sie gwaltownie.
-O Boze...-patrzyla to na pania Steewart to na jej meza.Wstala lekko speszona i podchodzila powoli.Kobieta jednym pewnym ruchem przyciagnela ja do siebie mocno przytulajac.Gonzales miala takie same obawy co jej chlopak.Ojciec jej przyjaciela objal je obie przyciagajac do siebie.
-Dziekujemy ze tu jestes...-szepnela zaplakana kobieta.
-Nie ma sprawy,Marii.-zawsze mowila do nich po imieniu.Twiedzili ze nie czuja sie na tyle staro by mowic do nich per 'pan' i 'pani'.Gdy sie od siebie oderwali Lea wytarla zaplakane policzki. -Marii,Will...Poznajcie mojego chlopaka Justina.-wyciagnela dlon w strone szatyna ktora od razu scisnal i stanal lekko za jej cialem.-Jussi to Marii i Will...Rodzice Mike,David'a i Pixkie.-wyciagnal w ich strone dlon ktora po kolei uscisneli.
-Mow nam po imieniu.-powiedzial mezczyzna.
Siedziali w szpitalu do samego wieczora...Lea ciagle opowiadala mlodemu co sie dzialo przez ostatni czas.Justin patrzyl na nia siedzac na parapecie i myslal nad wszystkim."Jak mu mozna pomoc?". Zastanawial sie bez przerwy.Rozmawial z rodzicami i z doktorem jednak ten stwierdzil ze teraz pozostalo tylko czekac.Mial dobre serce i chcial pomoc jednak w tej sytuacji byl bezradny.
-Zaraz jedziemy...-szepnela podchodzac od niego.Oparla sie pupa o grzejnik i zalozyla rece na zebra.On zlapal ja w talii i przesunal tak ze stala teraz miedzy jego nogami a on obejmowal ja w ramionach.
-Wrocimy tu.-obiecal jej szepczac do ucha.
-Masz prace...-pokrecila glowa.
-Przeciez zawsze znajdziemy jakas luke...-stwiedzil przyciagajac ja blizej siebie.
-Eh...-westchnela gleboko chowajac twarz w dloniach.-Niech on sie obudzi.Chce zobaczyc te jego rozesmiane oczy i usmiech na ustach.-jeknela powstrzymywujac kolejny wybuch placzu.
-Obudzi sie...Na pewno sie obudzi...-pocalowal jej ramie.
-Musze sie z nim pozegnac.-szepnela niezadowolona i wydostala sie z uscisku chlopaka.Podeszla znow do lozka i nachylila sie lekko nad twarza nastolatka.-Nie opuszczaj mnie tylko...-szepnela i pocalowala jego czolo.
-Nie mam takie zamiaru...-ledwie co wyszeptal prouszajac rekom.Blondynka odsunela sie szybko od lozka i spojrzala po twarzy chlopaka.Oczy Justina od razu rozblysly i w jednym momencie stal obok swojej dziewczyny.
-Mike...-szepnela przytulajac sie delikatnie do jego klatki na co mlody usmiechnal sie lekko.
-Tesknilem.
-Ja tez...-z jej oczu znow poplynely lzy jednak teraz dla odmiany byly to lzy szczescia.-Nie przemeczaj sie...-poprawila mu koldre.-Zaraz przyjdzie lekarz.
-Zostaniesz?-ciagle bylo mu ciezko mowic.Gonzales spojrzala w jego przekrwione oczy z smutkiem.
-Musze wracac do siebie...Jednak odwiedze cie nie dlugo.-pocalowala jego policzek.
-Slyszalem wszystko co mi opowiadalas...-szepnal gdy ta sie od niego odsuwala.Po chwili w sali znalazl sie lekarz w dwoma pielegniarkami.
-Prosze wyjsc.-nakazal oschle wiec blondynka nie chcac przechodzic dalszych tortur zlapala Biebera za reke i wyciagnela z pomieszczenia.Gdy znalezni sie na korytarzu gwaltownie sie odwrocila wtrulajac w cialo chlopaka.
-Dziekuje...-szepnela mocno go sciskajac.Usmiechnal sie pod nosem glaszczac jej plecy i chowajac twarz w burze jej wlosow.
Siedziala w kuchni pijac poranna kawe kiedy szatyn bral do reki swoja sportowa torbe.Krecila kubkiem w dloniach i patrzyla przez okno.Chlopak wiedzial doskonale ze mysli o Mike.Plul sobie w twarz ze nie mogl zostac z nia.Ona miala lekcje a on treningi.Pattie wczoraj w nocy czekala az przyjada by zobaczyc czy sa cali i zdrowi.Jej obawy minely.Cale szczescie...Znajac Lea moglo sie cos faktycznie stac.
-Do zobaczenia za dwie godziny.-podszedl do niej i przechylajac glowe w bok pocalowal jej usta.Odwzajemina pocalunek jednak nie tak jak zawsze.Przez tego calusa pokazala Justinowi jak bardzo jej zle.-Pojedziemy tam.-spojrzal w jej oczy nadal bedac blisko jej twarzy.Podniosla jeden kacik ust do gory patrzac w powoli konczaca sie kawe.
-Kocham Cie...-spojrzala w jego oczy.Usmiechnal sie leciutko.
-Ja ciebie tez.-ponownie cmoknal jej usta i lapiac za kluczyki wyszedl z willi.
-No to zaczynamy ciezki dzien...-westchnela dopijajac ostatnie lyki napoju i odstawila kubek do zmywarki.Wczorajszy dzien ja wykonczyl i najchetniej wrocilaby teraz do lozka,przytulila by do siebie poduszke Bieber'a i zasnela.Po chwili jednak,do kuchni wparowala Jazzy.
-Wrocilas!!-krzyknela wyciagajac szeroko rozlozone rece w strone dziewczyny.
-Hej szkrabie.-oparla sobie ja wygodnie tak ze w sumie mala siedziala na jej biodrze.-Co mi powiesz?-spojrzala w jej male,szczesliwe oczki.
-Cemu jeśteś śmutna?-zalozyla dlugi blad kosmyk wlosow za ucho Gonzales.
-Moj przyjaciel jest w szpitalu.-szepnela jej do uszka.-Ale jest juz dobrze...Jednak ja sie martwie.
-Nie martw sie.-przytulila sie do niej delikatnie ale pewnie.-Wyźdlowieje...
-Na pewno,skarbie.-poglaskala ja po pleckach.-Na pewno...-szepnela tak jakby bardziej do siebie.
-I jak?-zaraz obok znalazl sie Flores."Pogadamy pozniej".Powiedziala bezglosnie jedna reka wskazujac na dziewczynke.-Spoko.-pokiwal glowa.-A moze teraz mala ksiezniczko dasz spokoj naszej pani Bieber i pobawisz sie ze mna?-zaczal wyciagac w strone Jazzy rece.
-Pani Bieber?-zmarszczyla brwi.
-Twoj brat z Fredo mnie tak nazywaja.-dziewczyna Justina wywrocila oczami smiejac sie pod nosem.
-Pasuje do ciebie.-cmoknela jej policzek i pozwolila sie wziac Alfredo na rece.Wypowiedz dziewczynki wylaly na serce Lea wiadro ciepla.Objela ramiona usmiechajac sie pod nosem.
-Pogadamy pozniej.-Flores spojrzal na nia znaczaco na co ta pokiwala pol przytomnie glowa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do dupy...
-Patrys
super,czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) czekam na nastepny ♡
OdpowiedzUsuńSuper .. jaki do dupy .. nie ściemniaj mnie tu kochana .!
OdpowiedzUsuńBoski .. aww *o* i ten moment gdy on jej odpowiedzial że nie ma zamiaru ..
Suoooodko że biebs byl z nią caly czas i wspiera ją .. oni są tacy slodcy że o ja cię kręce ..
Zakladam że Flores chce pogadać o Mike'u z Lea ..
Kocham czekam na nastepny <3
~ Weronika Bieber Dębicka ..
Świetny rozdział a nie do dupy ! Moze nie było chłopaków z gangu ale i tak był super ! Czekaam z niecierpliwoscią na next kochana !!~ Największa fanka <3
OdpowiedzUsuńC. U. D. O. *-* zakochalam sie w tym blogu od pierwszego rozdzialu.
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zawsze booski!!
Dziwi mnie to, ze pod kazdym rozdzialem w kazdym komie osoby pisza, ze rozdzial jest swietny a ty za kazdym razem piszesz, ze jest do dupy.
Zrozum, ze nam podoba sie to co piszesz gdyby bylo inaczej nie czytalybysmy tego opowaidania, ktore swoja droga jest jedym z najlepszych jakie czytam.
Jestes naprawde dobra w pisaniu, sama chcialabym napisac cos ale poprostu mnie nie obdarzono takim talentem, a Ciebie tak ! :)
DZIEKUJE CI ze piszesz to opowiadanie ! <3
Mam jeszcze takie pytanie. Reklamujesz gdzies swoje blogi, bo jesli nie to zacznij. Uwazm ze wiecej ludzi powinno sie o nich dowiedziec, bo sa one tego warte.
To chyba moj najdluzszy komentarz w dziejach :)
Zycze duzo, duzo, duuuzooo weny <3
~ NJ
o mamoooono ;;;__;;;
OdpowiedzUsuńJuż jestem, nawet sobie nie wyobrażasz jak mi tego brakowało :')
Kurde, net mi się coś wali i ledwo coś się ładuuuuuje ;;__;; Makabra :/
Ale teraz już jestem i mam nadzieję, że będę już regularni czytać i komentować :) :*
Jejuuuuu net rozdział jest bosky! *o*
ty sobie nawet nie zdajesz sprawy, jak Twoje opowiadania na nas działają ^^ weeź, to jak piszesz jest mega!!! nie da się, chyba, tego lepiej określić ;p w sumie... jakby tak pomyśleć, to na prawdę, znalazło by się muuuultum słów, które mogłyby opisać to jak cudownie piszesz :)
Niunia!!! On nie jest do dupy! Przestań z tym! On jest zajebisty :3 Jeśli masz pisać to do dupy, o rozdziale, to lepiej napisz jakie masz samopoczucie :p albo, kiedy postarasz się napisać następny rozdział :p :3 ^^
"Mówię" serio, jak najbardziej ;)
Jak Jazzy, powiedziała, że "pani Bieber" do niej pasuje to mi się łezka w oku zakręciła :') ^^
To byłooo takie słodkie! <
I jeszcze Mike się obudził... słyszał jak mu opowiadała wszystko... no normalnie teraz to nie wiem co ja ze sobą pocznę! nie wytrzymam dłuuuużej xd Dodaj rozdział jak najszybciej :***
Czekam na następny i żyyyyyyczę duuużoooo weeenyyy !!! <3
Kocham! <3
Przepraszam..
OdpowiedzUsuńże dopiero komentuje...
nadrabiam :
Chce .. tylko napisac ze Ryczalam przez caly rozdzial bo wyobrazilam sb mojego przyjciela za kilka lat... :c
Nie jes do dupy !
Jest cudowny i pelen emocji <3
K.C.
Anana
:/