Po wieczornych badaniach Lea myslala iz Sumer wyjdzie z sali tak jak zawsze.Jednak tym razem sie mylila.Lekarz usiadl na fotelu obok jej lozka i spojrzal smutno.
-Co?-syknela zla.
-Jak sie masz?-silil sie na usmiech jednak nic mu z tego nie wychodzilo.
-Nie pana pieprzony interes...-zalozyla rece na piersiach i patrzyla przez okno od strony korytarza.Widziala ze Justin wciaz tam siedzial jednak nie bylo chwili aby pogadac.Po wyjsciu dziewczyn od razu przyszedl Sumers zrobic badania.
-Lea...Co sie stalo?
-Gowno! Jeszcze sie pan pyta...-wywrocila oczami.
-Zloscisz sie za to ze wiem?
-Po czesci...-szepnela zrezygnowana.-Kurwa nie cierpie gdy ktos nowy o tym sie dowiaduje.A teraz przez pana,przez to ze zaczal pan temat przy Justinie...Bede musiala mu wytlumaczyc.-przeniosla bolejacy wzrok na swojego rozmowce.-Nie chce mu mowic ani nie chce go oklamywac.-szepnela.-Wiec widzi pan iz to ciezka sytuacja...-westchnela.
-Oh...Ja myslalem ze on wie.-zmarszyl brawi patrzac niobecnie w posciel.-Przepraszam ale jestescie tak blisko ze myslalem iz nie macie tajemnic.
-Jest pan swiadomy tego czym sie zajmuje,prawda?
-Tak...-szepnal kiwajac glowa.-Nie wiem co dokladnie ale slyszalem pogloski.
-No wlasnie...Mysli pan ze z tym gownem w ktorym siedze moge sie zwierzac pierwszej lepszej osobie?-zasmiala sie drwiaco.-Myli sie pan.-polozyla sie wygodnie i patrzyla w sufit.-To bagno w ktorym siedzimy razem z chlopakami ma swoje zasady.
-Rozumiem.-powiedzial podnoszac sie z lozka.-Sluchaj...Wyniki z dzisiejszego dnia beda decydowaly o tym czy jutro w poludnie wyjdziesz czy jednak jeszcze na troche zostaniesz.-powiedzial smutno.
-Czemu ma pan taka mine?-zapytala zaniepokojona na co lekarz wzruszyl tylko ramionami.-Wszystko dobrze,prawda?
-Dobranoc Lea...-usmiechnal sie smutno i wyszedl.Tak po prostu wyszedl.Bez odpowiedzi...
-Jak spalas?-zapytal Max.
-Znow bylo strasznie...Spalam trzy godziny i to jeszcze na prochac.-syknela wkurwiona.Gonzales miala dosc wszystkiego.Zastanawiala sie czemu Justin nie przyszedl pogadac,przeciez wiedzial iz siedzi sama w pokoju.Wiedziala ze spal na korytarzu bo to widziala.Czy jest na nia zly?A moze po prostu stwierdzil ze nie chce miec nic wspolnego z taka dziewczyna jak ona?
-Biedactwo moje.-przyjaciel wsunal sie pod koldre do poszkodowanej a ta od razu sie w niego wtulila.
-Max??-szepnela nie pewnie.
-Tak?
-Co z JB?-nie patrzyla przyjacielowi w oczy poniewaz nie chciala by wiedzial jej zmartwienie.Mimo ze swietnie skrywala uczucia i zajebiscie klamala to chlopacy z The Fastest i tak i tak wiedzieli kiedy klamie.To przez jej oczy.Ktos to zna ja od dluzszego czasu potrafi nauczyc sie jej na pamiec.Jednak do tego potrzebne sa lata ciaglego przebywania z dziewczyna.
-Nie wiem...Nie odzywa sie do nikogo oprocz tego jego kumpla.Jak mu tam?-chlopak zmarszyl brwi myslac.-Alfredo...Chyba.
-Kto to?-Lea podniosla sie do pozycji siedzacej i spojrzala na lezacego chlopaka.
-Jakis jego kumpel.Codziennie do niego przychodzi, i albo ida do bufetu albo wychodza przed szpital pogadac.
-Jaki jest?-zapytala ciekawa na co Max sie rozesmial.-No co?-zapytala usmiechajac sie lekko.
-Co?-zapytal ironizujac.-Przeciez wiem ze nie chodzi ci o charakter tego jego kumpla.
-Cham!-zasmiala sie walac go w ramie.
-No dobra,dobra.Przeciez ja ci nie bede go ocenial.Co ja baba jestem?-oblizal usta caly czas sie smiejac.-Ale ogolnie jest spoko.Da sie z nim normalnie pogadac.
-Mhmmmm...No ale jaaaaki jest?-zapytala blagalnie a pozniej oboje wybuchneli smiechem.-Nie no jaja sobie robie.-znow sie polozyla kladac glowe na obojczku przyjaciela.-Co u ciebie?
-Ehh...Dawno o to nie pytalas.-stwierdzil usmiechajac sie.-Spoko,mala...Chociaz brakuje nam cie w domu.-wzruszyl delikatnie ramionami.-Wiesz jakie to nudy gdy nie ma kogo draznic?!
-Debile...-wywrocila oczami smiejac sie.
-I jak moge wyjsc?-oczy Lea az rozblysly gdy zobaczyla Sumers'a z jej karta.Momentalnie przerwala rozmowe ze swoim bratem oraz Toby'm.
-Owszem.-usmiechnal sie lekarz.-Ale to za trzy godziny.
-Czemuuuuuuuu?-jeknela zawiedziona.
-Lea!-zasmial sie jej brat.-Przeciez wychodzisz,tak? Powinnas sie cieszyc a nie marudzisz...
-Stul pysk Caleb i mnie nie wkurwiaj.-dziewczyna nadal miala za zle swojemu bratu.
-Za jakies 30 minut przyjada pielegniarki zeby panience pomoc.-umsiechnal sie pogodnie lekarz.-Przepraszam ze pytam...Nadal nie widzialas?
-Nie.-odpowiedziala sucho.Gdy lekarz wyszedl nastala grobowa cisza.Gonzales myslami byla caly czas nie obecna,po prostu zastanawiala sie czemu Justin ja olal.W jednym momencie wczesniej wymieniony chlopak wszedl szybko do pokoju.Oczy lezacej dziewczyny az rozblysly,jednak chlopak nie obdarzyl jej spojrzeniem.-Wychodze dzisiaj.-szepnela,usmiechnela sie nie smialo.
-Mhm...Spoko.-siegnal po swoja kurtke i odwrocil sie do drzwi.Lea byla zszokowana tak samo jak Caleb i Toby.-Sluchaj...-Bieber zmarszczyl czolo.-Mozemy pogadac?
-Pewnie...-spojrzala znaczaco na swojego brata i przyjaciela a ci od razu sie podniesli do wyjscia.Toby zamykajac drzwi poslal jej pelne pokrzepienia spojrzenie.-Usiadziesz?-zapytala przesuwajac sie troche na lozku.
-Co tu sie dzieje?-zapytal stajac na przeciwko jej lozka.
-Usiadz.-powiedziala stanowczo patrzac na wolne miejsce.-To troszke potrwa.
-Nie...Wiesz co?-chlopak pokrecil glowa.-Nie chce nic wiedziec.Moze faktycznie mialas racje ze lepiej bedzie jesli nie bedziemy mieli ze soba stycznosci.-stwierdzil patrzac pewnie w jej oczy.Zauwazyla ze mowil to z bolem ale tez pewnego rodzaju tesknota.Wlasnie wtedy zrozumiala ze on moze miec racje,jednak mimo wszystko byla zszokowana jego slowami.
-Tak.Masz racje.-syknela zla odwracajac wzrok.-Czego ja sie moglam spodziewac?-westchnela smutno.
-Slucham?-swietnie uslyszal jej slowa jednak jego ton byl dosc kpiacy.
-Zawsze tak jest ze gdy staja sie problemy po prostu ludzie wola sie poddac.-syknela mu prosto w twarz.-Pierdol sie Justin i wypierdalaj...-pokazala na drzwi.-Tak przeciez bedzie lepiej.-powiedziala na polsmiechu.Pilkarz spojrzal na nia z wyrzutem a potem faktycznie wyszedl trzaskajac drzwiami.
-Co ci sie stalo w reke?!-pisnela mloda pielegniarka patrzac na krwawiaca dlon dziewczyny.
-Nic...-zasmiala sie glupio patrzac niobecnie przed siebie.
-Dziewczyno ty masz tam szklo!-blondynka spojrzala na swoja reke i posmutniala.
-Ups?-pokrecila lekko glowa.Po wyjsciu Biebera Gonzales wpadla w furie.Nie dosc ze jej oczy zalaly sie czernia i gdyby tylko ktos wszedl do pokoju zostalby zabity to dziewczyna wymachujac rekami zachaczyla o szklanke i sciskajac ja w dloni, roztrzaskala.Rany byly glebokie i cale zabrudzone dlatego pielegniarka od razu zaczela opatrywac skaleczenia.
-A co tu sie stalo?-do pokoju wszedl Sumers.
-Atak na tle nerwowym.-stwierdzila krzatajaca sie pielegniarka.-Tak sadze.-wlasnie bandarzowala zszyta dlon kiedy doktor podszedl do poszkodowanej.
-Jak sie czujesz?
-Jak czlowiek bez uczuc.-powiedziala machinalnie i popatrzyla na doktora kpiacym wzrokiem.-A pan?-zapytala z lekko sarkastycznym.
-Co tu sie stalo?!-wykrzyknal spanikowany.-Co z nia?!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Eh...Oj ta Lea...Same z nia problemy.
Spodziewaliscie sie tego? Ja szczerze nie ale po calej wczorajszej sytuacji postanowilam jeszcze bardziej podramatyzowac. <bezradny>
Dodawajcie komy plose...
-Patrys
Ooooo... no to się będzie działo ;) A z Lea faktycznie saame problemy :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;***
Buziaki <3
Kochamy Cię, pamiętaj o tym <3
Ojjj.. Lea
OdpowiedzUsuńyghh... głupia szklanka, głupie blizny
Jak Justin tak mógł ??
i znów te jej dziwne oczy
już nie moge doczekac sie co bedzie w nastepnym rozdziale :)
Anana
ten rozdział jest genialny *,*
OdpowiedzUsuńNie mogę się już nowego doczekać :-))
Chyba tak szybko nie wyjdzie z tego szpitala.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. ;)