Lea lezala patrzac w sufit i probowala wyrzucic wszystko z swoich mysli.Jakie byly tego rezultaty?Otoz takie ze jeszcze wiecej myslala o Justinie.Nie mogla sie pozbierac po tym jak ja potraktowal.Tlumaczyla sobie ze nie zalezy jej na nim w ogole.Co jakis czas zagladala do niej Loren ktora zmieniala jej kroplowke oraz podawala leki.Gonzales jako jedyna osobe obdazala ja jakimkolwiek spojrzeniem lub slowem.Patrzyla tak w bialy sufit kiedy drzwi do jej pokoju gwaltownie sie otworzyly a stanal w nich doktor Sumer's i Caleb.
-Lea musisz teraz nas posluchac.-zaczal jej brat jednak ta ani drgnela.-Lea prosze jesli mnie slyszysz zrob cos.-tak jak poprosil dziewczyna przeniosla nadal nieobecny wzrok na chlopaka.
-Przyjdzie osoba ktora bardzo chce z toba porozmawiac.-powiedzial powaznie doktor.-Jednak musisz zachowac spokoj i nic mu nie zrobic.-Lea znow zaczela patrzec w sufit.
-Ja z nia zostane.-stwierdzil brat dziewczyny widzac stan siostry.
-Nie sadze zeby wtedy udalo im sie szczerze porozmawiac.-mezczyzna spojrzal wymownie na przejetego chlopaka.
-Racja...-zmarszczyl brwi patrzac na lezaca dziewczyne.-Skarbie obiecaj mi ze nic zlego nie zrobisz.-poprosil blagalnym glosem a ona podniosla sie do pozycji siedzacej.Patrzyla w brata i kiedy podniosla reke na wysokosc jej glowy pstryknela palcami.W tamtym momencie jej oczy momentalnie zalaly sie czernia.Po chwili jednak znow bylo slychac pstryk i galki powrocily do normalnego stanu.Dziewczyna kladac sie i od nowa patrzac w kreski na suficie zachichotala.Mina Sumers'a i Gonzales'a byla przerazona.-Lea! Nie baw sie! To powazne...-chlopakowi nerwy juz puszczaly.-Ja pierdole...Przeciez ona go zabije.-mruknal pod nosem pocierajac rekoma swoja twarz.
-Trzeba pozwolic mu wejsc na wlasna odpowiedzialnosc.
-Niech robi co chce...Kurwa nie moj problem jak mu sie cos stanie.-wsciekly Caleb wyszedl z pokoju.Na korytarzu mijajac sie z Bieberem uderzyl go ramieniem.Justin widzac mine chlopaka zestresowal sie jeszcze bardziej.Po chwili wyszedl rowniez Sumers z bladym usmiechem.
-Prosze uwazac,panie Bieber.-skinal w strone drzwi rekom a chlopak bierac gleboki oddech wszedl do srodka.
-Lea blagam cie...Odezwij sie do mnie.-powiedzial rozpaczliwie zsowajac sie po scianie.-Siedze tu juz ponad godzine gadajac do ciebie a ty w ogole nie reagujesz.Prosze zrob cos,odezwij sie,spojrz na mnie.Cokolwiek.-mimo wszystkich staran,blagan i wytlumaczen dziewczyna pozostala nie obecna.Przez caly czas byla zajeta gapieniem sie w sufit.Co dzieje sie w jej glowie? Totalny chaos.Oczywiscie ze sluchala Justina.Od kiedy tylko znalazl sie w zasiegu jej wzroku myslala tylko i wylacznie o nim i o tym co mowi.Mimo wszystko nie potrafila sie odezwac,cos jej tak bardzo wrylo sie w umysl iz nie mogla mu wybaczyc.Mozliwe tez iz nie chciala go narazac na styl jej zycia.Ona sama nie mogla tego rozgryzc.-Lea....Blagam...-w oczach chlopaka pojawily sie lzy.Dziewczyna podniosla sie na rekach do pozycji siedzacej w tym momencie w glowie Justina narodzila sie nadzieja.Jednak widzac iz Lea na niego w ogole nie patrzy znow posmutnial.
-Bieber wypieprzaj stad.-w drzwiach stanal Max z Toby'm.Ku zaskoczeniu wszystkich dziewczyna spojrzala na przyjaciol.
-Ona sie do mnie nie odzywa...Nawet nie spojrzala.-mruczal pod nosem.
-Dziwisz sie jej?-zapytal kpiaco patrzac, blondyn.-Zadne z nas nie chce na ciebie patrzec.-dodal z jadem w slowach.-Pierdol sie...
-Nie mow tak do mnie.-pilkarz podniosl sie zmierzajac do Toby'iego.
-Bo kurwa co mi zrobisz? Przeciez mnie nie pokonasz.Przeciez mnie nie pobijesz.-stwierdzil na polsmiechu pewny siebie.
-Mozecie sie do kurwy nedzy nie pierdolic ze soba?-zapytal wkurwiony Max caly czas patrzac w oczy swojej przyjaciolki ktore byly pewne tak nioewyobrazalnego bolu i cierpienia ze mial ochote sie wycofac. Czemu tego nie zrobil? Tylko dlatego iz chcial pokazac Lea ze ma w nim wsparcie,ze jest tutaj dla niej.
-Wypierdalaj powiedzialem.-syknal znow blondyn gorzko sie usmiechajac.Bieber juz nic nie powiedzial.Po prostu wyminal chlopaka wychodzac z pomieszczenia.
-Ty tez wyjdz.-szepnal Max.
-Ja pierdole....-Toby wywrocil oczami patrzac na Max'a, i wyszedl.
-Czemu sie nie odzywasz,co?-zapytal usmiechajac sie pokrzepiajaco.Dziewczyna kontaktowala wzrokowo i od czasu do czasu usmiechnela sie sluchajac opowiesci przyjaciela.Max bardzo sie staral zeby przemiowc do Gonzales i mimo ze na poczatku olewala go tak samo jak Justina nie poddal sie.W odpowiedzi dostal tylko wzruszenie ramionami.-Nie lubimy go,prawda?-usmiechnal sie a dziewczyna nie pewnie pokiwala glowa.-Wiesz ze jesli bys przemiowla bys wczesniej wyszla?
-Wiem...-szepnela bardzo zachrypnietym glosem zamykajac oczy.-Zawolaj go.-polozyla sie wygodnie.
-Odezwalas sie!- chlopak az podskoczyl.-Czekaj kurwa co?!-momentalnie spowaznial.-Mam go zawolac?-zmarszczyl brwi.
-Przeciez nie bede z nim rozmawiac.-zasmiala sie cichutko.-Chce zadac mu jedno pytanie a pozniej troszke potorturowac jego umysl.-zasmiala sie zlowieszczo.-Musze sie pobawic.
-Lea!!
-No kurwa co?Jakies problemy?
-Tak!
-To rozwiaz je sobie.-wzruszyla nonszalancko ramionami.
-Nie bede go wolal.Mimo ze mnie wkurwil to jednak czlowiek.A twoje zasady? Zeby nie za czesto uzywac tych...Tego...
-Mam wyjebane...Z moich przemyslen wywnioskowalam tylko tyle ze bede sie bawic zyciem jeszcze bardziej.
-Boze co ci sie stalo...-opadl na fotel.
-Tylko kurwa mi Boga nie wzywaj.-syknela zla.
-Wczesniej nie mogles?-syknela wkurwiona nie patrzac na Biebera wchodzacego do pomieszczenia.
-Ty mowisz.-od razu sie zdziwil i zamknal za soba drzwi.
-Mam jedno pytanie..
-Spojrzysz na mnie?-zapytal z nadzieja podchodzac blizej lozka.Mimo wszystko dziewczyna nie wykonala jego prosby.Nadal siedziala i patrzyla w sciane.
-Po chuj w ogole ze mna zaczynales sie zadawac? Przeciez od razu mowilam ze nie mam normalnego zycia.Zapewniales ze wiesz,ze to rozumiesz i ze nie przeszkadza ci to.Po chuj byly te wszystko kurweskie zapewnienia skoro i tak wiedziales ze odejdziesz? Sie pytam po co?!-byla wsciekla.Dlatego tez zamknela oczy mocno je zaciskajac i starajac sie nie pozwolic ciemnosci ogarnac jej oczy. Bieber najwidoczniej byl zszokowany slowami Gonzales.Stanal w nogach jej lozka i patrzyl na nia z tesknata.Nie mial pojecia co odpowiedziec.
-Spojrz na mnie...-szepnal proszaco.-Blagam cie spojrz.-po dluzszej chwili wakachania Lea pewna iz jej oczy wrocily do normalnej postaci delikatnie i nie pewnie otwrzyla powieki.-Nie chcialem cie skrzywdzic.-dziewczyna wywrocila oczami krzyzujac rece na piersiach.-Sytuacja z Adams'em, te wszystkie tajemnice,to gadanie lekarza o tym twoim sekrecie...To mnie przeroslo.Ja nie wiedzialem co mialem zrobic.Balem sie zostac a gdy stwierdzilem ze nie jestem ci potrzebny po prostu odszedlem.Zeby ci nie przeszkadzac.Przyznaje ze to nic mi dobrego nie dalo...
-Co ty kurwa pieprzysz?! Doskonale wiesz ze to twoje wymyslone wytlumaczenie a nie prawda!-zasmiala sie gorzko.-Po chuj mnie oklamujesz,co? Myslisz ze jestem az tak glupia zeby ci wierzyc?!
-Lea blagam wybacz mi.-ukleknal przy jej lozku lapiac za jej dlon.-Prosze cie...Wiem ze popelnilem okropny blad rezygnujac ale przekonalem sie tylko ze nie moge bez ciebie zyc.-zlozyl pocalunek na jej dloni.-Blagam cie wybacz mi wszystko.-dziewczyna patrzyla na niego katem oka i nie wiedziala co myslec.Moze faktycznie dobrze by bylo mu wybaczyc? Jednak to narazi go tylko na niepotrzebne niebezpieczesntwa.Ale przeciez jest tak ciezko obojgu bez siebie.Moze warto dac mu druga szanse? "Oj, chlopacy jej nie dadza.''. Stwierdzila w myslach i slusznie.W ogole sie nie mylila.W oczach piatki, Justin byl juz skreslony. Chlopcy nie dawali drugich szans.To nie bylo w ich stylu. I do tej pory nie trafil sie nikt komu by cos darowali lub zaprzyjaznili sie od nowa. A moze tym razem bedzie inaczej? "Miejmy taka nadzieje...".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciekawszy? Mam nadzieje ;) Dzis sa moje imieniny i mam zdecydowanie lepszy humor.Moje problemy powoli,powoli przechodza.Jednak mimo wszystko nie jest jeszcze dobrze.No ale nic.Nie zanudzam was moim monologiem.
Chce wam zyczyc milego czytania ;)
Kocham Was moje misiaki! <3
-Patrys
łohohoh ! zajebisty ! ;)) i najlepszego z okazji imienin ;*
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego! :*
OdpowiedzUsuńRozdział Baardzo ciekawy! Wiesz co? Ty to umiesz wymyślić, kobieto ;) Jezu, jakie do zajebiste ! Jak sobie wyobraziłam, Justina klęczącego obok Lea, i jak mówi te słowa to po prostu awhiuhkiughipauhd <3! *.*
Czekam na kolejny rozdział <3 ;***
Ps. Dobrze, że wszystko powoli się układa ;***
Super czekam na next :-)
OdpowiedzUsuń