-O ktorej Lea moze wyjsc?-zapytal zadowolony Caleb podchodzac do Sumers'a ktory wlasnie wyszedl z pokoju dziewczyny.Jego mina byla zmartwiona i widac bylo ze bardzo nad czyms myslal.
-Przykro mi ale Lea zostanie jeszcze w szpitalu.
-Co?!-oczy Gonzales rozszerzyly sie diametralnie.
-Z nie wiadomych nam powodow wpadla w furie roztrzaskujac szklanke.Tym sposobem powaznie rozciela sobie dlon oraz ma pare szwow na przedramieniu.-spojrzal w jej karte.
-Pan zartuje sobie prawda?
-A wygladam jakbym zartowal?-z tym pytaniem bez odpowiedzi lekarz zostawil zszokowanego Gonzales'a.Chlopak cofnal sie do krzesel i opadl na jedno z nich.
-Ja pierdole...-westchnal zakrywajac twarz dlonmi.
-Hej,stary co jest?-do chlopaka przysiadl sie Max.
-Lea rozciela sobie reke.Miala jakis pieprzony napad furii i musi zostanc jeszcze w szpitalu.-wysyczal zly a Max az znieruchomial.
-Pierdolisz?-na pytanie kolegi brat poszkodowanej odpowiedzial tylko kreceniem glowa.
-Powiedz chlopakom ze zostajemy jeszcze troche tutaj.-jeknal nie zadowolony a po chwili sie podniosl.-Ej...A kto ostatni odwiedzil Lea?-chlopak spojrzal na siedzacego bruneta.
-Bieber.-odpowiedzial pewnie.
-Trzeba z nim powaznie pogadac.-syknal zly i szybko skierowal sie do wyjscia.
-Heeej...-po badaniach do pokoju lezacej Gonazles przyszla Samantha.
-Czesc.
-Jak sie czujesz?-usiadla na fotelu usmiechajac sie nie pewnie.Lea nic nie odpowiedziala,patrzyla przed siebie nieobecnym wzrokiem i myslami byla calkowicie gdzie indziej.-Mam cos dla ciebie-dziewczyna usmiechnala sie pogodnie i wyciagnela z torby ladnie opakowane podeleczko.-Mysle ze ci sie spodoba.-stwierdzila wreczajac je dziewczynie.Jednak ta ani drgnela,tak jakby w ogole nie slyszala tego co mowi Samantha.-Coz...-zmarszyczla brwi i odstawila prezent na stolik.-Ja musze juz isc...-wstala powoli.-Zajrze wieczorem razem z Alison.-pocalowala przyjaciolke w czolo i wyszla z pomieszczenia.Minela sie w drzwiach z pielegniarka ktora przyszla zmienic Lea kroplowke.
-Dlaczego?-Gonzales spojrzla na Loren z takim bolem ze az przechodzily ciarki.-Dlaczego on mi to zrobil?
-Ale co zrobil?-widzac ze pacjetka zaczela mowic,kobieta usiadla przy niej lapiac za dlon.
-Czemu to powiedziel? Czy on uwaza ze ja nie mam uczuc? Czemu odszedl? Czemu po zapewnieniach tak po prostu odszedl? Ja nie rozumiem.Przeciez nic zlego nie zrobilam.Nie obwiniam go za wypadek,zwierzylam mu sie.A on mnie tak po prostu zostawil sama.-Gonzales znow przeniosla spojrzenie na biala sciane przed soba.
-Kto cie zostawil?
-On...Ten ktory wszystko obiecywal.Ten ktory mial byc moim przyjacielem mimo wszystko.-po policzku dziewczyny pociekly slone lzy ktorych ona nie miala zamiaru scierac.-Ten z ktorym chcialam miec jak najwiecej kontaktu.
-Twoj chlopak?-kobieta zmarszczyla brwi jednak Gonzales nie udzielila jej odpowiedzi.Nie miala takiego zamiaru.Znow wpadla w swoj ''trans".-Hej.Lea?Kto cie skrzywidzil?-kobieta stanela przed dziewczyna.Jednak mimo staran nic.Tak jakby Lea sie wylaczyla.
-Bieber!-Caleb z chlopakami walili w drzwi frontowe.-Bieber otwieraj!
-Czego?-syknal zly otwierajac chlopakom.-Nie musicie sie tak wydzierac.Przeciez schodzilem.-odwrocil sie i poszedl do salonu.Chlopacy podazali za nim caly nabuzowani negatywnymi emocjami.
-Co sie stalo?-Max juz nie wytrzymal.
-Co sie wydarzylo u Lea?-zapytal Toby.
-O co wam chodzi?-Justin spojrzal pytajaco na cala piatke.
-Lea po twoim wyjsciu wpadla w furie...Rozpierdolila szklanke przyprawiajac sie o nowe szwy na reku.-Caleb opadl zrezygnowany na sofe.-Teraz sie nie odzywa.Jest jak lalka.Nic nie je,nie pije,nie mowi.-spojrzal z bolem w oczy pilkarza a ten nie wytrzymujac cierpiacego spojrzenia odwrocil wzrok.-Wiec do cholery mow co sie stalo.
-Coz...-chlopak usiadl na przeciwko Gonzales'a.-Rozmawialismy o tym zeby lepiej sie nie kontaktowac.-szepnal.
-Ze przepraszam kurwa co?!-Caleb az wstal,Toby dostal wielkich oczy ze zdziwienia a Max przelknal glosno sline.
-To byla rozmowa czy raczej stwierdzenie przez ciebie faktu?-syknal Luke.
-To drugie...
-Ja pierdole.-Sam westchnal wsciekly.
-Ale ze przeze mnie zrobila to co zrobila?
-Raczej tak.-stwierdzil brat dziewczyny.-Jako ostatni z nia rozmawiales przed wybuchem a Lea nie jest z tych ktorzy wsciekaja sie do takiego stanu przez byle gowno.
-Sluchaj...To nie tak ze nie chce miec kontaktu z Lea...-Justin patrzyl w swoje splecione rece.Chlopacy kiedy to uslyszeli od razu przeniesli na niego swoje spojrzenia.
-To po chuj jej tak mowiles?-zapytal Sam.
-Po prostu przerasta mnie to.
-To czyli co?
-To czym sie zajmujecie,to jaka jest Lea,to ze sie niczego nie boi i...I to ze ciagle ma jakies tajemnice.
-Sluchaj Bieber.-juz naprawde pozadnie wkurwiony Caleb wstal patrzac z nienawiscia na chlopaka.-Wiem ze Lea cie polubila jak kazde z nas...Jednak w naszym zyciu nie ma miejsca dla nie zdecydowanych ludzi.Albo jestes albo spierdalaj.Moja siostra nie bedzie za kazdym razem czekac z otwartymi ramionami.-zasmial sie lekko.-Teraz to nie sadze zeby w ogole chciala cie widzec.
-Jestes dupkiem Bieber.-stwierdzil Toby.-Nie dosc ze nacierpiala sie z powodu wypadku i Adams'a to jeszcze ty, niezdecydowana pizda jej sie dokladasz.-pokrecil glowa.-To co cie przerasta zawsze mozna przejsc wspolnie.-odwrocil sie do niego plecami zmierzajac do drzwi.-Nie licz ze teraz bedzie tak latwo z nia sie kontaktowac.Z zadnym z nas.-syknal i wyszedl.
-Justin powinienes to najpierw z nami obagadac.-Sam stal obok Gonzales'a ktory wpatrywal sie wsciekle w twarz pilkarza i nic nie mowil.-Znamy ja lepiej i moglismy przewidzec jej zachowanie.Jednak nie rozumiem twojego powodu odejscia.
-Brzydze sie toba.-Caleb wreszcie sie odezwal i patrzac z pogarda wyszedl razem z Luke z willi Biebera.
-Sam, ja naprawde nie chcialem zeby to sie tak potoczylo.
-A czego sie spodziewales? Ze bedzie blagala abys zostal?-zapytal na polsmiechu. -To nie w stylu Lea.Ona ma swoj chonor i dume dlatego pewnie nigdy by sie do tego nie posunela.Wszystkie sekrety ktore ma i my mamy...Coz...To przewaznie interesy.Dowiadujac sie o nich musialbys stac sie jednym z nas.A reszte problemow moja przyjaciolka najprawdopodobniej by ci wyjawila.Jednak ona nie jest ufna wiec pewnie wolala poczekac i przekonac sie czy faktycznie mozna ci powierzyc sekret.-odwrocil sie wychodzac.-No to sie przekonala po tym co odpierdolies...-i zamknal za soba drzwi.
-To moze byc uraz mozgu?-zapytala Ellie.Babcia rodzenstwa byla naprawde przejeta tym co sie stalo.Bala sie o ukochana wnuczke i jak najszybciej chciala ja zobaczyc.
-Nie...Po badaniach ta teoria zostala wykluczona.Lea bardzo przezywa cos w sobie.Loren,jedna z naszych pielegniarek twierdzi ze chodzi o chlopaka poniewaz pani wnuczka dala tak do zrozumienia zadajac pytania na ktore nikt oprocz tego mlodzienca nie zna odpowiedzi.
-Ale doktorze...Zeby az tak przezywac?
-Na to wyglada.-wzrusza ramionami spogladajac gdzies za kobiete.-Przepraszam musze juz isc.
-Tak,oczywiscie.-Ellie ustapila mezczyznie drogi cala zamyslona.Po chwili przyszli chlopcy i gdy tylko kobieta ich zobaczyla podeszla szybko.-Lekarz twierdzi ze Lea cos bardzo przezywa.Ze cos zwizane z chlopakiem.
-Tak babciu...-probowal opanowac swoj ostry ton glosu i nawet mu to wychodzilo.-Chodzi o...
-O mnie.-wszyscy automatycznie sie odwrocili i zobaczyli Justina.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
:c
Wszystko idzie u mnie fatalnie.Wiem ze spieprzylam rozdzial.Przepraszam.Po prostu mam pare problemow.A jak u was?
-Patrys
Dawno już nie czytałam tak dobrego opowiadania <33 rozdział świetny i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńU mnie dobrze :)
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci super, miałaś lepsze ale mimo Twoich problemów napisałaś go rewelacyjnie <3
Czyżby Justin po jakimś czasie dołączył do The Fastest? jakbyś mogła uchylić rąbek tajemnicy to proszę zrób to, bo mnie tu ciekawość zeżre! ;)
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3
Buziaki :***
Trzymaj się i pamiętaj, że Cię Kochamy <33 xxx
Oj kochana przykro mi ale nie udziele zadnych informacji.Wszystko pozostaje tejemnica ^^ xD
Usuń#MuchLove
<3
Szkoda :(
UsuńAle byłoby fajnie xD :D
Nie no spoko ;)
Pewnie będzie w kolejnych rozdziałach :D
<3
Świetny, i nie zepsułaś tego rozdziału. ;)
OdpowiedzUsuń