Na czas gdy przenoszono Lea do pokoju wyproszono wszystkich z
pomieszczenia proponujac wizyte w bufecie.Za namowa lekarzy zgodzili sie
aby cos zjesc lub napic sie kawy.Seth dostal informacje od
Toby'iego ze Justin rowniez idzie dlatego szybko sie przemiescil na
korytarz tak zeby nie zauwazonym minac sie z pilkarzem.Lea po otworzeniu
oczu zabronila pokazywania sobie lustra,jak na razie.Wolala najpierw
sie oswoic z mysla ze sie zmienila.Ciezko jej bylo sie wykapac ale za
pomoca pielegniarek nie bylo tak zle.Jedna z dziewczyn,Loren
ktora od razu polubila Lea i starala sie do niej dotrzec rowniez slowami, ulozyla jej ladnie wlosy i razem swietnie
sie dogadywaly.Mimo ze Gonzaes nie byla otwarta,podobalo jej sie pogadac
z nieznana jej dziewczyna.Gdy tylko dziewczyna opuscila pomieszczenie
wpadli wszyscy na raz.Sciskali dziewczyne i calowali co ja tylko
denerwowalo ale nie miala sily sie sprzeciwic.W pewnym momencie do
pomieszczenia wszedl Seth.
-Gdzie
jest moja ksiezniczka?-usmiechnal sie zamykajac za soba drzwi i
podszedl do lozka poszkodowanej.Oczy Lea sie zaszklily tak bardzo
cieszyla sie ze widzi swojego ukochanego przyjaciela.
-Ale sie
wystroiles.-zasmiala sie lapiac za kolnierzyk od koszuli chlopka.Ten
pochylal sie nad nia wspierajac sie na rekach po obu stronach jej ciala.
-No
ba.Myslalem ze juz umrzesz to musialem wygladac dobrze.-zasmial sie a
na ustach dziewczyny wreszcie pojwail sie szczery usmieszek.
-Pieprzonny dupek...-zachichotala.
-Tak bardzo tesknilem...-odgarnal jej kosmyk grzwki z czola i badal karzdy skrawej jej twarzy.
-No
na co czekasz?-usmiechnal sie zadzornie i przyciagajac go za kolnierzyk
ktory caly czas trzymala wpila sie w jego usta.Tak bylo za kazdym razem
gdy sie widzieli.Dla tych ktorzy ich znali nic nowego.Na powitanie zawsze sie calowali,zachowywali sie jak para.Dla tych ktorzy ich znali nic nowego.Jednak Justin
poczol uklucie w sercu a w glowie byl chaos.Zabolalo go to co dzialo sie
na jego oczach.Dziewczyna o ktora sie tak bardzo martwil calowala sie z
innym.Nie wiedzial czemu sie tak tym przejal.Ale zabolalo go to co
widzial.Mil ochote wyjsc z sali i w ogole tam nie wracac jednak nie mogl
posunac sie tak lekkomyslnie i przekreslic wszystko.Moze jeszcze byla
iskierka nadziei?
-Brakowalo mi tego.-Seth usmiechnal sie uroczo spogladajac gleboko w zmeczone oczy dziewczyny.
-Hmm...Nadal swietnie calujesz.-wytknela mu jezyk a on go lekko ugryzl.-Al!Bolalo!-powiedziala oburzona.
-Mialo bolec.-mrugnal do niej okiem a pozniej usiadl na fotelu.
-Co tu robisz?-zapytala caly czas sciskajac jego reke.
-Przyjechalem do mojej ksiezniczki.-usmiechnal sie katem oka spogladajac na zdezorientowanego i wscieklego Biebera.
-Oooo to naprawde bardzo urocze.-Max z udawanym zachwytem klasnal w rece.-A teraz koniec bo sie pozygam.-zrobil znudzona mine patrzac na dwojke.
-Max'iuuuuu...-Lea przeciagnela imie swojego przyjaciela patrzac na niego wzrokiem malej dziewczynki.Wydostala reke z usciuski Adams'a i rozlozyla ramiona w strone stojacego bruneta.-Chodz przytul swoje oczko w glowie.-zachichotala a twarz chlopaka zlagodnial.Podszedl z usmiechem wtulajac sie w przyjaciolke.
-Balem sie mala...-szepnal jej do ucha.
-Wiesz kim jestem.-mrugnela do niego okiem przeczesujac jego geste wlosy.-Nie tak latwo mnie zabic.-wodzila wzrokiem po twarzy lekko usmiechnietego chlopaka.
-To nie zmienia faktu...
-No juz nie dramatyzuj mi tutaj...-wywrocila oczami.-Zyje,no nie? Wiec sie cieszmy....Chociaz dla nie ktorych to nie bedzie dobra wiadomosc.-zachichotala.
O godzinie 21.00 wyproszono wszystkich z wyjadkiem Justina i Caleba.Im pozwolono zostac z racji tego ze bylo jedno wolne lozko Biebera i sofa na ktorej postanowil spac Gonzales.Seth na pozegnanie znow wpil sie w usta dziewczyny ktora odwzajemnila steskniony pocalunek.Ellie i Pattie,jak to kobiety,bardzo przezywaly i troszczyly sie o dziewczyne ktora powoli miala juz tego dosc.Luke,Sam,Toby i Max z grymasami na twarzy pocalowali dziewczyne w poliki i wyszli.
-Ja pojde sie przewietrzyc...-stwierdzil Caleb.-Pojade tez na chwile do domu wziac jakies potrzebne rzeczy i sie wykapie.-przybil piotke z Justinem a siostre pocalowal w czolo.
-Nie mowilas ze masz chlopaka...-powiedzial sucho pilkarz nie patrzac na dziewczyne.Od wyjscia Gonzalesa,przez 15 minut trwala nie zreczna cisza.
-Slucham?!-zasmiala sie.-Nie mam chlopaka! A nawet jesli bym miala to nie tak ostro bo to nie twoj pieprzony interes.-syknela podnoszac sie lekko lecz syknela z bolu.Justin doskoczyl do niej od razu i pomogl sie podniesc mimo ze reke nadal mial w gipsie.-Zostaw.-syknela.
-Co ci jest? Czemu jestes taka oschla?-spojrzal na nia smutno.
-Co cie to obchodzi? -spojrzala na niego mrozac oczy,robily sie czarne gdy uzywala mocy, a jego glowa zaczela nagle strasznie bolec.Zlapal sie za skronie i zgial w pol.W jednym momenice dziewczyna sie opanowala i zszokowana tym co zrobila szybko zamrogala.Wczesniej sie kontrolowala i panowala nad soba.Odwrocila szybko wzrok patrzac na drzwi.Justin w jednm momenice poczul jak z odwrotem wzorku dziewczyny odchodzi tez bol.Wyprostowal sie nie pewnie i lekko oszolomiony.Nie mial pojecia co sie stalo,i jakim sposobem.
-C...Co to b...bylo?-usiadl na swoim lozku oddychajac gleboko.Niestety nie uslyszal odpowiedzi a dziewczyna nadal patrzyla w klamke.''Caleb prosze pospiesz sie.''.W jej myslach ciagle rozbrzemiewalo to zadnie.W kolko i w kolko i w kolko.-Lea?-nad nic.-Lea spojrz na mnie!-po raz kolejny nic.Gonzales czula jak jej zrenice sie powiekszaja.Widziala tak samo jakby miala normalny kolor jednak czula jak sie zaciskaja.Szybko zacisnela oczy aby przez przypadek nikt nic nie zauwazyl.Bieber podszedl znow do lozka poszkodowanej i nachylil sie lekko.-Mozesz na mnie spojrzec...Prosze?-poprosil blagalnie a usta Lea zwinely sie w cienka linijke.Odwrocila powoli glowe czujac jak czern opuszcza jej galki oczne.Tak samo wolno unosila powieki ukazujac juz normalne zrenice.-Przepraszam...-szepnal smutno nie patrzac jej w twarz.
-Nie powinienes mnie osadzac...-powiedziala z bolem.
-Wiem,przepraszam...Myslalem ze mnie oklamalas.-spojrzal w jej oczy.-Najpierw zapewnialas ze nie jestes w zwiazku a pozniej sie z nim calujesz...-mowiac ''on'' na jego twarzy wymalowal sie grymas.
-On ma imie...
-Nie znam.-wzruszyl ramionami.
-Jak to nie?-zmarszczyla brwi.-Przeciez siedzieliscie w tym samym pomieszczeniu.
-Nie...-pokrecil glowa siadajac w nogach dziewczyny.-Unikal mnie od kiedy tylko przyjechal...
-To w jego stylu.-westchnela pod nosem.
-Dzien dobry.-usmiechnal sie pan Sumers jak co rano gdy przychodzil do Lea.
-Hej.-pomachala mu lekko.
-O widze ze mamy postep.-poslal jej zadowolone spojrzenie siegajac po karte.
-No trzeba ruszyc na przod,prawda?
-Dokladnie...
-Panie doktorze kiedy bede mogla wyjsc?-jeknela smutno.Caleb wyszedl do bufetu na kawe a Justin siedzial na lozku caly czas przygladajac sie dziewczynie.Miedzy nimi bylo juz dobrze,znow sie dogadywali jak przed wypadkiem.
-Minelo dopiero 5 dni od wybudzenia...-caly czas rozczytywal karte pacjentki.-Posiedzisz tu jeszcze co najmniej tydzien jesli wszystko pojdzie ok a pozniej czeka cie rechabilitacja...
-Rechabilitacja tez tutaj?-skrzywila sie a Sumers zachichotal razem z Bieberem.
-Niee..-usmiechnal sie pilkarz.-Zapewnilem ci juz mojego rechabilitanta.-usmiechnal sie.
-Ugh...Mowilam ze nie chce nic od ciebie?-spojrzala na niego nie pewnie.
-Mowilem ci ze ja zalatwie sprawe twojej rechabilitacji?
-Jestes nie mozliwy...-jeknela.
-Juz sie tutaj nie wkurzaj.-poslal jej jeden ze swoich powalajacych usmiechow.
-Niech pan tak go strzeli w tyl glowe ode mnie...-usmiechnela sie slodko w strone doktora.
-Hah...Widze ze wracasz do zdrowia.-zasmial mezczyzna patrzac na dziewczyne.
-Nie pierwszy raz jak jestem w szpitalu i na pewno nie ostatni wiec nie bede nad soba sie uzalac.-syknela na jednym tchu.-Chociaz pierwszy raz zostana te pieprzone blizny...-sposcila wzrok kladac reke na brzuchu.
-Widzialas je juz?-zapytal spokojnym glosem Sumers siadajac w nogach Lea ktora pokrecila glowa.-Jak to?
-Nie chce ich widziec...Wole najpierw sie oswoic z mysla ze mnie oszpecaja...-w jej oczach pokazaly sie lzy wiec Justin od razu zeskoczyl z swojego lozka i przytulil dziewczyne.
-Jestes tak samo piekna jak wczesniej.-szepnal jej do ucha a ta sie lekko usmiechnela.Gdy sie od siebie odsuneli lekarz usmiechal sie szeroko.
-Wiec panie doktorze...Jak moj stan?
-Teraz pojedziemy na badania.-mrugnal do niej okiem.
-Ja wole jak badania sa robione tutaj!-krzyknela za juz wychodzacym mezczyzna.
-Ale dzisiejsze badania nie beda mogly odbyc sie tutaj.
-Co z nia?-zapytal Caleb wchodzac do pokoju.
-Pojechala na badania.Jest juz tam 4 godziny...Ile mozna ja trzymac.-oderwal sie od telefonu i spojrzal na Gonzalesa ktory usiadl na sofie.
-Dlugo,mlody...-polozyl wyprostowana reke na oparciu i spojrzal na chlopaka.
-Sluchaj...W pewnym momencie jak Lea sie na mnie wkurzyla spojrzala mrozac oczy a mnie strasznie zaczela glowa bolec.To bylo dziwne bo pozniej zacisnela mocno oczy i nie chciala na mnie spojrzec...-powiedzial smutno a Caleb zbladl.
-Co?-jego oczy byly wielkie a miesnie sie zacisnely.
-No...To bylo dziwne.
-Pewnie jakis zbieg okolicznosci.-spojrzal na niego starajac rozluznisk uscisk szczeki.-Przeciez lekarz ci mowil ze przez jakis miesiac po wstrzasie mozesz miewac bole.
-W sumie masz racje...-Bieber zmarszczyl brwi w zamysleniu a Caleb odetchnal z ulga znow luzno opierajac sie na sofie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pustka...
-Patrys
Ale zajebiste o.O No to teraz będzie się działo :D Z mocą Lea oczywiście ;) Kocham toooooooooooooooooooooooooo!!!!!!! ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;) Rozdział jest Super! Mega! Cudny! Awwwww :D ;)
Buziole ;*** <3
Fajne ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńCuuudnyyy...
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny oby szybko :) :*