Siedziala na lawce z nogami podciagnietymi pod brode.W jej myslach ciagle miala scene gdy zabijala Monesti'ego.Stwierdzila ze to byla jedna z najbolesniejszych smierci jakie widziala.Nie wyspala sie tej nocy...Miala jakies straszne koszmary przedstawiajace przerozne sceny z mezczyzna w kapturze.Nigdy nie przywiazywala wagi do tego co jej sie sni.Jednak tym razem miala jakies dziwne przezczucie ze cos ten sen moze oznaczac.
-Hej piekna.-przysiadla sie do niej osoba.Doskonale wiedziala ze to byl chlopak na ktorego czakala.Bez namyslu wtulila sie w niego chowajac twarz w zagiecie jego szyi.-Ej...-Justin objal drobniutkie cialo Gonzales sadzajac ja sobie na kolanach.-Co jest?-jednak nie dane mu bylo uslyszec odpowiedz.-Powiesz mi wreszcie o co chodzi??-spojrzal w jej oczy usmiechajac sie pogodnie.
-Zabierz mnie do siebie...-stanela przed nim.-Chce polezec u ciebie w pokoju...-usmiechnela sie slabo wkladajac rece do kieszeni jej obcislych jeansow.Bieber byl naprawde zaskoczony ta propozycja.-Nie...-dziewczyna zmarszyczla brwi.-Nie powinnam sie wpraszac.
-Nie,nie.-JB energicznie wstal lapiac blondynke za dlon.-To bardzo dobry pomysl!-usmiechnal sie szeroko i poszli w strone auta.-Jednak najpierw wstapimy do sklepu i kupimy cos do jedzenia.-jako dzentelmen otworzyl drzwi pasarzera przed Lea i z usmiechem zachecil ja by wsiadla.
-Przepraszam...Nawet nie spytalam co u ciebie?-usmiechnela sie slodko gdy juz samochod ruszyl.-Widze ze masz swietny humor.
-To prawda...-puscil jej oczko.-Po za tym ze ostatnio mialem konfrontacje z Gomez to jest swietnie.-stwierdzil rozluzniajac sie.Dobry humor chlopaka udzielil sie takze jego towarzyszcze ktora widzac usmiech na jego twarzy rowniez sie usmiechala.
-Rozwiniesz?
-Bylem z Chris'em w skate parku.Przyszla i zaczela pieprzyc te swoje glodne kawalki i tego typu duperele.Ja sie wkurwilem wskoczylem na deske i wrocilem do domu.Po jakis kilkunastu minutach przyszedl moj przyjaciel i sobie pogadalismy jednak chyba sie na mnie lekko wkurzyl.-na twarzy pilkarz pokazal sie grymas.
-A mial powod?
-Mial...-przytaknal glowa.-Przyznaje mu racje.
-A powiesz jakies szczegoly?-zachichotala slodko placzac sie juz powoli w wypowiedziach Biebsa.
-Dowiesz sie w swoim czasie.
-Bedziesz mnie meczyc niewiedza?-zapytala oburzona.
-Dokladnie to co mowisz.-zasmial sie wytykajac jej jezyk na co dziewczyna wywrocila oczami.
-Dojrzale...Do prawdy.
-Nie marudz.-zasmial sie wyskakujac z zaparkowanego auta.
-To co robimy?-zapytala ciekawie Lea siadajac na wysepce w kuchni.
-Robimy popcorn,bierzemy cole i idziemy do mnie do sypialni ogladac film.-stwierdzil Justin chowajac nie potrzebne rzeczy do lodowki.-A moze wino?
-Chcesz mnie upic i wykorzystac,panie Bieber?-zmrozyla oczy podpierajac sie na rekach.
-Bardzo prawdopodobne,pani Gonzales.-wymruczal sexownie i podszedl do dziewczyny.Stanal bardzo blisko niej kladac rece po obu stronach jej bioder.Przez dluzsza chwile patrzyli sobie w oczy a odleglosc miedzy ich twarzami powoli sie zmiejszala.
-Powinnam sie pana bac?-zachichotala zerkajac na jego usta ktore przygryzal lekko.
-Oczywiscie...-szepnal.-Zrobie rzeczy o ktorych nawet pani nie snila.-oblizal dolna warge i usmiechnal sie szelmowsko.
-Lea!-do kuchni wpadla Jazzy krzyczac i sie smiejac.-Justin!-chlopak w jednym momencie odskoczyl od blondynki i wzial siostre na rece.Gonzales zachichotala pod nosem zeskakujac z wysepki.Wziela od chlopaka dziewczynke i pocalowala ja w policzek.
-Hej malutka.-zachichotala jej do ucha.
-Ejjjjj!!!-Jazzy skrzyzowala rece wypinajac usta.-Nie jeśtem malutka!!
-Nie,nie.-Justin przytaknal jej rozbawiony glowa.-Jestes ogrooooomna.-zasmial sie pokazujac w powietrzu szerokosc dziewczynki.
-Diupek!-mala pokrecila glowka marszczac brwi.-Nie lubie cie.-wytknela w jego strone jezyk.
-Spokojnie.-zasmiala sie blondynka trzymajaca dziewczynke w objeciach.-Przeciez wiesz ze chlopcy sa glupi.-usiadla z nia na krzesle przy wysepce i obydwie zachichotaly widzac powazna mine starszego Bieber'a.
-Oberwiesz za to.-pogrozil Lea palcem oblizujac dolna warge.-Pozniej...
-A cio bedzie pozniej?!-do kuchni wpadl Jaxon.
-Hej mlody.-Lea pomachala chlopczykowi i pomogla mu usiasc na krzesle obok.
-Heeeeeeej...-zarumienil sie slodko na co Gonzales rozczochrala mu grzyweczke.
-To co bedzie pozniej?-zapytala ciekawska Jazz.
-Bedia sie pewne calowac i psytulac.-stwierdzil najmlodszy z rodzenstwa.Oczy Justina i Lea zrobily sie ogromne i w tym samym momencie po sobie spojrzeli wybuchajac smiechem.
-A skont ty wiesz o takich sprawach,mlody?-zapytal pilkarz.
-Bo Jaxon sie zakochal!-zaczela wydzierac sie siostrzyczka zeskakujac z kolan dziewczyny.-Jaxon sie zakochal!
-Nie plawda!!-chlopaczyk od razu pobiegl za siostra prawdopodobnie do salonu.
-Wspaniale rodzienstwo.-zasmiala sie Gonzales opierajac lokcie o blat.
-Mimo ze sa dosc upierdliwi to i tak ich kocham.-zasmial sie Bieber wrzucajac gotowy popcorn do miski.-Idziemy.
-Nie boisz sie?-zapytal chlopak wyjadajac ostatni popcorn.Ogladali wlasnie jakis przerazajacy horror jednak mimo wszystko oboje zachowali zimna krew.Bieber specjalnie wybral taki film z nadzieja iz dziewczyna bojac siewtuli sie w niego.
-Nie...-zaprzeczyla ruchem glowy nie odrywajac wzroku do plazmy.Myslami caly czas byla gdzie indziej.Nie skupiala sie na tym co wlasnie przenika jej przed oczami.Nawet nie zauwazyla jak na erkanie pojawily sie napisy a chlopak wylaczyl urzadzenie.
-Mow co ci jest?-usiadl na przeciwko niej probujac nawiazac kontakt wzrokowy jednak spojrzenie dziewczyny bylo tak bardzo nieobecne ze az przeszly go dreszcze.-Lea?-zapytal nie pewnie lapiac jej dlon ktora ona szybko zabrala.-Boisz sie mnie??-zmarszczyl brwi.-Przeciez wiesz ze nic ci nie zrobie...
-Ja...Ja nie mam odwagi...-przeniosla swoj zaszkolny wzrok na jego twarz.-Nie mam juz sily.-objela zgiete nogi swoimi chudziutkimi ramionami.
-Ale co sie stalo?-spojrzal na nia zatroskany.
-Jego smierc...-sposcila wzrok.-Nowy wyszedl...To cierpienie...On krzyczal moje imie...Ostatnie slowa ktore powiedzial to bylo 'Przekarz mojej matce ze ja kocham'... Ja odebralam mu szanse na szczescie...-jakala sie a po jej policzkach splywaly lzy.Justin nie za bardzo wiedzial o co chodzilo Gonzales...Jednak mimo wszystko usiadl blizej niej i przyciagnal do siebie, szczelnie ja obejmujac.Od razu wtulila sie w jego klate i objela rekoma.Polozyli sie powoli caly czas mocno obejmujac.Justin glaskal plecy dziewczyny pewnie sciskajac jej jedna dlon.Tym gestem chcial pokazac jej iz mimow wszystko bedzie zawsze przy niej.
-Justin,Lea?!-uslyszeli krzyki z dolu.
-Tak,mamo?!
-Chodzcie na chwile na dol!! Ktos do was!!-slychac bylo trzaskanie drzwi a Gonzales mocniej wtulila sie w pilkarza.
-Chwileczke!-Justin podniosl sie lekko na lokciu patrzac na dziewczyne.-Zaraz wroce...Sprawdze o co chodzi i jestem.-pocalowal ja w glowe delikatnie sie wysuwajac.Widzial iz dziewczyna przechodzi naprawde ciezkie chwile i jedyne czego potrzebowala to spokoju i troski.Lea zwinela sie w klebek przytulajac mocno koc ktory lezal obok.Zacisnela oczy chowajac twarz w miekkiej tkaninie.Bieber odworcil sie przy drzwiach by spojrzec jeszcze raz na istote w ktorej mimo tego co robila widzial aniola.
-Idz juz...-szepnela z cierpieniem.
Chlopak od ponad godziny nie wracal na gore.Dziewczyna zaczela sie martwic jednak mimo to nie wstala z lozka.Przeciez obiecal jej iz sprawdzi co i jak a potem wroci.Chciala sie do niego przytulic.Zauwazyla juz ze gdy jest blisko niej wszystko jest znosne.Tak jakby pomagal jej sie uspokoic i wyciszyc.Bylo to piekne uczucie ktore niestety zostalo przez nia dawno zapomniane.
-Mala?-drzwi sie uchylily jednak to nie byl pilkarz a brat Gonzales.
-Wynos sie!-krzyknela zrywajac sie z lozka.-Wypierdalaj! Slyszysz?!-jej oczy zrobily sie czarne.Wskazala energicznie dlonia drzwi patrzac z nienawiscia na Caleb'a.
-Porozmawiajmy...-zlozyl rece w gescie prosby.
-Wypieprzaj! Nie chce cie widziec!
-Lea...Prosze cie, ksiezniczko...
-Nie nazywaj mnie tak...-syknela groznie mruzac oczy.-Mam ci rozjebac ten pierdolony leb?!
-Prosze o rozmowe...
-Gdzie jest Justin?-nie dostala odpowiedzi.Wzrok Caleb'a mowil sam za siebie.-Co wy mu zrobiliscie?!-jej oczy znow zrobily sie ogromne ze zdziwinie.Popchnela brata reka i szybko zbiegla na dol...To co zobaczyla bedac w polowie schodow az zmrozilo jej krew w zylach.Furia wzrosla a bol w jej sercu i umysle wielokrotnie sie zwiekszyl.Nie mogla uwierzyc w to co widzi...Nie spodziewala sie iz jej przyjaciele mogli sie do tego posunac...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja naprawde was przepraszam ;c Mam strasznie duzo problemow...Przepraszam musze sie ogarnac a wtedy obiecuje ze rozdzialy beda czesciej...
Mi sie rozdzial nie podoba...Jak zwykle uwazam ze jest do dupy... <bezradny>
PRZEPRASZAM! :c
-Patrys
Rozdział jest super. :-D I trochę tej dramaturgii na koniec. SUPER
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :) A to z Justinem i Lea było meega słodkie ;) No kocham ich po prostu ;) A Lea i dzieciaki no awshewihda *.*
OdpowiedzUsuńKurde, co oni zrobili Justinowi? Albo Patty, Jazmyn i Jaxonowi nic nie grozi? Bo Jeremy'ego i Erin tam nie było, prawda? CHociaz jak dzieciaki byli to pewnie i oni...
Boże, dodawaj następny, bo nie wytrzymam!
Kocham to <3 i Ciebie oczywiście :*:*:*:*
Rozdział jest zajebisty...
OdpowiedzUsuńchce następny
Uwielbiam lea i justina oni są razem tacy słodycy *.*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że z justinem wszystko ok ( chociaż w ta wątpię ) a co do
gomez to niech się odpieprzy od niego, podla sucz.
Rozdział jak zwykle świetnie napisany a to zasługa wspaniałej autorki ;** pisz dalej czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.