Lzy naplynely do jej oczu a chlopacy szybko podniesli na nia wzrok.Od razu zauwazyla ze nie ma Ryan'a.Luke z Toby'm trzymali Justina za rece z tylu mocno mu je wyginajac.Max ktory stal na przeciwko usmiechal sie kpiaco.Natomiast Sam przyciskal kawalek bialej szmatki do twarzy pilkarza zakrywajac mu nos i usta.Lea doskonale wiedziala co to jest.Chcieli go uspic na jakis czas.Czesto ta metoda byla stosowana przez chlopakow by po prostu ulatwic sobie interesy.
-Nie powinniscie tego robic...-szepnela a raczej syknela zamykajac oczy na chwile.Skumulowala cala swoja zlosc w umysle i szybko otworzyla powieki ukazujac jej piekne,blyszczaco czarne galki.Usmiechnela sie zlowrogo i skupila cala sile na miesniach chlopakow z The Fastest.Kazdy padl na podloge krzyczac z bolu.Caleb nie odczul tortur poniewaz siostra kompletnie o nim zapomniala.Justin zachwial sie na nogach opadajac powoli na sofe.Starszy Gonzales zlapal siostre od tylu przyciagajac ja do siebie tak by jakos ja powstrzymac jednak ona od razu opetala rowniez jego miesnie.
-Lea...-jeknal Max.-Przestan,blagam.-spojrzal na nia cierpiacym wzrokiem jednak ona nic sobie z tego nie zrobila.Zeszla powoli z schodow rozgladajac sie po salonie.
-Gdzie jest reszta rodziny Bieber?-zapytala wymownie stajac nad lezaczym brunetem.Max nic nie odpowiedzial.-Gdzie oni do kurwy nedzy sa?!-krzyknela kopiac go w zebra.
-U babci na kolacji.-jeknal Caleb zsuwając sie z ostatniego schodka.W jego przypadku dziewczyna torturowala tylko mozg.
-Sa bezpieczni.-syknal Toby.Blondynka tylko prychnela spogladajac przelotnie na przyjaciela.Podeszla do Justina biorac delikatnie jego policzki w swoje dlonie.Nie za bardzo kontaktowal jednak byl przytomny.
-Po chuj mu to robiliscie?!Co wam takiego zrobil,co?!-krzyknela glaszczac kciukiem jego szczeke.Nie uslyszla jednak odpowiedzi.-Kurwa, zadalam pytanie!-odwrocila sie napiecie nasilajac ich bol.
-Daj nam spokoj a wytlumaczymy...-szepnal Luke.
-I mam wam ufac?-zasmiala sie nerwowo oraz kpiaco.-Po tym co wy tu kurwa odpierdoliliscie?!
-Lea prosze cie...-szepnal Sam.
-Jestescie banda skonczonych skurwysynow.Brzydze sie wami.I pomyslec ze tak bardzo was kocham.-pokrecila glowa sposzczajac wzrok.-Zrobimy tak...Ja wam odpuszcze a wy natychmiast...Podkreslam natychmiast.Wypierdalacie stad i zostawiacie mnie w spokoju do kiedy ja sie pierwsza odezwe.-syknela wsciekla.-Zrozumieliscie?-po raz kolejny nie uslyszala odpowiedzi.-Ja pierdole...-jeknela.-Slyszeliscie?!-wzmocnila bol.
-Ta...-sukneli szybko i chorkiem.
-Wypierdalac...-wskazala na drzwi calkowicie dajac im spokoj.Ich ciala opadly na ziemie a oni sami oddychali lapczywie i naprawde nie miarowo.-Juz!!-krzyknela a chlopacy w tamtym momencie sie podniesli.Spojrzeli bolesnie na swoja przyjaciolke a pozniej na Biebera.Lea od razu zaslonila chlopaka cialem patrzac znaczaco.-Na co kurwa czekacie?!Powiedzialam cos!-spojrzala wymownie a oni pokrecili glowa na co Goznales tylko prychnela.
-Kocham cie Lea...Pamietaj.-szepnal Max zamykajac za soba drzwi.Dziewczyna wywrocila teatralnie oczami i zamknela na chwile powieki starajac sie odepchnac cala ta czern i gniew z jej oczu.
-Co sie stalo??-Jus obudzil sie lezac na sofie z glowa na kolanach dziewczyny.Spojrzal do gory i napotkal jej wzrok.Glaskala go po czole usmiechajac sie cieplo.
-Miales nie mile starcie z chlopakami...-szepnela smutno.-Przepraszam.-w jej oczach pojawily sie lzy.Pilkarz chcial sie podniesc jednak strasznie bolaly go rece oraz plecy i zebra.
-Al...-syknal z bolu i znow wygodnie ulozyl sie na kolanach Lea.
-Spokojnie.-polozyla mu druga reke na klace piersiowej.-To bylo naprawde ciezkie spotkanie...-pokrecila glowa.
-Co dokladnie sie stalo?-zmarszyl brwi probujac sobie cos przypomniec.-Pamietam ze zszedlem bo wolala mnie mama.Gdy zbieglem do salonu mojej rodziny juz nie bylo a na sofach siedzieli chlopacy.Gdy mnie zobaczyli podniesli sie szybko i usmiechali sie jakos tak wrogo.Stanalem momentalnie zaciskajac piesci.Gdy zlapali mnie za rece probowalem kopac ale unieruchomili mnie.Caleb poszedl na gore.Probowalem krzyczec ale Sam przycisnal mi jakas szmatke do buzi i nosa.Max sie smial.Pozniej widzialem wszystko jak przez mgle.-usmiechnal sie delikatnie.-Czulem jak mnie dotykalas...- polozyl swoja dlon na dloni dziewczyny.
-Przepraszam...To moja wina.Nie potrzebnie cie narazam caly czas.Jednak nie mialam pojecia za chlopacy sa do czegos takiego zdolni.Ja naprawde cie przepraszam.-zaczela mowic bardzo szybko poniewaz strasznie sie denerwowala.
-Hej...-poglaskal jej policzek.-Jest ok.-poscil jej oczko.
-Przeciez wiem ze nie jest.-pokrecila glowa.-Nie musisz mnie zapewniac iz jest inaczej...
-Lea...Jest naprawde ok.Przeciez uswiadamialas mnie co znaczy kontakt z toba,a ja sie zgodzilem.I nie zaluje.Podjalem sluszna decyzje godzac sie na wszystko.
-Ciagle mysle ze moze byloby lepiej gdybysmy zakonczyli nasz kontakt...-sposcila wzrok zamykajac na chwile powieki.Czula jak lzy naplywaly jej do oczu.Nie mogla jednak pojac czemu tak bardzo boli ja ta cala sytuacja z Bieber'em.Czemu te wszystkie emocje powodowaly u niej placz? Przeciez ona nigdy nie placze.To bylo dziwne.Czy mogla sie tak bardzo przywiazac do dziewietnastolatka? Bo chyba sie nie zakochala...
-Nawet tak nie mysl...-szepnal spokojnie.-Nie mozesz.-pokrecil lekko glowa.-Jestes czescia mnie.Nie mozesz odejsc.Jak ja bym zyl bez ciebie,co?-usmiechnal sie a Lea wzruszyla tylko ramionami.-Dziekuje ze mnie obronilas...-szepnal patrzac gleboko w jej oczy.
-Ja nic nie zrobilam.-jak zwykle uparta trzymala sie swojego.
-Nie sprzeczaj sie ze mna.-powiedzial powaznie.-Wiem ze mnie uratowalas...
-Prosze...Zakonczmy ta rozmowe.-spojrzala w pusta sciane po jej prawej stronie.
-No dobrze...-podciagnal sie lekko na rekach i mimo bolu ktory odczuwal, usiadl wygodnie opierajac sie o poduszki.Przyciagnal ramieniem siedzaca obok niego Gonzales i zamknal w objeciu.Od razu wtulila sie w niego delikatnie, obejmujac za brzuch.
-Zostaniesz u nas na noc,prawda?-zapytala Pattie siadajac na fotelu obok sofy.Lea z Justinem,Jazzy i Jaxon'em ogladali wlasnie jakas komednie.Erin i Jeremy gotowali cos w kuchni a pani Mallette krecila sie po domu szukajac sobie zajecia.
-Nieee..-pokrecila glowa usmiechajac sie nie smialo i spojrzala do gory na Justina.Jego mina byla 'znudzona' i lekko wkurzona.-Nie bede robic problemu.-wzruszyla ramionami.-Pojde do babci.
-Chyba zwariowalas!-zasmial sie pilkarz.
-Zgadzam sie z moim synem.-skinela glowa.-Wiem ze masz ostatnio problemy z chlopakami dlatego mieszkaj u nas ile tylko zechcesz.
-Dla nas to zaden problem.-wtracil sie ojciec chlopaka ktory wlasnie wchodzil z swoja towarzyszka do salonu.
-Bedzie nam strasznie milo goscic cie u nas.-dodala Erin wtulajac sie w bok mezczyzny.
-Ja naprawde nie chce robic problemu...-zmarszczyla brwi krecac lekko glowa.
-Lea bedze u naś mieskacccc!!!!-krzyknela uradowana siostra Justina wskakujac blondynce na kolana.
-Taaaaak!!-jej mlodszy braciszek poszedl w jej slady i rowniez uwiesil sie na szyi Gonzales.
-No to nie masz wyjscia.-ich starszy brat wytknal jezyk w strone siedemnstolatki obejmujac ja ramieniem i calujac w glowe.To byl odruch nie kontrolowany.Dziewczyna przytulajac maluchy wtulila sie lekko w ramie chlopaka a dorosli spojrzeli po sobie usmiechajac sie znaczaco.Pattie wstala usmiechajac sie szeroko i zlapala Erin za dlon ciagnac w strone kuchni.
-Oni niedlugo beda razem.-szepnela podekscytowana ogladajac sie ze siebie czy czasem nikt ich nie slyszy.
-Ale jak to slodko wygladaloooo...
-Chcialabym aby byl szczesliwy.-pani Mallette skrzyzowala swoje rece.-Juz dawno sie tak nie zachowywal.
-Wiesz kim ona w ogole jest?-Erin znizyla jeszcze bardziej swoj ton glosu a mina Pattie lekko posmutniala.
-Wiem...Jednak przeciez jesli moj syn jest szczesliwy ja rowniez jestem.A po za tym Lea to wspaniala dziewczyna i to co robi nie ma znaczenia.
-To co...-pilkarz zaczal zabawnie ruszac brwiami szepczac do ucha dziewczyny.
-Hm?-zachichotala nadal patrzac na telewizor.Jazzy i Jaxon lezeli na podlodze w stercie poduszek,uwaznie ogladajac film.
-Spisz ze mna.
-Cos ty sobie znow ubzdural...-zachichotala krecac glowa.-Ja spie tutaj na sofie.
-Mhmm...Nawet o tym nie mysl.-skierowal dlonia jej glowe tak by spojrzala mu w oczy.-Musisz byc przy mnie bo inaczej ja bede spal tutaj na podlodze.-pokazal palcem poduszki na ktorych lezalo jego rodzenstwo.
-Nie zartuj.-pokrecila glowa.
-Mowie calkowicie powaznie,skarbie.-szepnal ostatnie slowo a dziewczyna usmiechnela sie zawstydzona i sposcila glowe opierajac ja o obojczyk chlopaka.
-Mowilam ci juz zebys mnie nie zawstydzal.-zachichotala delikatnie.
-Ale ja luuuuuubie...-laskotal ja lekko w zebra a ta od razu sie wygiela patrzac na niego powaznie.
-Nawet nie probuj.-pogrozila mu palcem a na jego twarzy pojawil sie strasznie lobuzerski usmiech.-Justin!-pisnela zeskakujac z lozka i uciekla w kat pokoju.Wiedziala ze chlopak nie pobiegnie za nia poniewa za bardzo go bolaly plecy.Jazzy z mlodszym braciszkiem tylko przelotnie spojrzeli na dwojke starszych nastolatkow.
-No chodz tu do mnie...-jeknal nie zadowolony.-Przysiegam ze ci nic nie zrobie.-usmiechnal sie szczerze a Lea nadal nie ufanie podeszla siadajac w drogim koncu sofy.-Nie przytulisz sie?-rozlozyl rece szeroko.
-Nieeeeeee wieeeem...-zmrozyla oczy.
-No chodz tu a nie sie droczysz.
-Na pewno nie bedziesz mnie laskotal?-upewnila sie wstajac by przysiasc sie blizej.
-Na pewno.-spojrzal na nia do gory i usmiechanl sie slodko przygryzajac warge.Dziewczyna usadowila sie obok niego wtulajac w jego ramie ktore od razu objelo jej drobne cialo.Chlopak polozyl jej nogi na swoich kolanach i oparl swoja glowe o jej.To byl piekny obrazek.Mozna bylo pomazyc zeby trwal wiecznie...Przeciez w zyciu Lea nic nie jest dobre...Zawsze cos musi sie zjebac.Teraz z Justin'em bylo tak samo.Godzac sie na panne Gonzales w swoim zyciu sprawil iz nic nie bedzie jak do tej pory.Przeciez mozna bylo to przewidziec.
Czy decyzja zostala faktycznie podjeta prawidlowo?Co zdacyduje Lea? Kogo wybierze? Czy na drodze do szczescia stanie ktos kto wszystko zepsuje? Co wydarzy sie w zyciu mlodego pilkarza? Wszystko potoczy sie po ich mysli? A moze jednak bedzie calkowicie na odwrot? Jedno jest pewne...Ich zycie zostanie wystawione na wiele,ciezkich i skomplikowanych prob. Poradza sobie? Razem? Czy osobno?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ale zakonczenie rozdzialu ^^ A wy co myslicie??
to tak jakby zakonczenie czesci pierwszej ^^ Co prawda opowiadanie nie jest podzielone w jakies czesci ale tak mi wyszlo :D
Mi sie nie podoba...xD Jak zawykle...Ale to dlatego ze ciagle mam problemy i nie ogarniete zycie -.-
Nie moge sobie po prostu poradzic.No coz...Moze dam rade...
Jak wam sie podobal rozdzial? Ciekawy? Nie? Wypowiadajcie sie w komach bo takto ja nie wiem co pisac i wymyslac! Jesli sie nie wypowiadacie kontynuluje pisac tak jak pisze ale jesli skomentujecie to po prostu cos dodaje i mam motywacje do wymyslania lepszych i ciekawszych sytuacji...Wiec widzicie jakie wazne jest dla mnie to jesli komentujecie.
Kocham was!! <3
-Patrys
Rozdział jak zawsze super. Jak dla mnie nie musisz nic zmieniać;-)
OdpowiedzUsuńJakie to slodkie! ♥ Muszą być razem 😍 A Ci jej wielcy przyjaciele to nieźle jebnieci są 😣 Genialnie piszesz i czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że już niedługo dodasz ;) Do następnego xxx
OdpowiedzUsuńJeju ale słodziutko *.* Ja też tak chcę *.* <3 Rozdział boski i co tu do tego dodawać to ja nie wiem... jest na prawdę świetny tak jak i całe opowiadanie ;) Dobrze wiesz, że niczego nie trzeba zmieniać. To jest super i tyle :D
OdpowiedzUsuńCaleb i reszta The Fastest, no lekko mówiąc, przegięli, nooooo... Jak tak można!? Własnej siostrze, Max ją kocha prawda? Ale nie jak siostrę? Jejuny...
Czekam na następny *.* Ja to bym chciała żeby u nich było wszystko już pięknie <3 ale to nie bajka, to "prawdziwe" życie w ich fikcyjnym świecie (to dziwnie brzmi, ale wiesz o co mi chodzi? :) ).
Kocham Cię! :*** I jeszcze raz dziękuję za życzenia <3