wtorek, 2 lipca 2013

#13

-Jest tu...Jeden od Monesti'ego.-powiedzial nie pewnie brat dziewczyny.
-Niech Toby po mnie przyjedzie...-syknela zla a w jej oczach pojawily sie ogniki checi zabijania.-Bede na schodach Biebera.-dodala sie od razu rozlaczajac.Wrzucila telefon to torby i usiadla na lozku siegajac po czarne martensy.
-Hej...Co jest?-zapytal troskliwie Justin.
-Musze spotkac sie z chlopakami...-powiedziala zla a w jej glowie pojawila sie scena z ostatniego starcia z Monestim kiedy to na oczach przyjaciela zabila jego milosc.
-Cos sie stalo?
-Tak.-zawiazala drugiego juz buta i gwaltownie wstala.
-Moge jakos pomoc?-ustal obok niej lapiac za jego telefon ze stolika.Stal naprawde bardzo dziewczyny i jej cialo przeszedl dreszcz.
-Pff..Nie.-powiedziala wsciekla z lekka pogarda co zabolalo chlopaka.Od razu to zauwazyla i pozalowala.Zastanawiala sie czemu on tak na nia dzialal.Czemu czula w obec niego poczucie winy i przeszywaly ja dreszcze gdy tylko sie dotkneli lub napotkala jego spojrzenie.-Yhm...-zamyslila sie kladac reke na jego klacie a druga zalozyla sobie kosmyk wlosow za ucho.-Lepiej bedzie jak zostaniesz...-spojrzali sobie w oczy.Czula sie tak jakby w okol nich nic wiecej nie bylo.
-Czemu nie moge ci pomoc?-spojrzal smutno.
-Bo to zbyt nie bezpieczne,Justin...-pocalowala jego policzek i biorac szybko torebke wybiegla z domu gdzie ku jej zdziwieniu Toby juz na nia czekal.
-Wsiadaj,mala.-usmiechnal sie do niej pokrzepiajaco a ona wskoczyla na miejsce pasarzera cmokajac przelotnie przyjaciela w policzek.Gdy spojrzala w stone domu Biebsa stal na schodach z jedna reka w kieszeni a w drugiej pisal cos na telefonie.Po chwili podniosl wzrok na dziewczyne chowajac przedmiot, ale za to komorka Lea zaczela wibrowac.Od razu ja wyciagnela i spojrzala na ekran.

                        Od:Justin:
                        ''Martwie sie...Badz ostrozna."

                        Do:Justin:
                        ''Nie potrzebnie...Jak zawsze''

Poslala mu smutne spojrzenie i wyjechali z podjazdu pedzac do wynajetego domu.Justin ze smutna mina wrocil do pomieszczenia gdzie jeszcze przed chwila siedzial z piakna blondynka.Byl zdziwiony ze jeszcze nie zorientowala sie kim jest.Przeciez w telwizji wszedzie bylo pelno ze najlepszy klub pilkarski ma to szczescie posiadania u siebie samego Justina Biebera.Wszyscy go podziwiali za jego umiejetnosci pilkarskie a ona traktowala go jak najzwyklejszego chlopaka.

-Ty...Sprawdzilismy tego Biebera.-zaczal Toby gdy byli jeszcze spory kawalek od domku.-Szczerze to nie bylo to trudne...-stwierdzil rozesmiany.
-I czego sie dowiedzieliscie?
-Wiesz ze jest jednym z najlepszych pilkarzy swiata a ma zaledwie 19 lat?-spojrzal rozbawiony nie wiedza przyjaciolki.
-Pierdzielisz...-stwierdzila.
-Niestety kochana...Od kiedy mamy problemy z interesami przestalismy intereswoac sie pilka a on w tym czasie zdolal sie wybic.
-Gra w Barcelonie??-wytrzeszczyla oczy.
-No ba...Niezla kase za niego zaplacili.
-Kurwa...Niezly jest.
-Masz na mysli jego kaloryfer i ladna buzke czy zdolnosci?-zapytal na polsmiechu a Gonzales uderzyla go w ramie.-Spokojnie ksiezniczko.
-Juz sie zamknij...-wytknela mu jezyk wyciagajac dzwoniacy telefon.-Tak braciszku?
-Do cholery gdzie wy jestescie?!
-Yhmm...-spojrzala na kierowce a on pokazal palcem ich cel.-Jestesmy juz na podjezdzie.-stwierdzila usmiechnieta i rozlaczyla rozmowe.

-Do kurwy nedzy co?!-stala na przeciwko goscia i nie mogla uwierzyc w jego slowa.-Chyba nie starasz sie mi powiedziec ze brat Monesti'ego chce reaktywowac gang?
-Wolalem uprzedzic...-wzryl ramionami mlody chlopak.-Nie mam zamiaru wrocic...A do was mam szacunek i stwierdzam ze Jey bedzie chcial pomscic rodzine...
-Tak w ogole to ile ty masz lat?-zalozyla rece na piersiach stajac przed siedzacym chlopakiem.
-19...-podniosl na nia wzrok i sie szczerze usmiechnal.
-Imie i nazwisko?
-A co to przesluchanie?-zasmial sie patrzac na chlopakow siedzacych na sofach.
-Odpowiedz...-spojrzala z pogarda.-Chyba ze chcesz sie przekonac na wlasnej skorze do czego jestem zdolna...
-Rayn Butler...-sposcil wzrok patrzac w rece.
-Max...-chlopak od razu stanal przy boku dziewczyny.-Zabierz naszego goscia do jednego z pokoi goscinnych...-spojrzala na brata a ten jej przytaknal.Juz tak dobrze sie znali ze mogli rozmawiac wzrokiem.-Luke i Sam wy idziecie ze mna...-skinela na chlopakow i skierowala sie do piwnicy.Tak jak zawsze pod calym domem miescilo sie pomieszczenie gdzie lezala bron,obgadywali interesy i wszystko z tym zwiazane.Chlopcy juz zdarzyli przygotowac w tymczasowo zamieszkiwanym domu taki pokoj.Gdy Max wrocil razem z starszym Gonzales'em rowniez zeszli na dol.
-Masz jakis plan?-zapytal ciekawie starszy brat.
-Zlozmy nie zapowiedziana wizyte Jey'owi Monesti'emu.-usmiechnela sie zadzornie siadajac na wielkim stole.
-Znasz go?-zasmial sie kpiaco Luke.
-A po co nasz gosc siedzi na gorze?-spojrzala na niego wymownie.
-A tak w ogole to wiedzieliscie jak ten Rayn patrzy na nasza Lea?-zasmial sie Toby.
-Oh siedz cicho...-wytknela mu jezyk rozbawiona.
-A podobno z Bieberkiem bylas na spacerze a pozniej w pokoju?-poruszyl zabawnie brawiami.
-Siedzimy tutaj zeby gadac o chlopakach czy planowac jak pozbyc sie problemu?-spojrzala na niego wkurzona i dalo sie wyczuc ze kolega przegial.

Po 3 godzinach dyskutowania wszyscy mieli juz dosc.Siedzieli i nie mogli sie dogadac.Kazdy mial swoja teorie i zdanie ktorego uparcie bronil.Mlodsza Gonzales miala juz dosc tego dnia,napisala tylko babci esemesa ze musiala jechac do chlopakow w interesach a Ellie nie drazyla tematu.Byla w pelni swiadoma ze jej wnukowie nie sa grzeczni ale nie chciala nic wiecej wiedziec co cieszylo rodzensto Gonzales bo by tylko narazali swoja ukochana osobe.Dziewczyna chciala napisac do Justina ze jest wszystko ok jednak po wielu probach rezygnowala i rzucala lekko telefon na stol.Tym razem tez tak bylo.Podparla czolo na wnetrzu dloni i westchnela ciezko.Chlopacy nadal dyskutowali a ona rozmyslala o jakims innym wyjsciu z niefartownych interesow.W pewnym momenice jej telefon zaczal dzonic i chciala juz go wziac kiedy Toby byl szybszy.
-Justin...-wszyscy chlopcy automatycznie zaczeli wyc ''uuu'' a Toby zasmial sie spogladajac na dziewczyne lobuzersko ktora chciala zabic go wzrokiem.
-Ani mi sie waz...-jeknela ale przyjaciel jej nie posluchal.
-Tak slucham?
-He...Ehm...Z kim rozmawiam?-meski glos w sluchawce troche zdenerwowal Biebera.
-Z chlopakiem Lea.-stwierdzil z usmiechem chlopak a dziewczyna wytrzeszczyla oczy.
-Co?! Nie! Oddawaj ten pieprzony telefon!!-krzyknela miejac nadzieje ze Justin ja uslyszy chociaz sama nie wie czemu.Toby sie zaczal smiec i oddal wlasnosc dziewczynie.-Siemka...Sorki za tego debila...-spojrzala na przyjaciela wytykajac mu jezyk a on pogrozil rozbawiony placem.
-Myslalem ze cos ci sie stalo...-powiedzial z ulga co wywolalo mimowolny usmiech na jej twarzy ktory nie unikl  uwadze chlopakow.
-Milo ze sie martwisz.-oparla sie lokciami na stole patrzac w blad a chlopacy zaczeli ja przedrzezniac i sie wyglupiac.
-Jest wszystko ok?
-Tak...Powiedzmy ze tak.
-Powiedzmy?
-No powiedzmy.Nie wnikaj.-zasmiala sie a na twarzy Justina od razu pojawil sie usmiech.Cieszyl sie ze nawet jesli jest czyms zdenerwowana,co dalo sie wyczuc,on powodowal jej chichot.
-Sluchaj,mala...A moze chcialabys jutro sie ze mna zobaczyc?-zapytal dosc nie pewnie jednak z nadzieja ze sie zgodzi.
-Hm...Czemu nie.O ktorej?
-12.00,pasuje? Zabralbym cie na jakis obiad a pozniej w jedno miejsce...-powiedzial tajemniczo jednak tak cholernie sie cieszyl.
-Ok...Tylko nie wiem czy nocuje u babci wiec wysle ci jeszcze esa,ok?
-Spoko...
-To paaaa Jus.-usmiechnela sie oblizujac dolna warge a pozniej ja przygryzla.
-Pa,pa.-chlopak rowniez sie usmiechnal i po chwili rozmowa sie zakonczyla.Zadowolona dziewczyna odlozyla telefon i westchnela gleboko.Podnaszac wzrok napotkala piec par oczu skierowanych w jej strone.Chlopcy usmiechali sie szeroko i ruszali zabawnie brawiami.
-Co?
-To paaaa Jus...-przedrzeznil ja Max.
-Milo ze sie martwisz...-zasmial sie Toby.
-Koniec bo wam lby pourywam.-syknela na polsmiechu i wstala od stolu.Gdy otworzyla drzwi frontwe zeby wyjsc sie przewietrzyc mimo juz poznej pory,az sie przerazila.To co zobaczyla bylo szokujace.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak widziec zrobilam Jusa pilkarzem ^^ A co? Bede inna od wszystkich i w tym opowiadaniu JB bedzie gral zawodowo w pilke :D Mam nadzieje ze mile zaskoczenie ;)

5 komentarzy:

  1. A wiesz, że jesteś zajebista? :D Nie no :D Zajebiście by wyglądał latający za piłką po boisku ;) :D To ja od dzisiaj jestem za Barcą :D Dobra, koniec gadek :D
    Co do rozdziału to jak zwykle boski :)
    To paaaa Jus... - Mega! :D Nie no Boski! :D
    Ok, już kończę, bo piszę co mi ślina na język przyniesie xD
    No już, już :D Życzę meeegaa weny i czekam na następny :)
    Buziole ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cię ! :D ja bym na taki pomysł nie wpadła żeby zrobić go piłkarzem xd :D ale to db :* jest to pierwszy tak ciekawy blog który czytam ;* Co do rozdziału to jest on boskiii ! <3 czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin piłkarzem ?! Szok ! ;D hahahahaha. Normalnie prawie gały mi wyleciały. HAHAHAHA ;D Super pomysł. ;) Pozdrawiam i życze weny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. haha <3 Justin i piłka?? zajebisty pomysł, sama bym na to nie wpadła! GENIALNE mój mistrzu <3 :* :* Dawaj szybko nn! <3

    OdpowiedzUsuń