środa, 30 października 2013

#36

Wysoki,mlody i przystojny mezczyzna podszedl, ku zdziwieniu blondynki, sam.Bez zadnej obstawy,kolegow czy jakis goryli.Lea stala w lekkim rozkroku metr od barierki.Rece miala zalozone na zebrach a wlosy powiewaly na wietrze.
-Witam cie.-gosciu wita sie z usmiechem stajac jakies dwa-trzy matry przed dziewczyna.
-Kim do cholery jestes?-dziewczyna zmrozyla oczy.Calkowicie nie miala ochoty na jakiekolwiek uprzejmosci czy pogaduchy.W jej glowie nadal krazyla mysl o wyjasnieniu pilkarzowi paru spraw.
-Nie pamietasz mnie..-pokrecil lekko zawiedziony glowa.-Jestem tylko jednym z twoich bylych klientow.-wzruszyl ramionami.W glowie dziewczyny zaczely przwijac sie klatki tak jakby w filmie.Twarze wszystkich jej klientow...
-Ah tak!-cmoka ustami.-Byles z taka dziewczyna...Blondynka.-marszczy nos.-Chyba.
-Emily.
-Chuj mnie to obchodzi.-syknela biorac gleboki wdech.-Mow lepiej o co ci kurwa chodzi,co odpierdolil Ryan i czego ode mnie chcesz...
-Kontretna jestes...-powiedzial na polsmiechu podchodzac do barierki.Wymijajac dziewczyne patrzal ciagle na tetniace zyciem miasto.Oparl rece o ciemny pret i odwrocil lekko glowe w strone Gonzales.-Butler w przeszlosci kumplwal sie ze mna.-wzuszyl ramionami.-Mielismy wspanialy kontakt.-usmiechnal sie kpiaco i wrocil wzrokiem do kolorowych swiatelek przed soba.-Nie myslalem tylko ze koleguje sie ze mna dla informacji.Moj brat byl typem muzgowca. Wspanialy informatyk.-wywrocil oczami.Lea nie zmieniala pozycji i wsluchiwala sie w opowiesc chlopaka.-Niestety wplatal sie w gang...Nie zalowal tego.Swietnie sie w tym czul.Lamiac kody i tak dalej.Kasa tez byla dobra.-wzruszyl ramionami.-Zabito go.Narazil sie jakiemus maklerowi i niestety ten mu nie odpuscil.Twoj nowy przyjaciel gdy dowiedzial sie o smierci mojego brata automatycznie mnie olal.Przyznaje nigdy nie bylem lubiany.Kujon w okularkach.-pokrecil glowa.-Ryan chcial po prostu dotrzec do mojego brata.
-Wez przejdz do senda sprawy bo mi sie nudzi.-syknela wkurwiona.
-Spokojnie zlotko.-zasmial sie kpiaco.-Cierpliwosci...-porkecil rozbawiony glowa.-Na czym to ja...Ah,tak.Gdy wiesc o smierci Conor'a rozeszla sie po gangach Ryan zaczal sie ze mnie wysmiewac i przesladowac.Nie wiedzial tylko ze jestem tak samo zdolny jak moj brat.-westchnal.-Potrzebny byl mu dysk na ktorym byly kody do zlamiania pewnego szyfru.
-Jakiego szyfru?-syknela.Odwrocil sie w jej storne najwidoczniej zaskoczony ciekawoscia z jaka zadala pytanie.
-Szyfru skazancow.-powiedzial tajemniczo.-Wiesz co to jest?
-Oczywiscie.-zasmiala sie.
-Do prawdy?-brunet usniosl brwi.-W takim razie co to jest?
-Kod pozwalajacy odnalezc stary pakt skazancow.
-Dokladniej.-szepnal.
-Sam sobie powiedz dokladniej.Skad moge miec pewnosc ze ty nie probujesz mnie wykorzystac?-odwrocila sie w jego strone.
-Madra jestes.-pokiwal palcem oblizujac warge.-Pakt skazancow zostal napisany przez dwa pierwsze gangi.To poczatek.
-Historia i doklade reguły na ktorych opieraja sie terazniesze gangi.-dodala.-Kontynuuj swoja jakze wzruszajaca historyjke...-szepnela wywracajac oczami.
-Wyszedlem na prosta...Kod zniszczylem i odcialem sie od tego bagna...Mialem sie zenic...
-Emily?
-Tak...-usmiechnal sie patrzac na swoje buty.-Twoj kurewski przyjaciel uprowadzil ja pare dni przed ceremonia...To miala byc zemsta za usuniecie dysku...Zgwalcil ja a potem zabil cialo zostawiajac w moim mieszkaniu.-mowl to glosem wypranym z uczuc.

-Justin...-Pattie widzac swojego syna siedzacego przy blacie w kuchni i gapiacego sie w nicosc. Lekko sie przejela.-Synku.-podeszla blizej ciagle szepczac by go nie przestraszyc.Polozyla mu reke na ramieniu.
-Oh...-tak jakby sie wybudzil.
-Co tu robisz?-zapytala usmiechajac sie czule.-I gdzie jest Lea?-dodala z lekkim zaniepokojeniem.
-Musiala wyjsc cos zalatwic.-szepnal szybko i zaczal patrzec na swoje splecione dlonie.
-O Boze...-Pattie,jak zwykle przejeta.Zlota kobieta.-Odzywala sie?
-Jeszcze nie...
-O ktorej wyszla?
-Dwie godziny temu.-porekcil bezradnie glowa i schowal twarz w dlonie podpierajac je na lokciach o brzeg wysepki.-Mamo ja sie o nia tak cholernie martwie...-szepnal.
-Wiem kochanie.-przytulila swojego syna za szyje.-Wiem...-pocalowala go w policzek.-Da sobie rade.Wiesz jaka ona jest.
-To nie zmienia faktu ze nie wybaczylbym gdyby cos jej sie stalo.
-Justin?-pani Mallette nie pewnie zapytala po dluzszej chwili ciszy.-Czujesz cos do niej,prawda?
-Mamoooo...-zmarszczym brwi patrzac na nia lekko zdziwony jej pytaniem.
-Tak albo nie...To nie trudne.-zachichotala starajac sie rozluznic lekko atmosfere panujaca w pomieszczeniu.
-Tak.Mamo...Cholera tak.-pokrecil smutno glowa na co usmiech Pattie sie powiekrzyl. 'Wiedzialam...'.Pomyslala.

-Kiedy to bylo?-zapytala tak samo bez uczuc.
-Dwa i pol roku temu.-glos mezczyzny zadrzal.-Szukalem go do tej pory.-zasmial sie gorzko.-Dobrze sie ukrywal skurwysyn.To musze przyznac.-odwrocil sie w strone miasta.-Myslac ze dolaczajac sie do was bedzie bezpieczny.
-On jest bezpieczny.
-Nie na dlugo.-pokrecil glowa.-Nie ma u nich ciebie.-wyrzucil dlon w powietrze.
-I co z tego?
-Fakt...The Fastes jest najlepszym gangiem wszech czasow...Tylko jesli ty jestes z nimi.Chlopacy sa swietni i w ogole znaja sie na rzeczy jednak nie potrafia sie miedzy soba dogadac.Potrzebuja hmmm dyrygenta.-zwrocil sie w jej strone pokazujac jej cialo.-I oto jestes.Piekna w kazdym datalu.
-Nie przeginaj.-zmrozyla oczy.
-Potrzebuje twojej pomocy.
-Hahaha...-wybuchnela nie pohamowanym smiechem.-Prosisz mnie o pomoc zeby zaszkodzic jednym z moich chlopakow?-zrobila kpiaca mine.-Pojebalo cie koles...-pokrecila glowa patrzac w niebo.
-Jesli mi pomozesz zostawie go w spokoju.-powiedzial nie przejety kpieniem sobie z niago.Jego glos byl powazny i dalo sie odczuc wage sytuacji.
-Coz...-cmoknela.-To zmienia postac rzeczy.
-Tak myslalem ze jednak mi pomozesz.-usmiechnal sie.
-Ja nie powiedzialam ze pomoge.Moge wysluchac twojej prosby.-zmierzyla go pogardliwym wzrokiem.-Wiec?-ku zdziwieniu byla dzis nawet mila.Zalezy jak kto patrzy.'Przez Bieber'a...'.Usmiechnela sie na sama mysl o przyjacielu.
-Chce poznac kogos w kim sie mógłbym zakochac.-powiedzial niesmialo.Gonzales juz nie wiedziala sama jaki on jest.Raz wladczy,powazny a za chwile slodki i niesmialy.-Tak w sumie to jest juz taki ktos...
-Ja pierdole...Ja na swatkę wyglada?
-Znasz ta dziewczyne.-sposcil wzrok.-Chyba...
-Chyba...Chyba?!-krzyknela rzucajac rece w powietrze.-Mow lepiej kto to a nie pierdolisz jakies glodne kawalki...-opanowala swoja frustracje przypominajac sobie o sytuacji Butler'a.
-Selena Gomez.-szepnal a wszystkie miesnie Lea sie napiely.

Powolutku przekrecila klucze w zamku drzwi frontowych myslac ze wszyscy juz dawno spiac.Odwrocila sie tylem do korytarza aby dlonia delikatnie dopchnac drzwi.Poczula jak czujes rece oplataja jej brzuch.Automatycznie znieruchomiała i wstrzymala oddech.
-Lea...-szepnal jej tajemniczy osobnik do ucha.Automatycznie sie odworcila w jego objeciach i stajac na palcach objela mocno rekoma jego kart.Mimo wszystko musial sie troszke schylic aby mogla go wygodnie przytulic.
-Jus...-szepnela zaciskajac oczy i schowala twarz w jego szyi.
-Balem sie...Jak cholera sie balem.-zlapal ja za uda i owinal jej nogi w okol swoich bioder.-Ja pierdole...Nie balem sie jeszcze tak bardzo.-wchodzil z nia na rekach po schodach do ich wspolnej sypialni.Wszedzie panowaly egipskie ciemnosci.Gdy wszedl do pokoju od razu zamnkal za nimi drzwi i zapalil lapke nadajac pomieszczeniu lekkiego mroku.Gonzales nadal kurczowo trzymala sie jego szyi napawajac sie jego zapachem.JB zsunal sie na podloge przed luzkiem opierajac o nie plecy.
-Jest dobrze...-szepnela.-Jest dobrze...-powtórzyła tak jakby przekonujac do tego siebie.
-Nikt nic ci nie zrobil? Nie skrzydzil? Nie dotknal?-zadawal pytania machinalnie.
-Nie..Jus,nic mi nie jest.-usmiechnela sie calujac go w szyje.
-Lea blagam cie zuc to wszystko.-jeknal blagalnie.
-Nie moge...-pokrecila glowa odsuwajac sie od niego lekko.-To jest czescia mnie.I tak juz zostanie...-wzruszyla bezradnie ramionami.Patrzyla w oczy Justina a w jej glowie panowal chaos.'Powiem mu...Powiem'.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Buahahahaha myslalam zeby juz dzisiaj bylo cos wiecej miedzy Lea a Jusem ale ostatecznie to jeszcze nie ten dzien xD Hahahaha <3
Mam nadzieje ze sie spodobalo :P Licze na duzo komow.
Ogolnie jestem w szoku bo dalam rade napisac po rozdziale na OBU blogach!! :O Szok! xD
Kocham was wiec siedze i pisze <3
-Patrys

poniedziałek, 28 października 2013

#35

-Czemu sie tak zachowujesz?-zapytal patrzac w jej smutne oczy.Mimo ze starala sie ukryc uczucia on juz za dobrze ja znal.
-Moze taka juz jestem?-pyta wymownie.
-Moze po prostu starasz sie cos ukryc lub odsunac jakies uczucie od siebie?-usmiecha sie lekko.
-Moze nie bedziesz taki pewny siebie?
-Moze taki juz jestem?-zasmial sie.
-Ej! To moj tekst.-powiedziala obuzona a Justin nachylil sie nad nia i cmoknal w nos.
-Przepraszam...-szepnal slodko kladac sie obok niej na plecach.Ulozyla glowe na jego torsie i wtulila sie delikatnie.Objal jej cialo kladac dlon na biodrze.-Zachowalem sie jak skonczony dupek.-przez nastepna dluga chwile panowala cisza...Nie podobalo sie to chlopakowi bo wiedzial ze dziewczyna mimo wszystko nadal miala do niego uraze.-Gniewasz sie na mnie?-nie odpowiedziala.Zerknal jednym okiem na jej twarz i dostrzegl wymalowany smutek.-Porozmawiaj ze mna.-uniusl delikatnie jej podbrudek.Pokrecila tylko przeczaco glowa i wyswobodzila glowe z jego dloni.Polozyla sie tylem do niego kulac w klebek.-Cos sie stalo prawda?-przytaknela ruchem glowy.-Rozumiem ze cos powaznego?-kolejne przytakniecie.-Spokojnie...-przytulil sie do jej plecow.-Prosze cie nie denerwuj sie.-pocalowal jej bark i schowal twarz w jej wlosach.-Przepraszam cie ze jeszcze ja sie dokladam do tego wszystkiego.-szepnal jej do ucha i pocalowal w szyje.Zadrzala cala pod dotykiem jego ust.Usmiechnela sie naprawde prawie nie dostrzegalnie.

Po wyjsciu z lazienki,odswierzona i gotowa do spania zucila sie na duze lozko.W jej glowie ciagle byla scenka z przed prawie godziny w ktorej wracala samochodem z Justin'em.Przytloczona cala ta sytuacja chciala tylko po prostu zasnac.Wsunela sie pod koldre i zamknela oczy starajac sie nie myslec nad niczym.Jednak...Ilu z nas idac spac mysli o wszystkim tym co sie dzieje w okolo?Wielu? Ja rowniez... Zgasila lampke stojaca na stoliczku i szczelnie sie okryla.Niespelna 40 minut pozniej rozdzwonil sie jej telefon.
-Cholera jasna...-syknela pod nosem wyciagajac reke gdzies pod koldre.W jej zwyczaju bylo miec telefon zawsze przy sobie.Z jednej strony byla zbyt leniwa zeby w momencie gdy ktos do niej dzwonil musiala szukac smartphone. Z drugiej jednak po prostu czula sie pewniej miejsc go przy sobie.Znalazla uzadzenie przy swoim brzuchu.Na mysl o tej czesci ciala przypomnialy jej sie blizny.Nie.Taka jest odpowiedz na to czy je widziala.Nie miala odwagi mimo ze minelo juz tyle czasu...Byla zbyt przestraszona ta mysla.Biorac kapiel starala sie jak najczesciej omijac wzrokiem te rysy.Nikt ich nie widzial...Zawsze szczelnie je zakrywala.Przez jakis czas nawet okrecala sie bandazem lub zakrywala to obcislym topem.Tylko po to zeby nikt nie zauwazyl.Nie patrzac na ekran telefonu odebrala.-Czego?-milutko...
-Moze bys tak odzywala sie milej,suko?-nie rozpoznala glosu.
-Ja pierdole...-wywrocila oczami.-Kim jestes i chuja chcesz?
-Naucze cie dobrych manier,dziwko.-glos syknal z wielkim jadem do sluchawki.
-Tak,tak...Wielu bylo takich jak ty.-szydzila z niego.Jednak to przeciez Lea...Ilu z was czuloby sie pewnie majac takie zdolnosci paranormalne jak ona? Ja na pewno...
-Mam do ciebie interes...-ktos przemiwil ludzkim glosem.Wysilil sie na bycie mileym.Mily...To chybra troche za duzo powiedzine.Hmmm znosny lepiej pasuje.
-Jakbys nie wiedzial zrobilam sobie wakacje od interesow.-zasmiala sie wrogo.-I tak bym ci nie pomogla,chuju i tak.-pokrecila glowa.Usiadla na lozku podpierajac sie na jednej rece.
-A moze jednak pomoglabys swojemu nowemu koledze?
-O kim ty do jasnej cholery mowisz?-nudzily ja gierki.Nie lubila pierdolenia sie.Jedynie jesli chodzilo o smierc lubila patrzac na meczarnie.
-Ryan Butler? Mowi ci cos?
-Czego od niego chcesz?-syknela mrozac oczy.Mimo ze Gonzales nie interesowala sie The Fastes od jakiegos czasu, sercem zawsze byla przy nich.
-Powiedzmy ze przeszlosc go goni.-zasmial sie glosno.
-I do kurwy nedzy co ja mam do tego?-zapytala wymownie.
-Jestes mi potrzebna.-stwierdzil bez wyrazu.-Spotkajmy sie jutro o polnocy na dachu centrum handlowego.
-Taaaa...Ale mi powiedziales.-kolejny raz wywrocila oczami.-Ktore centrum?
-To przy plazy.
-Jesli bedzie mi sie chcialo to przyjde...Jesli nie to bedziesz sie musial pierdolic.-zachichotala.-Spierdalaj skurwysynku.-cmoknela powietrze i rozlaczyla rozmowe.-Ja pierdole...-szepnela zucajac telefon gdzies na koldre i opadla delikatnie na poduszke.-Co ten nowy odpierdolil...

-Lea wstawaj....-szepnal jakis glos ktorego dziewczyna nie mogla jeszcze zidentyfikowac.Ku jej zdziwieniu zasnela! Tak! Od tajemniczego telefonu nie zmrozyla oka a wystarczylo ze byl przy niej Bieber i udalo sie! Usmiechnela sie na sama mysl o chlopaku.-Leaaaa...-kolejny szept i jakis szmer.Otworzyla oczy i dostrzegla Pattie stojaca nad nia.Nadal czula reke Justina oplatajaca jej cialo i to jak sie do niej przytula.-Nareszcie.-kobieta zachichotala.-Probuje cie obudzic od dobrych 30 minut.-pokrecila glowa podpierajac sie na bokach.
-Cos sie stalo?-zapytala szeptem przecierajac dlonia oczy.
-Zrobilam sniadanie.Za godzine musze wyjsc.Erin dzis zostaje w domu wiec nie ma problemu z dziecmi jednak chcialam z toba porozmawiac.-usmiechnela sie szczerze.
-Mam sie bac?-otworzyla szeroko oczy.
-Nieeeeee...-pani Mallette od razu zaprzeczya usmiechajac sie szeroko.-Oczywiscie ze nie.-zachichotala.-To raczej...Hmmm...Taka rozmowa informacyjna.
-Informacyjna powiadasz?-blondynka zachichotala.-Skoro tak to za 5 minut bede w kuchni.-poscila jej oczko rozciagajac sie delikatnie tak zeby nie obudzic lezacego obok pilkarza.
-Dam ci nawet 10 tylko zebys przyszla.-zachichotala wychodzac z pokoju.Lea pokrecila glowa ziewajac z usmiechem.Po chwili znow wrocila do wczesniejszej pozycji i tylko na chwilke zmrozyla oczy.
-Moja mama chce pogadac z toba o naszych relacjach.-uslyszala szept za soba.
-Domyslilam sie.-wysunela sie z jego objecia i po chwili stala juz n nogach.-Spij jeszcze.-pocalowala go w policzek i usmiechnela sie lekko.

Nastepne 25 minut Pattie z Lea przegadaly o jakis pierdolach.Nic szczegolnego.
-A jak uklada ci sie z Justinem?-zapytala niesmialo pani Mallatte.
-Co masz na mysli?-Gonzales zachichotala mrozac oczy.
-Jestescie wreszcie razem,prawda?-mama pilkarza byla wrecz pewna ze ma racje.
-Nie.Pattie,nie jestesmy.-dziewczyna sposcila wzrok na kubek z swoja poranna kawa.
-Jak to?!-kobieta byla w szoku.-Przeciez...Zachowujecie sie jak para.
-Zle to odebralas.-usmiechnela sie niesmialo.
-Czujesz cos do niego?-ta jej bezposredniosc...Jednak Lea to nie przeszkadzalo.Wrecz przeciwnie.Nigy nie lubila nie jasnych rozmow.
-Ehmmm...-kolejny raz sposcila wzrok.-Nie rozmiawiajmy o tym.-pokrecila glowa podnoszac zbolale spojrzenie na kobiete.
-Cos sie stalo?
-Wiesz czym sie zajmuje.Jestes tego w pleni swiadoma,prawda?-przytaknela jej glowa.-No wlasnie...Nawet jesli czulabym cos do twojego syna nie moglabym z nim byc.
-Czemu?
-Nie chce go narazac.Juz nie jest do konca bezpieczny miejac ze mna kontakt jednak jesli przy nim jestem nic mu nie grozi.
-No a jakbyscie byli para to nie mogloby tak byc?
-W moim swiecie sa inne zasady.-pokrecila glowa.-O ktorych Justin juz wie i nie dopuszcze do tego aby sie na nie zgodzil.-Pattie spojrzala na nia pytajaco.-Przepraszam jednak lepiej dla ciebie kiedy wiesz najmniej.
-Ufam ci Lea.-podeszla do niej z kamiennym wyrazem twarzy.-Nie chce aby tobie i Justinowi sie cos stalo.
-Do poki jestem tutaj nic wam nie grozi.-Gonzales wstala spogladajac w oczy kobiety.
-Kim ty jestes dziewczyno?-mama chlopaka szepnela rozbawiona przyciagajac dziewczyne do siebie.''Gdybys ty tylko widziala...''.Pomyslala sobie Lea odwzajemniajac uscisk.

-Ja musze wyjsc...-powiedziala nie pewnie zerkajac na zegarek ktory wskazywal 23.30.Siedzieli wlasnie w salonie i ogladali jakies bezsensowne komedie.
-Slucham?-JB otworzyl szeroko oczy.-O tej godzinie?-zmarszczyl brwi.
-Justinnnn...Prosze cie nie mecz tematu.-jeknela kladac glowa na jego ramieniu.Objal ja mocniej i pocalowal w czolo.
-Martwie sie.
-Milo.-pocalowala kacik jego ust co go lekko zdziwilo.-Dla bezpieczenstwa nowego musze spotkac sie z...kims.-dodala nie pewnie.Tak w sumie nie wiedziala z kim ma sie spotkac.
-Kims?
-Justin prosze cie.-zlozyla calusa na jego szyi.
-Nie wykorzystuj tego.-zamruczas usmiechajac sie slodko.-Musisz??
-Musze.-powiedziala surowo.Wstala poprawiajac swoje spodnie.
-Nie chce cie poscic.-zlapal jej dlon i spojrzal do gory, w jej oczy.Nachylila sie nad nim usmiechajac sie slodko.-Boje sie o ciebie.
-A ja boje sie zostawic ciebie tutaj.-szepnela uwodzicielko.-Wroce jak najszyciej.-pocwalowala go w policzek i szybko uciekla do drzwi.
-W jednym kwalku...-powiedzial glosniej jednak tak zeby nikogo nie obidzic.
-Paaa Jus.
-Pa Lea.-pokrecil glowa i zucil sie za nia biegiem.Mocno objal ja w pasie i przytulil do siebie.-Nie dam rady.
-Justinnnn...-jeknela sciskajac jego dlonie.-Potrafie o siebie zadbac.
-Zabierz mnie ze soba.
-Nie.-otworzyla szeroko oczy.-Nie moge cie tak narazac.
-Ja nie dam rady...-pokrecil glowa.
-Obiecuje ci...Przysiegam ze wroce cala i zdrowa.-odwrocila sie w jego objeciach i przytulila mocno za szyje.-Nie opuszcze cie.-szepnela mu do ucha calujac w szczeke.Szybko sie odwrocila i wybiegla z domu zamykajac energicznie za soba drzwi.Na podjezdzie czekala juz wynajeta taksowka.Wskoczyla szybko do srodka i podala nazwe ulicy.Spojrzala przez okno i zobaczyla na schodach stojacego chlopaka.Przeslala mu buziaka i usmiechnela sie pocieszajaco.Nigdy jeszcze nie bylo jej tak ciezko.Moze dlatego ze nikt sie o nia tak bardzo nie martwil..."Musze mu powiedziec".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mialam dodac chyba wczoraj...Przepraszam.Stracilam rachube czesu.Strasznie podoba mi sie ten rozdzial xD Nawet nie wiem dlaczego :D W nn bedzie cos naprawde ciekawego :D Obiecuje ^^ To znaczy nie wiem czy w nastepnym czy w jeszcze nastepnym...W kazdym badz razie obiecuje ze juz w tych blizszych bedzie cos intrygujacego :D Jesli ktos sie domysla o czym gadam to piszcie ^^ Zobaczymy kto zgadnie :P
Oczywiscie prosze was o maaaaase rozdzialow :P Nie wymagam jakiejs konktretnej liczby.Po prostu chcialabym wreszcie zobaczyc duuuuuuuzzzo :D Takie tam marzenie :)
I jak wam sie podobal rozdzial? Ciekawy? Moze byc troszke ciezki do zrozumienia bo mam za duzo pomyslow zeby pisac jakos bardzo logicznie xd Przepraszam <3
Jak myslicie co che powiedziec Lea? Zdradzic tajemnice o mocnach? O interesach? O swojej przeszlosci? A moze calkiwicie cos innego?
Kocham was!
-Patrys

wtorek, 22 października 2013

#34

-Wiem,co?-otworzyla szeroko oczy.Nie wyobrazala sobie co Bieber mogl miec na mysli.A raczej nie chciala sobie tego wyobrazac.
-Justin!-krzyknal jakis chlopak.Gonzales szybko odwrocila sie tylem do swojego przyjaciela jednak ten nie poscil jej z objec.
-Siema stary.-przybili sobie piatke a nieznajomy spojrzal ciekawie na blondynke.
-Wiec to jest slynna Lea?-spojrzal pytajaco w strone kolegi z klubu jednak po krotkiej chwili znow zerknal na dziewczyne.
-Mhm...-JB mruknal lekko zaklopotany.
-Jestem Neymar.-brunet wyciagnal dlon w jej strone.
-Lea.-wzruszyla ramionami sciskajac jego reke.-Milo cie poznac.
-Mnie rowniez.-poscil jej oczko.-Wiele o tobie slyszelismy.
-Oooo...-nastolatka odwrocila glowe lekko do tylu by spojrzec na przyjaciela ktory obecnie posylal grozne spojrzenie De Silva Santos'owi.-Pewnie same zle rzeczy.-usmiechnela sie zadziornie spogladajac znow na latynosa.
-Nieeeeeee...-zasmial sie.-Postawil cie naprawde w wielkich superlatywach.-poruszyl zabawnie brawiami zerkajac na chwile w strone swojego kolegi.
-Dobra lepiej bedzie jak sie zamkniesz.-odchrzachnal niespokojnie Jus.
-Czyzbys nie dal rady jej jeszcze zdobyc?-zapytal smiejac sie Neymar.
-Stul pysk.
-No chodz Biebsie...-brunet ustawil sie w pozycji do boksu i zaczal sie wyglupiac.
-Ja ci przyloze na serio.-Justin szybko zaczal gonic swojego kolege po calej sali.Oboje sie smiali a Lea patrzyla na nich z lekkim usmiechem.Oparla sie plecami o sciane i zerknela po wszystkich.
-Hej.-uslyszala gdzies z boku piskliwy glos.Wywrocila oczami wyobrazajac sobie jakas pusta laske.Odwrocila sie z grymasem na twarzy i ku jej zaskoczeniu ujrzala usmiechajaca sie dziewczyne.
-Hej?-odwrocila sie nie pewnie w jej strone.
-Jestem Brenda.-wyszczerzyla sie wyciagajac dlon ktora blondynka od razu scisnela.
-Lea.-usmiechnela sie slodko.
-Jestess...?-zapytala nie pewnie.
-Przyjaciolka Justina.
-Ah! Tak! Przepraszam,zapomnialam.-poslala jej przepraszajace spojrzenie.
-Nie ma sprawy.-Gonzales kreci glowa.-A ty jestes...?
-Dziewczyna Neymar'a.-wyszczerzyla sie dumnie.
-Pasujecie do siebie.-puscila jej oczko zerkajac szybko po sali.
-Serio tak uwazasz?!-wykrzyczala zszokowana.
-Pewnie.-Lea poslala jej serdeczny i szczery usmiech.-A czemu niby mialabym nie?-zmarszczyla brwi.
-Nikt nie uwaza ze dobrze razem wygladamy.-pokrecila glowa.
-Ale przeciez liczy sie fakt ze sie kochacie,prawda?
-Lubie cie,wiesz??
-Hahaha.-Gonzales pokrecila glowa.-Dzieki.

-Tu sie podziewalas.-Justin stanal za blondynka ktora obecnie siedziala przy stoliku i w najlepsze chichotala z Brenda popijajac jakiegos kolorowego drinka.Nawet nie zauwazyla ze od znikniecia chlopaka minely juz ponad dwie godziny.
-Tak,tak.-machnela tylko reka wracajac do konwersacji.Swietnie jej sie rozmawialo z nowa kolezanka.Okazalo sie ze dziewczyna tez miala ciezkie dziecinstwo jednak nie chciala opowiedziec co dokladnie sie stalo.W sumie tak samo jak blondynka.
-Moze zatanczysz?-Bieber byl lekko zdziwiony ze jego przyjaciolka nawet nie obdazyla go spojrzeniem.Postanowil sobie ze nie odpusci jej tak latwo.
-Nie teraz.-pokrecila glowa i upila lyk napoju.
-Moze jutro?-zapytala brunetka z nadzieja na zgodne.
-Jutro?? Hmmm jutro w sumie nie mam nic do roboty wiec chetnie wyskocze na male zakupy.-wyszczerzyla sie wzruszajac ramionami.JB caly czas stal zszokowany zachowaniem przyjaciolki.
-Mozemy na slowko,mala?
-Rozmawiam.Pozniej...Idz do kumpli jak wczesniej ci to nie przeszkadzalo ze zostawiles mnie sama.-wstala z krzesla i siegajac po swoja szklanke spojrzala z niesmakiem na Justina.Jego mina byla naprawde zdziwiona.Mial szeroko otwarte oczy i lekko uchylone usta.
-Chodz Lea.Poznam cie z paroma dziewczynami.-nowa kolezanka wyciagnela reke w strone dziewczyny i usmiechnela sie zachecajaco.
-Milego wieczoru.-wzniosla lekko szklanke z szelmowskim usmiechem.

Przez nastepne pare godzin Gonzales bawila sie swietnie.Poznala wiele ciekawych osobowosci i przetanczyla chyba kazda piosenke.Z Brenda nie brakowalo jej tematow i to ja zaskoczylo.To pierwsza dziewczyna do ktorej nie ma jakiejs wiekszej bariery.
-Chodz,znajdziemy chlopakow.-Lea pociagnela swoja kolezanke za reke w strone wyjscia na taras.Ostatni raz to wlasnie tam ich widziala.
-Masz racje.-scisnela mocniej jej dlon i przeciskala sie przez tanczoncych ludzi.Wyszly na patio i rozejrzaly sie w okolo.Dostrzegly trzy postacie stojace gdzies w cieniu przy murku.-Patrz.-Brenda pokazala w tamtym kierunku.-To chyba oni.
-Trzeba to spradzic.-jak zawsze odwazna Lea niczego sie nie bala.Podeszla w strone chlopakow ktorzy slyszac kroki odwrocili sie szybko.Oczom dziewczyny ukazal sie Bieber,De Silva Santos i jeszcze jeden.Ktorego skądś kojarzyla.
-Tutaj jestes.-brunetka rzucila sie na szyje swojego chlopaka ktory od razu mocno ja objal i zlaczyl ich usta w namietnym pocalunku.
-Widze ze poznalas Lea.-Neymar usmiechnal sie wdzecznie w strone blondynki.Tak jakby chcial podziekowac za pilnowanie dziewczyny.
-Taaaaak.Jest swietna.-odwrocila uradowany wzrok w strone kolezanki.
-A wasz kolega to kto?-blondynka zapytala skinajac w strone wysokiego mezczyzny.
-Jestem Wojtek.-usmiecha sie do niej lobuzersko.
-Wojciesz Szczesny jesli sie nie myle,prawda?-zalozyla rece na zebra odwzajemniajac szelmowski usmiech.
-No nie mylisz sie.-spojrzal na nia ciekawie.-A ty musisz byc Lea Gonzales...
-Dokladnie.-usmiechnela sie dumnie przybierajac wladcza postawe.
-Od dawna chcialem cie poznac.-przysunal sie blizej.
-Do prawdy?-uniosla brwi.
-Moze zatanczysz?-usmiechnal sie zachecajaco wyciagajac w jej strone dlon.
-Czemu nie?-wzruszyla bezinteresownie ramionami i lapiac jego reke pociagnela w strone sali.Zerknela kontem oka na twarz Justina ktory nie byl zadowolony z zachowania swojej przyjaciolki.Usmiechnela sie pod nosem.

-Lea!Jedziemy!-krzyknal niezadowolony dziewiętnastolatek widzac blondynke swietnie bawiaca sie z Szczesnym.Ta jednak nic sobie z niego nie zrobila.Smiala sie w najlepsze z Brenda ktora tanczyla obok.-Wychodzimy.-powiedzial podchodzac blizej.
-Juuuuuz?-zapytala zawiedziona.
-Tak.-burknal oschle.Byl wkurwiony nie tylko na dziewczyne ale tez na kolege z klubu.
-Niech bedzie.-machnela reka i odwrocila sie zpowrotem do nowych znajomych.-Czas sie zegnac.-usmiechnela sie smutno.Podeszla do Wojtka i dala mu calusa w policzek na co on usmiechnal sie lekko zaskoczony.-Do zobaczenia...Kiedys tam.-zachichotala i podeszla do brunetki.-My sie widzimy jutro?-zapytala z nadzieja.
-Tak jak mowilysmy.
-To do zobaczyska.-przytulila panne Song co ta odwzajemnila od razu.
-Na razie Neymar.-tak samo jak w przypadku bramkarza zlozyla na policzku chlopaka calusa.
-Milo bylo cie poznac!-krzykneli razem gdy dwojka przyjaciol opuszczala lokal.
-Was rowniez!-Lea machnela reka na pozegnanie i wyszla z budynku.Bieber nawet na nia nie spojrzal.Podszedl do swojego Ferrari i po otworzeniu drzwi wskoczyl szybko do srodka.Blondynka byla zdziwiona ale jakos nie szczegolnie sie tym przejela.Mozecie powiedziec ze nie jest prawdzia przyjaciolka...Jednak myslac racionalnie to wlasnie o to jej chodzilo.Zeby go wkurzyc.Po chwili rowniez ona znalazla sie na fotelu a pilkarz z piskiem opon odjechal w strone domu.-Teraz sie nie bedziesz do mnie odzywac?-zapytala po dluuuugiej chwili ciszy.Nic nie powiedzial,nadal patrzyl sie przed siebie.-Z grzecznosci moglbys przynajmniej odpowiedziec na pytanie.-prychnela odwracajac wzrok w strone jej okna.
-Co mam ci odpowiedziec,co?-zapytal zly.-Ze mialem nadzieje iz ta impreze spedzimy razem? Ze uda mi sie przetanczyc z toba cala noc? Ze chcialem bys swietnie czula sie w MOIM towarzystwie?-zacisnal obie dlonie na kierownicy.-Albo to ze chcialem cie miec przy sobie?-nawet nie zerknal na dziewczyne.Ta miala szeroko otwarte oczy i z niedowierzaniem na niego patrzyla.W jednym momencie auto stanelo i okazalo sie ze Bieber wlasnie zaparkowal przed domem.Blondynka wyskoczyla z auta jak poparzona i wbiegla do domu.

-Lea...Lea spisz?-wszedl nie pewnie do pokoju.Na dworze dopiero co wstawalo slonce.Ta dwojka nie widziala sie od wbiegniecia dziewczyny do domu.Bieber wolal ochlonac i spal w pokoju goscinnym.Usmiechnal sie widzac blondynke w jego koszulce i swoich sexownych bokserkach ktora tulila poduszke na ktorej zawsze on spal.Nie odpowiedziala mu jednak doskonale wiedzial ze nie spi.-Ja cie przeraszam za wczoraj.-usiadl na brzegu lozka i dotknal jej lydki.Szybko zrzucila jego dlon niby przesowajac noge.-Wiem ze nie spisz.-zachichotal.Gonzales byla zbyt uparta.Lezala caly czas do niego tylem i nie ruszala sie prawie w ogole.-No weeeez pogadaj ze mna.-jeknal zrozpaczonym glosem.
-Co mam ci powiedziec,co?-odpwiedziala dokladnie tak samo jak on jej wczoraj.Przewrocila sie na drogi bok i patrzyla na jego twarz wzrokiem wypranym z uczuc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kocham Was! <3
-Patrys

piątek, 18 października 2013

#33

Przeczytajcie notke pod rozdzialem...To wazne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Mamaaaa!!-krzeyknela Jazzy z Jaxonem gdy Erin weszla do domu.Siedzieli cala czworka na sofie ogladajac ciagle jakies kreskowki ktore zazyczyly sobie maluchy.
-Moje szkraby...-powiedziala kobieta kucajac i przytulajac dwojke swoich dzieci.-Tesknilam za wami.-usmiechnela sie cieplo.Lea z Justin'em od razu podniesli sie z sofy podchodzac blizej wejscia.
-Hej.-usmiechnela sie Gonzales opierajac sie ramieniem o sciane.
-Czesc Eri.-Bieber rowniez poslal kobiecie usmiech stajac blisko dziewczyny.
-Witam.-podniosla sie ciagle trzymajac swoje dzieci.-Jeszcze raz dziekuje ze sie nimi zajelas.-podeszla do dziewczyny z podeleczkiem w reku.-To dla ciebie.
-Slucham?-blondynka wywalila oczy.-Ja nie moge tego przyjac...-pokrecila przeczaco glowa zakladajac rece na zebrach.-Nie moge.
-Jak to nie?-Erin zachichotala lekko.-No wez to...Kupilam specjalnie z mysla o tobie i mam nadzieje ze ci sie spodoba.
-Eriiin...-zajeczala marszczac brwi.-Ja naprawde nie moge tego przyjac.Za glupio mi.-pokrecila glowa.
-Lea weź to od naś jeśt!-krzyknela Jazzy wyrywajac mamie pudelo z rak i wciskajac je w dlon dziewczynie.
-Ty mala zlosnico...-Lea ukleknela przed dziewczynka.-Skoro juz to trzymam to chyba musze to otworzyc,prawda?-spojrzala w jej w oczy.
-Tak.-kiwnela glowka usmiechajac sie slodko.Nastolatka pokrecila glowa podnoszac uradowany wzrok na Erin.Otworzyla podelko i zobaczyla naprawde ciekawa bransoletka.
-Ale zaje...-chciala dokonczyc jednak widziala ze przy dzieicach jej nie wypada.Spojrzala na Jazzy i Jaxona usmiechajac sie glupkowato.-Swietna!-krzyknela entuzjastycznie a Erin z Jusem wybuchneli smiechem.
-Podoba ci sie?-zapytala Erin.
-Jest naprawde boska.-Lea pocalowala mala dziewczyne w czolko a potem przytulila Jaxona.Wstala usmiechajac sie do Erin.-Nie musialas.-pokrecila glowa przyciagajac ja do siebie.-Dziekuje.-szepnela mocno sciskajac kobiete.
-Ciesze sie ze ci sie podoba.-poscila jej oczko gdy juz sie od siebie odsunely.-Zalozysz dzis na impreze.-powiedziala tajemniczo.
-Co?-Lea zmarszczyla brwi patrzac pytajaco.-Jaka impreza?
-Ups...-Erin szybko zakryla dlonia usta i spojrzala na Justina.-Nie powiedziales jej jeszcze?
-To miala byc po czesci niespodzianka.-szepnal zly.
-Ja przeraszam...Nie chcialam.-zrobilo jej sie glupio.
-Nic sie nie stalo Erin.-pilkarz wzruszyl bezradnie ramionami.-My idziemy do siebie.-zlapal dziewczyne za dlon i pociagnal do ich pokoju.

Lezali ogladajac film 'Keith' ktory Lea stresznie lubila.Bieber lezal z glowa oparta o poduszki a jedna reke trzymal pod karkiem natomiast droga na biodrze dziewczyny.Blondynka miama glowa na klacie chlopaka i lezala w poprzek lozka.Zaden nowy widok.Od kiedy tylko sie wprowadzila zawsze tak ogladali filmy.
-Powiesz mi wreszcie jeden ze swoich sekretow?-zapytal w jednym momencie szatyn.
-Zatrzymaj film.-usiadla podpierajac sie na jednej rece.Poprawila swoje wlosy przegarniajac je do tylu i westchnela gleboko.-Od czego by tu zaczac...-zamyslila sie na chwile.
-Az tyle ich masz?-JB byl w szoku,myslal ze zna swoja przyjaciolke.Ona w odpowiedzi wzruszyla tylko ramionami gorzko sie usmiechajac.
-Ten o tej szkole moze byc?
-Od czegos trzeba zaczac.-podniosl sie na rekach by siedziec wygodniej.
-To bylo po przeprowadzce do chlopakow.-poprawila sie niespokojnie.-Caleb wpadl na pomysl zebym jak na tamten czas uczyla sie w domu.Bylam za,poniewa nigdy nie lubilam chodzic do szkoly.Mialam w same nauczycielki i jednego nauczyciela od angielskiego...-wzdrygnela sie co nie umknelo uwadze chlopka.Patrzyl na nia badawczo.-Pol roku pozniej mialam juz ktoras z kolei lekcje...Mezczyzna przyszedl jak zawsze punktualnie. Miala to byc taka sama lekcja jak zawsze...Ja bynajmniej tak myslalam.Siedzielismy nad ksiazkami jakies 20 minut kiedy on zaczal sie do mnie przysowac.To bylo dziwne bo zawsze siedzial na przeciwko.Mial moze 24 lata.-wzruszyla ramionami.-Calkiem przystojny no ale nie dla mnie.-pokrecila glowa.-Usiadl obok mnie na co ja zwiekszylam odleglosc miedzy nami.Zaczal dotykac niby przypadkiem mojego kolana,potem uda.Staralam sie to zignorowac.On w jednym momencie zaczal mnie obejmowac.Przysunal usta to mojej szyi i zaczal ja calowac.W tamtym momencie mnie sparalizowalo.Nie potrafilam sie ruszyc co on wykorzystal.zlapal mnie za nadgarstki i polozyl na lozku.Probowalam sie wydostac jakos go znokautowac jednak bez skutku.Krzyczec tez nie moglam poniewaz wepchnal mi do buzi swoj jezyk.Zaczal mnie rozbierac.Sciagnal najpierw koszulke a pozniej zaczal jezdzic ta swoja lapa po moim brzuchu zmierzajac powoli to paska spodni.Sciagnal je szybko przy okazji uderzajac mnie w policzek.Probowalam sie wyrywac jednak byl zbyt silny.-zauwazyla iz miesnie chlopaka wszystkie sie zacisnely.-Gdy sciagnal moje bokserki i wlasnie zdejmowal swoje spodnie drzwi do pokoju sie otworzyly a stanal w nich Toby.Sciagnal ze mnie nauczyciela i nie interesujac sie nim w ogole przytulil mnie do siebie mocno okrywajac swoja koszula.Mezczyzna zdazyl uciec a ja nawet nie plakalam.-mowila to bez uczuc jakby opowiadala jakas scene z filmu.-Koniec historii.-spojrzala na Justina.-Zadowolony?
-Lea ja naprawde nie wiedzialem...-zmarszczyl brwi.-Co za skurwysyn...-syknal wsciekly lapiac dziewczyne za nadgarstek i przyciagajac ja do siebie.Zamknal w mocnym uscisku jej drobne cialo i pocalowal w glowe.-Zglosilas to na policje,prawda?-zapytal po dluzszej chwili ciszy.
-Nie,Justin...-znow usiadla prosto.-Sama zlozylam mu wizyte.-usmiechnela sie zlowrogo i tajemniczo.Oczy chlopaka zrobily sie wielkie.-Zabawilam sie nim tak jak on chcial zabawic sie mna z tym ze ja w inny sposob ktorego on niestety nie mial szans przezyc.-wzruszyla usatysfakcjonowana ramionami.
-Zabilas go?!-krzyknal zdezorientowany.
-Ciiicho.-zasmiala sie krecac glowa.-Przeciez wiesz ze nie jedno zycie juz odebralam.
-No tak...Ale mysialem ze tylko jesli chodzi o interesy.
-To akurat bylo w moim interesie.-zrobila slodka minke.
-Lobuziak.-zasmial sie znow przyciagajac ja do siebie.-Gdyby jeszcze zyl chetnie bym go wykonczyl.-szepnal jej do ucha.
-Justin blagam cie nie mieszaj sie w takie sprawy.-spojrzala mu gleboko w oczy.-Nie darowalabym sobie tego gdyby ci sie cos stalo przezemnie.-wtulila sie w jego szyje jak male dziecko.
-Martwisz sie o mnie...-szepnal zaskoczony usmiechajac sie pod nosem.-Poglaskal ja po plecach i zlapal za reke splatajac ich palce razem.-Ciesze sie ze jestes przy mnie.-pocalowal ja w skron i siegnal po pilot by wlaczyc film.

-Geonzales szykuj sie!-krzyknal z kuchni pilkarz.-Masz godzine i wychodzimy!
-Bieber nie ponazwisku!-zasmiala sie przechodzac obok kuchni.-A gdzie tak w ogole jedziemy?-wrocila zagladajac do pomieszczenia gdzie obecnie przebywal chlopak z jego mama ojcem i Erin.
-Niespodzianka.-poruszyl zabawnie brawiami siegajac po zelki z miseczki przed nim.
-Dupek.-pokrecila glowa wychodzac.
-Tez cie kocham!-krzyknal za nia smiejac sie.
-Z pewnoscia!-wbiegla po schodach i szybko wpadla do pokoju.Od razu wziela czysta bielizne oraz jakas dluzsza bluze.Po szybkim i odprezajacym prysznicu wrocila do pokoju gdzie na lozku siedzial juz w polowie ubrany Bieber.Mial na sobie jakies spodnie i ukochane Supry.-Mam byc elegancka czy moge po swojemu?-zasmiala sie podchodzac do szafy.
-Normalnie ale z nutka elegancji.-powiedzial nie odrywajac wzroku od laptopa trzymanego na kolanach.
-Czyli niby elegancko i zdzirowato.-powiedziala zamyslona a Justin na jej slowa od razu podniusl wzrok.Usmiechnal sie zadzionie widzac jej dlugie,zgrabne nogi.Miala na sobie tylko bluze ktora zakrywala jej tylek.
-Ubierz sie tak zebys sie dobrze czula.-poscil jej oczko kiedy ta na niego spojrzala.
-Czyli moge isc w samej bieliznie?-zapytala od razu sie odwracajac.Bluze miala zapieta go polowy biustu wiec wystawalo tylko troszke czarnej koronki od stanika i ladny dekolt.
-Nie!-Justin sie obuzyl patrzac na nia powaznie.-Jeszcze ktos mi cie bedzie podrywal.-pokrecil glowa.-Pff...Nie.
-Hahaha...-Lea wybuchnela smiechem a chlopakowi zrobilo sie glupio.Chyba tak w sumie nie byl swiadomy tego co mowil.-Cos ty powiedzial?-zapytala rozbawiona.
-Ee...No...Ten...-podrapal sie po karku.Blondynka widzac jego zaklopotoanie podeszla blizej rozpinajac lekko bluze.Uwodzicielsko patrzac w jego oczy usiadla mu na kolanach okrakiem.
-Nikt ma ci mnie nie podrywac,takkk?-zamruczala rozpinajac calkowicie bluze.Chlopak zlapal ja w biodrach caly czas patrzac tylko w jej piekne oczy.-Wiesz...Jest taki problem ze ja nie jestem twoja.-zlozyla delikatny pocalunek w kaciku jego ust.-Wiec moze mnie podrywac kto chce.-szybko wstala i kocim krokiem wrocila do szafy.Bieber byl tak zdezorientowany ze ciagle patrzyl w miejsce gdzie jeszcze chwile temu znajdowala sie twarz dziewczyny.

-Jak mogles mi nie powiedziec ze to party z twoim klubem?-jeknela nie zadowolona.-Moglabym sie lepiej ubrac.
-Przeciez wygladasz slicznie.-zlapal ja w pasie przysuwajac blizej siebie.Pocalowal w skron i usmiechnal sie szeroko.
-Taaa...Przy tobie jakby mnie z mostu wyciagneli.-wywrucila oczami patrzac gdzies na bok. Chlopak wybuchl smiechem po chwili go tlumiac.
-Nie prawda!-staral sie zachowac powage jednak nie wychodzilo mu to.
-Tak,tak.Slaby z ciebie klamczuch.-pokrecila glowa przytulajac sie do niego.-Czuje sie tu jak wyrzutek.-szepnela mu do ucha.
-Nie prawda,mala.-objal ja w talii delikatnie przyciskajac do siebie.-Pamietaj ze jestes tutaj ze mna wiec bedzie wszystko ok,tak?-spojrzal na jej twarz.Ta tylko popatrzyla na niego smutno i po chwili odwrocila glowe w inna strone.-Tak?-ponowanie zapytal lapiac jej podbrudek i skierowywujac ja tak by popatrzyla w jego oczy.
-Tak.-usmiechnela sie lekko.
-No wlasnie.-pocalowal ja w nos na co ona zachichotala.
-Jestes niemozliwy...-pokrecila glowa zsuwajac rece na jego barki.
-Taki moj urok.-zatrzepotal rzestami patrzac gdzies w gore.
-Chciaaaaalbys.-zachichotala a on spojrzal na nia niby zlym wzrokiem.-Tak,wiem ze mnie kochasz.-zasmiala sie szeroko a Bieber tylko pokrecil glowa.-No a co?Moze nie?
-No wieszz...-zaklopotal sie lekko a dziewczynie od razu mina spowazniala.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hihihi :D No to jest juz 33 :) Mam nadzieje ze sie podoba.
Przepraszam was ze byla przerwa ale to dlatego iz nie mialam kompletnie weny i chora bylam :/
Ehh...
Ogolnie musze wam powiedziec ze nie moglam skonczyc tego rozdzialu.Tak pisalam i pisalam i bez konca xD
Licze na duzo waszych komow bo to zadecyduje o moim dalszym pisaniu...Tak,zastanawiam sie nad skonczeniem blogowania. :c
Prosze o kazdy kom! Przypominam ze anonimy tez moga komentowac :)
Kocham was!
-Patrys

niedziela, 13 października 2013

#32

Rozdzial jest dedykowany Sylwii Kielak!!Jestes wspaniala!! <3 Naprawde ciesze sie ze przy mnie jestes! :* Nie wyobrazam sobie ze teraz moglabym cie stracic! Kocham cię!! <3
Polecam rowniez jej bloga Don't Stop Believing
Jest zajebisty tak samo jak jego autorka!! <3
Jeszcze raz dziekuje Ci za wszystko!! <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Wiec?-patrzyl na nia wyczakujac odpowiedzi.
-Chodzi o to ze ja...-urywala zastanawiajac sie nad slowami.
-Ty?
-Justin to nie jest rozmowa na dzis.-stwierdzila bezsilnie.
-Ty cos ukrywasz.-zmrozyl oczy spogladajac na nia nie pewnie.-Nie ufasz mi...-otworzyl ze zdziwienia powieki i odsunal sie od niej,wstajac.
-To nie tak!-krzyknela podnosza sie za nim z lokza.Chlopak stanal przed szafa tylem do blondynki.
-To jak?! Wytlumacz mi bo juz nic nie rozumiem!-uniosl sie odwracajac w jej strone.-Staram sie.Ciagle probuje cie do siebie przekonac.Znosze twoje tajemnice,sekrety i to wszystko.-wyrzucil rece w powietrze.
-Ja nie moge...-wyszeptala lapiac sie za zgiete ramiona.-Jeszcze nie teraz.
-To kiedy?! Powiedz mi kiedy?!-w jego oczach mozna bylo dostrzec frustracje i zmeczenie.-Ja zaczekam.-podszedl do niej energicznie.-Tak samo jak do tej pory.-ujal jej rece w swoje dlonie.-Ale nie powiem ci dlaczego.-pokrecil glowa z lekkim usmiechem.-Jeszcze nie teraz.-pocalowal ja w czolo i tak po prostu wyszedl.O co moglo mu chodzic? Co to mialo znaczyc?To mial byc szantaz? Dziewczyna byla w szoku.Jeszcze przez dluzsza chwile stala w tej samej pozycji,na tym samym miejscu.
-Lea!Lea!-do pokoju wpadla Jazzy z jakas miseczka w reku.
-Tak kochanie?-Gonzales od razu sie ocknela i przybierajac usmiech,ukucnela przed mala.
-Jaxon mi źablał źelki!!-powiedziala smutno pokazujac puste naczynie.-Jazem z Justinemmmmm!!-przeciagnela rozpaczliwie co rozbawilo nastolatke.
-To chodz ich skrzyczymy.-zachichotala melodyjnie biorac siostre pilkarza na rece.Zeszly po schodach ciagle sie smiejac.Obydwie byly sliczne.Kazda na swoj wlasny,calkowicie inny sposob.Lea kryla w sobie wielka energie i dynamike oraz pewnego rodzaju tajemnice.Natomiast Jazzy byla slodziutka,pelna energii dziewczynka od ktorej bilo same cieplo i dobro.Roznily sie tak bardzo ze az to je laczylo.-Kto zabral Jazzy slodycze?!-krzyknela rozbawiona stajac przed ekranem.Na przeciwko niej lezal Justin na sofie ze swoim bratem.
-To on!-wykrzykneli w tym samym czasie pokazujac jeden na drugiego.To wygladalo zabawnie.Ich miny byly przestraszone a oczy wielkie.Gonzales zasmiala sie pod nosem.
-Rozumiem ze obaj.-pokrecila glowa.-Oddajcie jej te zelki.-posadzila Jazzy pomiedzy nich i usmiechnela sie slodko.-A sami idzcie sobie wziac.-wyprostowala sie i skierowala do kuchni.Najstarszy Bieber wstal od razu, zucajac do maluchow tylko zeby podzielily sie przysmakami.Wchodzac do pomieszczenia za Lea zamknal drzwi opierajac sie pozniej o nie plecami.-Bedziesz sie tak gapil?-zapytala wstawiajac do lodowki blache z ciastem.Wciaz stala do niego tylem jednak nie musiala nawet zerknac by wiedziec ze patrzy.
-A co nie moge?
-Nie.-syknela rozbawiona.Po chwili poczula na swoim brzuchu rece chlopaka.Zamknal ja w swoich objeciach calujac w zlaczenie szyi z ramieniem.-Za duzo pozwalasz sobie Bieber...-zachichotala.
-A ty za duzo ukrywasz Gonzales.-kolejny pocalunek tym razem za jej uchem.

Od sytuacji w kuchni Lea w ogole nie odzywala sie do Justina.Na pocalunku przy jej uchu sie skonczylo poniewaz dziewczyna od razu wyswobodzila sie z uscisku chlopaka.Wrocila na sofe i tak siedziala z dzieciakami przez nastepna godzine.
-To co maluchy...Idziemy do parku?-zapytala ochoczo spogladajac na dwojke.
-Taaaaak!!-wykrzyczeli entuzjastycznie skaczac po sofie.
-To juz na gore po jakies bluzy i widze was za raz tutaj na dole,zrozumiano?-zasmiala sie patrzac na nich z rozbawieniem.
-Dobze!-krzyknal chlopczyk i za chwile zniknal na schodach.Jazzy usiadla na chwile obok Lea i spojrzala pytajaco.
-Justin pojdzie z nami?
-Jesli go ladnie poprosisz to pewnie tak.-pokiwala glowa zakladajac jej kosmyk grzywki za male ucho.
-On nigdy nie chce z nami wychodzic...-dodala smutno.
-To moze jak ja go poprosze to pojdzie?-zaproponowala widzac smutna minke malej.W jej glowie ciagle byla scenka z kuchni.Teraz jednak narodzily sie inne pytania.Czemu Jus unikal wyjsc z swoim rodzenstwem?Przeciez z nia i z malymi zawsze wychodzil.Co miala na mysli Jazzy?
-Tak!-rzucila jej sie na szyje.-Na pewno sie zgodzi!
-To w takim razie ty zmykaj sie ubrac a ja pojde do twojego starszego brata.-postawila ja na podlodze calujac w policzek i jeszcze chwile patrzyla jak dziewczynka biegnie po schodach.Po chwili sama sie podniosla i skierowala do pokoju pilkarza.Bez pukania wtargnela do pomieszczenia.'W koncu to tez moj pokoj.'. Pomyslala.Faktycznie od kiedy Lea zamieszkala z rodzina Bieber dzielila pokoj z Justinem.Dlaczego? Tylko dlatego iz on sam tak chcial.
-Co tam,sliczna?-usmiechnal sie obracajac na krzesle.Jak sie okazalo wczesniej przegladal cos w necie.Prawdopodobnie kolejne daty treningow.
-Tylko mi tu nie slodz.-stanela na srodku pomieszczenia krzyzujac rece na zebrach i przekladajac ciezar ciala na jedna noge.-Czemu Jaz ciagle sie smuci ze nie chcesz z nimi wychodzic?-spojrzala wymownie.Widac bylo iz chlopak automatycznie posmutnial.Nic nie mowil co strasznie frustrowalo blondynke.-Co?
-Ja...Ja proprostu nie potrafie sie nimi zajmowac.-przyznal.-Za kazdym razem gdy z nimi wychodzilem ktos sie przywalal.Jak nie Chris to Gomez,to ktokolwiek inny.-uniosl smutny wzrok.-Opowiem ci cos.Tylko usiadz.-skinal w strone lozka.
-Teraz to obiecalam maluchom isc na spacer.-powiedziala bez uczuc.Nie obchodzilo jej to czy ktos przeszkadzal chlopakowi w spacerach z rodzenstwem.Pamieta jak Caleb mimo ze ciagle go ktos zaczepial i wolal on siedzial przy bujajacej sie na hustawce siostrze.Nigdy nie odstapil jej na krok mimo wszystko.-Jazzy ma nadzieje ze ty rowniez sie z nami przejdziesz.-siegnela po swoj duzy,czarny swetr.-Jesli sie zdecydujesz...-zlapala za klamke.-Bedziemy w parku tu obok.-zamknela drzwi widzac iz chlopak nawet sie nie ruszyl.
-Gotowi?!-wykrzyknela z usmiechem zbiegajac po schodach.Maluchy wlasnie zakladaly buty.Jednak Jaxonowi to w ogole nie wychodzilo tak samo z reszta jak Jazzy.Lea nachylila sie nad nimi by potem kucnac.
-Pomoge.-tuz przy niej znalazl sie Justin klekajac przed swoja siostrzyczka.Gonzales mimo wolnie sie usmiechnela pod nosem zakladajac buciki chlopczykowi.

Siedzieli na lawce patrzac na dzieciaki bawiace sie w piaskownicy.Przestrzan dzielaca ich nie byla duza.Po prostu siedzieli obok siebie.Lea obejmowala zgiete w kolanach nogi a Justin mial lokcie oparte na kolanach.
-Miales mi opowiedziec.-szepnela w jednym momencie.Wszystkie miesnie Justina automatycznie sie spiely.
-Ty mi o sobie niczego nie opowiesz?-nadal wpatrywal sie w rodzenstwo.
-Jak na razie wiesz wystarczajaco...-stwierdzila bez wyrazu.
-Skoro ty nie chcesz mi nic powiedziec to dlaczego ja bym mial?-zapytal lekko sfrustrowany.
-Poniewaz ty obiecales w pewnym sensie a ja ci nic nie mowilam.-spojrzala na niego przelotnie.
-Moze zrobimy tak...-usiadl przodem do niej.-Ja ci opowiem to co mialem opowiedziec a ty zdradzisz jedna z swoich tajemnic.Moze byc?
-Nie.
-Dlaczego nie?
-Bo nie.
-No ejjj...-jenal nie zadowolony.
-Nie zachowuj sie ja dzieciak.-ruszala tylko ustami i powiekami.Nic innego.Byla jak posag.
-Prosze cie Lea...-usmiechnal sie zachecajaco.
-Dobra.Niech bedzie.Ty pierwszy.
-Obiecaj.
-Obiecuje.-spojrzala gleboko w jego oczy.-Obiecuje,ok?
-Ok.-powiedzial jakby zaczarowany jej zrenicami.-Bylo to trzy lata temu...-Bieber wrocil do poprzedniej pozycji i wpatrywal sie w Jazzy smiejaca sie w najlepsze.-Bylem z moja siostra na spacerze w drogiej czesci miasta.Jazz w pewnym momencie zobaczyla plac zabaw pelny dzieciakow.Wyrwala mi sie i pobiegla w tamta strone.Ja usiadlem sam na lawce i patrzylem jak sie bawi.W pewnym momencie podbieglo do mnie paru chlopakow,starzy koledzy ze szkoly.-wzruszyl obojetnie ramionami.-Przysiedli sie do mnie i zaslonily widok na mala.Zagadali mnie.-w jego oczach pojawily sie lzy.-Nawet nie wiem kiedy to sie stalo.-schowal twarz w dloniach.-Szukalem jej wszedzie.Dzwonilem do wszystkich.Nikt jej nie widzial.-pokrecil glowa.Lea byla w szoku.Nie wiedziala co powiedziec.Wciaz patrzyla sie to na Justina to na dzieciaki.-Poszukiwania trwaly przez 6 miesiecy.Najgorsze pol roku w moim zyciu.-stwierdzil i podniosl wzrok na dziewczynke bawiaca sie z braciszkiem.-Znalazlem ja wreszcie...Byla w tym samym parku z jakims gosciem.Okazalo sie ze porwal ja zeby mi wyzadzic bol i zebym nie skupial sie na pilce.Chcial zeby na moje miejsce do jednej z druzyn dostal sie jego syn.-mowil z taka gorycza.-Mojej malej ksiezniczce nic nie bylo.Na szczescie.To bylo straszne.Nie spalem przez ten czas w ogole.Ciagle myslalem o tym malym szkrabie.-po jego policzkach lecialy lzy.-Myslalem ze ja strace.Moje oczko w glowie...-dziewczyna przysunela sie do chlopaka i wsunela pod jego reke obejmujac w pasie.Zdziwilo go jej zachowanie ale zrobilo mu sie strasznie milo.Objal ja mocno i pocalowal w glowe opierajac plecy o lawke.-Nie wypaczylbym sobie zeby znow sie to powtorzylo.-pokrecil glowa.
-Ja nie powinnam cie obwiniac.-szepnela smutno i pocalowala go w szczeke.-Zachowalam sie jak totalna idiotka.
-Nie wiedzialas.-wzruszyl lekko ramionami.
-Nie rozumiem tylko czemu ze mna i maluchami sie nie boisz wychodzic.-spojrzala na jego zamyslona twarz.
-Bo przy tobie czuje sie pewnie i dobrze.Wywolujesz u mnie cos czego nikt inny nie potrafi stworzyc.-usmiechnal sie delikatnie.-Gdy jestes blisko czuje ze moge zrobic wszystko.Ze nic nie jest nie mozliwe.-zlozyl na jej czole delikatny pocalunek patrzac gdzies w przestrzen.-Jestes jedyna osoba do ktorej mam nieskonczone zaufanie,ktorej potrafie wybaczyc wszystko...Jestes idealna.-usmiechanal sie niesmialo.Gonzales byla w szoku.Slowa pilkarza wywarly na niej naprawde wielkie wrazenie.Nigdy niczego takiego nie uslyszala od chlopaka.To dla niej cos nowego ale jakze wyjatkowego.Wtulila sie w niego mocniej.Czula ze moglaby tak zostac na zawsze.Ta chwila byla magiczna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ojjjjj :c Piszacz czesc o Jazzy az sie lekko trzeslam.Nie wyobrazam sobie ze tej malej,wspanialej istotce mogloby sie cos takiego wydarzyc.
A wam jak sie podoba rozdzial??
Myslicie ze Lea dotrzyma obietnicy i wyjawi Jusowi jedna ze swoich tajemnic? Jesli tak, to ktora?
Wypowiadajcie sie w komach!
Ja chcialam BARDZO ALE TO BARDZO podziekowac osobom ktore mnie wspieraja.Miec was to skarb!
Kocham Was!! <3
-Patrys

środa, 9 października 2013

#31

Minely dokladnie trzy miesiace od kiedy Lea ostatni raz widziala swoich przyjaciol.Nie potrafila spojrzec im w oczy po tym jak sie zachowali.Zlamali zasade.Nie wolno dotykac kogos na kim zalezy jednej osobie z The Fastest.Ostatni raz slyszala glos Max'a.Zadzwonila do niego tylko po to by zadac jedno pytanie.
Od dziesieciu minut dziewczyna zastanawia sie nad zadzonieniem do przyjaciela.Nie mogla zrozumiec co mial na mysli mowiac 'Kocham Cie'.Wydawalo sie jej to calkowicie przyjacielskie.Jak to zawsze mieli w zwyczaju sobie mowic.Jednak gdzies tam w podswiadomosci ciagle nie dawalo to jej spokoju.
Jeden sygnal...Drugi...Trzeci...
-Lea!-glos chlopaka wydawal sie tak bardzo uradowany.Nie mozna sie mu dziwic.W koncu nie slyszal ani nie widzial swojej ukochanej przyjaciolki przez miesiac.
-Max po co to mowiles wychodzac?-pytala z wyzutem.
-Bo cie do cholery kocham!
-Max opanuj sie!-syknela.-Ja tez cie kocham jak brata i tak zostanie.Jednak po tym co odwaliliscie nie potrafie z wami przebywac.
-Prosze nie wracajmy do tego.-powiedzial smutno.Chwila ciszy w sluchawce przerastala obojga.-Lea?-zapytal nie pewnie.
-Tak?-usmiechnela sie lekko.
-Jestem z Alison.-szepnal nie smialo.
-Gratuluje.-usmiechnela sie.-Sluchaj...Nie chce widziec sie z zadnym z was...Po prostu na razie zerwijmy kontakty.Niech ta rozmowa tez zostatnie tylko miedzy nami.Jeszcze raz gratuluje zwiazku z Ali...A co do interesow...Jak na razie ja sie nie mieszam.-juz chciala sie zegnac.
-Czekaj!-powiedzial szybko.-Sluchaj musisz sie z nami spotkac.
-Po co?-warknela zla.
-Przeprowadzamy sie...
-Ja nie wracam do domu...Teraz tu jest moj dom.
-Tak,tak.-zasmial sie.-Wlasnie to mialem na mysli.Nie wracamy juz do domu.Sprzedalismy go.Nasze rzeczy wlasnie zostaly przywizione do nowej willi ktora kupilem.-usmiechnal sie szeroko i dumnie.-Ali i Ryan mieszkaja z nami a Samantha ma przyleciec za pol roku.-mowil szybko.
-Slucham?!Podjeliscie takie decyzje bezemnie?!-wykrzyczala wsciekla.
-Nie bylo ciebie...
-To nie znaczy ze mozecie decydowac sami!Jestesmy The Fastest! Jednosc!!-krzyknela.-Mam was calkowicie dosc...Po moje rzeczy przyjedzie babcia z Pattie wiec wyslijcie im nowy adres.Ja nie mam zamiaru sie tam pokazywac.-powiedziala z jadem i rzucila telefon o sciane.
Przez caly ten czas faktycznie nie zobaczyla sie z chlopakami.Nadal mieszka u Justina z ktorym miala wspanialy kontakt.Czasto razem wychodzili na jakies imprezy,spacery,do kina lub do kawiarni.Gonzales przez ten czas zmianila sie.Pokochala rodzine Bieber'a ktora rowniez uwazala ja jako czlonka.Kontakt z babcia dziewczyny rowniez sie jeszcze bardziej polepszyl.

-Hej mala.-Justin rzucil sie na sofie obok blondynki ktora patrzyla przez okno z kolanami podkurczonymi pod brode.Objal ja ramieniem a nogi polozyl wygodnie na stoliku.-Co jest?
-Rowne trzy miesiace.-spojrzal na niego z bolem.-Najdluzy czas jaki bez nich wytrzymalam to byly dwa dni...Nie liczac czasu spedzonego w szpitalu.Ale to nie bylo z mojej woli.-wzruszyla ramionami i znow wrocila wzrokiem do okna.
-Ej.Ej.Ej.-zlapal delikadnie za jej podbrodek i skierowal tak by patrzyla mu w twarz.-Moze chcesz sie z nimi zobaczyc?Chesz ich odwiedzic?
-Nie Justin...-pokrecila glowa a potem oparla ja o obojczyk chlopaka.-Nie mam na to sily.Po prostu nie potrafie im spojrzec w oczy.
-Jestes pewna?-objal ja mocniej sadzajac sobie dziewczyne na kolanach.Jego reka delikadnie trzylama udo Lea a droga dlon sowala wzdloz kregoslupa.
-Jestem pewna.-westchnela.
-Wiem ze to przeze mnie.-odezwal sie jako pierwszy po dluzszej chwili ciszy.-To przeze mnie tak cierpisz.
-No i po co znow sie obwiniasz?Hm?-odsunela glowe by spojrzec mu w oczy.To nie byl pierwszy raz gdy przerowadzali rozmowe na ten temat.
-Bo wiem jaka jest prawda.-stwierdzil pewnie.-Mowisz ze to nie przeze mnie.Ze to sprawa miedzy wami.Jakies wasze zasady zostaly zlamane.-mowil zamyslony.-Ale popatrz sama...Gdybym sie od ciebie odczepil nie byloby tego pieprzonego wypadku,mojego chwilowego odsuniecia sie,klotni z chlopakami.Sama zobacz ze wszystko sprowadza sie do mnie.To wszystko przeze mnie.-oparl glowe o czolo dziewczyny.
-Nie lubie jak sie smucisz.-musnela jego policzek.-Ja nadal uwazam ze to nie twoja wina.Gdym ja sama zachowala sie inaczej to bym cie do mnie zrazila.A nie zrobilam tego.Pozwolilam zebys sie do mnie zblizyl. Kłótnia z chlopakami jest coz...Oni po porstu tacy sa.-wzruszyla ramionami.-To ze tak sie zachowali to tylko i wylacznie ich wina.Przeciez mozna bylo pogadac jak cywilizowani ludzie.-usmiechnela sie.
-I tak mysle swoje.-pokrecil glowa.
-Jestes zbyt uparty.-usiadla wygodniej na jego kolanach tak ze siedziala do niego przodem, okraczajac go.
-A co z twoja szkola?Hm?Powinnas juz chyba zaczac.-usmiechnal sie.
-Ugh...Serio?Nie moge zrobic sobie jeszcze jednego miesiaca wakacji?-usmiechnela sie slodko kladac mu rece na ramionach.Justin natomiast objal ja w talii patrzac z zafascynowaniem w jej oczy.
-Powinnas sie uczyc.-powiedzial powaznie.
-Jakis ty dorosly.-zachichotala.
-No ba.-poruszal zabawnie brwiami calujac jej nos.-A co myslisz o nauce w domu?
-Co ty masz na mysli?-zmrozyla brwi.
-Mowie o tym zeby nauczyciele przychodzili tutaj.Nauka w domu?Nigdy o tym nie slyszlas?
-Slyszalam...Ale nigdy nie wglebialam sie w takie tematy.
-Ja sie uczylem w domu.-wzruszyl ramionami.-To z jednej strony lepsze niz chodzenie normalnie do szkoly jednak gorsza strona jest taka ze nie masz znajomych przy sobie.-wzruszyl ramionami.
-Nauka w domu....Hmm...
-Pozwoliloby ci to tez podrozowanie ze mna.-usmiechnal sie nie smialo.
-Serio?-otworzyla szeroko oczy.-Bym mogla byc na twoich treningach i meczach?-taka perspektywa jej sie strasznie podobala.Byla wrec oczarowana pomyslem.Uwazala rowniez iz lekcje w domu moglyby wydawac sie fajne.Ona i tak nigdy nie lubila nikogo w szkole.Ali zawsze byla w starszej,Sam nie bylo jeszcze w Stratford...Znow by musiala zaczynac od nowa a to jej sie w ogolnie nie spodobalo.
-Pewnie ze tak.-usmiechnal sie szeroko.
-I zawsze bylbys przy mnie?-przysunela sie troszeczke blizej.
-Zawsze.-patrzyl z zachwytem w jej oczy.Zalozyl jej kosmyk grzywki za ucho patrzac badawczo.
-To dosc kuszaca propozycja...-mruknela uwodzicielsko.Po raz kolejny sie z nim droczyla.-Ale musze nad tym pomyslec.-szybko wstala mowiac obojetnym glosem.Skierowala sie do kuchni by przygotowac kolacje.

-Lea!Mozesz przyjsc do mnie na chwile?!-Pattie krzyczala z dolu.Gonzales szybko zazucila na siebie bluze i zbiegla na dol.Byla godzina obiadowa wiec z przekonaniem iz dzisiaj pani Mallette zrobi obiad zeszla na dol.
-Tak?-usmiechnela sie uroczo zagladajac do kuchni.
-Mam do ciebie prosbe.-spojrzala na nia bezradnie.
-Postaram sie pomoc.-wskoczyla na blad patrzac na kobiete ktora mieszala cos w garnku.
-Wiec musze jechac do mojej kolezanki ktora jest chora...Erin i Jeremy sa w pracy a ja nie mam z kim zostawic Jazzy i Jaxona.-usmiechnela sie niesmialo.
-Chetnie zostane z maluchami.-wyszczerzyla sie.-Moge ich gdzies zabrac? Na jakis spacer czy cos?
-Oczywiscie!-powiedziala entuzjastycznie.-Zaraz dam ci pieniadze.
-Nie!-Gonzales pokrecila energicznie glowa.-Nie trzeba.-usmiechnela sie.-Mam swoje pieniadze.
-Nie mozesz za nich placic.-powiedziala obuzona.
-Ale to bedzie dzien ze mna.-wzruszyla ramionami.-Ja place,naprawde.-usmiechnela sie szeroko.Pattie spojrzala na nia znaczaco.
-Justin!-zawolala  swojego syna a blondynka pokrecila glowa.
-Tak mamo?-chlopak wszedl caly spocony do pomieszczenia.Jak codziennie trenowal w swojej silowni w domu.
-Dzisiaj musze wyjsc do kolezanki ktora chora jest wiec Lea zostanie z twoim rodzenstwem.
-A to ja nie moge?-zasmial sie odkrecajac butelke wody.
-Po prostu coz...No Lea jest odpowiedzialniejsza.
-Hahaaa..-Gonzales wybuchnela smiechem widzac mine pilkarza.
-Dzieki.-JB spojrzal znudzony na mame.
-Bardzo prosze synku.-zachichotala.-Chodzi o to ze Lea chce placic za maluchy.
-Nie!-obuzyl sie.-To jest wykluczone!Wez kase z mojego portfela.-usmiechnal sie w jej strone.
-Nie...-pokrecila glowa.-Pozwalacie mi mieszkac z wami,jesc z wami i w ogole nie kazecie placic i nic kupowac dlatego przynajmniej tak sie odwdziecze.-zeskoczyla z blatu.-Nie ma mowy zebym dzis placila waszymi pieniedzmi.-usmiechnela sie szeroko stajac w drzwiach.
-Uparta...-usmiechnela sie mama chlopaka.
-I to jak.-Jus poscil oczko lapiac jej dlon.-Chodz ze mna.-szepnal jej na ucho.
-W takim razie dzis ja sie zajmuje dziecmi.-swierdzila wychodzac za Jusem.
-Jeszcze raz dziekuje!
-Zaden problem!-zachichotala biegnac po schodach za chlopakiem.

-To co miales mi pokazac?-zniecierpiliona dziewczyna czekajac juz trzecia godzine lezala na lozku i bawila sie telefonem Justina.
-Co ty taka nie cierpilwa?-zasmial sie kladac obok niej.Zlapal ja w talii i przyciagnal blizej.Oczom dziewczyny ukazala sie jakas strona internetowa.-To co?
-Co,co?
-Przemyslalas swoja szkole?
-Yhmmm...-spojrzala gdzies w bok.-Powinnismy sprawdzic co u dzieciakow.-podniosla sie szybko majac nadzieje iz uda jej sie uciec jeszcze od tematu.
-Nie.Nie.Nie.-pilkarz zlapal szybko nagdarstek blondynki.Przyciagnal ja do siebie tak by wyladowala na jego kolanach.-Jaz i Jax sa jeszcze z mama.Mamy jeszcze godzine.-usmeichnal sie slodko.-Wiec co z twoja nauka?-spojrzal ciekawie.-I nie proboj sie wykrecac.
-No to ten...Ehm...-nie chciala powiedziec prawdy.Bala sie reakcji.Jednak z drogiej strony miala juz dosc ukrywania prawdziwej siebie przed najlepszym przyjacielem.Tak,Justin nim zdecydowanie byl.Lea uwazala ze to jeszcze nie odpowiedni czas na to by wyjawniac prawde.Rana po tymczasowym rozstaniu z chlopakami byla zbyt swierza by przezywac kolejny cios.Bala sie iz Bieber sie od niej odwrocil.To normalne...Kazdy z nas by sie bal.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to jest...Nastepny rozdzial bedzie ciekawy! Obiecuje to wam :) Mam swietny humor poniewaz mam swietny kontakt z chlopakiem w ktorym sie zakochalam :)
Mam nadzieje iz rozdzial wam sie podobal ! :P
Jak myslicie,co ukrywa Lea? Po za jej mocami odnosnie bolu,coz moze jeszcze kryc??
Ja wiem :P Ale wam jeszcze nie powiem :D ^^
Wiecie co? Kooocham was <3
Mam nadzieje ze zobacze pod tym rozdzialem spora liczbe komow bo inaczej nie bedzie NN :P
Szantaż! A co?? :P
-Patrys

czwartek, 3 października 2013

#30

Lzy naplynely do jej oczu a chlopacy szybko podniesli na nia wzrok.Od razu zauwazyla ze nie ma Ryan'a.Luke z Toby'm trzymali Justina za rece z tylu mocno mu je wyginajac.Max ktory stal na przeciwko usmiechal sie kpiaco.Natomiast Sam przyciskal kawalek bialej szmatki do twarzy pilkarza zakrywajac mu nos i usta.Lea doskonale wiedziala co to jest.Chcieli go uspic na jakis czas.Czesto ta metoda byla stosowana przez chlopakow by po prostu ulatwic sobie interesy.
-Nie powinniscie tego robic...-szepnela a raczej syknela zamykajac oczy na chwile.Skumulowala cala swoja zlosc w umysle i szybko otworzyla powieki ukazujac jej piekne,blyszczaco czarne galki.Usmiechnela sie zlowrogo i skupila cala sile na miesniach chlopakow z The Fastest.Kazdy padl na podloge krzyczac z bolu.Caleb nie odczul tortur poniewaz siostra kompletnie o nim zapomniala.Justin zachwial sie na nogach opadajac powoli na sofe.Starszy Gonzales zlapal siostre od tylu przyciagajac ja do siebie tak by jakos ja powstrzymac jednak ona od razu opetala rowniez jego miesnie.
-Lea...-jeknal Max.-Przestan,blagam.-spojrzal na nia cierpiacym wzrokiem jednak ona nic sobie z tego nie zrobila.Zeszla powoli z schodow rozgladajac sie po salonie.
-Gdzie jest reszta rodziny Bieber?-zapytala wymownie stajac nad lezaczym brunetem.Max nic nie odpowiedzial.-Gdzie oni do kurwy nedzy sa?!-krzyknela kopiac go w zebra.
-U babci na kolacji.-jeknal Caleb zsuwając sie z ostatniego schodka.W jego przypadku dziewczyna torturowala tylko mozg.
-Sa bezpieczni.-syknal Toby.Blondynka tylko prychnela spogladajac przelotnie na przyjaciela.Podeszla do Justina biorac delikatnie jego policzki w swoje dlonie.Nie za bardzo kontaktowal jednak byl przytomny.
-Po chuj mu to robiliscie?!Co wam takiego zrobil,co?!-krzyknela glaszczac kciukiem jego szczeke.Nie uslyszla jednak odpowiedzi.-Kurwa, zadalam pytanie!-odwrocila sie napiecie nasilajac ich bol.
-Daj nam spokoj a wytlumaczymy...-szepnal Luke.
-I mam wam ufac?-zasmiala sie nerwowo oraz kpiaco.-Po tym co wy tu kurwa odpierdoliliscie?!
-Lea prosze cie...-szepnal Sam.
-Jestescie banda skonczonych skurwysynow.Brzydze sie wami.I pomyslec ze tak bardzo was kocham.-pokrecila glowa sposzczajac wzrok.-Zrobimy tak...Ja wam odpuszcze a wy natychmiast...Podkreslam natychmiast.Wypierdalacie stad i zostawiacie mnie w spokoju do kiedy ja sie pierwsza odezwe.-syknela wsciekla.-Zrozumieliscie?-po raz kolejny nie uslyszala odpowiedzi.-Ja pierdole...-jeknela.-Slyszeliscie?!-wzmocnila bol.
-Ta...-sukneli szybko i chorkiem.
-Wypierdalac...-wskazala na drzwi calkowicie dajac im spokoj.Ich ciala opadly na ziemie a oni sami oddychali lapczywie i naprawde nie miarowo.-Juz!!-krzyknela a chlopacy w tamtym momencie sie podniesli.Spojrzeli bolesnie na swoja przyjaciolke a pozniej na Biebera.Lea od razu zaslonila chlopaka cialem patrzac znaczaco.-Na co kurwa czekacie?!Powiedzialam cos!-spojrzala wymownie a oni pokrecili glowa na co Goznales tylko prychnela.
-Kocham cie Lea...Pamietaj.-szepnal Max zamykajac za soba drzwi.Dziewczyna wywrocila teatralnie oczami i zamknela na chwile powieki starajac sie odepchnac cala ta czern i gniew z jej oczu.

-Co sie stalo??-Jus obudzil sie lezac na sofie z glowa na kolanach dziewczyny.Spojrzal do gory i napotkal jej wzrok.Glaskala go po czole usmiechajac sie cieplo.
-Miales nie mile starcie z chlopakami...-szepnela smutno.-Przepraszam.-w jej oczach pojawily sie lzy.Pilkarz chcial sie podniesc jednak strasznie bolaly go rece oraz plecy i zebra.
-Al...-syknal z bolu i znow wygodnie ulozyl sie na kolanach Lea.
-Spokojnie.-polozyla mu druga reke na klace piersiowej.-To bylo naprawde ciezkie spotkanie...-pokrecila glowa.
-Co dokladnie sie stalo?-zmarszyl brwi probujac sobie cos przypomniec.-Pamietam ze zszedlem bo wolala mnie mama.Gdy zbieglem do salonu mojej rodziny juz nie bylo a na sofach siedzieli chlopacy.Gdy mnie zobaczyli podniesli sie szybko i usmiechali sie jakos tak wrogo.Stanalem momentalnie zaciskajac piesci.Gdy zlapali mnie za rece probowalem kopac ale unieruchomili mnie.Caleb poszedl na gore.Probowalem krzyczec ale Sam przycisnal mi jakas szmatke do buzi i nosa.Max sie smial.Pozniej widzialem wszystko jak przez mgle.-usmiechnal sie delikatnie.-Czulem jak mnie dotykalas...- polozyl swoja dlon na dloni dziewczyny.
-Przepraszam...To moja wina.Nie potrzebnie cie narazam caly czas.Jednak nie mialam pojecia za chlopacy sa do czegos takiego zdolni.Ja naprawde cie przepraszam.-zaczela mowic bardzo szybko poniewaz strasznie sie denerwowala.
-Hej...-poglaskal jej policzek.-Jest ok.-poscil jej oczko.
-Przeciez wiem ze nie jest.-pokrecila glowa.-Nie musisz mnie zapewniac iz jest inaczej...
-Lea...Jest naprawde ok.Przeciez uswiadamialas mnie co znaczy kontakt z toba,a ja sie zgodzilem.I nie zaluje.Podjalem sluszna decyzje godzac sie na wszystko.
-Ciagle mysle ze moze byloby lepiej gdybysmy zakonczyli nasz kontakt...-sposcila wzrok zamykajac na chwile powieki.Czula jak lzy naplywaly jej do oczu.Nie mogla jednak pojac czemu tak bardzo boli ja ta cala sytuacja z Bieber'em.Czemu te wszystkie emocje powodowaly u niej placz? Przeciez ona nigdy nie placze.To bylo dziwne.Czy mogla sie tak bardzo przywiazac do dziewietnastolatka? Bo chyba sie nie zakochala...
-Nawet tak nie mysl...-szepnal spokojnie.-Nie mozesz.-pokrecil lekko glowa.-Jestes czescia mnie.Nie mozesz odejsc.Jak ja bym zyl bez ciebie,co?-usmiechnal sie a Lea wzruszyla tylko ramionami.-Dziekuje ze mnie obronilas...-szepnal patrzac gleboko w jej oczy.
-Ja nic nie zrobilam.-jak zwykle uparta trzymala sie swojego.
-Nie sprzeczaj sie ze mna.-powiedzial powaznie.-Wiem ze mnie uratowalas...
-Prosze...Zakonczmy ta rozmowe.-spojrzala w pusta sciane po jej prawej stronie.
-No dobrze...-podciagnal sie lekko na rekach i mimo bolu ktory odczuwal, usiadl wygodnie opierajac sie o poduszki.Przyciagnal ramieniem siedzaca obok niego Gonzales i zamknal w objeciu.Od razu wtulila sie w niego delikatnie, obejmujac za brzuch.

-Zostaniesz u nas na noc,prawda?-zapytala Pattie siadajac na fotelu obok sofy.Lea z Justinem,Jazzy i Jaxon'em ogladali wlasnie jakas komednie.Erin i Jeremy gotowali cos w kuchni a pani Mallette krecila sie po domu szukajac sobie zajecia.
-Nieee..-pokrecila glowa usmiechajac sie nie smialo i spojrzala do gory na Justina.Jego mina byla 'znudzona' i lekko wkurzona.-Nie bede robic problemu.-wzruszyla ramionami.-Pojde do babci.
-Chyba zwariowalas!-zasmial sie pilkarz.
-Zgadzam sie z moim synem.-skinela glowa.-Wiem ze masz ostatnio problemy z chlopakami dlatego mieszkaj u nas ile tylko zechcesz.
-Dla nas to zaden problem.-wtracil sie ojciec chlopaka ktory wlasnie wchodzil z swoja towarzyszka do salonu.
-Bedzie nam strasznie milo goscic cie u nas.-dodala Erin wtulajac sie w bok mezczyzny.
-Ja naprawde nie chce robic problemu...-zmarszczyla brwi krecac lekko glowa.
-Lea bedze u naś mieskacccc!!!!-krzyknela uradowana siostra Justina wskakujac blondynce na kolana.
-Taaaaak!!-jej mlodszy braciszek poszedl w jej slady i rowniez uwiesil sie na szyi Gonzales.
-No to nie masz wyjscia.-ich starszy brat wytknal jezyk w strone siedemnstolatki obejmujac ja ramieniem i calujac w glowe.To byl odruch nie kontrolowany.Dziewczyna przytulajac maluchy wtulila sie lekko w ramie chlopaka a dorosli spojrzeli po sobie usmiechajac sie znaczaco.Pattie wstala usmiechajac sie szeroko i zlapala Erin za dlon ciagnac w strone kuchni.
-Oni niedlugo beda razem.-szepnela podekscytowana ogladajac sie ze siebie czy czasem nikt ich nie slyszy.
-Ale jak to slodko wygladaloooo...
-Chcialabym aby byl szczesliwy.-pani Mallette skrzyzowala swoje rece.-Juz dawno sie tak nie zachowywal.
-Wiesz kim ona w ogole jest?-Erin znizyla jeszcze bardziej swoj ton glosu a mina Pattie lekko posmutniala.
-Wiem...Jednak przeciez jesli moj syn jest szczesliwy ja rowniez jestem.A po za tym Lea to wspaniala dziewczyna i to co robi nie ma znaczenia.

-To co...-pilkarz zaczal zabawnie ruszac brwiami szepczac do ucha dziewczyny.
-Hm?-zachichotala nadal patrzac na telewizor.Jazzy i Jaxon lezeli na podlodze w stercie poduszek,uwaznie ogladajac film.
-Spisz ze mna.
-Cos ty sobie znow ubzdural...-zachichotala krecac glowa.-Ja spie tutaj na sofie.
-Mhmm...Nawet o tym nie mysl.-skierowal dlonia jej glowe tak by spojrzala mu w oczy.-Musisz byc przy mnie bo inaczej ja bede spal tutaj na podlodze.-pokazal palcem poduszki na ktorych lezalo jego rodzenstwo.
-Nie zartuj.-pokrecila glowa.
-Mowie calkowicie powaznie,skarbie.-szepnal ostatnie slowo a dziewczyna usmiechnela sie zawstydzona i sposcila glowe opierajac ja o obojczyk chlopaka.
-Mowilam ci juz zebys mnie nie zawstydzal.-zachichotala delikatnie.
-Ale ja luuuuuubie...-laskotal ja lekko w zebra a ta od razu sie wygiela patrzac na niego powaznie.
-Nawet nie probuj.-pogrozila mu palcem a na jego twarzy pojawil sie strasznie lobuzerski usmiech.-Justin!-pisnela zeskakujac z lozka i uciekla w kat pokoju.Wiedziala ze chlopak nie pobiegnie za nia poniewa za bardzo go bolaly plecy.Jazzy z mlodszym braciszkiem tylko przelotnie spojrzeli na dwojke starszych nastolatkow.
-No chodz tu do mnie...-jeknal nie zadowolony.-Przysiegam ze ci nic nie zrobie.-usmiechnal sie szczerze a Lea nadal nie ufanie podeszla siadajac w drogim koncu sofy.-Nie przytulisz sie?-rozlozyl rece szeroko.
-Nieeeeeee wieeeem...-zmrozyla oczy.
-No chodz tu a nie sie droczysz.
-Na pewno nie bedziesz mnie laskotal?-upewnila sie wstajac by przysiasc sie blizej.
-Na pewno.-spojrzal na nia do gory i usmiechanl sie slodko przygryzajac warge.Dziewczyna usadowila sie obok niego wtulajac w jego ramie ktore od razu objelo jej drobne cialo.Chlopak polozyl jej nogi na swoich kolanach i oparl swoja glowe o jej.To byl piekny obrazek.Mozna bylo pomazyc zeby trwal wiecznie...Przeciez w zyciu Lea nic nie jest dobre...Zawsze cos musi sie zjebac.Teraz z Justin'em bylo tak samo.Godzac sie na panne Gonzales w swoim zyciu sprawil iz nic nie bedzie jak do tej pory.Przeciez mozna bylo to przewidziec.

Czy decyzja zostala faktycznie podjeta prawidlowo?Co zdacyduje Lea? Kogo wybierze? Czy na drodze do szczescia stanie ktos kto wszystko zepsuje? Co wydarzy sie w zyciu mlodego pilkarza? Wszystko potoczy sie po ich mysli? A moze jednak bedzie calkowicie na odwrot? Jedno jest pewne...Ich zycie zostanie wystawione na wiele,ciezkich i skomplikowanych prob. Poradza sobie? Razem? Czy osobno?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ale zakonczenie rozdzialu ^^ A wy co myslicie??
to tak jakby zakonczenie czesci pierwszej ^^ Co prawda opowiadanie nie jest podzielone w jakies czesci ale tak mi wyszlo :D
Mi sie nie podoba...xD Jak zawykle...Ale to dlatego ze ciagle mam problemy i nie ogarniete zycie -.-
Nie moge sobie po prostu poradzic.No coz...Moze dam rade...
Jak wam sie podobal rozdzial? Ciekawy? Nie? Wypowiadajcie sie w komach bo takto ja nie wiem co pisac i wymyslac! Jesli sie nie wypowiadacie kontynuluje pisac tak jak pisze ale jesli skomentujecie to po prostu cos dodaje i mam motywacje do wymyslania lepszych i ciekawszych sytuacji...Wiec widzicie jakie wazne jest dla mnie to jesli komentujecie.
Kocham was!! <3
-Patrys